Czy modlitwa może prowadzić do wskrzeszenia umarłych?

(fot. youtube.com / Dobre Media Nowej Ewangelizacji)
Hanna Szalińska

Jezus przecież nakazał swoim uczniom: "Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy" (Mt 10,8). Ono nic nie straciło ze swojej aktualności, także wobec współczesnych uczniów Jezusa.

Niedawno zrobiono sondaż wśród katolików wychodzących z niedzielnej Mszy świętej, dotyczący wiary w zmartwychwstanie.

Wyniki były przytłaczające… W zmartwychwstanie Jezusa wierzyła mniej niż połowa respondentów, a jest to przecież podstawowa tajemnica naszej wiary: "Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara - pisze św. Paweł" (1Kor 15,14). Kolejne pytanie, jakie zadano, dotyczyło zmartwychwstania naszych ciał. Tu było jeszcze gorzej, w zmartwychwstanie ciał wierzyło około 30 procent. Zatrważające?!

A gdyby tak zadać nieco inne pytanie, tym razem charyzmatykom: czy wierzysz, że możesz wskrzeszać umarłych - jaka byłaby odpowiedź? A ty, Czytelniku, czy wierzysz? A ilu umarłych wskrzesiłeś lub przynajmniej próbowałeś? Jezus przecież nakazał swoim uczniom: "Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy" (Mt 10,8). Ono nic nie straciło ze swojej aktualności, także wobec współczesnych uczniów Jezusa.

DEON.PL POLECA

Ks. Jan Kaczkowski: jak umiera ciało? >>

Może i sam św. Paweł miał z tym nakazem nieco kłopotu, skoro nie wymienił wskrzeszania umarłych w palecie charyzmatów zamieszczonej w Pierwszym Liście do Koryntian?

Dziwne to, zważywszy, że on sam dokonał wskrzeszenia pewnego chłopca. Młody Eutych był "pierwszym męczennikiem" długich kazań, ponieważ wypadł z okna znużony długą mową apostoła. To zdarzenie opisuje św. Łukasz w Dziejach Apostolskich. Jak wiemy św. Łukasz był lekarzem, więc skoro stwierdził, że Eutych po upadku z piętra był nekros (po grecku: zmarły), to na pewno taki był. A jednak gdy św. Paweł wziął go w ramiona i powiedział: "Nie trwóżcie się, bo on żyje" (por. Dz 20,10), chłopiec został wskrzeszony.

Na kartach Biblii możemy przeczytać o cudach wskrzeszenia dokonanych nie tylko przez Jezusa, ale i przez postacie Starego i Nowego Testamentu.

Ale na apostołach wskrzeszanie się nie kończy. Takich cudów dokonywał licznie św. Mikołaj, czytamy również o świętym Antonim, Bernardzie z Clairvaux, Antonim Padewskim, biskupie Stanisławie, Katarzynie Sieneńskiej czy Andrzeju Boboli.

Bardziej współcześni to o. Pio czy nasz Polak - o. Papczyński. Za wstawiennictwem tego ostatniego modliła się kobieta, u której w drugim miesiącu ciąży stwierdzono obumarcie płodu. Cała rodzina podjęła wtedy nowennę do o. Papczyńskiego. Jakież było zdziwienie lekarzy, kiedy po ośmiu dniach kobieta udała się na ponowne badania, które wykazały, że dziecko żyje! Cud ten przyczynił się do kanonizacji świętego, który od tej pory uważany jest za wstawiennika dzieci nienarodzonych i rodziców starających się o potomstwo.

Myślę, że podobnych cudownych zdarzeń jest znacznie więcej. Prawie identyczny przypadek wydarzył się w jednej z gdańskich wspólnot, gdzie o wskrzeszenie dziecka w łonie matki modliła się cała wspólnota i… dziecko ożyło.

Ojciec John Bashobora, o którym mówi się, że dokonał kilkunastu wskrzeszeń, też zapewne nie jest jedyny.

Oczywiście nikt, ani nieżyjący św. Paweł, ani żyjący o. Bashobora, nie dokonują tych cudów swoją mocą. To wszystko dzieje się za sprawą i z mocy Boga.

Oczywiste jest, że wskrzeszeń jest znacznie mniej niż uzdrowień, z co najmniej trzech powodów. Pierwszy to brak wiary i odwagi, by się o to modlić. "Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. On sam dokonuje tych dzieł. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, a nawet większe od tych uczyni […]" (J 14,11-12). Nawet te pełne pokrzepienia słowa wielu z nas uważa za niedotyczące wskrzeszania, a szkoda.

Drugi powód to swoisty konflikt interesów dotyczący tych, którzy uwierzyli w słowa Jezusa i modlą się nad umarłymi. Wyobraź sobie, że jesteś już tam, gdzie nie ma śmierci, gdzie jest wieczna radość u boku Jezusa - a tu twoi bliscy proszą Boga, aby cię wskrzesił. I Jezus pyta (a wciąż masz wolność): Czy chcesz wrócić na ziemię?

Zastanów się, co byś odpowiedział?

Jesteś już zbawiony, a jeśli wrócisz i dokonasz złych wyborów? Śmiem twierdzić, że każdy z nas odpowiedziałby: zostaję! Nawet wtedy, gdyby musiał na jakiś czas pozostać w czyśćcu.

My, ciągle ziemscy, kierujemy się często naszym egoizmem, bo chcemy zatrzymać przy sobie ukochane dziecko, męża, żonę. Pragniemy wyrwać ich z objęć śmierci. Tymczasem śmierć to tylko brama, a oni są już w innych objęciach - objęciach Miłości. Czy chcemy ich pozbawić tej radości?

Powód numer trzy: nauka Kościoła wyraźnie mówi, że dusza po śmierci trafia albo do nieba, albo do czyśćca, albo do piekła. Piekło to stan, gdzie człowiek bezpowrotnie traci swoją wolność, wypowiadając przedtem Bogu swoje: nie. W takim wypadku modlitwa o wskrzeszenie, które dokonuje się mocą Jezusa, nie ma sensu - ponieważ sam człowiek pozbawił jej mocy, odcinając się od Jezusa.

Czy ma sens modlitwa o wskrzeszenie ? Oczywiście! Nawet jeśli umarli, a zbawieni (ci z "poczekalni") raczej jej nie potrzebują, a potępieni odrzucają, to są zapewne i tacy, którzy zmarli na skutek złych wyborów lub w złej kondycji duchowej.

Pozostaje też jeszcze bardzo ważna kwestia: objawienie się chwały Bożej. Wszystkie znaki potwierdzają misję głoszenia Dobrej Nowiny. A jeśli ktoś umarł, a potem ożył, to jest największe świadectwo Bożej wszechmocy!

Modlitwa o wskrzeszenie służy przede wszystkim żyjącym. Całe nasze życie zmierza ku nieuchronnemu końcowi i nie ma człowieka, który by pokonał śmierć. Jest tylko jeden: Bóg Człowiek, Jezus Chrystus! Tylko On ma nad nią władzę. Kiedy Jezus wskrzeszał umarłych, to jakby legitymizował swoją Boską moc.

Jest jeszcze inny ważny aspekt nakazu Jezusa "Wskrzeszajcie umarłych!". Kim jest umarły według Jezusa? O Łazarzu Jezus powiedział, że śpi, o córce Jaira podobnie, choć ich bliscy wiedzieli, że oni już nie żyją. Śmierć fizyczna dla Jezusa nie miała większego znaczenia. Mówił: "Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle" (Mt 10,28).

A czy można być umarłym żyjąc? W pewnym sensie tak. Pewnie słyszałeś zdanie, że kościoły pełne są "żywych trupów". To ludzie wewnątrz martwi, choć stwarzają pozory życia.

Życiem jest Jezus Chrystus, a oni tylko zewnętrznie Nim żyją: chodzą do kościoła, czasem nawet przyjmują sakramenty, ale instrumentalnie. Wewnątrz to grób lub pustka. I tu słowa Jezusa: "Wskrzeszajcie umarłych" jawią się jako ostatnia deska ratunku dla nich! A kto, jak nie ty, ma wskrzeszać tych umarłych? Masz przecież w sobie moc Słowa Jezusa, moc Ewangelii. "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, że nadchodzi godzina, nawet już jest, kiedy to umarli usłyszą głos Syna Bożego, i ci, którzy usłyszą, żyć będą" (J 5,25). To, czy poznają Jezusa, zależy w dużej mierze od ciebie. Co więcej, to, czy umarli na duchu ożyją, zależy częściowo od twojej odwagi w misji głoszenia Ewangelii. I jest to wskrzeszenie, ponieważ umarły na duchu skazuje na śmierć swoją duszę i ciało. Ono nie zmartwychwstanie ku chwale, ale ku wiecznej zgryzocie. Drogi Charyzmatyku, mam nadzieję, że nigdy nie zwątpisz, że i ty możesz (a nawet powinieneś) modlić się o wskrzeszenia.

Tekst ukazał się pierwotnie w czasopiśmie "Szum z nieba"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy modlitwa może prowadzić do wskrzeszenia umarłych?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.