Kiedy słyszę o kolejnych aktach apostazji, jest mi smutno

(fot. unsplash.com)
Monika Chomątowska / podterebintem.blog.deon.pl

Nie z powodu ludzkiej wolności, ale dlatego, że wielu, a ośmielę się powiedzieć, że większość osób, które odchodzą, porzuca nie chrześcijaństwo i nie Kościół katolicki, a jego KARYKATURĘ. Oni tak naprawdę nigdy nie spotkali i nie poznali Kościoła, takiego jaki mi niezasłużenie dane było spotkać i poznać, takiego jakim on jest naprawdę.

Na facebooku ciągle migają mi informacje o artykułach na temat zła i grzechu w Kościele, błędów, niekiedy przestępstw popełnianych przez duchownych i świeckich ludzi Kościoła. A między tymi informacjami miga też krytyka chrześcijaństwa jako takiego, przedstawianego w formie opresji czy wręcz ideologii sprzecznej z podstawowymi zasadami zdrowia psychicznego. Do tego informacje czy zachęty do apostazji.

Nie chcę dziś odnosić się do zła w Kościele. Jestem jedną z ostatnich osób, która by go broniła. Chcę się skupić na czymś zupełnie innym – na istocie chrześcijaństwa i kolejności ewangelizacji.

Od długiego czasu mam poczucie ogromnego zaniedbania przez nas, katolików, czasu przygotowania do bierzmowania. Znowu, nie chcę wylewać morza hejtu na temat tego, jak często, zdecydowanie za często, to przygotowanie wygląda. Dużo już jest w internecie hejtu i krytyki. A co za dużo, to niezdrowo. Chcę powiedzieć o własnym doświadczeniu, o tym jak ten czas ówczesnego gimnazjum był dla mnie ważny. Sami wyciągnijcie wnioski, czy mam choć trochę racji, że zaniedbujemy ten czas czy nie.

DEON.PL POLECA


Kiedy słyszę o apostazjach i odejściach od Kościoła, jest mi smutno. Nie z powodu ludzkiej wolności, ale dlatego, że wielu, a ośmielę się powiedzieć, że większość osób, które odchodzą, porzuca nie chrześcijaństwo i nie Kościół katolicki, a jego KARYKATURĘ. Oni tak naprawdę nigdy nie spotkali i nie poznali Kościoła, takiego jaki mi niezasłużenie dane było spotkać i poznać, takiego jakim on jest naprawdę. Ktoś kiedyś – w domu, na religii, w kościele, w konfesjonale, na internecie, w książce, czy prasie powiedział im, że chrześcijaństwo jest takie, takie i jeszcze takie. Że Kościół naucza tak, tak i jeszcze tak. A tak naprawdę, ani nie było to chrześcijaństwie, ani o nauce Kościoła. Spotkali jedną z wariacji na temat chrześcijaństwa. Wariacji pokracznych, błędnych, wypaczonych i… właśnie to je dzisiaj odrzucają. Lub nawet nie wiedzą, co odrzucają. W większości wypadków zupełnie nie z własnej winy.

Pamiętacie te słowa św. Pawła: „Jakże więc mieli wzywać Tego, w którego nie uwierzyli? Jakże mieli uwierzyć w Tego, którego nie słyszeli? Jakże mieli usłyszeć, gdy im nikt nie głosił” (Rz 10, 14)? Otóż to!

Zupełnie bez mojej zasługi spotkałam na swojej drodze kilku księży, którzy mi pomogli. Jestem katoliczką nie dlatego, że wychowałam się w rodzinie katolickiej, chociaż się w takiej wychowałam. Jestem katoliczką, bo świadomie to wybrałam. Miałam w moim życiu moment decyzji. I kiedy ze swoimi pytaniami, problemami i jasnymi dylematami przyszłam w zaufaniu do tych kapłanów, nie zostałam zignorowana, zostawiona samej sobie, ani nie trafiłam na księży zaburzonych. A stało się tak z łaski Bożej. Nie było w tym mojej zasługi, że akurat takich ludzi spotkałam. Dzięki nim moja wiara oparła się na kerygmacie.

Mając lat 12, nie zaczęłam od końca, od wykładu nauki moralnej Kościoła. Młodzieńcza intuicja podpowiedziała mi najsłuszniejszy dylemat: albo Jezus żył naprawdę, umarł i zmartwychwstał naprawdę i wtedy mogę starać się zachowywać zasady moralne, które Kościół głosi, bo mam czarno na białym, że to ma sens, albo mnie tu nie ma. Przypomina Wam to coś? „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara. (…) A jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremna jest wasza wiara i aż dotąd pozostajecie w swoich grzechach. Tak więc i ci, co pomarli w Chrystusie, poszli na zatracenie. Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania”. (1 Kor 15, 14. 17-19). Tak, Kochani. Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, o kant stołu potłuc te wszystkie zasady moralne. A ludzie, którzy się do nich stosują, są pożałowania godni. Marnują swoje życie. To jest początek. A my uparcie zaczynamy od końca. Zamiast zaczynać od kerygmatu.

Nie bałam się wypowiedzieć swoich dylematów jasno i prosto znajomym księżom. A oni nie szczędzili czasu dla mnie, jeden w konfesjonale a drugi w rozmowach w parafialnej kancelarii, kiedy nikt nie przychodził załatwiać swoich spraw. I tak z ich pomocą i z łaską Bożą uwierzyłam w zmartwychwstanie (mając za nim pewne rozumowe przesłanki oparte na poszlakowych dowodach, ładnie przedstawionych np. przez Josha McDowella w książce „Sprawa zmartwychwstania” – ale jest oczywiste, że mamy do czynienia ostatecznie z wiarą, choć jak najbardziej rozumną). A uwierzywszy w zmartwychwstanie, poszukiwałam odpowiedzi na pytanie – który z chrześcijańskich Kościołów jest prawdziwy (tzn. najbliższy korzeniami Apostołom i Ojcom Kościoła, a nie powstały później z takiego lub innego rozłamu). Dzięki książkom Daniela Ropsa, które mi polecili, poznałam historię Kościoła pierwszych wieków. I tak pozostałam w Kościele katolickim, choć szukałam z nastawieniem, że cokolwiek rozeznam jako prawdziwe i słuszne, tam pójdę. Niech Bóg wynagrodzi tym kapłanom!

Do dziś pamiętam Wigilię Paschalną w VI klasie szkoły podstawowej, wyrzeczenie się szatana i grzechu i odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych: dla mnie tożsame z wyborem Jezusa na Pana i Zbawiciela. Mojego Pana i mojego Zbawiciela. To był etap wiary w zmartwychwstanie. A potem bierzmowanie: etap wyboru Kościoła katolickiego. Bóg dał mi za darmo łaskę przeżycia właśnie wtedy, w czasie bierzmowania tego, czego wielu katolików przeżyć nie może, choć mogłoby. I przeżywają lata później, dzięki spotkaniu różnych wspólnot, odwołujących się do świadomego uwierzenia w Ducha Świętego i rozpoczęcia drogi ucznia Jezusa.

Wiem, że kiedyś przyjdzie mi zdać rachunek. Pan zapyta mnie, jak pomnożyłam te dary, te talenty, czyli skarby, jakie dał mi za darmo. Wiem, że mogę być, dla mnie niestety, surowiej sądzona, bo wiele mi dano. Za darmo. Ale wiem też, że gdyby mi tego nie dano, dziś mogłabym być po innej stronie. To nie moja zasługa, że kiedy połowa mojej licealnej klasy czuła się nieswojo i niepewnie po informacji o odkryciu rękopisu Ewangelii Judasza, moje odczucia były zgoła inne. „Aha, więc znaleźli ten apokryf, który do tej pory znaliśmy tylko z cytatów u Ireneusza z Lyonu. I co ciekawe treść się pokrywa”. Mnie to w wierze umocniło, bo znałam historię Kościoła. Części z nich odwrotnie – zasiało wątpliwości. Bo nigdy wcześniej nie słyszeli, że były apokryfy i nie wiedzieli prawie nic o pierwszych wiekach…

Rozumiecie, że nie należy zaczynać od końca? Że uczy się żyć przykazaniami, kiedy się zaprowadzi wpierw do osobistego spotkania z Jezusem? I że trzeba przedstawiać chrześcijaństwo w całej jego pełni, pokazać piękno wieków zbroczonych krwią męczenników? Czy nie można właśnie na kerygmacie i historii Kościoła oprzeć przygotowania do bierzmowania? Jezus najpierw mówił „Pójdź za mną”. Potem wołał „Biada!” Czy nie zaczynamy od końca? Zacznijmy od początku.

Tekst pochodzi z bloga podterebintem.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy słyszę o kolejnych aktach apostazji, jest mi smutno
Komentarze (19)
NM
~No More
10 stycznia 2021, 09:24
Nie spotkałam jeszcze na swojej drodze ani księży ani katolików którzy by pokazali czym jest kościół. Kasa kontakty i klasizm. Takie życie na wsi.... Jako dziecko alkoholika tylko można było się spotkać z ocenianiem dyskryminacją i brakiem pomocy. Najprościej odwrócić wzrok... Teraz gdy widzę tyle nienawiści u ludzi którzy powinni podchodzić z miłosierdziem i zrozumieniem do innych rozważam apostazję wypisanie dziecka z religii i znalezienie innej chrześcijańskiej wspólnoty.
MR
~Marcin Rotmiński
10 stycznia 2021, 11:54
Nie znajdziesz innej, lepszej wspólnoty - gdyż problem jest w tobie, a nie we wspólnocie
MR
~Marcin Rotmiński
9 stycznia 2021, 22:11
Niby dlaczego ma być Pani smutno. Pan Jezus wielu ludziom proponował, aby za nim poszli, by zostali jego uczniami - ale zawsze było to "jeśli chcesz". Ewangelia mówi o tych, którzy skorzystali z tego zaproszenia, ale iluż było takich, którzy tylko wzruszyli ramionami i sobie poszli. To nie była ich bajka, nauka Jezusa im nie odpowiadała, nie znajdowani w niej tego, czego szukali - i odeszli. On ich nie gonił, nie zachęcał, nie przekupywał liberalizacją swoich wymagań. Trzeba szanować tych, którzy odchodzą.
AN
~Adam Nowosybirski
8 stycznia 2021, 19:08
Pięknie, ale prawda jest jaka jest. Od dobrych 250 lat priorytetem europejskiej kultury jest wykorzenić religię z serc ludzkich i z każdą dekadą proces ten się nasila. Trudno, żeby nie przyniosło to efektów. Dzisiejszy człowiek opętany konsumpcją i brakiem czasu nie ma potrzeb religijnych. Owszem, są skandale, są błędy duszpasterskie. Ale zauważcie, że kryzys w Kościele nie przekłada się na wzrost w innych grupach religijnych. Nie powstają też żadne nowe sekty, jak kiedyś było w Ameryce Płd. Co więcej, inne wyznania też mają problemy (poczytajcie sobie raport o świadkach Jehowy - Organizacja też się sypie). Napiszę coś kontrowersyjnego i brutalnego. Ale jedyną szansą jest, że gdy po pandemii nastąpi kryzys - zabraknie Pubów, dyskotek, klubów fitnes, to znowu jedyną rozrywką pozostaną kościoły konkurujące z salami Królestwa. Inaczej...zadowólmy się, gdy zostanie nas 25-35 %,, co moim zdaniem jest w zasięgu możliwości.
KM
~Krystyna M.
8 stycznia 2021, 18:56
Trzeba ludzi zachęcać, by nie czytali GW, bo to ona zachęca do apostazji. Wtedy nie będzie im smutno.
AM
~Alicja M.M.
8 stycznia 2021, 11:50
Pani młodzieńcza (a w zasadzie nawet dziecięca, jeśli 12 lat...) intuicja podpowiedziała Pani, by zacząć od sedna: od pytania o Jezusa. Piękne to i takie dojrzałe, uznać, że najistotniejsze jest poznanie prawdy i że to poznanie służy temu, by za prawdą pójść, jakakolwiek ona będzie. Niestety niezależnie od wieku (a może w dorosłości częściej) tak często przejawiamy pożałowania godną skłonność uczepiania się spraw drugo- i trzeciorzędnych. Odnoszę wrażenie, że często to "uczepienie się" jest formą ucieczki (może nieświadomej) przed tym, co fundamentalne, co najważniejsze.
ZK
~zasmucony katolik
8 stycznia 2021, 18:05
W owym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa, pytając: „Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?” On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. I kto by jedno takie dziecko przyjął w imię moje, Mnie przyjmuje” (Mt 18, 1-5). Nie wolno wiec tego robic co robili biskupi pederasci i duchowni.
LP
Leonard Piotr
7 stycznia 2021, 23:26
Tu trochę z innej strony o apostazji. Nawet raczej o jej skutkach, o których nie chcą słyszeć osoby jej dokonujące. Może warto poświęcić kilka minut. https://www.youtube.com/watch?v=6hMPV0lzYJs&t=4s
KP
~Kaja Pietrasik
7 stycznia 2021, 23:09
Teren działania szpitala jest środowiskiem rolniczym o dużym bezrobociu mającym znaczny wpływ na zachowania prozdrowotne mieszkańców i ich zdrowie psychiczne. Zauważamy tendencje wzrostu zachorowalności na zaburzenia psychiczne z uzależnieniem od alkoholu i substancji psychoaktywnych, zaburzenia nerwicowe, lękowe i depresyjne. Zachorowalność na schizofrenię i zaburzenia endogenne utrzymuje się na tym samym poziomie. Zapotrzebowanie na usługi zdrowotne rozpoznawane jest poprzez współpracę z terenowymi poradniami zdrowia psychicznego i opieką społeczną. Zakres obecnych usług medycznych jakie proponuje szpital jest dostosowany do potrzeb społeczeństwa, zaś oferowane usługi realizowane są w sposób profesjonalny i przyjazny dla pacjenta z zaspokojeniem wszystkich jego potrzeb.
WW
~Wladek W.
7 stycznia 2021, 22:56
Ja Chrystusa spotykam osobiście w mojej żonie.
GW
~Gocha Wójcik
7 stycznia 2021, 20:08
Jako mama, która często zastanawia się nad wychowaniem dzieci w wierze - dziękuję za ten tekst. Pozdrawiam Panią serdecznie.
AM
~Alicja M.M.
8 stycznia 2021, 11:55
Tak samo się zastanawiam... usłyszałam kiedyś (od dominikanina, co bardzo pasuje...), że ogromnie istotne jest wprawianie dzieci w postawę uczciwości wewnętrznej, szukania prawdy. we wszelkich sprawach. Pozdrawiam Panią!
LZ
~Leon Ząb
7 stycznia 2021, 19:43
Na tym Świecie nie ma czegoś takiego jak "osobiste spotkanie z Jezusem", ze Zbawicielem możemy spotkać się jedynie w sakramentach eucharystii lub pojednania. Po drugie katecheza polegająca na wtłaczaniu w głowy nastolatków zawiłych konstruktów teologicznych lub nauczaniu ich skomplikowanych historycznych epizodów Kościoła to moim zdaniem absurdalny pomysł. Powinno się raczej skupić na nauczaniu ich w jaki sposób zasady religii katolickiej stosować w szarej codziennej rzeczywistości i z czego one konkretnie się biorą. Przykładowe tematy szkolnych katechez powinny brzmieć: "Po co być katolikiem", "Dlaczego katolik powinien odznaczać się cnotą skromności", "Na czym polega katolicka koncepcja wojny sprawiedliwej", "Czym jest Ordo Caritatis", "W jaki sposób moralnie zarabiać pieniądze" itp.
CX
~czloax x
7 stycznia 2021, 23:51
Przede wszystkim szkoła powinna być katolicka i wszystko by grało (harmonijnie). A tak dzieci są rozdzierane przez ścierające się strony wojny o dusze. Tak, od dziecka żyjemy w warunkach duchowej wojny. Jeśli we wczesnym dzieciństwie rodzice są duchowo ukształtowani i potrafią mądrze dawkować azyl i zaszczepiać odporność, taki człowiek gdy dorośnie, jest wyposażony, by dokonać wyboru na wieczność. Pozostali są miotani na lewo i prawo z oczywistym wektorem w dół.
WW
~Wladek W.
8 stycznia 2021, 05:24
Najpierw nawrócenie, dobra nowina i przemiana serca a potem wymagania moralne.
TS
~Taki Sobie
8 stycznia 2021, 09:50
Leon, dałeś przepis na setkę, nie na chrzescijanina.
TS
~Taki Sobie
8 stycznia 2021, 09:51
Oczywiście sektę, nie setkę :)
LZ
~Leon Ząb
8 stycznia 2021, 10:19
@Wladek W. Wszystko pięknie ale to rodzice powinni nauczyć swoje pociechy najbardziej podstawowe prawdy wiary i właściwej postawy moralnej. Szkolne lekcje religii mogą być co najwyżej uzupełnieniem katechezy domowej ale nigdy jej zamiennikiem.
AL
~Anna L.
8 stycznia 2021, 17:55
"Na tym Świecie [sic!] nie ma czegoś takiego jak "osobiste spotkanie z Jezusem", ze Zbawicielem możemy spotkać się jedynie w sakramentach eucharystii lub pojednania" - no a spotkanie sakramentalne nie jest osobiste? A jakie, przepraszam, Panie Leonie, skoro nie osobiste? Chyba że sakramenty traktujemy formalnie, NIEOSOBISCIE, rytualnie - to zgroza.