Jak to jest z tym zgorszeniem?

(fot. shutterstock.com)

Kamień - twór martwy, zimny i twardy. A jednak awansował na znaczącego bohatera biblijnego. W różnych przebraniach. Kamień obrazy, kamień młyński, kamień węgielny, i wreszcie kamień, o który można się potknąć i nabić sobie moralnego guza.

"Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą, temu lepiej byłoby uwiązać kamień młyński u szyi i wrzucić go w morze" (Mk 9, 42)

Zgorszenie to nie przelewki. W niewielu miejscach Ewangelii Jezus używa tak drastycznych obrazów jak topienie gorszyciela w morzu czy odcinanie chorych części ciała. Jeśli ciągle wydają się one nam przesadzone, to znak, że nie rozumiemy jeszcze, jak fatalne w skutkach może okazać się działanie zła w naszym życiu. Bezgrzeszny Jezus postrzega tę sprawę z większą wyrazistością.

Być może samo słowo "zgorszenie" nie w każdym przypadku jest najwłaściwszym tłumaczeniem greckiego słowa "skandalon", którego używają autorzy biblijni. Literalnie oznacza ono "przeszkodę, kamień potknięcia, zastawioną pułapkę". Poza tym, grecki czasownik "skandalizo" , który pojawia się w dzisiejszej Ewangelii, wcale nie jest jednoznaczny. Ewangeliści piszą bowiem, że także słuchacze Jezusa ulegali skandalowi - gorszyli się i wątpili. Św. Marek pisze tak o mieszkańcach Nazaretu, którzy "powątpiewali o Nim" - dosłownie "potknęli się o Jezusa" i chcieli Go zabić (Por Mk 6, 3).W czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus zapowiada apostołom: "Wszyscy zwątpicie we Mnie" , używając formy czasownika "skandalizo" (Mk 14, 27). Nic dziwnego, że św. Paweł pisze o Chrystusie ukrzyżowanym jako zgorszeniu (skandalu) dla Żydów ( Por. 1 Kor 1, 22)

Jezus "gorszyciel"

"Gorszyć się" i "być powodem zgorszenia" to dwie różne sprawy. Pozory łatwo tutaj mylą. Samo gorszenie się czy oburzenie jest jeszcze wystarczającym kryterium do tego, by uznać "gorszyciela" za wcielenie zła. A przecież wydawałoby się, że gorszą tylko źli. Ale cóż takiego siedzi w człowieku, skoro gorszy go również bezgrzeszny i sprawiedliwy Chrystus, o czym wspominają Ewangelie?  I czy rzeczywiście Jezus nie sprowadza ludzi na manowce, skoro budzi w nich najgorsze reakcje, łącznie z chęcią Jego zamordowania?

Z tego dylematu nie wybrniemy, jeśli nie uznamy, że istnieją dwa rodzaje moralnych potknięć (zgorszeń) na drodze życia : dobre i złe. Świadczą o nich Ewangelie, ale nie jest łatwo oddać tę różnicę w polskim tłumaczeniu. Najlepiej pokazać to na przykładach.

Mieszkańcy rodzinnego miasta Jezusa zgorszyli się, bo jak na Mesjasza ich rodak wydał im się zbyt swojski i prosty. I jeszcze wytknął im brak wiary. Piotrowi i pozostałym uczniom cierpienie i śmierć też nie pasowały do ich obrazu Mesjasza i oczekiwań, jakie w Nim wiązali. Kiedy Piotr próbuje odwieść Jezusa od męki, słyszy ostrą naganę z ust Nauczyciela: "Jesteś dla mnie kamieniem, o który się potykam". 

Potyka się na swojej  drodze nawet Jan Chrzciciel, który z więzienia wysyła posłańców z pytaniem, czy Jezus to prawdziwy Mesjasz. Już sam fakt, że największy z narodzonych z kobiety, zaczyna wątpić, powinien dawać nam do myślenia. Jezus w odpowiedzi zaleca, aby Jan wnikliwie przyjrzał się temu, co się dzieje - dzięki Jego działaniu ludzie odzyskują zdrowie i życie, a wszyscy słyszą Dobrą Nowinę. I pośrednio sugeruje jakoby Jan się gorszył, ponieważ kończy swoją odpowiedź posłańcom w ten sposób: "A błogosławiony ten, kto się Mną nie zgorszy" (Mt 11, 6). W polskim przekładzie oddano "skandalizo" łagodniej jako "zwątpić".

Kamieniem potknięcia nie jest więc zło w Jezusie, ale zło i słabość drzemiące w człowieku, często nieuświadomione. To ono sprawia, że Bóg, Chrystus, drugi człowiek nie są takimi, jakimi chcielibyśmy ich widzieć. Nie dają tego, czego pragniemy. Przyczyna upadku bądź niewiarę wywołują określone przekonania, ambicje i dążenia ludzkie. Może nie zawsze są one złe, ale na pewno "używane" przez złego ducha, by siać niepokój i przemoc. Źródła zgorszenia tak naprawdę tkwią w "zgorszonym", bo jest mu z nimi dobrze. On raczej żąda, aby inni dostosowali się do jego roszczeń. Dlatego kiedy Jezus nie pozwala się zmanipulować i wciągnąć w tę grę, często pośrednio rodzi w ludziach frustrację, bunt, zwątpienie czy nawet jawną agresję.  Takie "zgorszenie" oczywiście burzy i kaleczy, ale jest ono również szansą na oczyszczenie, niestety nie zawsze przez człowieka wykorzystaną.

Naśladujemy, dlatego się gorszymy

Ale jest także potknięcie, któremu w dużej mierze winien jest gorszyciel ze względu na jego złe postępowanie. I tę formę zgorszenia piętnuje Jezus w ostrych słowach. Dlaczego?

Rene Girard, francuski myśliciel, analizując przykazania Dekalogu dotyczące relacji międzyludzkich, pisze, że najważniejsze wśród nich jest w gruncie rzeczy ostatnie przykazanie, które zabrania pożądania. To właśnie pragnienie tego, co należy do bliźniego, leży u źródeł zabójstwa, cudzołóstwa, kradzieży i fałszywego świadectwa. Dekalog wprawdzie zaczyna od zakazania konkretnych czynów, począwszy od tych najcięższych, tylko po to, by szybko ukrócić przemoc, ale kończy na jej przyczynie: chorym pożądaniu.

Zdaniem Girarda, ludzkie pożądanie z natury jest dobre. I jest mimetyczne, czyli naśladowcze. Pragniemy również tego, czego chcą inni. I nawet jeśli próbujemy nagiąć innych do swoich pragnień, to one tylko pozornie są nasze, często zostały nabyte z zewnątrz. Sam Jezus też pragnął spełniać nie swoją wolę, lecz Ojca. I bynajmniej nie był z tego powodu nieszczęśliwy czy zniewolony. I wzywa nas do naśladowania Jego dążeń i pragnień.

Ponieważ nie jesteśmy zaprogramowani jak zwierzęta - pisze Girard - możemy zmieniać przedmiot naszych pragnień. Jesteśmy wolni i dlatego opieramy się na autorytecie, wzorcu, świadectwie innych: "Kiedy ludzie zaspokoją swoje naturalne potrzeby, zaczynają intensywnie pożądać, tyle że nie wiedzą dokładnie, czego pragną, ponieważ nie kieruje nimi żaden instynkt. Nie mają własnego pożądania". Patrzymy na innych, bo nie pragniemy tylko tego, co w nas: "Gdyby pożądanie dzieci  nie było mimetyczne (naśladowcze), gdyby z konieczności nie obierały sobie na wzorce otaczających je istot ludzkich, ludzkość nie miałaby ani języka, ani kultury. Gdyby pożądanie nie było mimetyczne, nie bylibyśmy otwarci ani na to, co ludzkie, ani na to, co boskie".

Niestety nasze pragnienie może również zmierzać w złym kierunku, czyli zostać oszukane. Św. Tomasz z Akwinu powiada, że nawet kiedy wybieramy zło, to de facto jawi się nam ono zawsze jako coś dobrego. Po prostu połykamy przynętę pozornego dobra. W pokusie jest zawsze coś dobrego, obietnica szczęścia, ale równocześnie wsączona zostaje również trucizna. Zło zasadniczo żeruje na dobru i wykorzystuje to, że z natury pragniemy dobra.

Na czym polega zgorszenie? Z jednej strony opiera się na działaniu autorytetu Z drugiej na nadużyciu zaufania. Dotyczy to najpierw dzieci: "Im bardziej naśladownictwo jest niewinne i ufne, tym łatwiej ulega zgorszeniu i tym większa wina tego, który przywodzi do zgorszenia". Dziecko wsącza wzorce (dobre lub złe) jak gąbka wodę, bo jest jeszcze nie w pełni dojrzałe. Uważa, że jeśli ktoś starszy czyni tak a nie inaczej, to najwyraźniej musi to być rzecz dobra. Jeśli dziecko w przedszkolu używa przekleństw, to głównie dlatego, że słyszy je w domu. Jeśli potrafi podzielić się z innymi zabawkami, to dlatego, że nauczyło się tego od rodziców.

A co począć z odcinaniem chorych części ciała, o których mówi Jezus? Ojcowie interpretują tę metaforę odwołując się głównie do życia wspólnotowego, a nie prywatnej pobożności. Na przykład, św. Jan Chryzostom uważa, że Jezus  "nie mówi tego o częściach ciała, w żadnym razie, ale o przyjaciołach (o krewnych), których posiadamy na równi z koniecznymi częściami ciała. Nic bowiem nie jest tak szkodliwe jak złe towarzystwo". Wpływ grupy jest jednym z najsilniejszych, zwłaszcza w okresie dojrzewania.

I na koniec jeszcze jedno ważne rozróżnienie. Choć zgorszenie zawsze jest złe, nie zawsze może powinno być pretekstem do zaniechania dobra. "Mali w wierze", których chce chronić Jezus, to po prostu dzieci albo osoby początkujące w wierze. Łatwo ich zwieść. Ale kiedy Jezus przestrzega przed "gorszącym" zachowaniem uczonych w Piśmie i faryzeuszów, mówi tak: "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, ale uczynków ich nie naśladujcie" (Mt 23, 3). Czy nie oczekujemy czegoś odwrotnego od rodziców, duchownych, polityków, aby ich uczynki były zgodne z ich słowami? I czy nie mówimy, jeśli oni tak robią, to dlaczego ja szaraczek mam być inny?

 A jednak, Jezus wzywa, by się nie gorszyć, czyli rezygnować z czynienia dobra, ponieważ zwraca się do bardziej zaawansowanych uczniów. Ugruntowanie w wierze, wyćwiczenie w cierpliwości, sprawia, że człowiek widzi gorszące zachowania, ale wie, że jego czyny nie mogą zależeć wyłącznie od tego, czy ktoś czyni podobnie. Niemniej, gorszącemu biada.

Jeśli więc chrześcijanin całe życie tylko się gorszy i oburza na świat, Kościół i ludzi, a nadto twierdzi, że wskutek tego nie może żyć w pełni  Ewangelią, to być może ciągle jest jeszcze w przedszkolu wiary.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak to jest z tym zgorszeniem?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.