(fot. Dariusz Kobucki / Studio Inigo)
To szaleństwo! 4 tys. kilometrów. Pieszo. Przez Europę. Z Królewca do Santiago de Compostela. Po co ktoś miałby ruszać w taką drogę? Nawet jeśli tym kimś jest Marek Kamiński…
To trzeci biegun Marka Kamińskiego. Dwa poprzednie zdobył w 1995 roku: w marcu biegun północny (wraz z Wojciechem Moskalem), a w grudniu, na trzy dni przed końcem roku, dotarł samotnie na biegun południowy. Wracał tam kilkakrotnie, ale chyba najważniejszy powrót nastąpił po 9 latach, gdy towarzyszył mu młodziutki Janek Mela - najmłodszy zdobywca biegunów i jednocześnie pierwsza niepełnosprawna osoba, która dokonała takiego wyczynu.
Gdy poznaliśmy założenia projektu 3. Biegun, wiedzieliśmy, że trzeba za Markiem ruszyć w drogę: zobaczyć go w działaniu i zapytać o sens tej wędrówki. Chcieliśmy złapać go jeszcze w Polsce, po przejściu ponad 700 kilometrów, ale dla niego było to za wcześnie. Obawiał się, że nie będzie miał zbyt wiele do powiedzenia. Dla niego był to zaledwie początek drogi, obfitujący dodatkowo w rozliczne spotkania z ludźmi w Elblągu, Gdańsku, Lęborku, Darłowie, Koszalinie, Trzebiatowie, Kamieniu Pomorskim, Szczecinie… Udało się nam go złapać tuż za Lipskiem, w Weißenfels. Wcześniej jednak nawigacja kilkakrotnie wyprowadziła nas w pole (dosłownie), bo z powodu utrudnionej komunikacji próbowaliśmy zlokalizować Marka na podstawie wskazań jego nadajnika GPS.
Spędziliśmy razem wieczór w drodze do Naumburga. My w samochodzie wyładowanym sprzętem i Marek idący z plecakiem. Mieliśmy problem, by za nim nadążyć. To przez nas tego dnia wędrówka Marka znacznie się wydłużyła. Rozdzieliśmy się tuż po zachodzie słońca, gdy nie byliśmy już w stanie nagrywać. Pojechaliśmy do Naumburga, by zlokalizować nocleg, który zorganizował Marek. On sam dotarł na miejsce po dwóch godzinach.
Rozmowę nagraliśmy następnego dnia. Był słoneczny, choć wietrzny dzień. Piękny początek kwietnia. Usiedliśmy w ogrodzie tuż obok monumentalnej późnoromańskiej Katedry Świętych Apostołów Piotra i Pawła, która dała o sobie znać w szczególnym momencie rozmowy.
Ten Trzeci Biegun dojrzewał w Marku kilkanaście lat. Gdy zapytaliśmy go o przyczynę tej wędrówki, odpowiedział, że mógłby podać różne powody: idzie po to, by zbierać pieniądze na działalność Fundacji Marka Kamińskiego (każdy może "kupić" kroki Marka Kamińskiego na stronie 3biegun.kaminski.pl), by oglądnąć zmieniającą się Europę, by spotkanych ludzi pytać o fundamentalne pojęcia takie jak: prawda, dobro, szczerość, uczciwość, duchowość, miłość, szacunek czy uważność, ale tak naprawdę idzie, bo wierzy, że ta droga ma sens i jest czymś najlepszym, co może zrobić w tym momencie swojego życia.
Wielka determinacja i zaskakująca pokora. Wydawać by się mogło, że to nie może iść w parze. Marek Kamiński nie tylko zdobywa bieguny, ale i łamie stereotypy. Przekonajcie się zresztą sami.
Pomocne w drodze nie tylko do Santiago de Compostela
CAMINO ZNACZY DROGA. ŻYCIE RÓWNIEŻ JEST DROGĄ
Każdy pielgrzym udający się do Santiago de Compostela musi przejść camino. Ale camino przechodzi również każdy z nas. Przecież życie jest drogą, a my pokonujemy ją nieustannie.
Książka, którą trzymasz w ręce ma pomóc w kolejnych krokach na drodze, w kolejnych etapach wędrówki. Jest pomyślana jako przewodnik mający towarzyszyć w wewnętrznej pielgrzymce do Santiago de Compostela lub do innych miejsc. Składa się z 28 rozdziałów, rozpoczynających się modlitwą i krótkim fragmentem Pisma Świętego .
Skomentuj artykuł