Miłosierdzie wobec żebrzących - jak pomagać?

(fot. Curious_Zed/flickr.com)
Br. Paweł Flis, albertyn

Mijamy na ulicy osoby żebrzące. Traktujemy je bardzo różnie: dla jednych to ofiary bezlitosnego kapitalizmu, dla innych naciągacze bądź ludzie nieszczęśliwi; dla jednych to problem, z którym skutecznie powinno poradzić sobie państwo, dla innych wezwanie do czynienia miłosierdzia, jeszcze inni nie chcą wcale ich zauważać i mijają obojętnie.

Zawsze byli obecni w życiu społecznym. Wspomina o żebractwie autor Mądrości Syracha, spotykamy żebraków na kartach Nowego Testamentu. Obecnie w Polsce zjawisko to się nasila. Można by sądzić, że to efekt zubożenia społeczeństwa. Ale także w bogatych Stanach Zjednoczonych czy Francji są osoby, które żebrzą na ulicy.

W każdych warunkach społecznych i ekonomicznych pojawiają się ludzie, którzy nie chcą, nie potrafią bądź nie mogą podjąć samodzielnego życia. Zjawisko żebractwa jest nieodłącznym elementem tego świata i nie da się go wymazać. Przyczyną tego nie są ani warunki ekonomiczne, ani gospodarcze, ani społeczne.

Co na temat żebraków mówi Pismo Święte?

 

W Starym Testamencie żebranie jest ukazane jako hańba człowieka i skutek jego niesprawiedliwości:

Byłem dzieckiem i jestem już starcem, a nie widziałem sprawiedliwego w opuszczeniu ani potomstwa jego, by o chleb żebrało (Ps 37, 25).

W Księdze Syracha pycha żebrzącego to powód do nienawiści i gniewu wobec niego (por. Syr 25, 2). W innym miejscu autor przestrzega przed żebraniem, ukazując je jako nieszczęście porównywalne ze śmiercią. Zależność od innych jest upokorzeniem niegodnym człowieka rozumnego (por. Syr 40, 28).

Nowe spojrzenie przynosi Chrystus. Dla Niego najważniejsze jest spotkanie z osobą. W relacjach Ewangelistów żebraków poznajemy z imienia: niewidomy Bartymeusz czy Łazarz z przypowieści o bogaczu. Ubodzy są tymi, do których Jezus kieruje Dobrą Nowinę, choć nie zawsze przywraca zdrowie czy obdarowuje materialnie.

Wyraźnie wzywa jednak swoich naśladowców do otwarcia serca na ubogich, a także podzielenia się tym, co posiadają. Uczynki miłosierdzia będą na Sądzie Ostatecznym znakiem rozpoznawczym uczniów Chrystusa (por. Mt 25, 31).

Postawa Jezusa wobec ubogich i Jego styl życia były zawsze dla Kościoła wezwaniem do podejmowania dzieł miłosierdzia. Dzieł tych nie można traktować jako "ubocznej" działalności Kościoła. Są one wyrazem misji Kościoła, który winien wyznawać i głosić Miłosierdzie Boże. Miłosierdzie to urzeczywistnienie miłości.

Katechizm Kościoła Katolickiego przypomina nam, ze obowiązek troski o ubogich wypływa przede wszystkim ze sprawiedliwości. W wymiarze społecznym obowiązek ten realizowany jest przez działalność instytucji pomocy społecznej. To jednak nie wystarcza. Każdy osobiście jest wezwany do troski o ubogich. Jałmużna dana ubogim jest świadectwem miłości braterskiej; jest także praktykowaniem sprawiedliwości, która podoba się Bogu.

 

Żebractwo w dziejach

W każdej epoce społeczność ludzka zobowiązana była do podjęcia troski o najsłabszych, ubogich, chorych. Żebractwo było akceptowane,
gdyż stanowiło czasami jedyną formę opieki nad najuboższymi.

Jednocześnie podkreślano jałmużnictwo jako jeden z uczynków miłosierdzia chrześcijańskiego. Troska władz miejskich w okresie średniowiecza przejawiała się w tworzeniu cechów i korporacji żebraczych.

Obecnie w Polsce żebractwo jest karane w przypadku, gdy osoba żebrząca posiada inne źródła utrzymania lub zdolna jest do pracy. Karane jest również żebractwo natarczywe lub oszukańcze.

Wśród osób żebrzących spotykamy zarówno mężczyzn, jak kobiety, są dzieci i są osoby w podeszłym wieku. Spora grupa to osoby z widocznym kalectwem. Prawdopodobnie większość żebrzących podejmuje się tego zajęcia z własnej woli. Zdarzają się jednak sytuacje przymusowego żebrania; dzieci zmuszane przez rodziców, kaleka czy osoba starsza wykorzystywana jako źródło dochodów przez swoich opiekunów.

Pomoc, którą możemy zaoferować musi być skierowana indywidualnie do każdej osoby. W przypadku osób wykorzystywanych do żebractwa konieczne jest przede wszystkim zapewnienie im opieki i ochrona przed przemocą.
 

Czy możemy traktować osoby żebrzące jako uzależnione?

Uzależnienie psychiczne rozumiemy jako nabytą, silną potrzebę wykonywania jakiejś czynności, przy czym sama czynność, w tym przypadku żebranie, pełni rolę środka uzależniającego. Na pewno nie można mówić o uzależnieniu w przypadku osób zmuszanych do żebrania. Inne osoby, które z własnej woli podejmują to zajęcie, koncentrują się nie tyle na samym żebraniu, co na jego efekcie, tzn. zdobyciu pieniędzy. Żebranie nie wydaje się być dla nich samo w sobie czynnością przynoszącą jakieś zaspokojenie psychiczne.

Nie można jednak żebractwa potraktować jako równorzędnego do innych uprawnionych sposobów na zdobycie środków do życia. Samo wyjście na ulice i wyciągniecie ręki, świadczy o desperacji tych osób. Większość osób dotkniętych ubóstwem nie chce się z tym afiszować. Nie pozwala im na to wstyd i duma, a w przypadku skrajnej konieczności zwracają się raczej o pomoc do konkretnych osób czy instytucji. Osoby niepełnosprawne fizycznie nie potrzebują upokarzającej litości ani współczucia.

 

Chcą być akceptowane i normalnie traktowane. Nie obnoszą się ze swoją ułomnością, wręcz przeciwnie, starają się podejmować wszelkie zadania i obowiązki dające im poczucie realizacji własnych możliwości. Żebractwo w większości jest zawodem zapewniającym doraźne środki, nie zawsze przeznaczone na deklarowany cel. Nie oznacza to jednak, że każda osoba żebrząca podjęła taki styl życia w sposób świadomy. Jest to często skutek głębszych zaburzeń wynikających z uzależnienia od alkoholu bądź narkotyków, czy też jako objaw wyuczonej bezradności.Niektóre osoby deklarują chęć zaprzestania żebractwa, nie potrafią jednak podjąć żadnych kroków w kierunku zmiany swojego stylu życia. Mimo deklaracji, nawet zgłoszenie się do Ośrodka Pomocy Społecznej przekracza ich możliwości. Wiąże się to również z koniecznością ujawnienia swojej sytuacji życiowej i jej weryfikacji.

Postawy wobec żebrzących

Osoba prosząca na ulicy o datek wywołuje w przechodniu, w każdym z nas różne reakcje. Warto się im przyjrzeć. Oto niektóre z wyrażanych
opinii:

- Moje odczucia są skrajne, od irytacji, gdy ktoś nie otrzymawszy pieniędzy obrzuca mnie wulgaryzmami, po współczucie, gdy widzę przed sobą zaniedbanego człowieka w łachmanach, prawdopodobnie chorego psychicznie.

- Dla mnie żebrak + pies = wrzut pieniędzy do beretu; od razu mięknę, daję i będę dawać.

- Alkoholikom nie daję, ale przecież jego nałóg jest tak przerażający.

- Nie daję pieniędzy na ulicach, bo nie lubię być naciąganym. A jeszcze bardziej dlatego, że "gdzie jest padlina, tam się pojawią i sępy". A ja nie chcę współfinansować procederu, który uważam za niemoralny. Zawsze jednak mam jakieś skrupuły, żeby nie skrzywdzić kogoś autentycznie potrzebującego. Dlatego nieraz łamię swoją zasadę. Zawsze wtedy, gdy ktoś prosi nie o pieniądze, ale o chleb lub o przyodziewek.

- Nie łatwo mi odróżnić potrzebującego od naciągacza, nic nie wiem o tej osobie, a cel na jaki zbiera, wypisany na kartce, nie mam pewności,
czy jest autentyczny.

- Wrzucona moneta nic nie rozwiąże, wolę wpłacić na konkretny cel dla którejś organizacji.

Osoby żebrzące na pytanie o stosunek przechodniów do nich podkreślają obojętność, w niektórych przypadkach złość, a sporadycznie wulgarność.

Miłosierdzie wobec żebrzących

Miłosierdzie jest głębszym źródłem sprawiedliwości  (zob. encyklika Jana Pawła II Dives in Misericordia 14). Jałmużna udzielona potrzebującemu (niekoniecznie pieniądz) jest nie tylko wypełnieniem sprawiedliwości, ale dotyka rzeczywistości duchowej.Nawrócenie, które według Jana Pawła II jest celem miłosierdzia, dokonuje się w sercu człowieka, my tych owoców możemy nigdy nie poznać. Moje osobiste nawrócenie, modlitwa za ubogich, jest niezbędnym przewodnikiem w odczytywaniu dróg prowadzących do serca tych, którym chcemy okazać miłosierdzie. Warunkiem koniecznym ukazanym przez Jana Pawła II jest to, aby uczynek miłosierdzia dokonał się w postawie szacunku dla osoby.

Nie może to być gest litości czy grosz wrzucony "na odczepne". Miłosierdzie nie jest aktem jednostronnym, w którym jeden, lepszy daje, a obdarowany, gorszy, biedniejszy przyjmuje.

Ważniejsze od daru materialnego jest spotkanie. Ono dokonać się może przez rozmowę, zatroskanie, życzliwość okazaną osobie żebrzącej. Wtedy też będziemy mogli lepiej poznać, więcej dowiedzieć się niż tylko informacja zawarta na kartoniku. Pomoc ma być rozumna, dostosowana do rzeczywistych potrzeb osoby.

Nasze zaangażowanie może wyrażać się również poprzez wolontariat, dostosowany do naszych możliwości. Wolontariat realizowany wobec konkretnych osób będących w potrzebie nie jest anonimowy. Nie będzie może skierowany bezpośrednio do osoby żebrzącej na ulicy, ale stanie się cząsteczką, którą każdy z nas dokłada do dzieła miłości całego Kościoła.

 

Inna forma realizacji miłosierdzia to wsparcie finansowe dla organizacji czy fundacji świadczących pomoc. Jest ich wiele i wybrać możemy tę, co do której mamy zaufanie i z której działalnością się utożsamiamy. Ojciec Święty Jan Paweł II zwrócił uwagę na to, że autentycznie chrześcijańskie miłosierdzie jest zarazem jakby doskonalszym wcieleniem "zrównania" pomiędzy ludźmi, a więc także i doskonalszym wcieleniem sprawiedliwości, o ile ta w swoich granicach dąży również do takiego zrównania.

Dlatego ważna i potrzebna jest także bezpośrednia pomoc ofiarowana konkretnej osobie. Przez okazaną życzliwość możemy zorientować się w potrzebach danej osoby i możliwościach ich zaspokojenia. Propozycja podjęcia konkretnych działań i możliwość weryfikacji ich realizacji da nam obraz rzeczywistych oczekiwań osoby i uchroni przed obawą o naszą własną naiwność bądź obojętność. Taka postawa wydaje się zbliżać do wizji miłości miłosiernej przedstawionej wyżej w słowach Jana Pawła II.

Nasze traktowanie ubogich, w tym żebrzących musi uchronić się przed dwiema pokusami: pokusą skuteczności i pokusą wydajności. Celem miłosierdzia chrześcijańskiego nie może być skuteczność rozumiana jako likwidacja ubóstwa, w tym żebractwa. Przypomniał o tym Pan Jezus swoim uczniom oburzonym na "zmarnowanie" olejku, gdy powiedział: Ubogich zawsze macie u siebie (Mt 26, 11).

To, czy pomoc osobie żebrzącej przyniesie skutek w postaci zaprzestania żebractwa, zależy przede wszystkim od jej własnej woli i inwencji. Okazuje się, że nawet represje nie zlikwidowały tego zjawiska. Nie może to ograniczać jednak tego, co nazwalibyśmy za Janem Pawłem II wyobraźnią miłosierdzia, ciągłym otwarciem serca na ubogich; nie tyle rozwiązywaniem za nich ich problemów, ale towarzyszeniem w podejmowaniu przez nich działań dla własnego dobra. Nie istnieją formy pomocy bardziej i mniej skuteczne, gdy celem pomocy nie będzie dobro osoby, lecz "rozwiązanie problemu".

Druga pokusa to wydajność, czyli pragnienie stworzenia systemu pomocy, która dotrze skutecznie do każdego potrzebującego. Wiąże się z tym przekonanie, że przyczyna żebractwa tkwi gdzieś na zewnątrz: ustrój, polityka rządu, bezrobocie, itp. Wtedy wystarczyłoby poprawić warunki, żeby z ulicy znikli żebrzący. Ci, którzy podejmują takie działania, a jednocześnie towarzyszą bezpośrednio osobom żebrzącym, po jakimś czasie przestają mówić o możliwościach zlikwidowania problemu, ale tylko o jego ograniczeniu.

Pomoc okazywana żebrzącym tylko wówczas jest naprawdę aktem miłości miłosiernej, gdy świadcząc je, żywimy głębokie poczucie, iż równocześnie go doznajemy ze strony tych, którzy je od nas przyjmują. Jeśli tej dwustronności, tej wzajemności brak, wówczas czyny nasze nie są jeszcze prawdziwymi aktami miłosierdzia. Wówczas nie dokonało się jeszcze w pełni to nawrócenie, którego drogę ukazał nam Chrystus swoim słowem i przykładem aż po krzyż; wówczas też nie uczestniczymy jeszcze całkowicie we wspaniałym źródle miłości miłosiernej, które zostało nam przez Niego objawione (Dives in Misericordia 14).

Te słowa przypominają nam, że uczynki wobec żebrzących mają być owocem naszej głębokiej więzi z Jezusem opartej na nawróceniu serca. Dopiero wtedy otrzymają swój głęboki, ewangeliczny sens i staną się naszą drogą do Ojca przez Chrystusa obecnego w ubogich.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłosierdzie wobec żebrzących - jak pomagać?
Komentarze (14)
M
Mateusz
9 marca 2013, 21:56
Artykuł ciekawy... ale jego przeczytanie nie rozwiązuje każdego problemu. Ładnych parę razy wszedłem w dyskusję z takimi osobami - najczęściej kończyło się na tym, ze kupowałem im coś do jedzenia. Skąd mogę mieć jednak pewność, że nie było to podejście - "dobra, na wódę nie da, to wysępi się chociaż coś do jedzenia, trzeba ułożyć jakąś bajeczkę, a dobrze mi idzie tworzenie historyjek". Ponadto - od jakiegoś czasu, pod stacją spotykam człowieka, który ewidentnie ma jakiś problem z palcami (nie wiem, czy jego trzęsienie się jest próbą wzbudzenia współczucia, czy to objaw choroby). Co miałbym powiedzieć takiej osobie? Zakładam, że akurat ten problem z ręką, może być przeszkodą w zdobyciu pracy. km_wawa@vp.pl
S
Staszek
23 lutego 2013, 22:17
Polecam książkę Francine de la Gorce Z podniesionym czołem, Warszawa 2011.
?
?
25 maja 2012, 14:59
Czy wśród księży są osoby ubogie, którym brak na życie,odzienie, mieszkanie? Łatwo wypowiadać się na taki temat, ale ciekawi mnie co zrobiłby ksiądz w sytuacji, kiedy jego godność zostałaby zdeptna i poniżony pozbawiony środkow do życia zmuszony byłby żebrać? W jaki sposób wspiera konkretny ksiądz osoby żyjące w nędzy, co robi,aby im pomóc? Co czuje proboszcz zwalniając katechetę świeckiego dla którego praca w katechezie była jedynym źrdłem utrzymania a etat daje księdzu, który ma zapewnione utrzymanie w bogatej parafiia i pracaw szkole to druga pensja? Tymczasem praca duszpasterska i katecheza prafialna totalnie leży... Syty głodnego nie zrozumie... Zanim kapłani zaczną krytykować ludzi świeckich niech zejdą do ich poziomu ubóstwa i zaczną solidaryzować się z prawdziwie ubogimi ludzmi. Gadanie jeszcze nikogo nie nakarmiło. A wystarczy przeczytać katolicką naukę społeczną, zacząć naśladować błogosławionego Jana Pawła II czy kapelana Solidarności błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę...
Z
Zosia
25 maja 2012, 14:13
 Bardzo zainteresował mnie ten artykuł. Jeśli pisze albertyn to będę nareszcie wiedziała jak postępować, on na pewno wie dobrze. Niestety opracowanie jest tak rozległe, że nie dotarłam do końca i wniosku - dawać czy nie. Trochę mi to przypomina przedzieranie się przez instrukcję PIT. Nie wiele mnie dotyczy i musze czytać wszystkie ewentualności. Pozdrawiam serdecznie. 
L
leszek
25 maja 2012, 13:44
W swoim czasie sporo jeździłem z Warszawy do Krakowa i na Dworcu Centralnym często widziałem taką parę młodych ludzi (gdzieś na oko 18-22 lat). Ich warsztat ( z tego co zauważyłem) to były trzy numery: Jeden to klasyczny, czyli biednie ubrani, mizerni itp itd i tekst w stylu "właśnie wyszliśmy z domu dziecka, jesteśmy biedni, chorzy, głodni, mama umarła. tata pije, babcia chora, dziadek chory, młodszy braciszek/siostrzyczka chorzy pan/pani da dwa/trzy złote na bułke, zupę   itp itd". Drugi numer to ubierali się lepiej, ale wyglądali bardziej dziecięco i coś w stylu "jesteśmy biedni przjechalismy ze wsi, zagubiliśmy się w Warszawie, musimy dojechać do babci, ciotki, pan/pani da 2/3 złote na bilet, bułkę, zupę itp itd". Trzeci numer to chłopak wyciągał jakiś plik pieniędzy i tekst w stylu: "babcia/ciotka/mama/dziadek chora/chory, mieszkają w Suwałkach, zabrakło mi 2/3 złote do biletu, pan/pani da". Ten trzeci był chyba najbardziej skuteczny. Z moich obserwacji wynikało, że gdzieś co 15/20 osoba coś dawała. Więc jak nawet co dziesiąta osoba dawała "2/3 złote", na peronie gdzieś stoi jakieś 100/200 osób, jest parę peronów, to z jednego obchodu jakieś kilkadziesiąt złotych wyciągali, parę obchodów dziennie i mają jakieś 200/300 złotych dziennie, jak "pracują" 20 dni w miesiącu to spokojnie wyciągają parę tysięcy bez podatku.
L
leszek
25 maja 2012, 13:27
Jakbym chciał dawać pieniądze każdemu żebrakowi który o to prosi, to po paru dniach za ostatnie grosiki musiałbym sobie kupić kapelusz i samemu gdzieś stanąć na ulicy.
A
a
25 maja 2012, 11:59
 http://www.youtube.com/watch?v=IptMnA0FHtk ! warto to zobaczyć w związku z tym tematem
S
szczerość
25 maja 2012, 10:11
A do mnie kiedyś podszedł jakiś biedak, i poprosił o jałmużnę. Spytałam, na co chce(i myślałam że usłyszę, na chleb, na bułkę,czy coś w tym stylu) a ten wypalił prosto, że nie będzie kłamał, bo mu brakuje do wina... Rozbroił mnie tą swoją szczerością, ale nie dostał ode mnie tego"wina". Dowiedział się tylko, dlaczego nie dostał. Ale ta jego szczerość mnie rozbroiła( o mało mu nie dałam na to wino)
B
biedny
25 maja 2012, 08:54
Kto, mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, żebrze w miejscu publicznym,podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1 500 złotych albo karze nagany. Nie masz kszty miłosierdzia... Oby tobie nigdy nie brakło chleba. "Błogosławiony, czyj wzrok miłosierny, bo chlebem dzieli się z biednym".
M
m
17 marca 2012, 14:45
Kto, mając środki egzystencji lub będąc zdolny do pracy, żebrze w miejscu publicznym,podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1 500 złotych albo karze nagany.
M
Monika
5 września 2011, 10:20
To po co dajecie pieniądze? Ja najpierw rozmawiam z osobą proszącą, czego potrzebuje. Czasem opowiadamy sobie o swoim losie. Gdy potrzeba, idę z taką osobą do pobliskiego sklepu i proszę, żeby sobie coś wybrała. Zwykle bierze najtańszy chleb.
T
Troll
5 września 2011, 06:46
Kiedyś dałem na starówce żebrakowi 10 zł;trochę się oddalilem i zobaczyłem jak poleciał po piwo.Od tamtej pory żadnemu żebrakowi nie daję pieniędzy.Niech inne służby się nimi zajmą.
AJ
A J Katowice
5 września 2011, 00:28
Katowice, ul. św Pawła. Żebrzący zebrani w grupy. Uzbierane pieniądze od razu zamieniane na wino wiśniowe po 3,80. Opornym darczyńcom wybijane są szyby w autach. Większość żebraków po wyrokach. Mieszkam tam i codziennie na to patrzę. I jak do tego pasuje przypowieść o bogaczu i Łazarzu?
H
Henryk
11 sierpnia 2010, 10:37
Ubodzy są też po to, aby bogaci mogli się zbawić. Przypowieść o bogaczu i Łazarzu jest tego ilustracją. Św. Ojciec Pio mówił: "nie należy odtrącać wyciągniętej ręki" i faktycznie nawet mały datek na bułkę w oczach Bożych nie jest zapomniany. Alkoholikowi czy narkomanowi gdy jest głody kupuję pożywienie, ale pieniędzy nie daję, bo nie mogę przyczyniać się do Jego nieszczęścia. Rozmawiając z takimi mówię o miłości Boga do Nich i o potrzebie leczenia, bo Oni też są Dziećmi tego samego Ojca i też mają nieśmiertelne dusze oraz serce. I gdy się otwierają to wyraźnie widać, że stoczyli się oni nie z powodu braku chleba, ale z powodu braku serca, miłości. Żebrakom, którzy żebrzą "zawodowo" też nie należy odmawiać choćby kilku groszy, nie patrząc na motywy, bo kto daje, temu się mnoży, a jeśli się mnoży, to należy dawać. Bóg napełnia ręce by dawać, gdyż wszystko jest Jego!