Wyznajemy wiarę w "jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół". Wiemy zatem, że Kościół jest święty. Widzimy jednak, że równocześnie jest grzeszny. Jak to połączyć? Czy naprawdę można być świętym i grzesznym jednocześnie?
Kościół jest święty, ponieważ jego Głową jest Chrystus - to Jezus sprawia, że jest on święty. Kiedy mówimy o świętości Kościoła, mówimy o prawdziwej obecności Jezusa w nim. Równocześnie Kościół tworzą ludzi, którzy są grzesznikami, i dlatego jest grzeszny. Oczywiście nie wyznajemy wiary w grzeszność Kościoła - to, co widoczne gołym okiem, nie wymaga wiary. Natomiast wyznajemy wiarę w to, czego nie widać, czyli w to, że Głową Kościoła jest Jezus Chrystus - a zatem Kościół jest święty.
Dla wielu ludzi ten stan faktyczny nie jest satysfakcjonujący. Utożsamiają oni świętość Kościoła z kapłanami, a nie z Chrystusem. W konsekwencji, widząc, że kapłani święci nie są, podejmują decyzję o odejściu z Kościoła.
Niektórzy mówią: Jezus - tak, Kościół - nie. A kiedy zapytamy dlaczego, usłyszymy odpowiedź: bo kapłani nie żyją tak, jak powinni. Taka postawa może być usprawiedliwieniem własnego życia w grzechu - jakoś trzeba sobie wyjaśnić swój styl życia.
Kapłani zawsze byli i pozostaną grzesznikami. Było tak od początku, od pierwszych kapłanów, czyli Apostołów wybranych przez samego Jezusa. Chociaż Jezus osobiście wybrał swoich uczniów, w Ewangeliach czytamy, że ci pierwsi kapłani kłócą się. Nie przyjmują tego, co On im mówi. Zdradzają i zapierają się Go. Uciekają spod krzyża. Nie wierzą w zmartwychwstanie. Jezus wybrał na kapłanów grzeszników - On osobiście ich zweryfikował i powołał. To Jezus podjął decyzję o ich powołaniu, bo On powołuje grzeszników…
Kościół tak wygląda od początku i to może się komuś nie podobać. Faryzeuszom i uczonym w Prawie oraz uczonym w Piśmie to się nie podobało. Sami uważali się za idealnych. Wiedza (również religijna) dawała im poczucie, że są ponad resztą ludzi. To oczywiście postawa zaprzeczająca temu, co objawił nam Jezus. On - prawdziwy Bóg - uniżył się przed człowiekiem. Jezus jest Bogiem, który myje człowiekowi nogi. Jest Bogiem, który pochyla się zarówno przed cudzołożną kobietą, jak i jej oskarżycielami. Jezus jest Bogiem, który dalej ufa tym, którzy zdradzili i wyparli się Go. Jezus jest miłosierny, a miłosierdzie w oczach ludzkich dalekie jest od bycia idealnym.
Kościół też jest miłosierny. Ma mieć szeroko otwarte ramiona, aby tak jak Jezus mówić: nie jesteśmy, aby potępiać, ale by ocalać (por. J 12,47).
Ocalenie jest związane z przygarnięciem jawnogrzeszników i skrytogrzeszników, z dawaniem im drugiej, trzeciej i setnej szansy. W świecie "idealnym" nie ma miejsca na drugą czy trzecią szansę. A nawet jeśli się to zdarzy, to nie ma miejsca na czwartą. Tymczasem w Kościele jest, dlatego Kościół nie jest idealny. Oczekiwanie, aby był idealny, jest oczekiwaniem demonicznym - to oczekiwanie Kościoła niemiłosiernego. A Jezus nie może być Głową Kościoła niemiłosiernego, skoro sam jest miłosierny.
Problem w przyjęciu świętości Kościoła związany jest też z tym, że świętość rozumiemy jako bycie idealnym. Tymczasem ona jest heroiczną miłością i miłosierdziem. To, co idealne, najczęściej święte nie jest. Do zachowania ideału potrzeba hermetyczności, zamknięcia - tymczasem świętość związana jest z otwartością i brakiem sterylności. Widzimy to w przypowieści o miłosiernym ojcu, który wybiega na spotkanie syna i rzuca mu się na szyję. Ojciec brudzi się brudem syna. Po okazaniu miłosierdzia ojciec jest brudny - podobnie jak jego grzeszny syn. Na taki rodzaj brudu, wynikającego z przytulenia grzesznika, Kościół musi się zgodzić, ponieważ to jest styl bycia Chrystusa, Głowy Kościoła.
Świętość Kościoła to Jezus Chrystus ciągle w nim obecny. A grzeszność Kościoła to jego członkowie - ludzie słabi, którzy upadają, ale udają idealnych i ubierają maski, aby ich grzech nie stał się publiczny.
W Kościele mamy małżeństwa trwające w miłości i małżeństwa rozbite, mamy pracowników bardzo pracowitych i leniwych, kapłanów budzących nadzieję i kapłanów ją odbierających... Razem tworzymy Kościół, w którym gorliwość przeplata się z ospałością. Jedni inspirują do czegoś więcej, inni osłabiają wiarę. Historia dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła pokazuje, że tym, co pozwala mu przetrwać każdą zawieruchę, prześladowanie i każdy grzech wewnętrzny - nie jest człowiek ani jego spryt. Trwałość Kościoła gwarantuje sam Bóg, który posyła Ducha Świętego, aby On Kościół przenikał i scalał. I dlatego możemy śmiało mówić: "wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół".
Remigiusz Recław SJ - wieloletni dyrektor Ośrodka Odnowy w Duchu Świętym w Łodzi, asystent kościelny dwumiesięcznika "Szum z nieba"
Skomentuj artykuł