Obchodzimy wielkie święto. Ale co właściwie świętujemy? I wreszcie czy sami mamy na to szansę?
Rok 1950, papież Pius XII w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus ogłasza dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny. Data dokumentu również znacząca - uroczystość Wszystkich Świętych. I pierwsze słowa Munificentissimus Deus, które zaczynają dokument i w języku polskim zostały przetłumaczone jako: Nieskończenie hojny Bóg… To nie przypadek, właśnie przekonanie o niezwykłej hojności Boga jest tłem rozważań o wniebowzięciu.
Wniebowzięta, znaczy spełniona
Tylko tajemnica mądrości Opatrzności, planów pełnych miłości do stworzenia daje wyjaśnienie, dlaczego Bóg jest tak hojny w dawaniu łaski, że udziela i takiej, która wykracza poza najśmielsze wyobrażenia człowieka. Bo czyż ponad dwa tysiące lat temu młoda dziewczyna w Nazarecie spodziewała się, że zostanie Matką Boga, a na końcu życia dostąpi udziału w Jego zmartwychwstaniu? Dziś po blisko siedemdziesięciu latach od ogłoszenia tego dogmatu może ciągle pojawiać się seria pytań… Dlaczego dopiero w XX wieku chrześcijaństwa zostaje ogłoszona ta prawda dotycząca życia Maryi? Czy Kościół wcześniej się nad tym nie zastanawiał? Nie wiedział? Co to znaczy, że Maryja jest wniebowzięta, skoro Pismo Święte milczy na ten temat? I wreszcie, jakie znaczenie dla nas, katolików XXI wieku, ma dogmat o wniebowzięciu?
Miejsce Maryi w Kościele
Przyglądając się historii Kościoła, może dziwić pewna opieszałość w kulcie maryjnym chrześcijan pierwszych wieków. Zdecydowanie faworytami tamtych czasów byli męczennicy i apostołowie, zwłaszcza Piotr i Paweł. Wspominano co prawda Matkę Pana, ale z perspektywy dzisiejszej pobożności maryjnej było to raczej marginalne. Sytuacja zdecydowanie zaczyna zmieniać się w IV wieku, a dynamiki nabiera w V. Otóż w związku z uczynieniem chrześcijaństwa religią obowiązującą w Cesarstwie Rzymskim, zaczęto szczególnie dbać o miejsca związane z życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa. To wtedy powstaje m.in. bazylika Bożego Narodzenia w Betlejem, zostaje wprowadzone w kalendarz liturgiczny Boże Narodzenie i konsekwentnie pojawia się także święto Bożej Rodzicielki. Gdy w V wieku rozpoczną się kolejne kontrowersje chrystologiczne, w związku z kwestią boskiej i ludzkiej natury Chrystusa, a tym samym pojawia się pytanie o to, ile osób jest w Chrystusie. Zaczyna się podważać tytuł Boże Rodzicielki - bo czy kobieta może być Matką Boga? Tego, który nie ma początku i nie ma końca? Czy nie poprawniej jest mówić, że jest Matką Jezusa albo Chrystusa, sugerując, iż Jej macierzyństwo obejmuje tylko ludzką naturę. Ostatecznie owoce soboru efeskiego z 431 r. w postaci formuły zgody z 433 r. ogłaszają zasadność Bożego macierzyństwa Maryi, gdyż w Niej ludzką naturę przyjmuje Druga Osoba Trójcy, rodzi się prawdziwy Bóg. Można zapytać, co to ma wspólnego z Wniebowzięciem? Otóż od tego momentu zdecydowanie zwiększa się uwaga całego Kościoła w odniesieniu do Matki Bożej zarówno w teologii, jak i w duszpasterstwie i liturgii poświęca się Jej więcej miejsca. I stąd refleksje nad dziewictwem, nad całym życiem i wreszcie nad jego końcem. Kościół nauczył się też drogi rozważań kwestii mariologicznych - patrzy na całość życia Maryi w odniesieniu do Jej relacji z Synem, Jezusem Chrystusem. To właśnie więź Maryi z Synem jest kluczowa dla zrozumienia zarówno Jej życia, jak i miejsca w Kościele.
Stosunkowo szybko od ogłoszenia prawdy o Bożym Macierzyństwie zaczęto uznawać Maryję za całą świętą, tak w całym życiu, jak i w jego początkach. Skoro uznana została za najświętszą, naturalnie pojawiło się pytanie o koniec Jej życia, tym bardziej że grobu Maryi nie znaleziono ani nie pielgrzymowano do niego. Pojawiły się wtedy dwie tradycje: wschodnie chrześcijaństwo zaczęło obchodzić święto zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny, z kolei na zachodzie pojawiła się idea wniebowzięcia. W średniowieczu zarówno teologia, jak i kult maryjny doświadczają dalszego rozwoju, jednak dopiero wydarzenia związane z reformacją doprowadzą do silnego rozwoju ruchu, który z jednej strony będzie bronił racji czci dla Maryi, a z drugiej doprowadzi do pogłębionych studiów mariologicznych. W konsekwencji to właśnie ożywiony, poreformacyjny ruch mariologiczny doprowadzi do ogłoszenia dwóch ostatnich dogmatów - Niepokalanego Poczęcia (1854) i Wniebowzięcia (1950).
Czy Maryja umarła?
Dogmat nie odpowiada na to pytanie, jego treść: "że po zakończeniu biegu życia ziemskiego została z ciałem i duszą wzięta do niebieskiej chwały", wskazuje, że Maryja w jakiś sposób zakończyła ziemskie życie, ale Jej ciało nie pozostało w grobie zgodnie ze słowami psalmu: "bo nie pozostawisz mojej duszy w Szeolu i nie dozwolisz, by wierny Tobie zaznał grobu" (Ps 16,10). Nie wiemy, jak wyglądało owo zakończenie życia, czy było to zaśnięcie, czy jakiś rodzaj śmierci, w końcu tę drogę przeszedł także Jej Syn i jest ona wpisana w proces zbawienia każdego, więc nie byłoby w tym nic dziwnego. Istotne, że ciało Maryi nie zostało w grobie, dlatego możemy powiedzieć, że Ona już dziś doświadcza pewnych przejawów zmartwychwstania swojego ciała (do pełnego udziału brakuje odnowienia całego stworzenia, co nastąpi przy Sądzie Ostatecznym).
Jest zatem włączona w egzystencję nowego stworzenia, nie tylko duchowo, ale także cieleśnie. Co więcej, Maryja w przeciwieństwie do Jezusa nie "wstępuje do nieba", ale zostaje wzięta, a ta subtelna, choć istotna różnica pokazuje, że wniebowzięcie jest łaską, którą dostała od Boga. Podobnie jak było nią zachowanie od grzechu pierworodnego (niepokalane poczęcie) czy bycie Matką Boga. Widzimy w Maryi kogoś, kto został przez Boga hojnie obdarowany łaską, ale też szczególnym zadaniem w historii zbawienia. Niemniej to uprzywilejowanie Maryi jest wynikiem Jej relacji z Synem, to ze względu na bycie Bożą Rodzicielką zostaje niepokalanie poczęta, z tego powodu też, już jako pierwsza z odkupionych, cieszy się udziałem w Jego chwale ze swoim ciałem.
Wniebowzięta, a co z nami?
Kościół, patrząc na Maryję, widzi w Niej nie tylko wzór cnót wiary, nadziei i miłości, ale przede wszystkim swoją przyszłość - przebywanie w chwale, zmartwychwstanie ciała. Przyglądając się ogłoszonym dogmatom maryjnym, można na nowo uświadomić sobie, że Bóg nie szczędzi łaski… każdemu z nas. Do naszej codzienności, do naszego miejsca w historii zbawienia my także zostaliśmy wyposażeni w Jego pomoc. Bo w tej trwającej historii każdy z nas ma swój udział, ale i zadanie. Co więcej, o przywilejach maryjnych mówimy, że są one niczym klejnoty, które Ją ozdabiają. Wychwalając więc Matkę Pana, nie powinniśmy się zatrzymywać tylko na tym, co Bóg w Niej uczynił, ale też iść o krok dalej i niejako potraktować je jako… reklamę tego, co Bóg może uczynić z człowiekiem. Maryja jest dla nas wszystkich wskazaniem, że łaska jest większa niż grzech (niepokalane poczęcie), a także niż skutki śmierci (wniebowzięcie). Jest więc dla wierzących znakiem nadziei i dziś, wniebowzięta, ciesząca się spełnieniem swojego życia, niejako chce powiedzieć: popatrz, jakim pięknym można być, gdy się żyje i przyjmuje łaskę od Najwyższego, popatrz, do czego chce cię doprowadzić Ten, który daje życie. Jego planem jest, byś już nigdy nie pragnął, byś spełnił się jako człowiek.
Magdalena Jóźwik - doktor teologii dogmatycznej, od ponad roku pracuje w Archidiecezjalnym Centrum Formacji Pastoralnej oraz współtworzy Szkołę Katechetów Parafialnych w Katowicach. Wcześniej przez 5 lat pracowała w sekretariacie II Synodu Archidiecezji Katowickiej
Skomentuj artykuł