Czy masz dar bycia singlem?

(fot. shutterstock.com)
John Mark Comer /br

Czy dostałeś od Boga powołanie i zdolność, aby być singlem, aby lepiej służyć Bogu? Koniecznie musicie brać pod uwagę tę drugą część pytania.

Dla uczniów Jezusa sensem bycia singlem nie jest wolność od odpowiedzialności. To wolność ku większej odpowiedzialności.

Święty Paweł uważa, że życie w stanie wolnym jest wspaniałe. Pod koniec rozdziału mówi nawet, że jest ono lepsze od małżeństwa. Ale nie mówi, że powinieneś się zrzec odpowiedzialności, pracować na pół etatu, pływać codziennie na windsurfingu, podróżować, grać w zespole, który nigdy nie wyjeżdża na koncerty.

Nie możesz przez dziesięć kolejnych lat swojego życia zabiegać tylko o to, aby się wyluzować.

DEON.PL POLECA


Czy w waszych uszach brzmi to jak Ewangelia? Dla św. Pawła sens bycia singlem tkwi w tym, aby służyć Bogu w sposób, w jaki nie możesz tego robić w małżeństwie.

Mój kolega zrezygnował z chodzenia ze wspaniałą dziewczyną, ponieważ chciał na kilka lat wyjechać do krajów rozwijających się. Jest inżynierem i znalazł pracę w organizacji non-profit, która budowała studnie w Mozambiku.

Przez trzy lata właściwie nie schodził z motocykla, gdyż jeździł od wioski do wioski. W nocy rozbijał obóz w buszu, a w dzień uczył ludzi, jak pozyskiwać czystą wodę.

To było dla niego wspaniałe doświadczenie. Byłoby mu je bardzo trudno zrealizować, gdyby miał żonę i rodzinę.

Postanowił, że aby pójść za Bożym wezwaniem, będzie żył w stanie wolnym.

Jeśli otrzymałeś ten dar nawet tylko na chwilę, nie marnuj czasu i nie zabiegaj o romans. Rób to, co Bóg włożył w twoje serce.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Czy masz dar bycia singlem?
Komentarze (46)
WW
Wiktoria W,
26 stycznia 2017, 09:18
Małżeństwo to nie tylko ochy i achy ,ale i także ciężki kawał chleba do zgryzienia.
KP
Kefas Piotr
3 lutego 2016, 07:42
a co jeśli samotność jest dla mnie wielką udręką? Wciąż marzę o miłości swojego życia, rodzinie, dzieciach i nie wyobrażam sobie reszty życia w samotnośći - ta myśl mnie przeraża. Czy to źle, że nie potrafie tego zaakceptować? Po prostu czuję pragnienie kobiety tak bardzo, że nie potrafię poczuć się szczęśliwym z bycia singlem... Piotr 27 lat.
A
Ania
3 lutego 2016, 12:33
Każdego kto żyje sam czasami  przeraża  myśl, że tak będzie już zawsze. Masz piękne marzenie, i to nic złego, że pragniesz mieć rodzinę i dzieci. Akurat w moim przypadku nieakceptacja bardzo mnie niszczyła, oddalała od wiary i powodowała to, że chciałam żyć jak inni. Akceptacja codzienności pozwoliła mi cieszyć się z obecnego czasu co oczywiście nie zmienia faktu, że kiedyś chciałabym jakiś zmian. Czasami  samo czekanie jest wielkim krzyżem ale uważam, że warto po prostu zaczekać na coś  co będzie prawdziwe.
AZ
~Alicja Z
27 sierpnia 2024, 21:30
Znalezienie właściwej osoby to ciężka praca, trzeba dobrze poznać siebie, swoje słabe i mocne strony i wiedzieć czego się chce, wiem coś na ten temat.
A
Ania
2 lutego 2016, 23:26
Wydaje mi się, że każdy musi prejść czas  samotności. To właśnie w niej można zobaczyć prawdziwego siebie i poznać się jeszcze lepiej. Jeżeli nie wykorzystamy należycie tego czasu i go nie zaakceptujemy możemy kiedyś to odczuć... Samotność może być piękna. Uważam, że nie można uzależniać swojego szczęścia w życiu od tego czy z kimś będziemy. Akceptacja to klucz nie tylko do samego siebie ale także do Boga...
2 lutego 2016, 11:20
Powołanie do bycia singlem? W dobie niedojrzałości i tracenia umiejętności do nawiązywania głębokich odpowiedzialnych relacji to dość ryzykowne stwierdzenie. Może się zdarzyć, że ktoś nie odnalazł osoby, z którą mógłby się związać, ale słowo "powołanie" raczej nie odzwierciedla chwilowego stanu tylko ofiarę z życia. Ktoś, kto jest sam powinien to zaakceptować, ale powinien być też otwarty na ewentualną bliską relację. Jeżeli będzie dumnie paradował obwieszczając światu "jestem powołany do bycia singlem" i odrzucał wszelkie możliwości związku może się po latach bardzo boleśnie obudzić.
J
Joanna
14 lutego 2015, 21:25
Nie ma co, fajnego autor ma kolegę. Złamał fantastycznej dziewczynie serce, żeby móc zrealizować swoje samolubne mżonki o zwiedzeniu za free Afryki. Ale dla spokoju sumienia najlepiej było się załosnić Panem Bogiem i gadką-szmatką o powołaniu do bycia singlem i chęci pomagania innym. Bullshit jaki tylko samolubny osobnik płci męskiej chcący się wymiksować od odpowiedzialności za swoje czyny (zerwanie z dziewczyną i złamanie jej serca a może nawet i zmarnowanie całego życia, bo co jeśli ona spędziła z nim najlepsze lata swojego życia, a potem została na lodzie) może wymyślić. A, i nie ma nic złego w tym, że jak się jest singlem to się chce podróżować, rozwijać i troszczyć o swoje przyjemności. Nie tylko dewoty klepiące zdrowaśki od rana do wieczora są blisko Boga. 
A
AJ1
15 lutego 2015, 15:05
Kochana Joanno! Nie wskazuj palcem winnego, bo autor przetoczył to co zostało mu przekazane. Reszta jest milczeniem. Uwierz mi, bo słyszałem kiedyś to Joanno. Wtedy powiedziano mi, że daję w twarz, a sam w twarz dostałem kastetem. Jak worek treningowy przez pół roku, dzień w dzień trenowano na mnie czy i jak bardzo kocham. Bo obiecałem przetrzymać dla nas, wziąć na plecy i przenieść. Przekroczyć swoją granicę możliwości. Nie udało się. W pewnym momencie kręgosłup się złamał. Potem łamałem go jeszcze parę razy, jak i mi go łamano. Prosiłem by pomogła mi iść. Nie umiała. Nie widziała. Zwalono winę na mnie, nie całą, a 70%, że daję ultimatum. Chciałem iść za czystością, pierwszy raz w życiu. Za dzieciakiem we mnie, który kocha za nic. Nie przez prawo człowiek został zbawiony, a przez łaskę Bożą, ale jesli kategorycznie prawo się łamie grozi to wiecznym potępieniem. To grzech przeciwko Duchowi Świętemu. A skąd wiesz do czego tego Pana Bóg przynaglał? Może by być samemu lub pojechać z nią, a ona po prostu ze strachu powiedziała, że nie? Lub On bał się, że jeśli tego nie zrobi to po prostu kaput dla niej i dla niego? Rozumiem Cie, jak to jest kiedy decydują za Ciebie. Kiedy walczysz, upadasz, starasz się podnieść drugiego który upada z Toba, a zamiast tego dochodzisz do wniosku, że ten drugi nie chce by go podniesiono. Że nie widzi, a jak starasz się wytłumaczyć, żeby zobaczył on uderza w sprawy na które stał się lekiem. A potem ten zawód, że samemu też jest się zdolnym do obrony przez atak. 
A
AJ2
15 lutego 2015, 15:05
Miłość to nie bujda, a jak ktoś nie chce jej nosić by slużyć Bogu to "miłość" traci sens. Miłość to służenie sobie nawzajem. 2 lata i nic. Przeciek Joanno spod pancerza, w którym cały czas bije serce dla Ciebie. Wiem kim jesteś. Jesteś zranionym ptakiem, któremy ktoś zabrał wolność. Nie Chrystus Ci tę wolność Joanno zabrał. Zabrała Ci ją niedoskonałość. Jego i Twoja. Tak samo jak i mi. Bog z zalozenia daje nam mozliwość bycia w MAŁŻEŃSTWIE. Taki byl pierwotny zamysł. Pytanie czy ta roślina w człowieku jeszcze jest i można ją uratować? Joanno życie jest krótkie, podróże przeminą, a robić coś dobrego, by pomóc Bogu można we dwójkę. Jest lżej choć nie łatwiej. Kiedy natomiast siedzi się przed serialami marnuje się własną Miłość. Nie wiesz jaka była Ona? A może obydwoje byli ślepi? Wierze Joanno, że Pan Bóg w Twoim życiu zadziała (jesli już nie działa) mocniej niż Ci się wydaję, tak samo jak i ja błagam (choć pisanie tego wydaje mi się trywialne) by dał mi jeszcze jedną szansę. By Jej służyć, ale wtedy gdy mogę w ten sposób również służyć Jemu. Bo widzisz, rany nawet zagojone o czymś świadczą. Człowiek się zmienia. A roślina powoli więdnie, trzeba o nią dbać, nawet jeśli Mała Mi nie widzi sensu w tym, żeby kochać, lub nie ma osobnika płci męskiej, który by podlewał owa roślikę. Właśnie po to są rany. By widzieć, że nie ma powołania do bycia singlem. Bo służyć można Bogu, ale tylko Małżeństwo jest służeniem, które wystawia na ogromną próbę. Braku egoizmu w zaufaniu Bogu. Dzieleniem się Chrystusem. Poważka.
A
AJ3
15 lutego 2015, 15:13
A potem Joanno, ja się sprułem, bo i ja w tym winny jestem. Nie kieruje mną moralizatorstwo a nadzieja. Przecież nikt poza tego nie rozumie. A człowiek nie jest w stanie wytrzymać zbyt wiele. Tacy jesteśmy. Samotność doskwiera, aż w końcu staje się kulą u nogi, nie krzyżem. Tak samo jak czekanie, w końcu człowiek wariuje. Gdybyś to widziała przeczytaj w kolejności AJ1-AJ3, proszę. Tak jak mówię, piszę to w nadzieji, nie by sie wymądrzać. Chciałbym byś i Ty zrozumiała moją sytuację. Bo w pewnym momencie znienawidziłem Boga, za to co robi. Potem dopiero zrozumiałem, że zrobił to dla mnie. Gdybym nadzieję odłączył od Chrystusa, mógłbym rownie dobrze, zreszta wiesz co. 
KM
książe Myszkin
14 lutego 2015, 18:41
Nie ma powołania do życia jako singiel. Co najwyżej konsekrowanego, ale droga i małżeńska i konsekrowana jest tak samo ważna w oczach Boga. W współczesnym świecie coraz trudniej jest o budowanie głębokich więzi - wymaga to pracy nad sobą. Najłatwiej przyjąć tożsamość kosmopolity, turysty, singla i uciec od odpowiedzialności. A niż demograficzny coraz większy...
O
Oderwana_od_rzeczywistości
14 lutego 2015, 19:18
Nie ma powołania do bycia singlem, ale jest do życia samemu, co nie znaczy samotności ale do bycia "dla" innych. :)
K
Ksiądz
4 lutego 2015, 14:34
Nie ma czegoś takiego, jak powołanie do bycia singlem. Dziękuję.
S
statystyka
4 lutego 2015, 14:47
ok. 5% populacji ludzkiej jest aseksualna. Można o nich powiedzieć, że mają "powołanie' do singlowania.
T
Tosia
4 lutego 2015, 15:15
Ja nie wyobrażam nawet sobie, bym mogła urodzić dziecko. Nikt mnie nie zmusi do małżeństwa. Krzywdzić mężczyznę, który chciałby mieć dziecko jest złem. Jestem sama i jestem do takiego życia stworzona. Tępie feminizm. Podziwiam małżeństwa. Jestem szczęśliwa. I są osoby płci przeciwnej, które mnie kochają, i które o mnie zabiegały. Niestety nie jestem w stanie ulec ich namowom. Kocham Boga i wolność. Co Bóg chce mi przekazać?
T
Tosia
4 lutego 2015, 15:17
Chciałam zapytać o to Księdza. Tylko nie trafiłam.
F
femin
4 lutego 2015, 16:49
sama przyznajesz, ze jesteś jakaś niewydarzona. Może dlatego, że jak sama piszesz "tępisz feminizm". A czy w ogóle wiesz co to jest za ruch? Czy wiesz, że dzieęki feminizmowi masz prawa, których byś nie miała? Gdyby nie feminizm, to skończyłabyś w klasztorze lub byłabyś wydana za mąż pod przymusem przez rodziców. Jak widać najlepiej jest "coś tępić" o czym NIE MA SIĘ ZIELONEGO POJĘCIA. 
T
Tosia
4 lutego 2015, 17:11
To się ubawiłam :)))) No nie mogę przestać się smiać. Przepraszam
N
Nika
14 lutego 2015, 18:37
Zgadam się w 100%!
M
Michał;)
14 lutego 2015, 20:08
nooo proszę Cię! ruchy feministyczne dały Ci jakiekolwiek prawa? może  z czasem, proponuję właśnie Tobie poszerzyć wiedzę na temat tego ruchu a raczej zjawiska, bo jest Ci to kompletnie obce jak i lata pojawienia się tego...nie wiem czy wiesz co w swoich założeniach ma feminizm może ja też nie wiem (będąc mężczyzną) ale z moich obserwacji wynika, że jest to bełkot i jęk kobiet zakompleksionych i skrzywdzonych przez mężczyzn, wszystkie Ich manifestacje i prostesty dążą do tego, żeby udowdonić iż potrafią żyć bez płci przeciwnej, ale po co?  Dziękuję pozdrawiam;)
J
Janina
14 lutego 2015, 22:07
Nie wiem co konkretnie chce przekazać Ci Bóg,ale możesz cechy swojego charakteru wykorzystać ku Jego chwale . Paweł dobrze to streszcza w Liście do Koryntian : Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. 33 Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. 34 I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem, i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. 35 Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu.  (1Kor 7:32-35) 1 Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. 2 Ze względu jednak na niebezpieczeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża. (1List do Koryntian 7:1-2) Uważam, iż przy obecnych utrapieniach dobrze jest tak zostać, dobrze to dla człowieka tak żyć. 27 Jesteś związany z żoną? Nie usiłuj odłączać się od niej! Jesteś wolny? Nie szukaj żony!(1Kor 7:26) Jeśli jest Ci dobrze w obecnym stanie,to nic tylko wykorzystywać ten czas na działanie dla Boga,szukać służb dla Niego skoro nie musisz troszczyć się tyle o te "przyziemne "sprawy. Myślę,że modląc sie i podejmując kroki odnajdziesz Boże powołanie dla swojego życia.
AK
Agnieszka Kwaśniewicz
2 listopada 2018, 21:41
Ależ proszę bardzo. Przeczytaj 1Kor 7,25...
AZ
~Alicja Z
27 sierpnia 2024, 21:37
Skąd ta niechęć do feminizmu?
P
PRAWDA
3 lutego 2015, 15:10
Apostol sw. Piotr mial zone i........ Lepiej sluzyl Bogu.
N
NIE
3 lutego 2015, 01:45
Jesli chcecie mnie naprowadzać na pójście do klasztoru, to wam sie to nie uda. Raczej odbiorę sobie życie. Nie zmusisz mnie do niczego.
W
Wiktor
3 lutego 2015, 14:46
Dziwny jesteś...czy ten artykuł do czegoś namawia?A w ogóle po co wszedłeś tutaj? Chcesz się pochwalić czy wyżalić, że brakuje Tobie "piątej klepki" wypisując takie bzdury? Przyjdzie czas, że kolana Tobie zmiękną i u Boga będziesz szukał ratunku. A na razie skończ szkołę, studia i znajdź pracę żebyś nie wisiał u Rodziców na garnuszku i zyj w zgodzie z przykazaniami prawa naturalnego bo do innych przykazań musisz dorosnąć.
TB
tym bardziej NIE!
4 lutego 2015, 00:02
Na garnuszku u nikogo nie siedzę i zyję zgodnie z przykazaniami, co nie zmienia faktu że do klasztoru nie pójdę bo Bóg nikogo do niczego nie zmusza, jeśli tego nie wiesz to nie masz pojęcia o swoim kościele. A w ogóle po co mi odpowiadasz, przecież moje słowa nie są skierowane do ciebie. Jeśli ci się tak wydaje, to jesteś dziwny, chory psychicznie i nie masz piątej klepki.
AK
Agnieszka Kwaśniewicz
2 listopada 2018, 21:43
A kto ci karze iść do klasztoru?
O
Oleńka
3 lutego 2015, 00:13
Każdy ma prawo do własnego wyboru. Jedni wolą być singlami, drudzy żyć w stanie małżeńskim. Moim zdaniem jeden i drugi wybór jest wspaniały. Ważne, żeby zarówno w byciu singlem, czy nie, wierzyć i ufać Panu Bogu, który pragnie naszego szczęścia.
K
kate
2 lutego 2015, 20:14
Co to wogóle za termin "chodzenie ze wspaniałą dziewczyną" - jeśli odczytał powołanie, że chce być sam, aby służyć innym, to nawet słowo "chodzenie" nie może się w myśli pojawić, inaczej skrzywdził tę kobietę. Co jeśli ona za tym jego "chodzeniem" rozumiała zawiązanie "relacji" - może nigdy się nie podnieść, odrzucić jakiekolwiek relacje albo je traktować tak samo jako "krótkotrwałe chwile". Jesteście Panowie zupełnie nieodpowiedzialni i mówicie, że kobiety was "olewają". Jak chcesz być sam trzymaj się od kobiet z daleka!
O
Orinoko
2 lutego 2015, 20:27
  Zrezygnował we właściwym momencie ( z dziewczyny, a nie żony ). Rozstania w życiu zdarzają się, szczególnie w młodym wieku, kiedy człowiek poszukuje swojego miejsca w życiu.
K
kate
2 lutego 2015, 22:47
Orinoko, facet skończył studia, jest inżynierem, to nie nastolatek w gimnazjum czy liceum. Jeśli będąc w tym wieku (około 25-27 lat) "chodzi z dziewczyną", to musi się liczyć z tym, że kobieta taką relację potraktuje poważnie. Dzisiejsza niedojrzałość mężczyzn, którzy "wiecznie poszukują swojego miejsca" skutkuje tym, że mamy coraz więcej poranionych kobiet i coraz słabsze związki. Im dłuższy czas tzw. "chodzenia" tym gorzej dla ludzi odrzuconych - wyobraź sobie, ile czasu następny "chodzący" będzie musiał spędzić z dziewczyną, która została tak zraniona, aby relacja weszła w fazę narzeczeństwa, a potem małżeństwa. Mówi się o przyroście do kwadratu, czyli jeśli sześć miesięcy, to następny związek trzydzieści sześć miesięcy musi trwać z równą intensywnoscią, aby skutkować taką bliskością jak pierwszy. A jeśli związek miał charakter seksualny, to spustoszenia są niewyobrażalne. Jak myślisz, jak trwałe i głębokie będą małżeństwa po takich chodzeniach - przecież wchodząc w relację z drugim człowiekiem, bierzemy na swoje barki całość jego życia, w tym wszystkie jego związki, jeśli były również seksualne.
O
Orinoko
3 lutego 2015, 01:01
   Wydłużony czas edukacji, sytuacja ekonomiczna, kariera, a czasami zwykłe wygodnictwo ( niestety tej przyczyny również nie można wykluczyć ) wydłużają czas tzw. chodzenia i czas stabilizacji życiowej czyli założenia rodziny.    Podjęłaś wątek niedojrzałych mężczyzn " wiecznie poszukujących swojego miejsca ". Bez wątpienia są tacy - wiecznie bawiący się chłopcy na wzór Piotrusia Pana. Kobieta w rękach Piotrusia Pana jest tylko zabawką, którą znudzony chłopiec szybko porzuca dla nowej, atrakcyjniejszej w jego mniemaniu. Piotruś Pan nie nawiązuje głębszych relacji z kobietą, ponieważ ograniczają one jego fałszywie pojętą wolność. Play boy ( grający chłopca ) to typ mężczyzny egoisty nastawionego wyłącznie na branie, nie potrafi odwzajemnić miłości, która wyraża się w dawaniu siebie drugiej osobie.    Mężczyzna przedstawiony w artykule nie ma nic wspólnego z takim typem singla, bowiem jego decyzja naznaczona była altruizmem, a nie egoizmem - on znalazł już swoje miejsce w życiu.    Nic nie wiemy o jego wspaniałej dziewczynie - być może rozstali się w przyjaźni i bez żadnej urazy ?.... być może z nutką żalu, ale bez wielkiej krzywdy ?
K
kate
3 lutego 2015, 09:35
Orinoko, rozstawanie się z konikiem na biegunach jest "z nutką żalu, ale bez wielkiej krzywdy", już rozstawanie się z chomikiem, psem czy kotem naznaczone jest pewną rysą psychiczną (oczywiście ludzie są różni - jedni są mniej, inni wiecej wrażliwi), ale na Boga kontakt z człowiekiem nawet niezobowiazujacy to przeżycie - patrz, ile wspomnień wiąże się z latami szkolnymi, znam takich, co nie chcą wracać nawet do swoich miejscowości, bo tak dużo ich kosztuje przywołanie lat szkolnych. Byli na etapie rozwojowym, niedojrzali, ale rany są, można to bagatelizować, ale nie można wobec tego przejść obojętnie, bo to czesto naznacza człowieka na całe życie. Ilu znam ludzi, którzy wybrali zawód, powołanie w odniesieniu do tej rany z dzieciństwa, chcąc jakoś mniej cierpieć. A już etap dorosłości, kiedy człowiek powinien być tego świadomy, bo już dotknął w życiu jakichś ran, zobowiązuje wielokrotnie. Nie ma rozstań między ludźmi, a zwłaszcza między mężczyzną a kobietą (jeśli do tego dochodzi miłość, to jest mega niemożliwe), które byłyby "w przyjaźni i bez żadnej urazy" - ludzie mogą się o tym zapewniać z racji "dobrego wychowania" i rzeczywiście dobrych chęci, aby tak było, ale to jest poprostu niemożliwe . Tak jesteśmy jako ludzie skonstruowani.
K
kate
3 lutego 2015, 09:55
Co do decyzji naznaczonej "altruizmem" - no proszę, nie kompromituj się. Chyba zdawałeś maturę i przerabiałeś "Ludzi bezdomnych", charakterystykę doktora Judyma miałeś. Poza tym najwięksi altruiści w swoich wspomnieniach często podkreślają, jaki egozim również w ich życiu stał u podłoża działań prospołecznych. Często to racjonalizacja życia, a nie altruizm kieruje ludźmi przy wyborze drogi misyjnej czy innej służby społecznej. Przykład w artykule jest klasycznym, wręcz szkolnym, przykładem "egoizmu samczego" - mentalnego sposobu widzenia mężczyzn swojej drogi życia. W chrześcijaństwie klasyczny przykład to casus św. Augustyna. Za realizacją takiego "egoizmu" zawsze stoi dramat kobiet: taką mają pozycję mężczyźni i tak wysoko w hierarchii społecznej zachodzą, jak wielkie jest cierpienie kobiet, które spotkali w życiu. Za każdym męskim powołaniem, małżeńskim, kapłańskim, czy zawodowym stoi morze kobiet, które wyraziły zgodę, przyjęły na siebie ich życie. Czas, żeby w końcu mężczyźni "przyjęli to na klatę", bo nie daj Boże, jak kobiety kiedyś powiedzą "sprawdzam". Lepiej, żebyście Panowie tych czasów nie doczekali.
O
Orinoko
3 lutego 2015, 23:46
  Odbiegamy na chwilę od tematu, ale niech tam... Poprawiam : " z wielkim żalem, ale bez wielkiej krzywdy ".    Każdy z nas na poszczególnych etapach swojego życia poprzez kontakty z ludźmi doświadcza miłości, nienawiści, akceptacji czy też odrzucenia. Niktóre rany mogą być bardzo bolesne, szczególnie te zadawane przez bliskie osoby, które kochamy.    Zapewniam jednak, jeśli chodzi o relacje damsko - męskie, że jest sposób na to, aby rozstanie dwojga przerodziło się w przyjaźń.    Chodzi o brak współżycia na etapie chodzenia ze sobą. Jeżeli zostanie zachowany ten warunek to oboje rozstają się z wielkim żalem, ale bez wielkiej krzywdy, bez wzajemnych oskarżeń i bez ran. Na takiej płaszczyźnie może rozwinąć się przyjaźń i piękne wspomnienia.     
O
Orinoko
3 lutego 2015, 23:50
Nie chcę wysuwać błędnych wniosków - sugerujesz, że altruizm nie istnieje ?
M
Magda
14 lutego 2015, 21:00
Kate, to bardzo smutne, że w ten sposób piszesz. Bóg wybiera człowiekowi powołanie. Zdarza się, że mężczyzna i kobieta, którzy wcześniej nie mieli partnerów, tworzą związek, a później biorą ślub, ale nie jest tak zawsze. Ludzie się rozstają i to jest normalne. Nie ma sensu mówić o egoizmie, bo bycie z kimś na siłę jest straszne i też wiąże się z cierpieniem. Jeżeli kogoś kochamy to chemy dla niego szczęścia. Nie tego, którego życzymy sobie, tylko takiego jakiego on chce. Jeżeli tylko jest dobre to co robi czy robił niech się realizuje. Trzeba to zaakceptować. Taka była widocznie droga jego powołania i dobrze, że poszedł za głosem serca. Kobieta (w tym przypadku) powinna pozwolić Bogu się poprowadzić i wierzyć, że Bóg wyprowadzi z tego dobro. Wiem doskonale, oj doskonale, że rozstania bolą i równocześnie hartują, uczą. Wszystko jest Bożym planem, jeżeli pozwolisz Bogu się poprowadzić. Nie ma co z góry oceniać ludzi i szufladkować sytuacji. Schematy są dobre w książkach, w życiu bywa różnie. Pozdrawiam i życzę optymizmu i wiary w Boży Plan. :)
M
m-ś
2 lutego 2015, 19:59
otoz w płytkiej świadomości pobożnych pań nie ma takiego powołania- jestes dla nich stara panna której nikt nie chciał.
M
Michał
2 lutego 2015, 23:05
Jest takie powołanie a nazywa się to np: powołanie do życia konsekrowanego czyli ani nie stan zakonny ani nie rodzina, szkoda że tego sporo kobiet nie zna, lub nie uznaje (biorą pod uwagę tylko to ah że nie znalazła sobie nikogo, albo nikt jej nie zechciał). Św. Paweł świetnie to opisał w : (1 Kor 7,32-35) Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu.
O
Orinoko
2 lutego 2015, 15:06
Pierwszym powołaniem człowieka jest małżeństwo. Jednak może zdarzyć się, że nie spotkamy na swojej drodze tej jedynej osoby z którą chcielibyśmy spędzić resztę swojego życia. Bycie singlem może dawać człowiekowi poczucie spełnienia o ile żyje on dla innych, a nie tylko dla siebie.
D
dom
2 lutego 2015, 17:59
Pierwszym powołaniem człowieka jest słóżyć Bogu w taki sposób w jaki Bóg sobie tego zażyczy! Niekoniecznie w małżeństwie...
O
Orinoko
2 lutego 2015, 19:22
Niekoniecznie. Małżeństwo to jedno z powołań i to od człowieka zależy czy na nie odpowie czy też nie.
K
kasia
14 lutego 2015, 18:41
1-ym powołaniem człowieka jest powołanie do bycia człowiekiem, 2-im powołaniem jest powołanie do świętości, są to powołania uniwersalne dotyczące każdego, a następnie dokonuje się wyboru jednej z dróg realizacji tych powołań, a więc człowiek rozpoznaje swoje powołanie szczegółowe i może to być małżeństwo lub życie konsekrowane zakonne lub świeckie
M
Marek
2 lutego 2015, 14:44
Każdy ma prawo do szczęścia i samorealizacji ale czy takim kosztem? Nie sądze. Każdy ma prawo mieć dziewczynę/kobietę/żone. Czasem trzeba na to szczęście poczekać, ale bywa, że przychodzi...w różnych formach, bo różnych ale przychodzi i warto na niew czekać...!
S
Singiel
2 lutego 2015, 15:15
Myślę, że bycie singlem to dla singla nie "koszt", ale powołanie. Czuje się spełniony i usatysfakcjonowany. Oczywiście mówię o singlu, który zrzeka się małżeństwa na rzecz Boga.