Mistyczne śniadanie

(fot. slightly everything / Foter / CC BY)
Kacper Pietraszewski

Zwykle jem na śniadanie zupę mleczną. Tak było i dziś. Ta jednak była smaczniejsza, a przynajmniej bardziej treściwa.

Przy śniadaniu podejmuję usilne próby obudzenia się. Chrupiące płatki w kształcie literek i mleko to dobre połączenie. Bez śniadania nie wychodzę z domu, bo wysoce prawdopodobne jest wtedy, że zginę gdzieś po drodze (albo z głodu, albo z autobusowych hibernacji wybudzę się w nieznanej lokalizacji). Jak już tak trochę się najem, to zastanawiam się, czemu w ogóle się obudziłem. Bo mógłbym się przecież nie obudzić. "I czy Bóg, budząc mnie zupą mleczną, naprawdę jest miłosierny?" - spytałem, zupełnie jakbym już nie pamiętał tych wschodów słońca, jutrzni i pielgrzymkowych pobudek. Nie wiem z jakich pobudek zadałem to pytanie. Nie chciałem być złośliwy ani marudny. Czyżbym zwątpił? Jeśli nawet tak, to nie na długo, gdyż nabrałem z miski kolejną łyżkę zupy, a czekoladowe literki utworzyły słowo "JEST".

A przecież często doświadczam spowszednienia zupy mlecznej. W ogóle znudzenia codziennością. Cóż, może i sam jestem sobie winien, idąc w schemat: "Co by tu zjeść na śniadanie? Może zupę mleczną, bo:

DEON.PL POLECA

  • nie chce mi się robić kanapek
  • nie mam czasu
  • to stary sprawdzony przepis…"

Dziś zjadłem szybko, bo trzeba było wstać na 7:30 i przybyć na pl. Zbawiciela, by zainaugurować uroczyście rok szkolny w szóstej klasie liceum, śpiewając z chórem tę pieśń - myślę, że komentarza nie trzeba [J 3,16].

Dużo się mówi ostatnio o wierzących niepraktykujących. Mało kto słyszał o niewierzących praktykujących. Cóż, czasem na takiego wychodzę. Przypomniała mi się teraz pielgrzymka: Msza z bp Zawitkowskim, w której po raz pierwszy od dawna dzięki homilii i całej oprawie - moje wyznanie wiary było wyznaniem wiary i to z wielkim płaczem, z gorzką refleksją, gdy dotychczasowa "wiara" odbija się w podsumowujących słowach biskupa: "Taka jest nasza wiara, taka jest wiara Kościoła, której wyznawanie jest naszą chlubą w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Amen." Boże, jeżeli moja wiara była jak puste słowa, to przepraszam i jeśli taka jest też wiara Kościoła, to powinienem gorliwiej się za nas wszystkich modlić, a już zwłaszcza, że nasza chluba w Chrystusie, wyznanie w słowach "Wierzymy" brzmi zwykle tak smętnie… Bo wiara powinna być codziennie rano świeżo wyciskana, pasteryzacja ją tylko wyjaławia.

I przypominam sobie zdanie pewnego księdza, użyte podczas pielgrzymkowej konferencji: "Każdego dnia budzę się ateistą". Z zerem na koncie, by zarabiać na zbawienie swoje oraz innych. Każdego dnia trzeba nam odkrywać Boga od nowa, bo każdy dzień jest inny. Trzeba też wstać, kiedy ranne wstają zorze choćby dla Jego bolesnej Męki. Bo my się jeszcze obudzili, byśmy Cię, Boże chwalili.

Na rekolekcjach odkryłem, że pierwszym adresatem kerygmatu jestem ja. Kerygmat dla niewtajemniczonych to taki krótki list, w którym dowiaduję się, że Bóg mnie kocha mimo moich zwątpień. Przypomina mi również, że nie zbawię się sam i potrzebuję uznać Jezusa jako Pana i Zbawiciela, uwierzyć i nawrócić się, co więcej - przyjąć Ducha Świętego, dostając w pakiecie Jego dary i trwać we wspólnocie, by znów nie zejść na manowce egoizmu. Dziś ten list objawił mi się w zupie mlecznej i to w jednym czekoladowym słowie - Jego Imieniu.

Nie znudziłbym się, gdybym kerygmat codziennie usłyszał od kogoś czy przeczytał w codziennej gazecie, obejrzał w wiadomościach - bo to tak naprawdę najważniejsza wiadomość dnia. Kwintesencja Dobrej Nowiny, Ewangelii. "Jedzenie to modlitew" - mówiła moja prababcia. I miała rację. Trzeba się żywić Słowem Bożym i sycić doświadczeniem innych ludzi, dzielić się z nimi przy wspólnym stole eucharystycznym i tak pięknie, jak w Miedniewicach na pielgrzymce wyznawać żywą wiarę, która jest naszą chlubą w Jezusie. Nie znudzi się wtedy już żaden pokarm, a codzienność mogłaby stać się wiecznością. I niech tak się stanie - amen.

Tekst pochodzi z bloga Kacpra Pietraszewskiego: apokryf.blog.deon.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Mistyczne śniadanie
Komentarze (4)
A
Apokryf
7 września 2013, 06:04
W rozumieniu dosłownym też bym się ze sobą nie zgodził, bo łaską jesteśmy zbawieni. Ale przecież chodzi o stare polskie przysłowie - modlitwą i pracą ludzie się bogacą - chodzi mi o pomnażanie kapitału ludzkiego dla niebieskiej chwały. [url]http://www.youtube.com/watch?v=g82mfbGqRhI[/url] Owszem, wymaga to walki, by moja wola zgadzała się z Bożą - jak to wyrażamy w modlitwie Pańskiej: "święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja". Oddając się woli Bożej, stajemy się narzędziem, jak to pięknie pokazał Chrystus w Ogrójcu i potem na krzyżu. Kierkegaard rzekł ongiś: "Chrystus nie chce czcicieli, tylko naśladowców." Więc do roboty, kochani! Ja również dziękuję czytelnikom za miły odzew i redakcji DEON.pl za wyłowienie. Pozostaje mi zaprosić na bloga i poprosić o modlitwę.
R
Rubin
6 września 2013, 22:19
Tekst potrzebny, optymistyczny i krzepiący :) Nie mogę się jednak zgodzi w żadnym razie ze słowami - "Z zerem na koncie, by zarabiać na zbawienie swoje oraz innych". Zbawienie TO TYLKO I WYŁĄCZNIE efekt ŁASKI. TYLKO I WYŁĄCZNIE! Nikt nie będzie zbawiony za "dobre życie". Ponieważ wszyscy zgrzeszyliśmy - a karą za grzech jest śmierć. A dobre postępowanie nie zmazuje winy za popełnienie grzechu. TYLKO ŁASKA i ofiara Jezusa Chrystusa, który przyjął za każdego z nas karę za popełniony grzech na Krzyżu mogą nam pozwolić na otrzymanie zbawienia (w żadnym razie nie zasłużenie na nie). Cytowane stwierdzenie księdza - "Każdego dnia budzę się ateistą" też nie wydaje mi się w pełni trafione. Zdaje mi się, że przez te słowa chciał on powiedzieć: każdego dnia muszę walczyć o dobro i o swoją wiarę. Z takim zdaniem jak najbardziej bym się zgodziła. Jednak wypowiedziane słowa uruchamiają we mnie następujące rozumowanie: skoro Bóg już nas wybrał (J 15,16), to rozpoczęło się w nas wielkie dzieło przemiany serca. Bycie chrześcijaninem nie objawia się tym, że nie robisz złych rzeczy które lubisz, żeby iść do Nieba. Natomiast znakiem tego, że prawdziwie wierzysz jest to, że w toku twojego życia (nie wszystko na raz :) ) coraz bardziej brzydzisz się grzechu i nie chcesz mieć z nim nic wspólnego. Dlatego dla mnie powiedzieć "każdego dnia budzę się ateistą" znaczyłoby, że Bóg nie był w stanie przemienić mojego serca tak, by było choć troszkę bardziej podobne do Serca Jezusa. Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich! :)
M
marta
5 września 2013, 10:24
ja też bardzo dziękuję
A
allivea
4 września 2013, 09:44
Dziękuję za ten tekst.