Gniew - i chroni, i niszczy

(fot. shutterstock.com)
Anna Kaik

Gniew jest uczuciem wyjątkowo złożonym. Prawdopodobnie dlatego spora część osób ma z nim również wyjątkowy problem.

Historykom powszechnie znana jest postać cesarza Teodozjusza i związane z nim dramatyczne wydarzenie. Pod wpływem silnych emocji, rozgniewany na mieszkańców Tesalonik rozkazał swoim żołnierzom, żeby wszystkich ich wymordowali. Szacuje się, że pod wpływem tej impulsywnej decyzji cesarza zginęło około 10 tysięcy osób. Reakcją na te morderstwa była decyzja biskupa św. Ambrożego, który zabronił cesarzowi przekraczać próg mediolańskiej katedry, dopóki ten nie odpokutuje swojego grzechu. Władca nie tylko poddał się nakazowi biskupa, ale i ustanowił prawo, które zakazywało w przyszłości sędziom i rządzącym wydawania rozkazów w gniewie. Jednak pokuta cesarza, mimo iż nie można odmawiać jej słuszności i doniosłości, nie wróciła przecież życia owym 10 tysiącom pomordowanych.

Gniew jest ogromną siłą. Pojawia się jako reakcja na jakieś zło, pojmowane mniej lub bardziej subiektywnie. Ta szeroka rozpiętość, w której na jednym krańcu mamy obiektywne zło a na drugim subiektywną frustrację spowodowaną ograniczeniem naszej samowoli sprawia, że gniew można określić jako uczucie o dualistycznej naturze. Ów dualizm gniewu w praktyce przekłada się na to, że w zależności od okoliczności i sposobu wyrażania, gniew może być niesprawiedliwy, niszczący, grzeszny albo wręcz przeciwnie - sprawiedliwy, dobry, chroniący. Błędem byłoby twierdzić, że każdy gniew jest zły. Jednak oba rodzaje gniewu mogą przysparzać nie lada trudności.

Gniew, który chroni

DEON.PL POLECA


Kard. Joseph Ratzinger w swoim "Raporcie na temat wiary" krytykował wielu duchownych za nieumiejętność posługiwania się uczuciem gniewu. Łagodność, uprzejmość, delikatność są często przejawami miłości, ale nie zawsze! Prawdziwa miłość nierzadko wymaga zdecydowania, odwagi i prawdziwego hartu ducha. Nie można - w imię źle pojmowanej miłości - rezygnować z obrony podstawowych wartości, m. in. godności człowieka, w tym swojej własnej.

Osoby wierzące często mają na tym gruncie problem. Żywią bowiem niesłuszne przekonanie, że zawsze powinny być serdeczne, życzliwe i opanowane. A przecież w Piśmie świętym sam Bóg wiele razy się gniewa i, co więcej, zawsze okazuje to w sposób otwarty.

Św. Paweł pisze: "Gniewajcie się, a nie grzeszcie", uznając, że gniew jest uczuciem jak najbardziej na miejscu i często - słusznym. - "Dobry" gniew to reakcja obrony dobra prawdy, piękna - wyjaśnia o. Jarosław Naliwajko SJ, psychoterapeuta i kierownik duchowy. Mamy prawo się gniewać, co oznacza również używać gniewnych słów i zachowywać się gniewie, gdy ktoś nas obrazi, niesprawiedliwie nas traktuje, źle się do nas odnosi bądź próbuje niszczyć jakieś dobro.

Wracając jednak do słów św. Pawła trzeba zwrócić uwagę, że po przyzwoleniu na gniew, natychmiast pada ostrzeżenie: nie wolno grzeszyć gniewem. Mówi o. Jarosław Naliwajko: - Grzech to świadomy wybór zła, czyli w przypadku gniewu jest on grzechem wtedy, gdy pomimo możliwości kontroli używamy go w celu uderzenia w drugiego lub siebie. Nie grzeszymy wtedy, gdy kontrolujemy gniew dobierając poziom jego intensywności, aby ocalić to, co jest atakowane, nie niszcząc agresora czyli nie odbierając mu dobrego imienia, nie niszcząc jego relacji z innymi i światem czy też jego własności. Ważne jest więc, żeby umiejętnie używać gniewu i nad nim panować - nie może być odwrotnie.

Od gniewu sprawiedliwego do gniewu niszczącego jest jednak czasami jeden krok. Z gniewem jest jak z wodą hamowaną przez tamę: nawet proporcjonalnie niewielka jej nadwyżka może sprawić, że pęknie cała ochronna konstrukcja.

Gniew, który niszczy

Odnosi się wrażenie, że w relacjach międzyludzkich częściej mamy do czynienia z drugim rodzajem gniewu - niesprawiedliwym, grzesznym, który rodzi się pod wpływem prób ograniczania naszego egoizmu, naszej samowoli, chęci działania z myślą wyłącznie o własnych korzyściach. Popatrzmy na małe dziecko, gdy mama w kościele czy poczekalni u lekarza zabrania mu sięgać po cudze rzeczy: nierzadko zaczyna płakać, tupać, kładzie się na podłodze i "nienawidzi wszystkich".

My, jako dorośli, już nie zachowujemy się jak to dziecko, jednak u niektórych osób przez całe życie dominuje podobna postawa roszczeniowa, myślenie typu "wszystko mi się należy" i stawianie siebie ponad innych. Stąd różne, naturalne wymagania, które stawia życie i inni ludzie są traktowane jako personalny atak i powodują gniew.

Powody wykształcenia się takiego myślenia mogą być dwojakie. Z jednej strony dzieci nadmiernie rozpieszczane przez rodziców, którym każde przewinienie "uchodziło na sucho", jako osoby dorosłe mogą czuć się bezkarne, jako takie którym wszystko wolno, a już na pewno wolno więcej od innych. Stąd łatwiej u takich osób o wybuchy gniewu i pojawienie się złości w sytuacjach, które jakkolwiek je ograniczają.

Z drugiej strony, psychologowie wskazują, że również dzieci nadmiernie karane za przewinienia, nieustannie sfrustrowane, w późniejszym okresie życia żywią wobec innych nieuzasadnioną okolicznościami agresję.

Okazuje się bowiem, że to właśnie to wszelkiego rodzaju przemoc doświadczana w dzieciństwie jest podstawowym źródłem chorobliwej agresji pojawiającej się w życiu dorosłym. Rodzajów przemocy, które może doświadczać dziecko jest zatrważająca ilość: od najczęstszej, doświadczanej w szkole od innych uczniów czy nauczycieli w postaci słownej, po najbardziej dramatyczną - przemoc seksualną. Prawdopodobnie nie ma na świecie człowieka, który nie nosiłby w sobie jakichś niezaleczonych ran spowodowanych doświadczeniem przemocy we wczesnym okresie życia.

Ciszej, mądrzej i z pomocą

Rozpoznając u siebie problemy związane z gniewem należałoby więc zacząć od tego, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, z którym rodzajem gniewu mamy do czynienia. Inaczej trzeba modyfikować swoje zachowanie, gdy nie potrafimy wyrażać nawet słusznego gniewu, inaczej, gdy jesteśmy wybuchowi na skutek "bezstresowego wychowania", a jeszcze inaczej, gdy nasz gniew jest "spóźnioną reakcją" na doznane dawno temu rany.

Choć praca nad własnym gniewem jest mozolna i trudna, na szczęście możemy wesprzeć się działaniem, które pomaga na każdy rodzaj gniewu.

Po pierwsze: unikajmy hałasu. Cisza uspokaja, odpręża, pomaga odreagować wewnętrzne napięcie i stres. Wspaniale na zmysły ludzkie działa przyroda: śpiew ptaków, szum wiatru albo morza potrafią dać wytchnienie najbardziej skołowanym nerwom. I przeciwnie: hałas wzmaga agresję, wewnętrzny niepokój, wybuchowość. Zrezygnujmy z głośnych miejsc, na tyle, na ile to zależy od nas. Jeśli nasza praca odbywa się w takich uciążliwych warunkach, nie dolewajmy oliwy do ognia i poza nią nie próbujmy szukać odpoczynku w głośnych restauracjach, galeriach handlowych czy pubach.

Po drugie - choć ta rada może wydać się śmieszna, bynajmniej taka nie jest - używaj rozumu i argumentacji rozumowej, także w dialogu z samym sobą. Działanie pod wpływem emocji nie jest dobre: nawet w radości trzeba się zastanowić, czy to, co chcę zrobić będzie z korzyścią dla mnie i dla innych, czy wręcz przeciwnie. Nie mówiąc już o stanach smutku czy właśnie złości. Uczucia mają naturę przemijalną, nie podlegają ocenie moralnej, ale nasze działanie już tak. Warto nauczyć się być niejako obserwatorem swoich uczuć - są bowiem one wspaniałym źródłem wiedzy o nas samych i... niech tym pozostaną. Nasze działanie niech będzie sterowane rozumem, który potrafi ocenić - nawet wbrew temu, co czujemy - czy jakieś zachowanie jest moralnie dobre czy złe.

Wreszcie, jeśli twój gniew zupełnie wymyka ci się spod kontroli - skorzystaj z pomocy psychoterapeuty. To nieprawda, że zawsze potrzeba jest wieloletnia terapia. Czasami nawet kilka intensywnych spotkań z profesjonalistą może mieć wystarczająco oczyszczającą i samouświadamiającą moc.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Gniew - i chroni, i niszczy
Komentarze (23)
SK
starsza kadrowa
30 stycznia 2015, 01:43
Uwielbiam się wściekać i nienawidzić. To takie katolickie.
15 stycznia 2015, 13:59
Gniew wynika ze zderzenia z Innością, z Odmiennością. Możemy mu jedynie być wdzięczni, że się pojawiał. Bez niego nie doszlibyśmy do Zrozumienia, że wszystko, co postrzegaliśmy jako Inne, wszystko co postrzegaliśmy jako Odmienne, tak naprawdę było doświadczeniem Różnorodności.
A
andrzej
14 stycznia 2015, 17:41
Gniew to straszne uczucie i trzeba zawsze starać się go kontrolować, a najlepiej nauczyć się go wystrzegać. Inaczej wciągnie nas w spiralę złości i przetransformuje na "wiedźmin", czyli stan umysłu w którym człowiek nienawidzi wszystkich i prawie wszystko co go otacza. Żal na takich ludzi patrzeć i strach nawet się do nich odezwać, choćby z najserdeczniejszą pomocą. Strach przed rozżarzoną lawą bluźnierstw i przekleństw, której ani słuchać nie można, ani przyjąć z odwagą. Niestety takim stanom ogromnego wzburzenia lubi towarzyszyć zło w duchowej postaci. Jest ono o tyle niebezpieczne, że w którymś momencie może przejąć nad nami kontrolę i stanie się nam ogromna szkoda (i nie tylko nam). Dlatego tak bardzo trzeba dążyć, aby własny gniew kontrolować i jak najbardziej ograniczać. Nierzadko wysiłek fizyczny ułatwia kontrolowanie gniewu, bo im on silniejszy tym wysiłek możemy też zwiększać (oczywiście do własnych granic). Jednak samym sportem nie da się uleczyć od gniewu, bo rodzi się on w samym sercu człowieka.  Tutaj potrzeba Boga, aby tam w naszym środku poustawiał wszystko tak, aby nastał pokój ducha. Człowieka z wewnętrznym spokojem ciężko rozgniewać i nie warto, bo ów pokój jest darem Boga, a te trzeba pielęgnować w sobie samej(ym) i w innych. W leczeniu własnego gniewu pomagają też afirmacje.
A
andrzej
14 stycznia 2015, 18:22
c.d. są też ćwiczenia i może jedno przytoczę, bo jest skuteczne na własne zło wewnętrzne, a po jakimś czasie praktykowania tego ćwiczenia, bywa ono również skuteczne na cudzy wewnętrzny gniew. Opis. Całe ćwiczenie jest realizowane w świadomości naszej wyobraźni. Początkowo potrzebna jest ogromna koncentracja, jak podczas głębokich modlitw, ale po jakimś czasie ta koncentracja jest na zawołanie. Przepis. Zbudujmy najpierw narzędzia. Potrzebujemy ogromnego młota z obuchem ze złota. Zbudujmy w wyobraźni najpierw średni lub mały młotek, a potem go powiększajmy, aż osiągnie spore rozmiary. Nauczmy się tym ogromnym młotem wymachiwać i uderzać. W wyobraźni taki ogromny młot powinien być destrukcyjny nawet dla ciężarówki (w wyobraźni!). Zbudujmy też tarczę;  z jednej strony ze złota z drugiej lustro, ale na szybie pancernej. Jak stosować. Gdy pojawia się w nas zło, nie bójmy się nadać mu osobny wizerunek i przemalujmy go na czarno. Przez jakiś czas uczmy się identyfikować wizerunek zła w nas samych i czyńmy to możliwie jak najbardziej precyzyjnie. Po jakimś czasie wyzwijmy nasze wewnętrzne zło na pojedynek. Już wiecie czym macie z nim walczyć! Po uderzeniu obuchem zło się zmniejsza o połowę, a w konsekwencji wielu uderzeń znika zupełnie. Pomiędzy uderzeniami zasłaniacię się tarczą, ale zwykle nie jest ona potrzebna,  choć warto ją mieć. Dodam tutaj, że sam się trudziłem kilka lub kilkanaście miesięcy, aby ta metoda zaczęła działać. Na początku jest to jak gra komputerowa. Z czasem do wysiłku fizycznego wykorzystywanego do odreagowania własnego gniewu, równorzędnie wprowadza się scenariusz naszej gry i walczy z własnym gniewem, złością itp.
A
andrzej
14 stycznia 2015, 18:23
c.d. No i najważniejsze! Jeżeli zło ma faktycznie podłoże duchowe, takie zabiegi mu nie zaradzą. Potrzebna jest "iskra" boża, aby rozpaliła nasz złoty obuch bożym ogniem i już z mocą Boga niszczyło fizycznie zło chowające się we wnętrzu ciała człowieka. Oczywiście zło, które zniewoliło istotę ludzką trudno będzie wypędzić tą metodą, ale z Bożą pomocą można nauczyć się go kontrolować. Pamiętajmy, że nie można takim narzędziem uderzać żadnego człowieka (nawet w wyobraźni), a jedynie obraz jego zła, które w nim jest! Ta metoda naprawdę bywa bardzo skuteczna i używajmy jej z pełną odpowiedzialnością!
A
andrzej
14 stycznia 2015, 18:25
Konkludując. Nie walczmy z ludźmi lecz ze złem, które w nich jest!
,
,,,
14 stycznia 2015, 13:12
Jeśli nie chcę z kimś utrzymywać kontaktu, z jakiegoś powodu, to mam do tego prawo. Traktownie złośliwościami z tego powodu, czasami chyba nieświadomymi, to odpowiedź na roszczeniowe nastawienie do życia tej drugiej osoby -"wszystko mi się należy". Łatwo kogoś obrażać i upokarzać nawet, wydawałoby się niewinnymi słówkami, które bolą najbardziej. To odbieranie człowiekowi wolności, traktowanie go jak przedmiot, kolejny do kolekcji, który może kiedyś do czegoś się przydać. Od takiego człowieka trudno się uwolnić. Nie ma w nim miłości do drugiego tylko chęć posiadania, zaborczość, której sobie czasami nawet nie uświadamia. Tacy ludzie nie potrafią kochać, nie akceptują drugiego takim, jakim jest, wywołując w nim poczucie winy. Niszczą niestety tych, na którym im zależy. Brak im prawdziwej pokory. Czasem trzeba podjąc radykalne i bolesne kroki, by zakończyć taką znajomość. To smutne.
A
Asia
14 stycznia 2015, 17:42
Ale ta druga osoba ma prawo do wyjaśnień: dlaczego? Sam piszesz, ze może to być nieuświadomione. Cytuję: "Samo wsłuchiwanie się w człowieka, poświęcanie mu czasu nie po to, by go pouczać, ale po to, by go słuchać, jest uzdrawiające. Uzdrawia, bo jest to prosta deklaracja i czyn miłości: „Jesteś ważny; to, co mówisz, twój ból i zmagania mają znaczenie; jest w tobie wartość, którą szanuję moim prostym byciem przy tobie". Nieraz można zauważyć, że samo wysłuchanie sprawia, że coś się w ludziach zmienia. Odchodzi gdzieś zaciętość i znika zamknięcie”.(...) Tak można odnosić się do siebie i do konkretnego człowieka w promieniujący dobrocią sposób – i to nie tylko w kilku wypreparowanych sytuacjach, ale w codziennym życiu. Właśnie relacją trzeba przemieniać wnętrze człowieka. I cierpliwie czekać. Może to być bardzo uzdrawiające dla osoby towarzyszącej: może obudzić w niej współczucie dla ludzkiego cierpienia oraz miłosierdzie i szacunek dla tajemnicy człowieka oraz jego dróg.  Ale stworzenie pozytywnej, głębokiej relacji wymaga zbyt dużo czasu i zaangażowania (ks. Jacek Poznański, „List”)"
,
,,,
14 stycznia 2015, 18:53
Przykro mi, ale nie dokońca, a raczej: nie jestem w stanie zrozumieć sensu tej wypowiedzi.
A
Asia
14 stycznia 2015, 20:52
Moja wypowiedź dotyczyła zdania: "Jeśli nie chcę z kimś utrzymywać kontaktu, z jakiegoś powodu, to mam do tego prawo". Masz prawo, ale  ta druga osoba też ma prawo - prawo do wyjaśnień i wysłuchania. No, chyba, że chodzi o zupełnie obcą mi osobę lub mało znaną. Często uważamy, że dokładnie wiemy, co ta druga osoba czuje i czego chce od nas. Ale wcale jej nie wysłuchaliśmy, a jej "bajka" może zupełnie być inna od mojej "bajki".  Mam wrażenie, że pisząc swój post masz na myśli konkretną osobę, która Cię zraniła. Ale może są to takie Twoje uwagi ogólne dot. relacji tzw. toksycznych. Tylko one nie korespondują z artukułem. Chyba, że chodziło Ci o to, że takie osoby wywołują Twój gniew i należy się bronić w taki sposób: "Czasem trzeba podjąc radykalne i bolesne kroki, by zakończyć taką znajomość". Zamieściłam wypowiedź ks. Jacka, bo ona ładnie mówi o tym, że słuchanie drugiego może zmienić i jego, i mnie. I jeśli nam cokolwiek zależy na danej osobie, a sugeruje to zakończenie Twojego postu (To smutne) - to nie przekreślamy go i nie "odwracamy się plecami". A św. Ignacy: Każdy dobry człowiek winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia. I myslę, że nie chodzi tylko o wypowiedź.
,
,,,
14 stycznia 2015, 22:14
Moja wypowiedź była oparta na cytacie z artykułu: "...u niektórych osób przez całe życie dominuje podobna postawa roszczeniowa, myślenie typu "wszystko mi się należy...". To wywołuje u mnie, nawet nie gniew, tylko niesmak. Poza tym chyba jasno zostało to wszystko wyjasnione. To smutne, że są tacy ludzie. A wypowiedź ks. Jacka jest trochę chaotyczna. Może dlatego, że wyrwana z kontekstu.
,
,,,
20 stycznia 2015, 17:10
Droga Asiu, artykuł ks. Jacka - odnaleziony i przeczytany w całości. Rozumiem, co chciałaś mi uzmysłowić. Ale skąd u Ciebie tak wielka "troska" dotycząca moich relacji...
,
,,,
27 stycznia 2015, 22:17
Właśnie tego po tym "kimś" można było się spodziewać: "Po jakimś czasie wirtualny świat jest na tyle bezpieczny i przewidywalny, że nie czują potrzeby mierzenia się ze światem rzeczywistym...", itd, itp. Czyżby to nie tylko "kobiece obsesje" ?
A
Asia
29 stycznia 2015, 13:29
Teraz to ja: "nie jestem w stanie zrozumieć sensu tej wypowiedzi". Chyba, że Ty jesteś tym człowiekiem, który: nie stworzył tej opowieści. ale wtedy wiesz co należy zrobić. Życzę Ci z serca naprawdę wszystkiego dobrego. I "wybywam" z tego forum.
,
,,,
29 stycznia 2015, 19:20
Nie ja rozpoczęłam/rozpocząłem* tę dyskusję. Wyraziłam/wyraziłem* tylko swoje zdanie na temat pewnych zachowań, które zresztą nie są rzadkością. Włączyłaś/włączyłeś* się do rozmowy. Zatem, jeśli to Ty, to miej odwagę rozmawiać ze mną w realnym świecie, a nie za pomocą postów, które od początku uznaję za ANONIMOWE! Nie zwykłam/zwykłem* rozstrząsać swoich prywatnych spraw na forach publicznych. Dla osób, które uważam za bliskie, staram się mieć więcej szacunku, przynajmniej pod tym względem, jeśli w innych zawiniłam/zawiniłem*. Dopóki w ten sposób będziesz prowadzić ze mną rozmowę nasz dioalog uznaję za daremny, bezowocny, anonimowy i bez sensu. Zrozumiałam/zrozumiałem* Twoją intencję wyrażoną w poprzednich postach. Jestem gotowa/gotowy* do wysłuchania - to w końcu Ty prosiłaś/prosiłeś* o prawo do wyjaśnień i wysłuchania. Pozdrawiam, choć moje zażenowanie taką sytuacją jest ogromne. Głęboko zastanowię się na przyszłość, czy kontynuować dialog w realnym życiu z osobą, która nie potrafi się otworzyć, która boi się... niewiadomo czego...  szkoda na to mojego czasu. Życie jest zbyt piękne, by je tak marnować! Czekam... w realu! *niepotrzebne skreślić
,
,,,
29 stycznia 2015, 19:36
"Kto mieczem (wpisem) wojuje, ten od miecza (wpisu) ginie."
A
Asia
29 stycznia 2015, 22:26
Przepraszam. Pomyliłam się, nie możesz być TYM człowiekiem. On wie, że piłka jest po Jego stronie boiska. Życzę Ci więcej empatii i więcej życzliwości wobec innych. Żegnaj!
,
,,,
29 stycznia 2015, 23:05
A zatem wszystko się wyjaśniło. Pomyłki się zdarzają, gdy prowadzi się bezsensowne, zaczepne rozmowy w wirtualnym świecie. Jeśli zrobiłem przykrość przepraszam. Nie lubię, pouczania w tak nieodpowiedzialny sposób. To dobre dla nastolatek. Można zrobić drugiemu wielką krzywdę. Żegnaj.
,
,,,
29 stycznia 2015, 23:11
Przede wszystkim można sobie zrobić wielką krzywdę.
,
,,,
31 stycznia 2015, 21:34
Przyszła mi do głowy jeszcze taka UWAGA. Jak można, no jak można na podstawie postów, pisanych nie wiadomo przez kogo - zazwyczaj są one o treści podobnej do sytuacj przeżytej przez nas - decydować o naszych, czasami życiowych wyborach!!!??? Przywiązywać się do nich, ukierunkowywać, bo tak podpowiada nam intuicja! To jest nieodpowiedzialne, nienormalne i chore! Dlatego przynajmniej dla mnie - nie do przyjęcia! Empatia i życzliwość nie ma tu nic do rzeczy, takich zachowań należy unikać!!! To świadczy o niedojrzałości do życia w rzeczywistym świecie. Panie Jezu wybacz mi, bo chyba sama/sam dałam/dałem się złapać na ten diabelski lep.
B
belka
14 stycznia 2015, 11:44
Czy dzieci w ogóle mają prawo odczuwać gniew wobec rodziców i buntować się przeciwko nim? [url]http://enterprisehouse.pl/nie-badz-niewolnikiem-wspomnien/[/url]
K
Kris
14 stycznia 2015, 10:04
Od zawsze mam problem z wyrazenim gniewu. Za kazdym razem jak mam mnie nachodzi to mi przychodzi cytat o nadstawianiu drugiego policzka i sie chamuje...choc czuje ze nie slusznie
AC
Anna Cepeniuk
14 stycznia 2015, 13:18
Też tak miałam.... Do czasu.... Teraz używam również innego fragmentu Ewangelii: " Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij co byo złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego mnie bijesz" (J 18,23)... Szczególnie właśnie wtedy, kiedy niesłusznie!!! Polecam świetne konferencje "Uczucia niekochane" ks. Krzysztofa Grzywocza..... "Prostuje" wiele "powykrzywianych" i źle rozumianych trudnych emocji... Wg mnie rewelacja...