Gniew jest uczuciem wyjątkowo złożonym. Prawdopodobnie dlatego spora część osób ma z nim również wyjątkowy problem.
Historykom powszechnie znana jest postać cesarza Teodozjusza i związane z nim dramatyczne wydarzenie. Pod wpływem silnych emocji, rozgniewany na mieszkańców Tesalonik rozkazał swoim żołnierzom, żeby wszystkich ich wymordowali. Szacuje się, że pod wpływem tej impulsywnej decyzji cesarza zginęło około 10 tysięcy osób. Reakcją na te morderstwa była decyzja biskupa św. Ambrożego, który zabronił cesarzowi przekraczać próg mediolańskiej katedry, dopóki ten nie odpokutuje swojego grzechu. Władca nie tylko poddał się nakazowi biskupa, ale i ustanowił prawo, które zakazywało w przyszłości sędziom i rządzącym wydawania rozkazów w gniewie. Jednak pokuta cesarza, mimo iż nie można odmawiać jej słuszności i doniosłości, nie wróciła przecież życia owym 10 tysiącom pomordowanych.
Gniew jest ogromną siłą. Pojawia się jako reakcja na jakieś zło, pojmowane mniej lub bardziej subiektywnie. Ta szeroka rozpiętość, w której na jednym krańcu mamy obiektywne zło a na drugim subiektywną frustrację spowodowaną ograniczeniem naszej samowoli sprawia, że gniew można określić jako uczucie o dualistycznej naturze. Ów dualizm gniewu w praktyce przekłada się na to, że w zależności od okoliczności i sposobu wyrażania, gniew może być niesprawiedliwy, niszczący, grzeszny albo wręcz przeciwnie - sprawiedliwy, dobry, chroniący. Błędem byłoby twierdzić, że każdy gniew jest zły. Jednak oba rodzaje gniewu mogą przysparzać nie lada trudności.
Gniew, który chroni
Kard. Joseph Ratzinger w swoim "Raporcie na temat wiary" krytykował wielu duchownych za nieumiejętność posługiwania się uczuciem gniewu. Łagodność, uprzejmość, delikatność są często przejawami miłości, ale nie zawsze! Prawdziwa miłość nierzadko wymaga zdecydowania, odwagi i prawdziwego hartu ducha. Nie można - w imię źle pojmowanej miłości - rezygnować z obrony podstawowych wartości, m. in. godności człowieka, w tym swojej własnej.
Osoby wierzące często mają na tym gruncie problem. Żywią bowiem niesłuszne przekonanie, że zawsze powinny być serdeczne, życzliwe i opanowane. A przecież w Piśmie świętym sam Bóg wiele razy się gniewa i, co więcej, zawsze okazuje to w sposób otwarty.
Św. Paweł pisze: "Gniewajcie się, a nie grzeszcie", uznając, że gniew jest uczuciem jak najbardziej na miejscu i często - słusznym. - "Dobry" gniew to reakcja obrony dobra prawdy, piękna - wyjaśnia o. Jarosław Naliwajko SJ, psychoterapeuta i kierownik duchowy. Mamy prawo się gniewać, co oznacza również używać gniewnych słów i zachowywać się gniewie, gdy ktoś nas obrazi, niesprawiedliwie nas traktuje, źle się do nas odnosi bądź próbuje niszczyć jakieś dobro.
Wracając jednak do słów św. Pawła trzeba zwrócić uwagę, że po przyzwoleniu na gniew, natychmiast pada ostrzeżenie: nie wolno grzeszyć gniewem. Mówi o. Jarosław Naliwajko: - Grzech to świadomy wybór zła, czyli w przypadku gniewu jest on grzechem wtedy, gdy pomimo możliwości kontroli używamy go w celu uderzenia w drugiego lub siebie. Nie grzeszymy wtedy, gdy kontrolujemy gniew dobierając poziom jego intensywności, aby ocalić to, co jest atakowane, nie niszcząc agresora czyli nie odbierając mu dobrego imienia, nie niszcząc jego relacji z innymi i światem czy też jego własności. Ważne jest więc, żeby umiejętnie używać gniewu i nad nim panować - nie może być odwrotnie.
Od gniewu sprawiedliwego do gniewu niszczącego jest jednak czasami jeden krok. Z gniewem jest jak z wodą hamowaną przez tamę: nawet proporcjonalnie niewielka jej nadwyżka może sprawić, że pęknie cała ochronna konstrukcja.
Gniew, który niszczy
Odnosi się wrażenie, że w relacjach międzyludzkich częściej mamy do czynienia z drugim rodzajem gniewu - niesprawiedliwym, grzesznym, który rodzi się pod wpływem prób ograniczania naszego egoizmu, naszej samowoli, chęci działania z myślą wyłącznie o własnych korzyściach. Popatrzmy na małe dziecko, gdy mama w kościele czy poczekalni u lekarza zabrania mu sięgać po cudze rzeczy: nierzadko zaczyna płakać, tupać, kładzie się na podłodze i "nienawidzi wszystkich".
My, jako dorośli, już nie zachowujemy się jak to dziecko, jednak u niektórych osób przez całe życie dominuje podobna postawa roszczeniowa, myślenie typu "wszystko mi się należy" i stawianie siebie ponad innych. Stąd różne, naturalne wymagania, które stawia życie i inni ludzie są traktowane jako personalny atak i powodują gniew.
Powody wykształcenia się takiego myślenia mogą być dwojakie. Z jednej strony dzieci nadmiernie rozpieszczane przez rodziców, którym każde przewinienie "uchodziło na sucho", jako osoby dorosłe mogą czuć się bezkarne, jako takie którym wszystko wolno, a już na pewno wolno więcej od innych. Stąd łatwiej u takich osób o wybuchy gniewu i pojawienie się złości w sytuacjach, które jakkolwiek je ograniczają.
Z drugiej strony, psychologowie wskazują, że również dzieci nadmiernie karane za przewinienia, nieustannie sfrustrowane, w późniejszym okresie życia żywią wobec innych nieuzasadnioną okolicznościami agresję.
Okazuje się bowiem, że to właśnie to wszelkiego rodzaju przemoc doświadczana w dzieciństwie jest podstawowym źródłem chorobliwej agresji pojawiającej się w życiu dorosłym. Rodzajów przemocy, które może doświadczać dziecko jest zatrważająca ilość: od najczęstszej, doświadczanej w szkole od innych uczniów czy nauczycieli w postaci słownej, po najbardziej dramatyczną - przemoc seksualną. Prawdopodobnie nie ma na świecie człowieka, który nie nosiłby w sobie jakichś niezaleczonych ran spowodowanych doświadczeniem przemocy we wczesnym okresie życia.
Ciszej, mądrzej i z pomocą
Rozpoznając u siebie problemy związane z gniewem należałoby więc zacząć od tego, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, z którym rodzajem gniewu mamy do czynienia. Inaczej trzeba modyfikować swoje zachowanie, gdy nie potrafimy wyrażać nawet słusznego gniewu, inaczej, gdy jesteśmy wybuchowi na skutek "bezstresowego wychowania", a jeszcze inaczej, gdy nasz gniew jest "spóźnioną reakcją" na doznane dawno temu rany.
Choć praca nad własnym gniewem jest mozolna i trudna, na szczęście możemy wesprzeć się działaniem, które pomaga na każdy rodzaj gniewu.
Po pierwsze: unikajmy hałasu. Cisza uspokaja, odpręża, pomaga odreagować wewnętrzne napięcie i stres. Wspaniale na zmysły ludzkie działa przyroda: śpiew ptaków, szum wiatru albo morza potrafią dać wytchnienie najbardziej skołowanym nerwom. I przeciwnie: hałas wzmaga agresję, wewnętrzny niepokój, wybuchowość. Zrezygnujmy z głośnych miejsc, na tyle, na ile to zależy od nas. Jeśli nasza praca odbywa się w takich uciążliwych warunkach, nie dolewajmy oliwy do ognia i poza nią nie próbujmy szukać odpoczynku w głośnych restauracjach, galeriach handlowych czy pubach.
Po drugie - choć ta rada może wydać się śmieszna, bynajmniej taka nie jest - używaj rozumu i argumentacji rozumowej, także w dialogu z samym sobą. Działanie pod wpływem emocji nie jest dobre: nawet w radości trzeba się zastanowić, czy to, co chcę zrobić będzie z korzyścią dla mnie i dla innych, czy wręcz przeciwnie. Nie mówiąc już o stanach smutku czy właśnie złości. Uczucia mają naturę przemijalną, nie podlegają ocenie moralnej, ale nasze działanie już tak. Warto nauczyć się być niejako obserwatorem swoich uczuć - są bowiem one wspaniałym źródłem wiedzy o nas samych i... niech tym pozostaną. Nasze działanie niech będzie sterowane rozumem, który potrafi ocenić - nawet wbrew temu, co czujemy - czy jakieś zachowanie jest moralnie dobre czy złe.
Wreszcie, jeśli twój gniew zupełnie wymyka ci się spod kontroli - skorzystaj z pomocy psychoterapeuty. To nieprawda, że zawsze potrzeba jest wieloletnia terapia. Czasami nawet kilka intensywnych spotkań z profesjonalistą może mieć wystarczająco oczyszczającą i samouświadamiającą moc.
Skomentuj artykuł