Być może wielu z nas właśnie teraz zmaga się z tym samym pytaniem: Co mamy czynić? Po wszystkim, co zdarzyło się w naszym życiu, poniósłszy klęskę, przeżywszy zdradę, cierpienie, śmierć, zadajemy sobie pytanie: Co mamy robić? W co właściwie mamy wierzyć?
Każdy, kto doświadczył w życiu wielkiego zawodu, wie, że ma on przynajmniej jedną dobrą stronę: pomaga nam zobaczyć świat taki, jakim jest naprawdę, nie zaś taki, jakim chcielibyśmy, żeby był. Nikt nie staje się mądrzejszy, uparcie trzymając się fałszywych wyobrażeń o życiu. Konieczność przyznania, że myliliśmy się co do rzeczy wielkich, spraw naprawdę ważnych, jest poniżającym doświadczeniem. Często jednak odrobina pokory sprawia, że szukając lepszych odpowiedzi, posuwamy się o krok naprzód.
Po prawdę tę sięgają często piosenkarze i autorzy tekstów piosenek. Legenda muzyki country, Johnny Cash, zdawał się utożsamiać z postacią człowieka rozczarowanego, znużonego brutalną rzeczywistością życia, a mimo to nie zamierzał się poddawać.
Gdy Cash zmarł w roku 2003, dziennikarz "The New York Timesa" pochwalił go za umiejętność "zacierania granic pomiędzy śpiewem, opowiadaniem i zmaganiem się z doświadczeniami życiowymi". Gorzki utwór Hurt, który pieśniarz nagrał pod koniec życia, przepełnia na przykład ból odczuwany z powodu złych wyborów i złamanych obietnic. Autor w końcu przyznaje, że żył w "królestwie brudu i kurzu". Cash należy do tych nielicznych artystów, którzy utożsamiają się z żyjącymi wśród nas cynikami i grzesznikami. Jak stwierdził autor tekstu opublikowanego w "The New York Timesie", "grzeszników, o których śpiewał Johnny Cash, w przeciwieństwie do większości bohaterów gangsterskiego rapu zazwyczaj dręczy poczucie winy i szukają Bożego przebaczenia".
Przywódcy religijni mogliby się czegoś nauczyć od Casha, zwanego "człowiekiem w czerni". Zadufani w swoich teologicznych pewnikach, często zapominają oni, że niezależnie od tego, na jakim jesteśmy etapie drogi do Emaus, wszyscy łudzimy się, wyobrażając sobie, że Bóg jest kimś innym, niż jest. Na szczęście On nie ma złudzeń co do nas. Jeśli narracja chrześcijańska opisuje świat takim, jaki jest, to Bóg w głębi swego serca wie o wszystkich naszych zmaganiach, grzechach, tragediach i troskach. Jest nam bliższy, niż my sami sobie. Jeśli tak jest, to nie znajdziemy prawdziwego pocieszenia, nie zdobędziemy ufnej wiary w sens życia, nie pozbędziemy się rozczarowań, dopóki nie poznamy miłości, którą Bóg nas obdarza.
Wiele ludzi gotowych jest porzucić poszukiwanie Boga i prawdy, gdyż zostali oszukani. Zawiedli się w jakiś sposób na ludziach lub ideach, którym niegdyś ufali; mają dość. Inni uważają się za uczciwych agnostyków, trzeźwo podchodzących do spraw duchowych. Widzieli, jaką krzywdę potrafią wyrządzić ludzie, którzy mają gotowe, absolutne odpowiedzi na nieomal każde pytanie, i nie chcą z tym mieć nic wspólnego. Od tych, którzy prawdziwie wierzą, oczekiwaliby nieco więcej skromności i pokory.
Przyznaję, że wątpiący budzą we mnie wiele sympatii. Reputacja chrześcijan przywodzi dziś na myśl anegdotę o brytyjskim premierze Clemencie Attlee, o którym niepoprawny Winston Churchill miał kiedyś powiedzieć: "Pan Attlee jest bardzo skromnym człowiekiem. I rzeczywiście, ma bardzo wiele powodów do tego, żeby być skromnym".
Nieco więcej pokory w sprawach wiary przydałoby się większości z nas. Czy jednak jest oznaką skromności przekonanie, że o Bogu nie możemy wiedzieć absolutnie niczego, ufając temu, co wiemy? Wielcy myśliciele, tacy jak Blaise Pascal, sądzili inaczej. Kryzys wiary sprawił, że Pascal ruszył niepewnie własną drogą do Emaus. Mimo to uważał on, że szukanie prawdy o Bogu nawet wówczas, gdy jesteśmy w szponach najciemniejszego zwątpienia, jest naszym "nieodzownym obowiązkiem". "Istnieją jedynie dwa rodzaje osób godne miana rozumnych - pisał - ci, którzy służą Bogu całym sercem, bo Go znają, [i] ci, którzy szukają Go całym sercem, bo Go nie znają".
Dwaj przyjaciele na drodze do Emaus zaczęli zdawać sobie sprawę z tego, że pomylili się co do części swych najgłębszych przekonań. Mimo bólu i rozczarowania nie poddali się i nie przestali szukać prawdy o Bogu. W istocie, znaleźli się na krawędzi największego odkrycia w swoim życiu.
Joseph Loconte - Poszukujący. Droga do wiary w dolinie zwątpienia
Pogrążeni w żałobie i zwątpieniu dwaj uczniowie Jezusa wracają do Emaus. Nie przypuszczają, że droga ich ucieczki stanie się drogą poszukiwania dla każdego człowieka, którego zawiodły nadzieje. Ślady wędrowców do Emaus stają się naszymi śladami, a my poszukiwaczami wiary."Poszukujący" - historia zarówno dla wierzących, jak i dla uczciwych sceptyków. Chcę przeczytać tę książkę >>
Skomentuj artykuł