Jak umierał Jezus?

(fot. John Panella / Shutterstock.com)
ks. Jan Kaczkowski

Wyobrażenia chrześcijan na temat męki i śmierci Jezusa ukształtowane są nie tylko przez ewangeliczne opisy, ale także przez sztukę i szeroko pojętą tradycję liturgiczną: pieśni, nabożeństwa, misteria męki. Dzisiaj pojawia się coraz więcej świadectw zbliżonych do ówczesnej rzeczywistości.

Wiemy już znacznie więcej - chociażby dzięki "Pasji" Mela Gibsona. Film, w którym w niezwykle realistyczny sposób pokazano cierpienie i śmierć Jezusa, przeorał świadomość wielu chrześcijan.

Wielkopostne pieśni o męce nie zawsze wiernie oddają rzeczywistość

Jednak na co dzień tysiące katolików śpiewają zarówno stare, jak i współczesne pieśni, które przedstawiają fantastyczne fakty dotyczące ostatnich chwil Jezusa. Weźmy choćby pieśń pasyjną z XVIII w. "Dobranoc Głowo święta". Już w pierwszej zwrotce dowiadujemy się, że "Głowa Jezusa mojego, została zraniona do mózgu samego", co jest niemożliwe z punku widzenia współczesnej neurologii. Kolce korony cierniowej nie miały prawa przebić czaszki. A gdyby nawet tak się stało, wówczas Jezus straciłby przytomność.
Współczesna twórczość nie jest wcale lepsza. Popularna wśród młodzieżowych wspólnot pieśń podkreśla, że Jezus "uśmiecha się przyjaźnie z wysokiego krzyża" - co jest oczywistą nadinterpretacją. Warto spróbować oddzielić fakty związane z trzema ostatnimi dniami życia Jezusa na ziemi od niezliczonych mitów, które narosły wokół tych zdarzeń.

Czy Jezus naprawdę pocił się krwią?

Kiedy po Ostatniej Wieczerzy Chrystus poszedł do Ogrodu Oliwnego i czuwał tam do późna, jak mówi Ewangelia - pocił się krwawym potem. Jest to jak najbardziej możliwe, medycyna opisuje takie przypadki. Pod wpływem silnego stresu, drobinki krwi przedostają się do potu na skutek rozszerzenia drobnych naczyń krwionośnych.
Można śmiało powiedzieć, że w Ogrójcu Jezus był w kiepskim stanie psychicznym, fizycznie nic mu nie dolegało. Sytuacja zmieniła się, gdy wysłani przez żydowskich arcykapłanów ludzie pojmali Jezusa. Wprawdzie Judasz napominał ich, by czynili to ostrożnie, to jednak jego Nauczycielowi, przetrzymywanemu nocą w ciężkich warunkach i niewygodnej pozycji, z pewnością chciało się pić.

Ten ból był nie do opisania

Zanim Jezus trafił do Piłata, doprowadzono Go wcześniej do wielu osób, a w czasie wędrówki był brutalnie traktowany - jeden z żołnierzy uderzył go mocno w twarz. Mimo tego, przed sądem rzymskiego namiestnika obolały Jezus zachowywał nadal przytomność umysłu. Biczowanie i koronowanie cierniem zmieniło wszystko. Rzemienie zakończone kośćmi lub haczykami przecinały głęboko skórę i wyrywały kawałki ciała, z ran obficie płynęła krew. Ból był nie do opisania, gdy razy utrafiały w mocno unerwioną przestrzeń międzyżebrową. W takim stanie Jezus nie miał siły iść na Golgotę, wycieńczony, ledwo trzymał się na nogach.

Ciężko pobity, odwodniony, wleczony po ziemi

Ponadto na zewnątrz wzmagał się upał i temperatura stawała się nieznośna dla zdrowych ludzi, a co dopiero dla ciężko pobitego i odwodnionego człowieka. Pod ciężarem 50 kilogramowej belki Jezus musiał wielokrotnie upadać, przysparzając sobie kolejnych cierpień, najprawdopodobniej złamał nos i nie widział na jedno oko - wcześniej żołdacy zmasakrowali je uderzeniami trzciny. To może wskazywać, że spotkanie z matką, Weroniką i kobietami mogło wyglądać zupełnie inaczej - Jezus był zbyt obolały i cierpiący, by z kimkolwiek rozmawiać. Pewne jest, że potrzebował pomocy Szymona z Cyreny - sam nie doniósłby belki. Prawdopodobne wydaje się także, że ostatnie metry był wleczony po ziemi, a odarcie z szat na nowo otworzyło świeżo przyschnięte rany.

Na krzyżu człowiek dusił się od niedostatku tlenu

Trzeba pamiętać, że Jezus na krzyżu był zupełnie nagi. Ofiary ukrzyżowania przybijano do belki długimi, grubymi gwoździami, które przedziurawiały nadgarstki i uszkadzały nerwy. Powodowało to rozrywający ból ramion sięgający aż do kręgosłupa. Nogi ofiary zginano w kolanach, a stopy przebite kolejnym gwoździem - układano "na bok". Okrutna tortura, jaką było umieranie na krzyżu, mogła trwać nawet trzy dni. Zwisające ciało powodowało, że klatka piersiowa ustawiała się w pozycji wydechu i aby zaczerpnąć powietrza, ukrzyżowany musiał się unieść, opierając się na nogach. Każdy oddech wiązał się z potwornym bólem nadgarstków i stóp. Skazaniec oddychał coraz wolniej i płyciej. Gdy ofiara dusiła się, w jej organizmie pojawiało się coraz więcej dwutlenku węgla, rozwijała się kwasica. W efekcie, skazańca bolały wszystkie mięśnie. Gdy człowiek na krzyżu był już martwy, przebijano mu włócznią serce, najpierw z rany wypływał wodnisty płyn zgromadzony w opłucnej, potem krew.

Wypowiadanie słów na krzyżu - to niemal cud

Konanie Jezusa mogło trwać kilka godzin. Powiedzenie w tym czasie czegokolwiek wiązało się z olbrzymim cierpieniem, bólem nie do zniesienia - a Chrystus, jakby wbrew wszystkiemu - mówił. Józef Flawiusz, żydowski historyk, opisał śmierć na krzyżu jako "najbardziej wstrętną ze śmierci", i argumentował, że samobójstwo jest lepsze niż okrutny los istoty osadzonej na krzyżu.
Dla mnie jako osoby towarzyszącej umierającym, najistotniejsze jest pytanie o świadomość i percepcję Jezusa. Stres i ból musiał ograniczyć kontakt z rzeczywistością. Samotność i lęk potęgowały cierpienie, jednak nie zniweczyły misji zbawienia - Jezus do końca był świadomy. Przebaczył łotrowi i zadbał o Matkę. Dopełniając tego wszystkiego, w medycznym sensie, przekroczył granice człowieczeństwa.
W szczegółach medycznych korzystałem z wywiadu ks. Tomasza Jaklewicza z prof. Władysławem Sinkiewiczem - "Cena zbawienia", który został opublikowany w "Gościu Niedzielnym".

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak umierał Jezus?
Komentarze (20)
25 marca 2016, 21:05
Jak widzę Jezusa wiszącego na krzyżu kiedy wydał już z siebie ostatnie tchnienie przychodzi mi na myśl ten piękny utwór w wykonaniu Marii Callas - Summertime. To jest poruszające. [url]https://www.youtube.com/watch?v=alrBe2XF0IA[/url]
H
helga
4 kwietnia 2015, 14:02
Bardzo zdenerwowałam się tekstem "Popularna wśród młodzieżowych wspólnot pieśń podkreśla, że Jezus "uśmiecha się przyjaźnie z wysokiego krzyża" - co jest oczywistą nadinterpretacją." TRZEBA UMIEĆ INTERPRETOWAĆ TAKIE RZECZY - tekst tej pieśni brzmi "UŚMIECHNIJ SIĘ PRZYJAŹNIE [...] do ciężko pracujących" czyli dla tych którym jest ciężko, by uświadomili sobie, że Jezus dla nich umarł, że im jest ciężko ale Jemu było jeszcze ciężej i żeby Mu to wszystko powierzyć, UŚMIECH jest tutaj przenośnią!! Tak samo zranienie głowy do mózgu samego ma świadczyć o tym jak bardzo Jezus cierpiał A NIE WSZYSTKO BIERZECIE DOSŁOWNIE!!! Piosenki mają to do siebie, że tekst w nich zawarty nie jest jakiś prosto z laboratorium naukowego ale najczęściej to METAFORA!  Przepraszam autora tego tekstu, ale proszę się trochę doszkolić a później wrzucać takie teksty. Trochę ten artykuł jest żenujący...
M
myślący
5 kwietnia 2015, 08:53
Bardzo, bardzo irytujące!
I
Irek
4 kwietnia 2015, 09:57
Oprócz Ewangelii i  ST liczne są przekazy mistyków Kościoła, wielu Świetych i Błogosławionych - i tak Pasja Gibsona bierze swoj poczatek w objawieniach bl. Anny K. Emmerich, podobne, pozostajace w korelacji swiadectwa (m.in sw. Tersa czy sw. s.Faustyna) potwierdzaja te specyficzne aspekty Męki Panskiej. Warto tez poczytac literature naukową badajaca Calun Turynski z perspektywy pato-morfoliogicznej, bo niewiarygodne jak wspolczesna nauka moze duzo wyczytac z kawalka tkaniny, niemniej jednak opis męki Człowieka z wizerunku na calunie jak i ww wizji i przekazu ewangelicznego jest spojna. Niezaleznie jednak tak wiarygodnosc Calunu, wizjy czy Ewangelii jest kwestia wiary i tu sprowadza dyskusje na zupelnie inne sciezki
R
radek
3 kwietnia 2015, 22:09
czasem się zastanaiwam skąd tacy ludzie jak xLeszek się biorą w takie dni i na takim portalu i po co? sorry gościu ale żenada
S
sM
3 kwietnia 2015, 16:01
Bardzo mi brakuje choćby wzmianki o męce Pana Jezusa z powodu naszych grzechów szczególnie w Ogrójcu, a przecież cała męka to była ofiara za grzechy ludzkości.
Z
zenon
4 kwietnia 2015, 01:11
Jezus nigdy nie umarł na krzyżu, przeżył i trafił do Kaszmiru, gdzie dożył ponad 80 lat. Jest o tym fil dokumentalny tv angielskiej.
LS
le sz
30 marca 2013, 12:25
Tak jeszcze w uzupełnieniu... Wiemy już znacznie więcej - chociażby dzięki "Pasji"  Mela Gibsona. Film, w którym w niezwykle realistyczny sposób pokazano cierpienie i śmierć Jezusa, przeorał świadomość wielu chrześcijan. Nie jestem jednoznacznie pewien jak rozumieć w/w, ale jeżeli chodziło o to iż w/w film miałby być źródłem wiedzy to niestety nie można się z tym zgodzić gdyż film ten był co prawda bardzo realistycznym przedstawieniem, ale przedstawieniem jedynie jednego z wariantów "niezliczonych mitów, które narosły wokół tych zdarzeń".
LS
le sz
30 marca 2013, 11:55
@XLeszek  Nie chcę, żeby było jak poprzednio (jeszcze raz przepraszam), więc tym razem piszę raz, a Ty robisz z tym, co chcesz. Nie piszę tego po to, by się wymądrzać, tylko po to, by wyjaśnić nieporozumienie. OK, @lex, nie odbieram Cię negatywnie. I nie zrozum mnie źle, ale nie sądzę aby to była kwestia nieporozumienia. Wiem co mówią Ewangelie, a więc i Mt 26,37 czy Łk 22,44. Ale to że Jezus smucił się, odczuwał trwogę, był pogrążony w udręce nijak ma się do tego że "był w kiepskim stanie psychicznym". Smutek, trwoga i strach to są całkowicie naturalne reakcje. A kiepski stan psychiczny już nie. I jest to w dodatku na tyle pojemne, że kontrowersyjne określenie. Jeśli chodzi o pozostałe kwestie, to Autor zapewne opiera się na śladach z Całunu. W sieci jest książka Zenona Ziółkowskiego, która dość podsumowuje badania z zakresu syndologii. Nie wiem na czym opiera się autor. Ale miało być bez "niezliczonych mitów, które narosły wokół tych zdarzeń". A pomijając już nawet kontrowersyjność autentyczności całunu, to ciekawe z jakich to śladów na całunie możnaby wywnioskować, że jeden z żołnierzy uderzył Jezusa mocno w twarz i że Jezus nie widział na jedno oko bo mu żołdacy zmasakrowali je uderzeniami trzciny. Również życzę Wesołych Świąt :-) ps. Wspomniana przez Ciebie książka nie dość że jest przestarzała i niektualna to w dodatku miejscami żenująco tendencyjna.
30 marca 2013, 09:54
@XLeszek  Nie chcę, żeby było jak poprzednio (jeszcze raz przepraszam), więc tym razem piszę raz, a Ty robisz z tym, co chcesz. Nie piszę tego po to, by się wymądrzać, tylko po to, by wyjaśnić nieporozumienie.  Ewangelie NIC takiego nie podają, a niezliczonymi mitami mieliśmy nie zajmować się. Mt 26,37 "Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę." To samo u Marka. Łk 22,44: "Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię." Jeśli chodzi o pozostałe kwestie, to Autor zapewne opiera się na śladach z Całunu. W sieci jest książka Zenona Ziółkowskiego, która dość podsumowuje badania z zakresu syndologii. Wesołych Świąt.
LS
le sz
30 marca 2013, 07:47
Autor słusznie postuluje aby oddzielać fakty związane z trzema ostatnimi dniami życia Jezusa na ziemi od niezliczonych mitów, które narosły wokół tych zdarzeń. Ale nie do końca mu się to udaje. Można śmiało powiedzieć, że w Ogrójcu Jezus był w kiepskim stanie psychicznym [...]. I to ma być te oddzielanie faktów od mitów? A niby na czym polegał ten kiepski stan psychiczny? I skąd o tym miałoby być wiadomo? Ewangelie NIC takiego nie podają, a niezliczonymi mitami mieliśmy nie zajmować się. Zanim trafił do Piłata, doprowadzono Go wcześniej do wielu osób, w czasie wędrówki był brutalnie traktowany - jeden z żołnierzy uderzył go mocno w twarz. To kolejny "przykład" odzielania faktów od mitów? Ewangelie w kilku miejscach podają, że Jezus był bity. Ale to że jeden z żołnierzy uderzył Go mocno w twarz to już wymysł. Pod ciężarem 50 kilogramowej belki Jezus musiał wielokrotnie upadać, przysparzając sobie kolejnych cierpień, najprawdopodobniej złamał nos i nie widział na jedno oko - wcześniej żołdacy zmasakrowali je uderzeniami trzciny. I to ma być te oddzielanie faktów od mitów? Jeśli autor miał zamiar spróbować oddzielać fakty od mitów, to rzeczywiscie spróbował,  ale nie bardzo mu to wyszło.
:
:)
30 marca 2013, 04:46
Dobry tekst na zadume i refleksje.
J
jig
14 stycznia 2013, 22:47
dobry artykuł.. uświadamia mi, że Jezus umierał jak człowiek...Faktycznie to jakoś umyka wśród Wielkopostnych pieśni- a to była paskudna, brutalna, okrutna śmierć. O Panie....
JZ
jarek zawojowski
7 kwietnia 2012, 12:34
Dzięki za ten artykuł. Pomaga "zobaczyć" w Jezusie człowieka. Po prostu człowieka. Qrcze, musimy być rzeczywiście niesamowicie wartościowi dla Boga, skoro tak nas kocha, że stał się człowiekiem. Nie rozumiem Go. Ale podziwiam i - właśnie za to Jego prawdziwe człowieczeństwo - uwielbiam. Chyba własnie dzisiaj, w Wielką Sobotę Bóg jest przede wszystkim czlowiekiem. Przynajmniej dla mnie ;-) Smacznego jaja wsztystkim ;-)
T
tak
7 kwietnia 2012, 12:02
Mnie też denerwują niepotrzebne "upiększenia i udramatyzownia" Ewangelii i naszej wiary. Uważam, że Ewangelia nie potrzebuje poporawek sama sobie jest wystarczająco piękna, przekonująca i przejmująca. Trzymanie się bezsensownych stwierdzeń ze wzgledu na rzekomą tradycję  wielu wierzącym utrudnia percepcję, albo zmusza do , właśnie,  zgody na przesadzone umowne stwierdzenia, albo śpiewanie lub odmawianie modlitw z wyłączeniem się na takie wersy jak cytowane w niniejszym artykule. To nizcemu dobrtemu nie służy.
S
sad
3 kwietnia 2015, 13:51
W chrześcijaństwie mnóstwo jest tradycji.. aż za dużo..
L
leszek
6 kwietnia 2012, 23:02
 Poza tym, to warto wiedzieć, że Ewangelie przecież nie precyzują dokładnie jak wyglądał przedmiot do którego został przybity Jezus. Grecki wyraz "stauros" znaczy przecież dosłownie pal, chociaż może także znaczyć krzyż. Sami Rzymianie karę śmierci określaną jako "ukrzyżowanie" wykonywali na wiele sposobów. Tradycyjnie się przyjęło, że narzędziem egzekucji był przedmiot w kształcie krzyża. 
W
wierny
6 kwietnia 2012, 22:40
Nigdy by mi nie przyszło traktować słów pieśni "aż do mózgu samego" dosłownie - przecież to jest przenośnia - jak to w poezji... To się nazywa doloryzm. Czyli specyficzny rodzaj teologii, która twierdzi, że Chrystus zbawił nas ogromem cierpienia. Rozpowszechnione zwłaszcza u nas w Polsce. Wtedy krzyżem nazywa się wszystko. Jezus odkupił nas tym, że był wierny pomimo cierpienia. A po drugie, sam mówi, że swoje życie oddaje i ma moc je odzyskać. Więc to nie jest tak, że tylko nasze grzechy Go przybiły. Ale miłośc skłoniła go do oddania życia.
K
Katarzyna
6 kwietnia 2012, 22:00
Wg mnie pieśń "Rozpięty na ramonach..." jest śpiewana bez refleksji, gdyby bowiem śpiewający zastanowili się przez chwilę nad słowami to raczej przestali by ją śpiewać. Jak bowiem można prosić Jezusa, który kona na krzyżu włąśnie po to byśmy mieli życie, my cierpiący, głodni, poniżani, cieżko pracujący, żeby sie do nas przyjaźnie uśmiechnął...Autor prosi Jezusa "spójrz prosze na ziemię" tak jakby Jezus umierając miał patrzeć na cokolwiek innego. Przecież na to się urodził na tej ziemi, aby ją odkupić. Mam wrażenie, że autor opisuje tu Jezusa, kótry tak sobie wisi na tym krzyzu gwiżdze na wszystko i trzeba go błągać żeby choć się uśmiechnął...No nie wiem może nie mam racji, ale osobiście nigdy tej pieśni nie śpiewam.
A
Anka
6 kwietnia 2012, 21:49
Nigdy by mi nie przyszło traktować słów pieśni "aż do mózgu samego" dosłownie - przecież to jest przenośnia - jak to w poezji...