Lectio divina

(fot.sxc.hu)
Anselm Grün OSB

Już we wczesnym Kościele zastanawiano się, jak powinniśmy czytać i medytować Biblię. Orygenes rozwinął tzw. duchowe lub mistyczne rozumienie Pisma świętego. Nie wychodzi ono od pytania: "Co powinienem czynić?", ale bardziej "Kim jestem?". Wszystkie teksty biblijne traktuje się jako obrazy, które chcą przede mną odsłonić tajemnicę mojej drogi do Boga. Ukazują mi, w jakim miejscu stoję przed Bogiem i co powinienem uczynić, by zbliżyć się do Niego.

Już w IV wieku na podstawie tego duchowego sensu mnisi rozwinęli tzw. Lectio divina ("Boże czytanie", czyli czytanie Pisma świętego). W Lectio divina mamy do czynienia z czterema krokami: lectio - meditatio - oratio - contemplatio. Te cztery kroki mogą być też dla nas dobrym sposobem do rozważania tekstów biblijnych.

Czytanie (lectio)

Pierwszy krok polega na lectio, czytaniu. Czytam tekst bardzo powoli, jakbym to robił pierwszy raz. Nie chcę poszerzać moich horyzontów teologicznych, ale chcę się spotkać ze słowem Bożym. Czuję bardzo dobrze, gdzie mnie to słowo dotyka i co we mnie wyzwala. Grzegorz Wielki twierdzi, że w czytaniu chodzi o odkrycie serca Bożego w słowie Bożym. Czytam zatem Biblię, aby spotkać Boga i żeby spotkać Jezusa Chrystusa, o którym na każdej stronie mówi Nowy Testament.

Medytacja (meditatio)

Meditatio oznacza, że pozwalam zapaść słowu Pisma w moje serce. Nie zastanawiam się, ale próbuję "przeżuwać" słowo i je smakować. Powtarzam to znowu w moim sercu. Ewangelista Łukasz opisuje tę metodę na przykładzie Maryi. Pisze, że po tym, jak usłyszała słowa pasterzy, "zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu" (Łk 2, 19). Grecki wyraz symballousa, przetłumaczony tutaj na "rozważała", oznacza właściwie: "układać w całość, łączyć z sobą". Łukasz widzi w Maryi kobietę kontemplującą, która zachowuje słowo Boże w sercu i zastanawia się nad nim, żeby je lepiej zrozumieć. Na tym polega istota medytacji.
Medytacja oznacza: powtarzać słowo Boże w sercu, żeby przeniknęło ono serce i duszę do głębi. Nie ma ono pozostać w umyśle, bo ten jest zawsze niespokojny. Słowa, które słyszy się tylko umysłem, szybko umykają. Gdy jednak słowo Boże rozważa się w sercu, przedostaje się ono do ludzkiej podświadomości i oświeca również głębię duszy. Nadaje życiu dobry smak.
Mistrzowie duchowi nazywają medytację ruminatio, czyli dosłownie "przeżuwaniem".
Mówią o tym, że słowo, które się powtarza czy "przeżuwa", napełnia całe ciało słodkim smakiem. Ono jest boskim smakiem miłości, pokoju i radości.
W tradycji łacińskiej meditari oznacza: "poświęcać się czemuś, ciągle coś ćwiczyć". Można też wyjaśniać ten czasownik jako "wchodzić do środka". Słowo ma dotrzeć do mojego wnętrza. Ma stać się moim wnętrzem, a więc tym, czym naprawdę żyję. I ma mnie prowadzić do wnętrza, do centrum mnie samego, skąd mogę zacząć kształtowanie mojego życia od początku.

Modlitwa (oratio)

Trzecim krokiem Lectio divina jest oratio. Oznacza ono krótką modlitwę, modlitwę, w którą wkładam wszystkie moje uczucia i wyrażam moją tęsknotę za Bogiem. Podczas medytacji - jak mówią mnisi - rozbudza się tęsknota za Bogiem. Podczas modlitwy proszę Boga, żeby wypełnił moją tęsknotę. Niech mnie Sobą obdaruje, ażebym był z Nim jednością. Słowo niech mnie coraz głębiej zanurza w miłość Bożą, żebym wpadł wprost w Jego kochające ramiona.

Kontemplacja (contemplatio)

Czwartym krokiem jest contemplatio. Mnisi mówią, że w rzeczywistości umiemy wyćwiczyć jedynie pierwsze trzy kroki Lectio divina. Czwarty krok jest darem łaski Bożej. Do tej pory medytowaliśmy słowa Pisma. Teraz zostawiamy słowa i próbujemy w ciszy zjednoczyć się z Bogiem. Słowa przyprowadziły nas do ciszy. Poprzez te słowa dotknął nas sam Bóg. Teraz poprzez kontemplację próbujemy dotknąć Boga i stać się z Nim jednym.
Dla mnichów w okresie wczesnego chrześcijaństwa mistyka była zawsze mistyką Pisma świętego. Czytając i medytując Biblię, wchodzimy w najgłębsze doświadczenia mistyczne. Celem wszelkiej mistyki jest zjednoczenie się z Bogiem, już nie rozważanie, kim On jest, lecz napełnienie Nim i w Nim zapomnienie o sobie samym. Właśnie gdy zapominamy o sobie, stajemy się ludźmi zupełnie świadomymi, żyjemy całkowicie tu i teraz, w pełni jednoczymy się z Bogiem.
Contemplari oznacza właściwie "przyglądać się czemuś z uwagą". Nie widzę jednak nic określonego. Nie mam wizji. Raczej oglądam powód istnienia. Papież Grzegorz opowiada o św. Benedykcie, że w każdym pojedynczym promieniu słonecznym dostrzegał cały świat. W tym zdaniu ujmuje istotę contemplatio. W jednym jedynym spojrzeniu oglądam na raz wszystko, nie po sobie, ale jedno w drugim. Nie poznaję czegoś niedostępnego, o czym mógłbym mówić. Raczej przenikam. Wszystko naraz jest dla mnie jasne. Nie wiem, jak mogę wyjaśnić moje własne życie. Ale wiem w głębi serca: wszystko się wyjaśniło. Wszystko jest dobrze, tak jak jest. Kontemplacja to zgoda na istnienie, zgoda na moje życie, akceptacja wszystkiego, co jest.
W czasie kontemplacji już nie zastanawiamy się nad Bogiem. Ponieważ jak długo zastanawiamy się nad Bogiem, jesteśmy od Niego daleko. Kontemplacja ma nas doprowadzić do zjednoczenia z Nim. Izaak z Niniwy twierdzi, że słowo Boże jakby otwiera przed nami nie-wysłowioną tajemnicę Boga. Bóg, który wyraża się za pomocą słów, jest jednocześnie poza wszelkim słowem. Potrzebujemy jednakże słów, żeby dotrzeć do tej niewysłowionej przestrzeni ciszy i tam zamieszkać z Bogiem, i zjednoczyć się z Nim.
W ciszy zostawiam moje myśli i obrazy. Jestem po prostu jednym z sobą i z Bogiem. To zawsze tylko chwila. Nie mogę jej cofnąć, lecz przeżywam ją jako dar. W tym wnętrzu niewysłowionej tajemnicy Boga powinienem czuć się jak u siebie. Takie poczucie daje tajemnica. Czuć się jak u siebie można jedynie tam, gdzie mieszka tajemnica. W Bogu moja dusza zaznaje spokoju. Prawdą są słowa Psalmisty: "zaprowadziłem ład i spokój w mojej duszy. Jak niemowlę u swej matki, jak niemowlę - tak we mnie jest dusza moja" (Ps 131, 2). Mieszkanie w tajemnicy Boga można przyrównać do przytulenia się niemowlęcia do policzka matki. To poczucie bezpieczeństwa przy Bogu pełnym ojcowskich i matczynych uczuć.
Mnisi przedstawili relacje między czterema krokami Lectio divina. Lectio to rozchodzenie się Bożej woni z alabastrowego naczynia. Meditatio to powąchanie i coraz głębsze wdychanie przyjemnego zapachu. Oratio to prośba skierowana do Boga, by wypełnił tęsknotę wzbudzoną podczas meditatio. Contemplatio zaś to rozkoszowanie się boską wonią, cudownym zapachem Bożej miłości. Wszystkie cztery kroki są z sobą ściśle powiązane. Lectio pozbawione meditatio jest suche. Meditatio pozbawione lectio traci swój fundament i wisi w próżni. Meditatio zaś udoskonala contemplatio.
DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Lectio divina
Komentarze (3)
.
.
6 października 2014, 22:38
... aby żyć poza czasem ...
P
przyjaciel
30 grudnia 2012, 15:48
Asia, tak bardzo utożsamiam się z Tobą. Właściwie prawie każde słowo w twojej wypowiedzi odniosłabym do siębie, aczkolwiek okoliczności były i są inne. Ale nie ma dwóch jednakich historii, osób, nawet liści na drzewie. Istota - ta sama. Jaką pociechą spotkać nawet kogoś nieznanego ale trwającego w tym, co samej się przeżyło doświadczyło, co przebiegło, wpłynęlo na moje życie tak samo.  Wielkie, wielkie dzięki Ci.
A
asia
10 listopada 2012, 11:13
Nie wyobrażam sobie co byłoby ze mna, co stałoby sie sie ze mną, gdybym nie spotkała 20 lat temu Jezusa, a potem nie pokochała jego Matki. Już z pewnością dawno zrujnowałabym swoje zycie błednymi decyzjami, opuściłabym męża, którego wcześniej rozpieściłam i traktowal mnie jak służącą, porzuciłabym syna, którego wychowywałam na egoiste "królewicza" i zaczął traktować mnie jak skarbonke. Bóg pomógł mi odzyskać godność i powoli cierpliwie naprawiac swoje błędy, aby skutki nie były tak bolesne. Dzięku lectio divina i kontemplację Pana w kaplicy w drodze z pracy do domu pokonałam pokusę opuszczenia rodziny, wyjazdu za granicę i związania się z kochankiem, który czekał u drzwi. Teraz jestem juz szczesliwą babcia, syn pracuje, mąż co prawda poniewiera się w Norwegii za pieniędzmi, ale ze mną jest Pan, który mi zastępuje wszystko, nie szukam kochanków i pocieszenia u ludzi, jestem radosna, wszystkich kocham i przyjmuję wszystko - nawet wszystkie konsekwencje moich grzechów z przeszłości, których skutki z pomoca Jezusa i Matki Bożej powoli udaje się naprawić. Bardzo pomogły mi pielgrzymki pokutne do Częstochowy, Kalwarii (dróżki MB) i Medziugorja. Jezus żyje i działa.