Czy polityk ma prawo mówić z ambony? Odpowiada ks. Krzysztof Porosło i Marcin Zieliński

(fot. ap)

Jeśli prezydent RP, ważna postać, nie przeczę, wypowiada się w kościele na tematy polityczne w momencie tak dużej polaryzacji społeczeństwa, doprowadza do jeszcze większych podziałów - mówi ks. Krzysztof Porosło.

Dawid Gospodarek: Jak wygląda obecnie sytuacja z misją kanoniczną? Kto może ją dostać, dla kogo ona jest, czemu służy?

Ks. Krzysztof Porosło: Jestem przekonany, że rozwiązanie proboszcza Marcina jest bardzo dobre i że to supermądry ksiądz. Bardzo ewangeliczne jest myślenie, że nie możesz budować wspólnoty Kościoła, jeżeli w twoim własnym domu coś źle funkcjonuje. Jeśli na przykład jesteś w kompletnej rozsypce w swojej parafii czy w swojej wspólnocie i proboszcz nie chce mieć z tobą nic wspólnego, nie będziesz budował dalej. Dlatego to jest bardzo mądre rozwiązanie.

DEON.PL POLECA

Drugą konkretną, bardzo mądrą rzeczą, o której wiem, jest coś, co zainaugurował ksiądz Grzegorz Strzelczyk w diecezji katowickiej – dogmatyka dla liderów. To dekanalne kursy teologiczne dla liderów wspólnot. Jest chyba dziesięć spotkań z wprowadzenia do teologii. Dlaczego to jest ważne? O ile każdy z nas jest powołany do ewangelizowania, o tyle nie każdy z nas jest powołany do publicznych przemówień. Mój tata jest ekonomistą, informatykiem, i prowadził wiele kursów i szkoleń, ale prowadził je dlatego, że jest w tym kompetentny. Nauczanie i teologia wymagają kompetencji. Ja nigdy nie zostałbym poproszony o poprowadzenie kursu z ekonomii i księgowości – bez względu na to, czy mam doktorat, czy nie – bo się na tym nie znam. Doktorat mam z teologii dogmatycznej, a to mnie nie akredytuje do uczenia innych księgowości. Problem pojawia się wtedy, kiedy zaproszeni do głoszenia teologii wierni świeccy się na tym po prostu nie znają. Oczywiście doskonale zdaję sobie sprawę, że wielu z nich jest świetnie przygotowanych merytorycznie, a z kolei spora grupa księży – niedouczonych. Granica nie przebiega tutaj po linii ksiądz – świecki; chodzi tu najzwyczajniej w świecie o kompetencje.

Stwórzmy takie struktury, w których będziemy mogli pokazać wiernym pewne ramy dogmatu – bo dogmat zawsze pełni w Kościele funkcję ram. Mówi: jeżeli jesteś między tą i tą krawędzią, poruszasz się w ramach ortodoksji. I tego trzeba nauczyć wiernych, bo jeżeli wychodzą za te ramy, zaczynają błądzić. Nie chcę przez to powiedzieć, że tylko ktoś, kto skończył studia specjalistyczne i ma doktorat z teologii, może w Kościele głosić, bo to nieprawda, ale pewne minimum jest konieczne do publicznego katechizowania. Tu mogę wspomnieć również o szkołach teologii i filozofii prowadzonych przez dominikanów w Krakowie, Warszawie i chyba również w innych miejscach. To cudowna przestrzeń dla liderów wspólnot, aby poznali minimum teologii potrzebne do nauczania innych.

Marcin Zieliński: Czasami jest jeszcze taki problem, że jedna diecezja nie respektuje decyzji drugiej i odwrotnie.

KP: Dlatego zacząłem od tego, że powinien to być system wypracowany dla całej Polski. Oczywiście jestem świadom autonomiczności biskupa diecezjalnego, ale nie może być tak, że w jednej diecezji jakaś osoba może nauczać, a w drugiej otrzymuje zakaz.

Świetnie, że jest szkoła liderów i te wszystkie kursy i że ci ludzie chcą jeździć na przykład do dominikanów w Krakowie, żeby słuchać trudnych rzeczy. Ale ramy i podstawy liderzy wspólnot i mówcy powinni znać z katechezy szkolnej, co niby jest gwarantowane programem nauczania. Czemu ludzie nie kończą katechezy w szkole średniej z taką wiedzą?

MZ: System po prostu nie działa, nie jest dostosowany do życia.

To jest jedna sprawa; druga to ludzie, którzy kończą teologię i mają misję kanoniczną, uczą religii. Również sami księża. Pamiętam z czasów po moim nawróceniu – lata temu, byłem w klasie maturalnej – że współorganizowałem kursy ewangelizacyjne, bywałem zapraszany do głoszenia konferencji i nawet kazań, mówiłem ze trzy razy kazania na mszy i nikt nie widział w tym problemu, a ja nawet nie wiedziałem, że coś może być nie tak, skoro księża zapraszają na ambonę…

MZ: Jeśli mogę tu coś dodać – bo czasami się zarzuca charyzmatykom, że nie przestrzegają liturgicznych przepisów. Mogę z dumą powiedzieć, że czasem jestem bardziej liturgiczny niż księża i kiedy wiem, że proponują mi liturgicznie niepoprawne rzeczy, odmawiam. Niech liturgia skończy się tak, jak się zaczęła, ja wchodzę po niej. To jest ważne, trzeba o tym mówić, bo nie zawsze charyzmatycy się tak kojarzą i pewnie wszędzie są przegięcia.

KP: Oczywiście, bez dwóch zdań większa wina jest w księdzu, który to proponuje i dopuszcza do tego, niż w świeckim charyzmatyku, od którego oczekuje się rzeczy, których nie powinien robić. To ksiądz jest pierwszym odpowiedzialnym za liturgię i jakość i doktrynalną poprawność nauczania w swojej parafii oraz wspólnocie.

MZ: Tylko potem kamera idzie na świeckiego, który coś robi, i on obrywa…

KP: Oczywiście problem jest tam, gdzie liturgia nie jest respektowana przez biskupów. To też się niestety zdarza, że liturgia katedralna wcale nie jest wzorcowa.

Także biskupi biorą udział w rzeczach zupełnie niezgodnych z duchem i literą liturgii, łącznie z wpuszczaniem na ambonę ludzi, którzy nie powinni się w tym miejscu znaleźć, na przykład polityków. A kiedy dopytuję, biskup rozkłada ręce i mówi: „Ale panie Dawidzie, co ja miałem zrobić? Miałem stanąć i go przesunąć? Jak pan to sobie wyobraża?”.

KP: Liturgia powinna być tylko liturgią. W kościele nie powinno dochodzić do wieców czy wystąpień politycznych. Przykładowo – jeśli prezydent RP, ważna postać, nie przeczę, wypowiada się w kościele na tematy polityczne w momencie tak dużej polaryzacji społeczeństwa, doprowadza do jeszcze większych podziałów.

Pytałem o to biskupa Adama Bałabucha, odpowiedzialnego z ramienia Komisji Episkopatu Polski za liturgię, i w wywiadzie opublikowanym w Katolickiej Agencji Informacyjnej wprost powiedział, że polityków nie wolno wpuszczać na ambony i raczej nie przewiduje się sytuacji, by w czasie liturgii mieli zabierać głos. A praktyka jaka jest, cóż, czasem widzimy – chociażby w czasie ostatniej prezydenckiej kampanii wyborczej. To też pokazuje, że chaos jest dość duży, również po stronie Kościoła hierarchicznego, i że księża, którzy mają i władzę, i kompetencje, i misje kanoniczne, są często po prostu ignorantami…

KP: Dlatego w ogóle koncepcja misji kanonicznej jest do przemyślenia, ponieważ w tej chwili okazuje się ona papierkiem, nie daje realnej gwarancji, jaka powinna się za tym papierkiem kryć. Jeżeli wydaje się misję kanoniczną, powinny być organy do weryfikowania słuszności takiego nadania. W praktyce misję kanoniczną dostają osoby, które ukończyły studia teologiczne albo jakieś studium teologiczne i chcą uczyć religii bądź posługiwać w poradniach małżeńskich. Czyli księża dostają ją trochę z automatu – dopóki nie zostanie im zabrana z powodu większych nadużyć – i tak samo katecheci, którym jest nadawana na pewien okres i przedłużana.

MZ: Raz, że na jakiś okres, a dwa, że w odniesieniu do miejsca, więc misja dotyczy tylko określonej szkoły. W związku z tym do parafii obok na przykład na zastępstwo iść nie można

KP: Tu chodzi też o praktyczne sytuacje. Dam przykład, może trochę skrajny, ale o nim słyszałem. Nauczyciel religii rozwiódł się z żoną i zamieszkał z inną kobietą. Rodzi się pytanie, czy on może uczyć religii, będąc rozwodnikiem, żyjąc w powtórnym związku wbrew nauczaniu Kościoła? Misja kanoniczna jest na przykład narzędziem do tego, by zablokować mu możliwość uczenia w szkole. Ponieważ szkoła jako pracodawca nie może go zwolnić ze względu na jego życie osobiste, tu jest rozwiązanie: nie przedłuża mu się misji kanonicznej.

Narzędzie misji kanonicznej daje pewne poczucie nadzoru nad zatrudnieniem świeckich jako katechetów, natomiast zupełnie nie spełnia swojej funkcji jako gwarancja ortodoksji nauczania. Misja jest posłaniem kanonicznym do głoszenia Ewangelii, a stała się narzędziem restrykcji i kontroli. Trzeba by więc na nowo przemyśleć koncept, komu ona może być dana i jakie będą kryteria. Pozostaje też pytanie, czy faktycznie jedyną osobą, która może ją otrzymać, jest ktoś, kto ukończył studia teologiczne. Czy po ukończeniu takiej szkoły teologicznej jak ta księdza Strzelczyka nie można by otrzymać misji kanonicznej, która jest teraz weryfikowana? Na przykład w połączeniu z tym modelem, który funkcjonuje u ciebie, Marcinie. Proboszcz parafii jest odpowiedzialny za weryfikację i przedłużanie misji kanonicznej. Jeżeli zauważa problem z posłuszeństwem lub ortodoksją głoszenia, zgłasza do kurii, że danej osobie nie można przedłużyć misji.

MZ: Tylko to jest też problem zaufania proboszczowi, czego w wielu przypadkach brakuje.

Super, że jest kurs, i wiadomo, że wymaga on zaangażowania. Ale może wystarczyłby egzamin z konkretnych treści? Przecież każdy może sam zdobyć wymaganą wiedzę, jest wiele konferencji dostępnych na przykład w internecie.

KP: Tu nie chodzi tylko o wiedzę, ponieważ ktoś może mieć wiedzę bardzo dużą, a mimo to nie nauczać w sposób katolicki. Kurs daje jedną ważną rzecz, mianowicie minimalną przestrzeń spotkania z potencjalnym głoszącym i wejścia z nim w relację, szansę na zweryfikowanie, czy można tej osobie zaufać.

Ale wiemy, że sześcioletnią formację seminaryjną też kończą różni księża – nie ma tutaj żadnej gwarancji.

KP: Stuprocentowej nie ma, ale formacja jest jakąś formą weryfikacji. Mam wątpliwości i obawy co do twojej propozycji. Jak to by miało wyglądać? Dla mnie ważne byłoby nie tyle sprawdzanie wiedzy, ile stworzenie przestrzeni do rozeznania.

To mogłaby być jakaś rozmowa dla osób, które są we wspólnocie. Widzimy w każdym razie, że sprawa wymaga przemyślenia i wprowadzenia zmian. Niestety nasi biskupi dotąd tego nie zrobili…

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy polityk ma prawo mówić z ambony? Odpowiada ks. Krzysztof Porosło i Marcin Zieliński
Komentarze (3)
MR
~Maciek Rybicki
8 grudnia 2020, 17:52
Deon - PSEUDO katolicki portal, nie wiem kto was sponsoruje, ale nie czynicie dzieła Boga, ale używacie słowa katolicki by niszczyć katolicyzm od środka... zbyt wiele artykułów, fakenewsów. Krecia robota... Ci którzy szukają prawdy, są inne treści ale na deon uważać.
ZK
~zasmucony katolik
8 grudnia 2020, 09:34
Ambon juz w kosciolach prawie nie ma, sa jeszcze jako zabytki w starych kosciolach, kazan juz ksieza nie glosza, tzw homili czytane z kartki czy laptopa, sa nudne i bez tresci, w ostatnich 12 latach bedac w Polsce, slyszalem kazania krore moge zliczyc na palcach jednej reki, kazania z serca do serca, reszta to byly puste slowa. Jedno kazanie bylo bardzo piekne, zaczal je tak. Glupi czlowiek w sercu swoim mysli nie ma Boga, piekne to bylo kazanie. Niestety tych glupcow wsrod biskupow jest coraz wiecej. Glosil je 90 letni kaplan, starej daty.
TC
Tomasz Ciski
8 grudnia 2020, 09:20
Co to za bzdury. Nigdy w Polsce nikt nikomu nie pozwolił z ambony mówić kazań. Żaden polityk tym bardziej się tym nigdy nie zajmował. Zdarza się jednak, że osoby niekonsekrowane i nie powołane do tego mają dopuszczenie do wykorzystywania ołtarza dla swoich celów. To min. różni samozwańczy kaznodzieje jak M.Zieliński czy Szymon Hołownia i wielu wielu innych. W salce katechetycznej proszę bardzo, niech się produkują, ale do ołtarza niepowołanych dopuszczać nie wolno!