Dlaczego księża odchodzą z kapłaństwa?

(fot. shutterstock.com)
Jerzy Zakrzewski SJ / Józef Augustyn SJ

Poczucie powołania, seminarium, sześć lat nauki, formacji, duchowości i przygotowania. Święcenia, pierwsza parafia, kolejna i koniec. Dlaczego księża postanawiają "zrzucić sutannę"?

Bywa jednak, że księża odchodzą z kapłaństwa...

Za czasów mojego dzieciństwa czy młodości wystą­pienia księży były niezwykle rzadkie. To był ewe­nement, skandal na cały kraj. Dziś odejścia wydają się czymś tak zwyczajnym jak wysiadanie z tramwa­ju. Ktoś jedzie, jedzie, nagle tramwaj się zatrzymuje, a on mówi: "Wysiadam". Decyzję taką ma tłumaczyć chęć zerwania z podwójnym życiem. Nawet dziś słyszałem taki argument. Czy nie jest to zbyt łatwe usprawiedliwienie? Nieraz ksiądz nie podejmuje wysiłku, by ratować swoje kapłaństwo: brakuje roz­mów z przełożonym czy biskupem.

Moim zdaniem przyczyną tego jest to, że tak na­prawdę nie traktuje się poważnie modlitwy i życia duchowego. Kleryk w seminarium prowadzi po­głębione życie duchowe, a po święceniach wpada nagle w wir pracy i świecki styl życia. Brakuje mo­dlitwy i troski o drugiego człowieka, który jest w po­trzebie. Za dużo jest natomiast dobrobytu, skupienia na sobie i realizacji siebie. W moim odczuciu by­cie kapłanem polega też na tym, by nie myśleć za dużo o sobie. Kapłaństwo to trudna szkoła wyzby­wania się egoizmu i narcyzmu, uświadamiania so­bie, że to ja jestem dla ludzi, a nie ludzie dla mnie. Jeżeli odpowiednio ustawimy nasze kapłaństwo, to będziemy wiedzieć, że najważniejszy jest Chrystus i wszystkie inne sprawy muszą być temu podpo­rządkowane. A w codzienności Chrystus przychodzi do nas w drugim człowieku. Inaczej nasze kapłań­stwo nie będzie autentyczne.

DEON.PL POLECA

>>Przeczytaj także: Dlaczego księża zrzucają sutannę? [WYWIAD]<<

Mówi o tym często także papież Franciszek, ale niektórzy księża uważają, że zbytnio ich krytykuje…

Tymczasem papież stawia księżom konkretne wyma­gania. Demaskuje ich egoizm, hedonizm, niestety tak­że chciwość na pieniądze, przed którą bardzo często przestrzega. Dlatego niektórym księżom się to nie po­doba. Urządzili sobie wygodne życie, a tu nagle pa­pież ich obnaża i krytykuje. Na szczęście są też inni księża. Znam proboszcza jednej z podwarszawskich parafii, który zachęca młodych ludzi do pomocy po­trzebującym. Organizuje wsparcie w postaci węgla czy drewna na opał, paczek ze środkami czystości, z żywnością. Wie, kto w parafii jest najbardziej po­trzebujący, i zainicjował akcje pomocowe, w które młodzież bardzo chętnie się włącza. Proboszcz pod­dał im pomysł i pchnął prace do przodu. W ten sposób uwrażliwia młodych na realizację konkretnego dobra.

Wywiad pochodzi z książki "Zawsze kochałem życie"
Jerzy Zakrzewski SJ - teolog, tłumacz dzieł Hansa Ursa von Balthasara, przez wiele lat chorował na stwardnienie rozsiane. Zmarł w 2016 r. w wieku 70 lat.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Dlaczego księża odchodzą z kapłaństwa?
Komentarze (22)
Agamemnon Agamemnon
26 października 2016, 23:15
Kapłan (wg mojej subiektywnej wizji) winien być mężem modlitwy nieustającej( bezsłownej, duchowej). Modlitwa stanowi tło do działania, nieustannego działania. Aby działać skutecznie potrzebne jest stosowanie  metodyki  ustawicznego kształcenia się ( stosowanie zasady komeńskiego). Po co odchodzić od kapłaństwa, skoro wybrało się taką drogę. Lenistwo trzeba zamienić na ustawiczną pracę, nic ponadto. Kapłan oczytany i nieustanne pracujący, to postrach dla Złego.
WR
Wow Ras
27 października 2016, 07:56
Brakuje w Twojej wizji najważniejszego: miłości. A niestety często kapłani nikogo nie kochają :( , co najczęsciej nie jest ich winą tylko sumy ich własnych przeżyć wziętych z domu oraz wychowania przez instytucję kościoła (por. Eugen Drewermann "Kler. Psychogram ideału")
Agamemnon Agamemnon
27 października 2016, 19:04
Dziękuję za dopowiedzenie. Miłość jest osnową życia, która  nadaje życiu barwę i sens.
M
Miroslav
26 października 2016, 20:46
Odchodza nietylko bo sami cos tam na rozrabiali, ale tez dlatego,ze czasami biskupi sa zaslepieni wlasnym ego,wladza, i niszcza co jest dobre
26 października 2016, 17:03
Może gdyby księża nie bali  się tak kontaktu,  a nawet przyjaźni z parafianami,  w szczególności - z rodzinami? Coś więcej niż 10-ciominutowa wizyta kolędowa, częściej -  mogłoby być z wielkim pożytkiem dla obydwu stron. Tyle dylematów moralnych, duchowych problemów (ludzzie szukają pomocy w necie), marzeniem by było móc porozmawiać przy  kawie... A i ksiądz nawiazując bliższe relacje miałaby chociaż namiastkę bycia w rodzinie. Samotność bywa nie do udźwignięcia. Szkoda, bo tak potrzebujemy siebie nawzajem. Tacy  sami, a ściana między nami...
WW
Wiktoria W,
26 października 2016, 22:56
Trochę się z Tobą nie zgodzę bo są księża,którzy przyjaźnią z parafianami.A są tacy ,którzy wolą zachować dystans bo ludzie są jacy są-wścibscy,zwaszcza jeśli to jest przyjaźń ksiądz-samotna kobieta.Tak samo nie zgodzę z tą namiastką rodziny ,a skąd ksiądz pochodzi z księżyca?
WW
Wiktoria W,
27 października 2016, 08:59
Czasami i sami ludzie tworzą dystans.
27 października 2016, 09:28
Może gdzieś się przyjaźnią, ale chyba o 90 procentach parafian w Polsce księżą nic nie wiedzą. Nie ma zwyczaju spotykania się np. na niedzielnym obiedzie u parafian, kawie w parafii, przeprowadzania dłuższych rozmów. Dłuższa rozmowa dopiero jak jest jakiś dramat. A wyjątki oczywiście są. 
WW
Wiktoria W,
27 października 2016, 13:46
Marielle-wiesz to wszystko zależy czy zaprosimy tego księdza czy nie,my jesteśmy gospodarzami,a wpraszać się to kogoś też jest głupio.
W
wika90
27 października 2016, 14:23
Przepraszam wpraszać się do kogoś.
WW
Wiktoria W,
27 października 2016, 14:39
Inicjatywa powinna wyjść od nas.
WW
Wiktoria W,
27 października 2016, 15:25
Też relacje wchodzą w grę.
27 października 2016, 18:08
Przy moim kościele od jakiegoś czasu funkcjonuje kawiarenka, gdzie w niedzielę można zjeść ciastko i wypić kawę, ale żadnego z kilku księży nigdy tam nie widziałam. A byłaby możliwość poznawania parafian.
WW
Wiktoria W,
27 października 2016, 19:20
To jest jednak niedziela,to zależy w jakich porach się spotykacie bo jak pomiędzy mszami to się nie ma co dziwić.
W
wika90
27 października 2016, 19:51
Tak jak też napisałam wychodzenie z inicjatywą,zaproś jakiegoś księdza na kawę,przy kolędzie możesz zaproponować jeżeli macie ze sobą dobry kontakt i Ty go lubisz i on Cię lubi.
WW
Wiktoria W,
12 listopada 2016, 10:34
A po 2 ludzie sami nie zapraszają.Dla niektorych ksiądz to tylko taka osoba,która sprawuje sakramenty i chodzi raz do roku po kolędzie.Nie czują potrzeby bratania się z nimi.
WW
Wiktoria W,
26 października 2016, 16:41
W każdym powołaniu mogą pojawić się wątpliwości.
26 października 2016, 14:48
Bo przejrzli na oczy.  Przecież wiara w mity nie może być traktowana na poważnie. Księża poznaja sposoby manipulacji i wyłudzania pieniedzy i ze wstydu odchodzą
WR
Wow Ras
26 października 2016, 14:19
Przyczyn może być bez liku, jednak myślę, że najważniejsze to zatrzymanie w rozwoju i dojrzewaniu kandydata do kapłaństwa, przez poddanie go indoktrynacji instytucjonalno-administracyjnej - tzw wychowanie do pełnienia roli funkcjonariusza/urzędnika 24/7/365, gdzie interes instytucji jest ponad interes jednostki; to w połączeniu z deficytami pochodzącymi z domu rodzinnego daje w efekcie bardzo słabą jednostkę, niesamodzielną, uzależnioną, zniewoloną, podatną na kryzysy, a w ostateczności prowadzi do podwójnego życia, lub życia w fałszu, cyniźmie i hipokryzji. Co odważniejsi decydują się jednak na heroiczny krok zmierzając do oczyszczenia, jakim jest zerwanie z tym światem (kapłańskim), który sprawia im ogromny ból. Bardzo trudna sytuacja, nadająca się na terapię u doświadczonego psychoterapeuty.
P
Piotr
28 października 2016, 22:32
A dlaczego "odważniejsi" są ci, którzy odchodzą? może to jest tak naprawdę "ucieczka" a nie "odwaga"?... Czyżby rzeczywiście, tym którzy nie odchodzą brak odwagi? czy może szukają oczyszczenia przez zbliżenie z Chrystusem, a nie z psychoterapeutą...
26 października 2016, 10:44
Może tak być, że odchodzący ksiądz ma taki kryzys modlitwy, na jaki inni księża są mniej wrażliwi. Chodzi mi o dużą ilość modlitwy brewiarzowej i innej, a potem już dzień się kończy i przychodzi następny podobny. Obowiązująca ilość często siłą rzeczy zaczyna przeważać nad jakością. Taka codzienność zamiast przybliżać może oddalać od Boga. Potrafię sobie bez problemu wyobrazić  świetnego księdza, który odmawia, ale z zaangażowaniem, brewiarz tylko raz w tygodniu, a w inne dni np. czyta dłuższe fragmenty Pisma Świętego, nie tak jak to jest w brewiarzu - króciutkie fragmenty wyrwane z kontekstu, może też wtedy znaleźć czas na wyciszenie, codzienną kontemplację czy rozmyślania, albo jakieś mocne zaangażowanie apostolskie. Wcale to nie oznacza słabego życia duchowego, daje raczej większą różnorodność i dynamizm wiary, a serce może jak najbardziej być gorące. 
Andrzej Łukasiewicz
26 października 2016, 09:25
Odchodzą z tego samego powodu, z którego rozpadają się małżeństwa - z barku miłości ! ​... każda miłość wymaga ofiary, rezygnacji z siebie, umierania dla siebie - życia dla kogoś. ​Dlaczego zjawisko to nasiliło się w tych czasach ? .... bo mylimy zakochanie (emocje) z miłością ... no i dlatego, że (generalnie patrząc) są to czasy panoszenia się samolubstwa : masz prawo, jesteś niezależny, jesteś wolny , nie mają prawa ci zabronić, kazać, a nawet sugerować itd. - to hasła na które dajemy się złapać... jak rybki na plastikową przynętę.  Pod tymi hasłami czai się ten z rogami, któremu o to chodzi, abyśmy byli zapatrzeni w siebie.