(fot. shutterstock.com)
Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia dobiegł końca. Ale czy to znaczy, że w niebie przykręcili wszystkie kurki i łaska przestanie już do nas płynąć?
Nie musimy się martwić. Bóg miłosierdzia nie reglamentuje. Tak naprawdę od śmierci Jezusa po stronie Boga wszystko jest otwarte. W opisie męki Chrystusa wszyscy ewangeliści poza Janem wspominają o osobliwym, tajemniczym szczególe, który łatwo może umknąć uwadze, a jest niezwykle ważny. Gdy Jezus umarł, zasłona w świątyni natychmiast rozdarła się na dwoje, z góry na dół (Por. Mk 15, 38).
Była to zasłona oddzielająca najbardziej wewnętrzne pomieszczenie, zwane "miejscem najświętszym" lub "świętym świętych", od pozostałych części świątyni. W tym specjalnym miejscu zamieszkiwania Boga pośród ludu przechowywana była Arka Przymierza i Tron Miłosierdzia (Przebłagalnia). Do "świętego świętych" nie mieli wstępu zwykli ludzie, a nawet kapłani. Zasłona symbolizowała barierę między świętym Bogiem a grzesznymi ludźmi, którzy w takim stanie nie mogli stanąć w Jego obecności. Do tej przestrzeni, za czasów Jezusa już pozbawionej Arki, raz w roku mógł wejść jedynie arcykapłan, w Święto Przebłagania, aby siedem razy pokropić ją krwią z ofiar. Tylko tam zgodnie z rytuałem Prawa Mojżeszowego Izrael mógł być oczyszczony z grzechów.
Opisy biblijne i pozabiblijne zaświadczają, że zasłona była duża i ciężka. Kilkudziesięciu mężczyzn musiało się zebrać, aby ją przesunąc. Rozdarcie zasłony z góry na dół było odpowiedzią Ojca na krzyk Jezusa. To Jego śmierć spowodowała symboliczne otwarcie "miejsca najświętszego", czyli nieba, dla wszystkich, którzy wierzą w Niego. Odtąd Bóg jest już dla wszystkich i zawsze. Wspomina o tym św. Paweł w Liście do Hebrajczyków: "Mamy więc pewność, bracia, że wejdziemy do Miejsca Świętego przez Krew Chrystusa. On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, to jest przez Ciało swoje" (Hbr 10, 19-20). Innymi słowy, kto wierzy w Chrystusa i przyjmie Jego dar, wejdzie w intymną bliskość z Bogiem. Nie ma już żadnych zasłon. Zniknęło to, co oddzielało człowieka od Boga. Jako chrześcijanie "w Chrystusie mamy śmiały przystęp do Ojca z ufnością dzięki wierze w Niego" (Ef 3, 12). W chwili śmierci Syna nastąpiła ogromna zmiana. Bóg stał się bliski. Nie potrzeba żadnych świątyń, bo miłosierdzie Boga dostępne jest wszędzie.
Bł. John Henry Newman napisał w jednym ze swoich kazań, że "Jezus przyszedł rozerwać zasłonę w świątyni, aby otworzyć wolną drogę dla promieni Bożego Miłosierdzia na cały świat". Również św. Faustyna Kowalska w swojej wizji Miłosiernego Jezusa nawiązuje poniekąd do przepołowionej zasłony świątyni, którą ostatecznie jest sam Zmartwychwstały. Pisze bowiem, "że z uchylenia szaty na piersiach wypływały dwa wielkie promienie, jeden czerwony, a drugi blady" (Dzienniczek, 47).
W formule rozgrzeszenia w sakramencie pokuty spowiednik wypowiada takie słowa o tym, co tak naprawdę wydarzyło się na Golgocie i w pierwszy dzień tygodnia: "Bóg Ojciec miłosierdzia (…) przez krzyż i zmartwychwstanie swojego Syna pojednał świat ze sobą". To nie Bóg jedna się z ludzkością, jakby na nią był obrażony, ale Mu nagle przeszło, lecz Bóg jedna ludzkość ze sobą. To znacząca różnica. Syn Boga przetarł szlak od nas w Jego stronę, On usunął wszelkie przeszkody. W tych kilku słowach rozgrzeszenia zawiera się to, co najważniejsze w chrześcijaństwie: Bóg we wszystkim jest pierwszy.
Brama Miłosierdzia podczas Jubileuszu była tylko znakiem, nie dla Boga, lecz dla nas. Otwarcie Drzwi Świętych, zdaniem Papieża Franciszka, zapoczątkowało "szczególny czas łaski i odnowy duchowej", aby najpierw wierzący uświadomili sobie na nowo, jak wielki skarb powierzony został Kościołowi. Rok Święty był czasem "ożywienia pamięci", poznawania prawdziwego oblicza Boga, bardziej gruntownego odkrycia nieco zapoznanego daru, który nie jest tylko dla wierzących, lecz dla wszystkich ludzi. W bulli Misericordiae Vultus Papież wyraźnie zarysował cel tego wielkiego świętowania: "Nadzwyczajny Rok Święty jest po to, aby w codzienności żyć miłosierdziem", abyśmy "sami stali się skutecznym znakiem działania Ojca". W tym świecie miłosierdzie ma płynąć do ludzi także poprzez uczniów, którzy najpierw sami nieustannie go doświadczają.
A więc nic się nie kończy, lecz tak naprawdę zaczyna. Idziemy dalej. Nadal będziemy grzeszyć i powstawać. W dalszym ciągu słońce będzie wschodzić dla dobrych i złych. Będziemy spotykać biednych, grzesznych i załamanych. Zauważmy, że przez Drzwi Święte wiele osób wchodziło w pielgrzymce, ale nie zaplanowano uroczystego wyjścia z katedr i sanktuariów. Dlaczego? Ponieważ "przechodząc przez Drzwi Święte pozwalamy, by spowiło nas miłosierdzie Boga i zobowiążemy się, że będziemy miłosierni dla innych" - pisze Franciszek. Odtąd bramami miłosierdzia mają być nasi bracia i siostry, którym winni jesteśmy przebaczenie, pomoc i uwagę. W taki sposób buduje się lepszy świat.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł