Dlaczego w Kościele tak mało humoru?

(fot. unsplash.com)
ks. Piotr Pawlukiewicz / ks. Bogusław Nadolski

Wysłuchaliście w życiu setek, jeśli nie tysięcy, kazań i nauk o cierpieniu. Droga krzyżowa, Wielki Piątek, boleści, łzy.. O humorze mówi się natomiast w Kościele raczej rzadko.

Owszem, porusza się tematy radości chrześcijańskiej wynikającej z Paschy Chrystusa, z jakichś poważnych decyzji Pana Boga, ale o takim zwyczajnym, codziennym humorze prawie wcale się nie mówi. A on jest bardzo ważny! Coraz bardziej się do tego przekonuję, kiedy patrzę na ludzi ciągle smutnych albo wiecznie wesołych, albo też takich, którzy dawniej byli radośni, a teraz są smutni, lub przeciwnie: byli smutni, a są radośni.

Żeby zacząć poważnie (bo tytuł może sugerować, że bę­dzie trochę niepoważnie), to powiem, co na temat poczucia humoru przeczytałem w jednym ze słowników: "Umiejęt­ność zauważania śmiesznych sytuacji i wypowiedzi, reago­wanie na nie śmiechem, wymyślanie ich, realizowanie, aby śmiali się inni i aby samemu się śmiać". Czyli - okazuje się - że zawsze chodzi o wyśmiewanie czegoś lub kogoś!

"Życie..." - tak sobie pomyślałem. I zorientowałem się, że np. kamień, choćby miał jakieś tam fikuśne kształty, nigdy nas nie rozśmieszy. Nie doprowadzi nas do łez deska, nie rozbawi nas dżdżownica czy komar. (Wkurzyć, to co innego - to on potrafi). Ale dajmy na to kot, na przykład... "Ale fikołki robi ten nasz kot, zupełnie jak człowiek..." No właśnie. Wniosek z tego taki, że w humorze zawsze chodzi o KOGOŚ. Oczywiście, żebyśmy się dobrze zrozu­mieli - śmiejemy się z kogoś, ale chodzi mi o "śmianie się" w dobrym tego słowa znaczeniu (trzeba to odróżnić od zwykłego chamstwa).

DEON.PL POLECA

Do jednej parafii miał przybyć ksiądz biskup na bierzmowanie i z tej okazji ustawiono wielki napis na tle rozciągniętego materiału z wizerunkiem Ducha Świętego, takiego gołąbka. Materiał zawieszony był na dużym kawał­ku drewna. Napis brzmiał: "On was wszystkiego nauczy". No i tuż przed przyjazdem biskupa ten cały materiał spadł, a został tylko napis: "On was wszystkiego nauczy" na tle. wielkiego drąga. Nie zdążono już tego naprawić, biskup przyszedł. Ot, nieporozumienie.

Czasem bywa tak, że ktoś odbiera coś nie tak, jak trzeba, coś do czegoś nie pasuje, ktoś się zupełnie pogubi. Wystar­czy drobiazg. Jedna kropka...

Opowiadano mi, że we Włoszech jeden z księży stu­dentów odprawiał mszę świętą i niezbyt wyraźnie wymówił pozdrowienie na początku. Zamiast: "Il Signore sia con voi" ("Pan z wami") powiedział: "Il Signore scia con voi", co znaczyło: "Niech Pan Jezus zjeżdża z wami na nartach". A ludzie posłusznie odpowiedzieli: "I z duchem twoim".

Poczucie humoru jest dobre i - jak mówi polskie po­wiedzenie - śmiech to zdrowie. Kiedy się śmiejemy, zaczynamy oddychać głęboko. Płuca i mózg są lepiej dotlenione, szybciej bije serce, więcej tlenu krąży w komórkach twarzy, rąk, całego ciała. Nie bardzo się na tym znam, to wszystko, co powiedziałem, wynotowałem z książki medycznej, ale faktem jest, że śmiech to zdrowie.

Po drugie: śmiech jednoczy ludzi. Ludzie, którzy zgodnie się z czegoś śmieją, zaczynają tworzyć wspólnotę podobnego przeżywania impulsów rozrywkowych. Pamiętam, jak bardzo nas zjednoczył jeden z księży, który, rozmawiając przy nas z robotnikami, wkurzył się na tych, co budowali dom katechetyczny, i wypalił do jednego robotnika: "Idź pan z Bogiem do diabła". Toż to jest materiał na doktorat albo habilitację! Wyższa teologia! Albo kiedyś jeden proboszcz otwierał tabernakulum, które mu się zacięło, i w końcu zniecierpliwiony mruknął: "Ki diabeł tam siedzi?".

No to teraz trochę poważniej: Bóg jest nieskończo­nym miłosierdziem. Uzdrowił takich ludzi i darował takie grzechy, że to po prostu w głowie się nie mieści! Darował Dawidowi zamordowanie Uriasza. Darował Adamowi i Ewie. Przebaczył bandycie na krzyżu. Bóg jest wszech­mocny w swym miłosierdziu. No chyba że ktoś uznaje się za wielkiego i posiada tak zwaną w niczym niezachwianą absolutną powagę - krótko mówiąc, czuje się kimś ważnym. Wtedy Bóg rozkłada ręce.

Nieraz ktoś przychodzi na rozmowę duchową: Proszę księdza, byłem już u tego księdza i tamtego, u tego i tego, nie pomogli mi. Proszę, niech ksiądz spróbuje! To brzmi, jakby mówił: "Jestem tak wielki, że mi nie pomoże nawet, gdyby papież do mnie przyleciał. Jestem tak wielki w swoich grzechach".

Takie myślenie jest niebezpieczne, bo przecież każdy grzech będzie odpuszczony, jeśli się uznamy za małych i śmiesznych. Poczucie humoru bardzo nam w tym po­maga. Dopiero w świetle wiary widać, że wszystkie nasze roszczenia do absolutnej powagi i uznania się za wielkich są naprawdę śmieszne.

Więcej znajdziesz w książce: "Czarny humor. Czyli o Kościele na wesoło"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dlaczego w Kościele tak mało humoru?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.