Modlitwa to zatem nie jakaś czynność spośród wielu innych czynności wyróżniająca się tym, że koncentrujemy się świadomie na obecności Boga i na naszej obecności przed Bogiem.
Jako ludzie doświadczamy z jednej strony poczucia harmonii i łączności z innymi, z drugiej zaś dysharmonii i wyobcowania. Dobre więzi
z ludźmi i ewentualne leczenie ran spowodowanych wyobcowaniem to stopniowy rezultat konkretnych, przemieniających nas doświadczeń codziennej egzystencji. Doświadczenia te mogą, ale nie muszą być świadomie "duchowe". Niemniej są one modlitwą w najszerszym znaczeniu tego słowa.
>> Skuteczna modlitwa w sprawach trudnych i beznadziejnych
Modlitwa to zatem nie jakaś czynność spośród wielu innych czynności wyróżniająca się tym, że koncentrujemy się świadomie na obecności Boga i na naszej obecności przed Bogiem. Modlitwa obejmuje cały wachlarz doświadczeń - wydarzenia, działanie i otrzymywanie darów Boga - konstytuujących naszą relację z Bogiem w samym środku ludzkiej egzystencji.
Dla protestanckiego teologa Paula Tillicha, niezależnie od tego, czy chodziło o miłość seksualną, chwile olśnienia, podziwianie dzieła sztuki, zachwyt nad przyrodą lub drugim człowiekiem, "kontemplacja oznacza wejście do świątyni, w sferę tego, co święte, wniknięcie w najgłębsze korzenie rzeczy, w ich twórczy grunt".
W ludziach i w przyrodzie "dostrzegamy tajemniczą siłę, którą nazywamy pięknem i prawdą, i dobrem". Widzimy Boga "w pięknie róży i dzięki pięknu róży, w ruchach gwiazd i dzięki ruchom gwiazd, w twarzy przyjaciela i dzięki twarzy przyjaciela"57. Prawdziwa modlitwa angażuje umysł i serce. To zjednoczenie miłości i poznania, zaś dynamiką takiej modlitwy jest nasze pragnienie. Często wyobrażamy sobie wiedzę w kategoriach jakiejś obiektywnej analizy.
Paul Tillich starał się nie tylko wyzwolić "wiedzę" religijną z takich ciasnych ram, lecz także zgłębić fundamentalną jedność wiedzy, mistycznej ekstazy i pragnienia ludzkiej miłości. "Miłość obejmuje poznanie ukochanego, ale nie jest to wiedza analityczna i wyrachowana manipulacja; jest to raczej poznanie partycypujące, które zmienia zarówno poznawcę, jak i poznawanego w samym akcie miłującego poznania"58.
"Poznanie partycypujące" to trafny termin na opisanie pragnienia w relacji do modlitwy. Jak bowiem przypomina wielki nauczyciel
duchowego pragnienia Ignacy Loyola, "przecież nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę"59. Liczy się właśnie "poznanie partycypujące". Zwracanie uwagi na pragnienie - zarówno nasze własne, jak i poprzez nie - na to, jak Bóg pragnie w nas, to właśnie droga do wiedzy, która może przemienić nasze życie.
Jak już mówiłem, pragnienie to metafora opisująca cały proces wędrówki i wchodzenia w tajemnicę Boga. Podczas tej wędrówki uczymy się, jak ucieleśniać Boga, i równocześnie poznajemy potrzebę wyjścia poza ograniczenia naszych wyobrażeń Boga. Jak zobaczymy później, pragnienie jest także metaforą dokonywania wyborów z uwzględnieniem tego, co mówi moje wnętrze, a nie moje otoczenie.
Modlitwa jako relacja to doświadczenie nieustannego konfrontowania się z wyborem. Zdaniem Ignacego Loyoli dorastamy do pełni człowieczeństwa przez ciągłe dokonywanie wyborów. Dlatego właśnie kryterium naszych wyborów jest tak ważne. Wsłuchując się we własne pragnienia, dotykam swego "istotowego ja" i dlatego mogę rozpoznać, które z moich wyborów najpełniej wyrażają moją prawdziwą tożsamość.
>> Doświadczyłam cudownego działania modlitwy, ale musiałam o nią walczyć
Na tej samej zasadzie pragnienie staje się metaforą przemiany - stopniowego uwalniania się od wszystkiego, co mnie hamuje, powstrzymuje mój rozwój i nie pozwala iść dalej. Zdarza się, że staramy się zapełnić wewnętrzną pustkę, mnożąc przyjemne doświadczenia czerpane z gromadzenia rzeczy materialnych. Ja jednak twierdzę, iż spełnieniem prawdziwego pragnienia jest obecność w naszym wnętrzu Boga, który obdarowuje nas koniecznym niezadowoleniem z powodu niemożności uzyskania wszystkiego! Zaś "wszystko" to nie to samo co gromadzenie rzeczy materialnych.
Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka (Rz 8,9).
Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście Ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: "Abba, Ojcze!". Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi (Rz 8,14-16).
Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Ten zaś, który przenika serca, zna zamiar Ducha, [wie], że przyczynia się za świętymi zgodnie z wolą Bożą (Rz 8,26-27).
57 P. Tillich, New Being, New York 1955, s. 30.
58 P. Tillich, Teologia systematyczna, przeł. J. Marzęcki, Kęty 2005, s. 128.
59 Ignacy Loyola, Ćwiczenia duchowne, 2, dz. cyt., s. 8.
Tekst pochodzi z książki "Pragnienia. Ukryte źródło duchowości".
Skomentuj artykuł