Marcin Kędzierski: Polska doświadcza szybko postępującego procesu sekularyzacji

fot. Zjazd Gnieźnieński / YouTube
Marcin Kędzierski

Nawet jeśli wielu świeckich katolików nie stoi dziś bezczynnie, to wszystko to jak krew w piach. Ba, nawet Kościół instytucjonalny nierzadko wkłada kij w szprychy.

"Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał". (J 17, 20-21)

"Jesteś katolikiem? Jakże nam przykro"

W ostatnich tygodniach w debacie publicznej pojawiło się bardzo wiele głosów dotyczących zarówno kondycji Kościoła w Polsce, jak i szerzej - miejsca i roli chrześcijaństwa we współczesnym świecie. Obraz wyłaniający się z tych tekstów nie jest optymistyczny. Kościół pogrążony jest w kryzysie, kompletnie nie radząc sobie ze skandalami pedofilskimi. Epidemia przyśpieszyła i tak widoczny już wyraźnie od kilku lat proces opustoszania kościołów, obnażając nasz katolicyzm z kulturowej fasady. Istotnie spada liczba powołań kapłańskich i zakonnych, o wiele bardziej, niż wynikałoby to z samej demografii. Klasztory żeńskie od lat świecą pustkami. Maleje odsetek młodzieży uczęszczającej na katechezę w szkołach średnich. Rośnie liczba rozwodów i dzieci wychowujących się w rozbitych rodzinach. Coraz mniej osób, także w samym Kościele, akceptuje nauczanie w sprawach obyczajowych, które zawdzięczamy Janowi Pawłowi II. Zresztą sama postać "umiłowanego Ojca Świętego" zaczyna być publicznie odzierana z brązu. Bycie katolikiem w przestrzeni publicznej staje się coraz większym obciachem. Jeśli jeszcze kilka lat temu można było tego nie dostrzegać, to dziś już chyba nikt nie może mieć wątpliwości, że Polska doświadcza szybko postępującego procesu sekularyzacji. Co więcej, w naszym otoczeniu niespecjalnie widać powody do optymizmu - wszak to wciąż Polska uchodzi w oczach wielu zagranicznych katolików za ostoję ortodoksji.

Nawet jeśli wielu świeckich katolików nie stoi dziś bezczynnie, to wszystko to jak krew w piach. Ba, nawet Kościół instytucjonalny nierzadko wkłada kij w szprychy. Z jednej strony powołuje Fundację Świętego Józefa, która ma się opiekować ofiarami księży pedofilów, a z drugiej przemilcza list bp. Edwarda Janiaka, w którym oskarża on swoich współbraci w biskupstwie, że tak naprawdę zostali do tego zmuszeni przez prymasa i zrobili to wbrew swojej woli. W rezultacie reakcje "życzliwych niewierzących" są takie, że jest im nas, katolików, żal - szanują to, że potrafimy trwać, mimo że obiektywnie wszystko się wali. W takiej atmosferze trudno głosić Ewangelię, nawet jeśli wiemy, że mamy nastawać w porę i nie w porę. Główną reakcją, z którą się spotykamy, nie jest już bowiem agresja czy nienawiść, tylko coś w gruncie rzeczy znacznie gorszego - litościwe, obojętne pobłażanie. I to nawet nie w rodzaju "posłuchamy cię innym razem", tylko "przykro nam, że się tak męczysz". Co prawda gdzieś na horyzoncie dostrzega się fajnego papieża Franciszka, który rewolucjonizuje Kościół, ale to trochę popkulturowa opowieść. Nijak się to ma do praktyki dnia codziennego, a jeśli już, to raczej służy jako wzmocnienie przekazu: "nie męcz się, nawet papież odpuścił".

Nie chcę się wdawać w rozważania dotyczące interpretacji papieskiego nauczania i relacji między tym nauczaniem a praktyką życia katolików w Polsce. Bardzo łatwo powiedzieć czy napisać, że "Polacy nie rozumieją papieża Franciszka" albo "Polska to konserwatywny, katolicki skansen". Sęk w tym, że ten obraz jest nieprawdziwy z jednego podstawowego powodu - Kościół (czytaj: katolicy) w Polsce jest bardzo zróżnicowany, nawet jeśli może się komuś na pierwszy rzut oka wydawać, że istnieje jakaś dominująca linia. Widać to zwłaszcza wśród zaangażowanych katolików - z jednej strony znajdziemy "Polonię Christiana" i akcje w rodzaju "Różaniec do granic", z drugiej - "Magazyn Kontakt" i inicjatywy pokroju "Przekażmy sobie znak pokoju". Nie lubię odsądzania od czci i wiary jednych albo drugich, choćby dlatego, że można być jednocześnie miłośnikiem tradycyjnej liturgii i "fanem" papieża Franciszka (vide ks. Jan Kaczkowski). Albo piewcą ludowej pobożności i osobą zaangażowaną w liczne dzieła miłosierdzia. Czy też zdecydowanym przeciwnikiem aborcji i zwolennikiem zmiany nauczania Kościoła w zakresie legalizacji związków homoseksualnych. Tak jak w innych obszarach życia - "pakietowanie" ludzkich poglądów czy postaw często nie oddaje rzeczywistości.

Ewangelia i świat

Kiedy zastanawiałem się, jak odpowiedzieć na pytanie zadane przez pomysłodawców tej książki, czyli jak świeccy katolicy mogą i powinni angażować się w Kościół w dobie jego kryzysu i utraty zaufania do "ludzi Kościoła", z pomocą przyszedł mi św. Paweł. Słuchając z dziećmi fragmentu Słowa Bożego, natrafiliśmy na następujący fragment z 2 Listu do Tymoteusza. Apostoł Narodów pisze w nim następujące słowa:

"Pospiesz się, by przybyć do mnie szybko. Demas bowiem mię opuścił umiłowawszy ten świat i podążył do Tesaloniki, Krescens do Galacji, Tytus do Dalmacji. Łukasz sam jest ze mną. Weź Marka i przyprowadź ze sobą; jest mi bowiem przydatny do posługiwania. Tychika zaś posłałem do Efezu. Opończę, którą pozostawiłem w Troadzie u Karpa, przynieś idąc po drodze, a także księgi, zwłaszcza pergaminy. Aleksander, brązownik, wyrządził mi wiele zła: odda mu Pan według jego uczynków. I ty się go strzeż, albowiem sprzeciwiał się bardzo naszym słowom. W pierwszej mojej obronie nikt przy mnie nie stanął, ale mię wszyscy opuścili: niech im to nie będzie policzone! Natomiast Pan stanął przy mnie i wzmocnił mię, żeby się przeze mnie dopełniło głoszenie [Ewangelii] i żeby wszystkie narody [je] posłyszały; wyrwany też zostałem z paszczy lwa. Wyrwie mię Pan od wszelkiego złego czynu i wybawi mię, przyjmując do swego królestwa niebieskiego; Jemu chwała na wieki wieków! Amen” (2 Tm 4,9-18).

Końcówka tego listu raczej nie jest manifestem siły i optymizmu. Święty Paweł czuje się osamotniony i opuszczony przez wszystkich - wszak nikt nie stanął w jego obronie, nawet towarzysze misyjnych wędrówek. Najbliżsi albo rezygnują ze współpracy, albo idą gdzieś w pojedynkę. Nawet jeśli w celach misyjnych, to jak "owce między wilki", i to nie dwójkami, jak kiedyś uczniów rozsyłał Jezus, ale samotnie, trochę na pożarcie. On sam raczej nie opływa w zbytki, skoro każe przynieść sobie swój płaszcz. Na dodatek ten płaszcz zostawił w miejscu, gdzie ktoś, kto choć uchodził za sprzymierzeńca (?), okazał się wrogiem.

Próbowałem sobie wyobrazić św. Pawła w momencie pisania tego listu i poraziło mnie, jak to możliwe, że dzięki temu człowiekowi, znajdującemu się w tak beznadziejnej sytuacji, udało się przekazać Ewangelię. I to w taki sposób, że jest ona obecna w moim domu kilka tysięcy kilometrów dalej, dwa tysiące lat później. Trochę przyjmuję to jako coś zwykłego, ot, tak musiało być. Ale jak się nad tym na chwilę zastanowić, to przecież ta cała operacja nie miała prawa się udać. To wszystko było tak dramatycznie niespektakularne. Nawet ten cały osławiony ateński areopag to nie jakiś stadion narodowy, ale niewielki głaz, przed którym jest "placyk" mogący pomieścić kilkanaście, w porywach może kilkadziesiąt osób. Zresztą w ogóle historia św. Pawła, poza niemal filmową sceną nawrócenia, ma w sobie wiele niespektakularnych epizodów. Wystarczy przypomnieć, że po nawróceniu apostołowie wysłali go z powrotem do Tarsu, gdzie przez dziesięć (!) lat szył namioty. Człowiek, który miał nawrócić cały ówczesny świat, zmarnował ogromną część czasu od swego nawrócenia do śmierci na wykonywanie z gruntu banalnego zajęcia.

Ale we wspomnianym fragmencie św. Paweł z przekonaniem stwierdza, że stanął przy nim Pan i wzmocnił go, aby przez niego dopełniło się głoszenie Ewangelii i żeby wszystkie (!) narody ją usłyszały. I tak się stało, choć sam Paweł już tego nie zobaczył, umierając jako więzień. Czuję, że była w nim pełna świadomość, że Ewangelia musi się rozejść po świecie. Jest jak iskra, która nawet po zalaniu ogniska wodą przetrwa i wznieci gdzie indziej ogień od nowa. Albo używając pandemicznego porównania - jest jak wirus, który przetrwa choćby w ukryciu, by prędzej czy później "zainfekować" ludzkie serca. Dobra Nowina o zmartwychwstałym Jezusie jest ważniejsza niż ja, niż moje wyobrażenia, wreszcie niż "moja" chrześcijańska kultura czy cywilizacja. To wszystko może umrzeć i zniknąć, ale Ewangelia o Jezusie, Logosie, który przyszedł na świat, musi dotrwać do powtórnego przyjścia tego Logosu w czasach ostatecznych.

Fragment książki "Mamy głos. Świeccy. Kościół, kryzys"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Marcin Kędzierski: Polska doświadcza szybko postępującego procesu sekularyzacji
Komentarze (33)
WO
~wolny od obłudnego kościoła
19 stycznia 2021, 21:41
Jeszcze więcej PISuaru w kościele a będzie cacy czyli bez tacy :)
JM
Jan Młynarczyk
17 stycznia 2021, 14:30
Tak. Hierarchiczny Kościół często "wkłada kij w szprychy" roweru ewangelizacji. Np. dopuszczając polityków do wystąpień w kościołach. Wczorajsza tyrada Kaczyńskiego na Mszy Św. w Starachowicach nie przysłużyła się mojemu Kościołowi. Oj nie!
PZ
~Pawel zTarnowa
6 stycznia 2021, 23:57
To jest dobry czas dla Kościoła. Ziarno od plew zostanie oddzielone.
AI
~Ahmed Ibn
24 grudnia 2020, 14:58
i dobrze im szybciej KK sie zawali tym szybciej doswiadczymy Paruzji i Sadu . Apokalipsa to ksiega Radosci i Nadzie... MARANATHA.
NO
~noname one
24 grudnia 2020, 02:29
Jezusa za niewinność poniżyli, skatowali, zamęczyli i do krzyża przybili... księdza pedofila przenoszą do innej parafi... no chłopie, takie podejście do sprawiedliwości musi mieć swoje dalekosiężne konsekwęcje. I czym to się tłumaczy? miłosierdziem? ale dla kogo? napewno nie dla tych zgorszonych mas i samej ofiary. Kiedy jakiegoś księdza pedofila choć tak pożądnie ubiczowali przed kamerami najlepiej? Jezusa niewinnego ubiczowali a bandycie wymierzyć razy to się boimy
KR
~Kazimierz Robertowski
23 grudnia 2020, 13:46
Przynależność do Kościoła chroni przed sprywatyzowaniem swojej wiary. Ludzie, którzy odłączają się od Kościoła zaczną wkrótce dostrzegać, że subiektywnie decydują w co chcą wierzyć a w co nie, które przykazania chcą przestrzegać i że tworzą sobie taki obraz Boga jaki im jest wygodny. Odejście od Kościoła szybko sprawia że człowiek zaczyna sobie tworzyć własny obrządek, ulepiony ze strzępków katolicyzmu, własnej filozofii życiowej, swoich pragnień i kompleksów, jakiś ułamków innych religii, głosu mediów. Synkretyzm, kompilacja, patchwork religijny poskładany i pozszywany byle jak - i wtedy ktoś mówi "taka jest moja wiara. takie są moje przekonania"
WD
Wojciech Dąbrowski
24 grudnia 2020, 08:11
bardzo trafne
MB
~Marcin Baran
23 grudnia 2020, 09:55
Kard. Wyszyński zanotował w swoich "Zapiskach więziennych", że dużo zrobił dla Kościoła jako biskup i prymas, ale czuje że najwięcej uczynił dla Kościoła gdy był uwięziony, oskarżony i obrzucany błotem. I dodał, że przychodzi taki czas, że Bóg pragnie aby człowiek wierzący cierpiał z Kościołem i za Kościół.
AC
~Anna Ciurka
22 grudnia 2020, 21:53
Jaki ma cel publikowanie cały czas takich samych tekstów /wywiadów, że Kościół się wali, bo jest do kitu? Zmieńcie płyte. Może zamiast cały czas jęczęć poszukajcie czegoś pozytywnego, jakieś wspólnoty, odwiedzccie hospicjum prowadzone przez siostry, - pokażcie Kościół, polskich katolików.
MK
~Mól Książkowy
22 grudnia 2020, 22:32
Tak,nie publikujmy tekstów "nieprawomyslnych".Tylko takie które świadczą że jest "cacy".Bo,jak mawiał pewien klasyk: ciemny lud wszystko kupi.Tylko to co było dobre 50,100 czy 200 lat temu niekoniecznie już dzisiaj.Powstały telefony,radio,telewizja i (o zgrozo) internet.Wspomniany już klasyk 50 ,100, czy 200 lat temu swoim unieważnieniem małzeństwa po 30 latach z trójką dzieci i ponownymi hucznymi zaślubinami w świętym sanktuarium ,nie wywołał by specjalnego zgorszenia.Bo po prostu mało kto by wiedział.
GT
~gbnn tggg
23 grudnia 2020, 00:10
Czyli wszystko jest cacy w tej korporacji finansowej ? :)
TO
~Tola Ola
23 grudnia 2020, 03:55
Proszę przeczytać artykuł do końca - jest pozytywne - ewangeliczne przesłanie.
MN
~Maria N.
24 grudnia 2020, 00:01
@~Mól Książkowy. Doskonale Pan wie, że tu nie o to słynne unieważnienie małżeństwa chodzi, ale o tworzenie takiej atmosfery, jakby 90% księży w Polsce było pedofilami. Takie wrażenie robi niestety bardzo wielu świeckich z tzw. "Kościoła otwartego", także autor artykułu powyżej.
WS
~Włodzimierz Stefaniak
24 grudnia 2020, 23:24
@~Maria N.Jest dokładnie odwrotnie.Takie wrażenie robi właśnie tuszowanie,ukrywanie i usprawiedliwianie.A sprawa słynnego unieważnienia małżeństa dowodzi,że polityczne korzyści są ważniejsze dla wielu hierarchów niż powaga sakramentu,wśód wiernych są "równi i równiejsi" (bo mało kto uwierzy że coś takiego może załatwić przeciętny parafianin) a niektórzy dość pryncypialni w dziedzinie wiary nasi pasterze jednak (jak im wygodnie) dość lekko traktują jej kanony
MN
~Maria N.
26 grudnia 2020, 00:29
@~Włodzimierz Stefaniak. Niestety odbiegł Pan od tematu. Owo słynne unieważnienie małżeństwa jest niezrozumiałe także i dla mnie i nie pojmuję jak można unieważnić małżeństwo z trójką dzieci! Naganne jest także - tak jak Pan pisze - "tuszowanie, ukrywanie i usprawiedliwianie". Jednak moją odrazę budzi również przypisywanie pedofilii większości księżom. Tak robią na ogół ludzie, którzy nie rozumieją sakramentu kapłaństwa i chcą Kościół przebudować na swoją modłę, bez kapłanów. Myślę, ze taką intencję ma autor tekstu, który komentujemy.
WS
~Włodzimierz Stefaniak
26 grudnia 2020, 21:33
@~Maria N.Wspólnym mianownikiem jest :zaufanie.Czy to co piszę nie podważa zaufania do hierarchów ?Natura ludzka jest taka,że gdy widzi w jakiejś sprawie "kręcenie" to natychmiast generalizuje.A jedyne co może nie dopuścić do generalizacji zjawiska (też przypuszczam że przesadzone ale i jeden przypadek to katastrofa) to wypalenie zła "goracym żelazem".A bez jakiegokolwiek nacisku to się stanie?Ktoś w to wierzy?
AK
~Ann Ki
22 grudnia 2020, 21:37
Fajnie,że autor zauważa, iż Kościół jest powszechny ale niejednolity i ta różnorodność może ubogacać wszystkich a nie dzielić. Nie ma jedynie słusznej wrażliwości i sposobu przeżywania swojej wiary i duchowości. Czasami niektórzy Katolicy uważają ,że mogą narzucać innym jedynie słuszne według ich oceny zachowania i poglądy. Nazywam ich roboczo Katoliko-talibami, są nieomylni ,tylko oni mają rację. Szukajmy Tego co nas łączy a nie dzieli.
TO
~Tola Ola
23 grudnia 2020, 04:03
Trzeba rozróżnić wiarę w Boga od fanatyzmu, za którym niestety wielu w KK gotowych jest bić i zabić bliźniego, a nie widzą, że Boga w tych działaniach nie ma, a jakieś bożki albo sam diabeł. Bądźmy różni ale zjednoczeni Ewangelią. Szkoda, ze zapomina się (albo nie wie), że katolicki to powszechny - wspólny, nie polski(! ) takiej czy innej formacji, Pawła czy Apollosa- Chrystusowy.
MN
~Maria N.
24 grudnia 2020, 00:13
@~Tola Ola. Tylko proszę pamiętać, że IV przykazanie Dekalogu nakazuje nie tylko do szacunek do rodziców czy osób starszych, ale i miłość do ojczyzny, więc z tym wyrzucaniem polskości z Kościoła ostrożnie. Kosmopolityzm nie jest ideologią pozytywną, również w Kościele katolickim.
JO
Jan Ops
24 grudnia 2020, 07:52
Acha. Nazywanie kogoś 'Katoliko-talibami" to efekt niedzielenia, docenienia ubogacającej różnorodności, podkreślenia, że "nie ma jedynie słusznej wrażliwości i sposobu przeżywania swojej wiary i duchowości". OK, rozumiem.
TN
~Tomasz Niedzielski
22 grudnia 2020, 20:28
Sekularyzacja Polaków to nic zaskakującego. Ludzi nie pociąga to co ma do zaoferowania Kościół. Ludzi ne interesuje niebo po śmierci, oni chcą mieć niebo za życia. Praktykowanie katolicyzmu jest bardzo wymagające a teraz każdy chce wszystko łatwo i przyjemnie. Kościół nigdy nie zginie, ale będzie to wspólnota niszowa i zawsze prześladowana.
TO
~Tola Ola
23 grudnia 2020, 04:16
Kościół od początku był niszowy. Czas wrócić do korzeni, do Ewangelii, a nie myśleć o podboju świata i nawracaniu ogniem i mieczem. Ludzie mają pragnienia duchowe, tylko pytanie jakiego ducha, co zobaczą jak spojrzą na nas katolików? To jest często obraz upadku, grzechu i wszelkich obrzydliwosci. Od tzw. zwykłego katolika, po najwyższych hierarchów. Zacznijmy od siebie, z resztą Bóg sobie poradzi.
KS
Konrad Schneider
23 grudnia 2020, 07:02
~Tomasz Niedzielski: "Kosciol jako wspolnota (...) zawsze przesladowana". Rzeczywiscie? Mnie jeszcze nikt nigdy nie przesladowal z powodu bycia katolikiem, a zylem i pracowalem w wielu krajach swiata... Albo mam tyle szczescia, albo powinnismy sie wreszcie przestac sie bac i czuc sie oblezona twierdza...
NN
~No Name
23 grudnia 2020, 08:29
Kościół paradoksalnie ma do zaoferowania coś bardzo pożądanego obecnie wspólnotę. Wiele osób szuka tego w różnych miejscach min. socialmediach. Niestety ja jako osoba mieszkająca całe życie na wsi spotkałam tylko jednego księdza tworzącego wspólnotę ale był on wikarym więc za dużo też nie mógł... W kościele czuje się samotnie wyobcowanie bo albo jesteś z nami albo przeciwko nam. Tego typu arty mówią właśnie nie dzielcie a łączcie i to nie jest zadanie tylko księży ale głównie świeckich. Zaczynając od komentarzy i wypowiedzi w internecie bez hejtu a z miłosierdziem i wyrozumieniem
TS
~Taki Sobie
23 grudnia 2020, 12:58
Panie Niedzielski, moze mi Pan powiedzieć jak Kościół był prześladowany w obydwu Amerykach? I naczym polegało przesladowanie Kościoła podczas wypraw krzyzowych, nie tylko tych w Jerozolimie, ale na orzyklad na Żmudzi? I potwierdzam, mnie również nigdy nikt nie przesladowal z powodu bycia katolikiem. Wydaje mi się, ze od czasu Konstantyna Kościoła z kilkanascie wieków nikt nie prześladuje, a wrecz......... Trzeba być w zgodzie z faktami.
AS
~Antoni Szwed
23 grudnia 2020, 14:33
@ Konrad Schneider No ciebie nie. Ciesz się, ale wiedz zarazem, że rocznie chrześcijan ginie z rąk antychrześcijan ok. 200 tysięcy ludzi, głównie w Afryce i Azji. Oni giną tylko dlatego, że są chrześcijanami.
TO
~Tomasz Ostański
23 grudnia 2020, 15:00
-Taki Sobie - Tak naprawdę Kościół najbardziej cierpi z powodu grzechów dzieci tego Kościoła. Zewnętrzni prześladowcy mogą pozbawiać wyznawców, życia doczesnego ale nie zagrażają ich duszom i zbawieniu. Pytając jednak o zewnętrzne cielesne prześladowania wyznawców Jezusa, dlaczego pyta pan wyłącznie o Ameryki, a nie o Chiny, Indie, Azję lub Afrykę. Dlaczego nie patrzy Pan jakie prawa społeczne i reperkusje narzucają katolikom kraje Europy Zachodniej?
TS
~Taki Sobie
24 grudnia 2020, 08:35
Co Panu narzucają? Na przyklad? Proszę się nie podpinać pod cierpiacych Jazydow i innych, nie wydaje się Panu, ze islam trochę przypomina........ Niech Pan pomyśli co? We wszystkich wojnach zawsze cierpią niewinni ludzie czasami sa to jemenczycy, czasami jazydzi, czasami biedota w Indiach, czy Pakistanie lub chrzescijanie w Afryce. Jak Pan myśli ta wyeksploatowana i pozostawiona samej sobie Afryka to czyja robota?
KS
Konrad Schneider
25 grudnia 2020, 17:23
~Antoni Szwed: Moim wpisem chcialem skonczyc z cierpietnictwem i paranoja przesladowan. Pan zaczal przytaczac liczby, to ja tez przytocze: Wie Pan, kto zamordowal prawie milion katolikow w kilka tygodni? Katoliccy Hutu w Rwandzie. Wspomagani przez wlasnych ksiezy, ktorym po zbrodni udzielil pomocy abp Hoser, przewodniczacy episkopatu Rwandy. Gdyby ktos chcial byc zlosliwy, to moglby wysnuc nastepujaca mysl: najwiekszym zagrozeniem dla katolikow sa inni katolicy, prowadzeni przez polskich biskupow. A muzulmanie w tej wojnie pomagali mordowanym Tutsi, chroniac ich w swoich domach. No i co Pan na to?
TO
~Tomasz Ostański
22 grudnia 2020, 20:16
Piękne. Bycie katolikiem w przestrzeni publicznej znoszę w zachwycie, z dumą (i bez uprzedzenia) poczytuję sobie jako honor i dar łaski. Szczególnie poruszyło mnie spostrzeżenie jak to postępująca sekularyzacja i brak akceptacji nauczania Kościoła w sprawach etycznych i obyczajowych skutkuje wzrostem liczby rozwodów i dzieci w rozbitych rodzinach. Z głębokim spokojem i radością patrzę w przyszłość moich dzieci, którym udało mi się w sprawach etycznych i obyczajowych przekazać nauczanie katolicyzmu fasadowego, postrzeganego w europie (obecnie nie zasługuje na wielką literę) jako ortodoksyjny. O pełne kościoły nie zabiegam. Troszczę się o swoją duszę. Nie poczuwam się do obowiązku troski o zbawienie Chińczyków, Hindusów, wyznawców Judaizmu czy ateistów. Powiesz egoizm. Nie. Ma ten świat i Kościół mój, większego i mocniejszego Ducha Opiekuna ode mnie.
WW
~Wiktor W.
22 grudnia 2020, 18:48
No to wpisze komentarz po raz pierwszy. https://opusdei.org/pl-pl/article/list-do-diogneta/
KS
Konrad Schneider
22 grudnia 2020, 16:19
Pracujac w szkole obserwuje u mlodych ludzi ogromny glod konkretnych idealow, pragnienie patrzenie dalej jak tylko czubek wlasnego nosa. Jako czlowiek, chrzescijanin, katolik, zawsze mozemy wyjsc naprzeciw zapotrzebowaniu ludzi na cos prawdziwego, niezaklamanego, wiecznego, wyrastajacego ponad codziennosc. Dlatego nie odczuwam niepokoju zwiazanego z sekularyzacja, bo posiadam oredzie zbawienia, ktore potrzebuje kazdy czlowiek. A ze niektore formy zycia religijnego musza obemrzec - to jest normalna kolej rzeczy...
AS
~Antoni Szwed
22 grudnia 2020, 16:18
Tak, to prawda, obecny świat tonie w ciemnościach. Różnego rodzaju zło ma się doskonale, jest pewne siebie, rozwija się, zawłaszcza coraz większe połacie ludzkiej rzeczywistości. Teraz jest jego godzina, godzina ciemności. Bóg pozwala na to, by zło świata wydało swoje zatrute owoce, by ludzie, cierpiąc z jego powodu, sami się przekonali, że zło jest złem. Ci młodzi, którzy teraz porzucają wiarę w Boga, opuszczają Jego Kościół, będą kiedyś wyć z bólu, że nie będzie nikogo, kto by im głosił Słowo Boże. Po prostu zabraknie księży. Bóg na pewien czas zamknie swoje usta, pozostawi ludzi samym sobie i to będzie dla nich największa kara. Nie ma bowiem większej kary niż zostać z własnej woli opuszczonym przez Boga. Niestety, dziś ludzie przestali to rozumieć, nie tylko z własnej winy, ale przede wszystkim z winy tych, którzy przewodzą Kościołowi. Dobrze świadczy o tym ostatnie sześć lat.