Katarzyna Olubińska: Bóg mnie podnosi. Mówi "dziewczynko wstań"

(fot. youtube.com)
Faustyna 2016/ ed

- W Wielkim Tygodniu pojechałam do SPA i poczułam się tam tak samotna, że po prostu do Niego zawołałam: Boże, jeżeli jesteś, to pokaż mi swoją miłość. Uratuj mnie, zrób coś, daj jakiś znak. Teraz. Potem zadzwonił telefon - mówi Katarzyna Olubińska - dziennikarka "Dzień dobry TVN" i autorka bloga "Bóg w wielkim mieście".

"Łatwo się nabrać na błyskotki, które oferuje nam świat. Na sukces, pieniądze, na zainteresowanie mężczyzn. Tym się karmiłam i sama ze sobą nie mogłam wytrzymać".

Posłuchaj jej poruszającego świadectwa:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katarzyna Olubińska: Bóg mnie podnosi. Mówi "dziewczynko wstań"
Komentarze (5)
E
Ewcia
8 sierpnia 2016, 21:35
Cieszę się, że nawracają się znane osoby. Szczerze! Jeśli zbliżają się do Boga, to dobrze, bo ich zbawienie nie będzie zagrożone. Jeśli kogoś Kasi świadectwo ujmuje, okej. O gustach się nie dyskutuje. Bóg nawet osłem może się posłużyć. Proces oczyszczania serca jest długi, to prawda. Ale do mnie, jak i do większości ludzi o wiele bardziej przemawia świadectwo życia niż puste gadanie. Znam ludzi, którzy nie gadają do kamer wzruszających świadectw, ale przemiana ich życia i ich miłość bliźniego sprawia, że chylę przed nimi czoła i całuję po rękach. Sprawa jest prosta. Święci potrafili dziękować wylewnie swoim krytykantom za to, że ćwiczyli ich w pokorze. Jeśli Bóg naprawdę działa w jej sercu, to Kasia poważnie zastanowi się nad moimi słowami i zacznie coś z tym robić. Jeśli nie albo jeśli się obrazi, to znaczy, że jej słowa nie są warte złamanego grosza. Oczywiście, droga Kasiu, życzę ci pokory i prawdy, bez celebryckiego zakłamania. Na przyszłość chce mieć o tobie lepsze zdanie. Poza tym dawanie świadectwa zbyt wcześnie nie jest dobre dla rozwoju duchowego - tym bardziej, że nóżka może się powinąć, a wtedy stanie się to antyświadectwem.
AW
Andrzej Wojciechowski
20 lutego 2018, 19:43
A wiesz ewcia, że tym osądem jesteś jak jeden z synów z przypowieści o synu marnotrawnym?! Jesteś tym synem, który nie ucieszył się na powrót brata. A co do samej Pani Katarzyny, doświadczyła miłości Boga i się zakochała! Nie zamknęła tego w sobie, wyszła z tym na zewnątrz. Nie wstydzi się, otwarcie przyznaje się do swojej wiary, mówi o swoich słabościach w sposób jak najbardziej normalny. Nie gwiazdorzy, dostała talent, który rozwinęła ciężką pracą i teraz Bóg się nią posł€żył, a ona odpowiedziała jak najlepiej potrafi! Chwała Panu!
M
Monika
8 sierpnia 2016, 00:40
Tak, nie wolno nam osądzać drugiego człowieka.Proces nawrócenia , oczyszczania serca jest długi, ale najważniejsze rozpocząć go :)To wspaniale, że nawracają się znane osoby , ich świadectwo może dotknąć wielu ludzi, mogą stać się potężnymi narzędziami w rękach Boga...
E
Ewcia
6 sierpnia 2016, 16:17
Bardzo ładnie powiedziane - tak poetycko, wzniośle... Dzisiejszy świat chrześcijański cierpi na potworną chorobę. Wszyscy opowiadają o Bogu, jaki jest miłosierny, wspaniały, dobry, jak podnosi grzesznika i go miłuje. To prawda! Ale dlaczego nie potrafimy tym żyć? Podobno miłość rodzi miłość, doświadczenie miłosierdzia rodzi miłosierdzie wobec bliźnich... Można tłumaczyć, że jesteśmy ludźmi grzesznymi i nie potrafimy czynić tak jak Bóg. Nie umiemy, a o wiele częściej nie mamy ochoty. Nie wierzę w świadectwo Kasi. Jako dziennikarka "ma gadane" i to trzeba jej przyznać. Poznałam ją we wspólnocie i niestety, wywarła na mnie złe wrażenie. Jest zarozumiała, arogancka, milutka wyłącznie wobec księży albo znaczących ludzi, po prostu odrażająca. Ludzi, którzy poznali Boga, inni poznają po woni świętości. Znam takie osoby, ale Katarzyna do nich nie należy. Na podstawie osobistego doświadczenia stwierdzam, że trudno dawać wiarygodne świadectwo, jeśli nosi się głowę zbyt wysoko. Jej słowo to pusta gadka wpisująca się w nurt wierzących celebrytów.
AP
Anna Pogoda
6 sierpnia 2016, 23:34
To straszne co napisałaś. Bardzo mi Ciebie szkoda...  „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka [tkwi] w twoim oku? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata.” (Mt 7,1-5)