Modlitwa w ciszy uzdrawia

(fot. harold.lloyd/flickr.com/CC)

Cisza zabija i ożywia. Niszczy zło, ale ujawnia dobro. Cisza jest niczym sito. Przesiewa całą ludzką biedę i uzdrawia, jeśli uwierzymy w skuteczność prostych środków.

"Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił"(Mt 15, 29-30).

Lubimy patrzeć na swoje życie przez pryzmat wielkich wydarzeń: matura, obrona pracy magisterskiej, ślub, awans w pracy, pojawienie się dziecka w rodzinie. Sęk w tym, że w życiu ważne jest również to, co pomiędzy, czyli codzienność, gdzie właściwie nic spektakularnego się nie dzieje. Te zwykłe chwile, które pochłaniają większość naszego czasu.

W ewangeliach często pojawia się coś takiego. W pośrodku swego aktywnego zaangażowania, głoszenia Słowa, uzdrawiania, wędrówek, Jezus nagle na chwilę się zatrzymuje. Tak dzieje się chociażby w piętnastym rozdziale Ewangelii według św. Mateusza. Pojawia się tam przerywnik między dwiema historiami, który w sumie można by spokojnie pominąć. Ale ten przerywnik nie jest tutaj przypadkowy. Ten przerywnik jest wydarzeniem.

Pewnego dnia Jezus był w drodze do Galilei z pogańskich okolic Tyru i Sydonu, gdzie uzdrowił córkę kobiety kananejskiej. Poszedł w stronę Jeziora Galilejskiego. Po czym Ewangelista dodaje: "Wszedł na górę i tam siedział".

Bardzo mnie to zdanie uderzyło. Nigdy nie zwracałem na nie uwagi - bo sądziłem, że to jedynie literacki ozdobnik. Ale właśnie to zdanie wzbudziło mój niepokój. Chyba dlatego, że jest takie proste i trafia w samo sedno.

No właśnie. Co Jezus tam robił? Może po prostu odpoczywał, bo przeszedł kawał drogi. Może chciał z góry popatrzeć na taflę jeziora, poczuć na sobie podmuch wiatru albo promienie słońca. Może chciał się pomodlić. Tak czy owak, przebywał z dala od ludzi i zajęć na osobności. I to jest istotne.

Jak długo tam siedział? Nie wiemy. W każdym razie, gdy tak sobie siedział, nagle zwaliła Mu się na głowę cała ludzka bieda, chorzy, którzy szukali pomocy i uzdrowienia. Zastali Go podczas siedzenia.

Jezus nie oblega, lecz puka

"Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie" (Łk 21, 26) - powiada Chrystus. I puka do drzwi, czeka cierpliwie na ich otwarcie. Nie wedrze się do środka siłą. Nie będzie walił taranem w drzwi, bo to nie Jego styl. Szuka kontaktu z nami w ciszy i delikatności: "Wejdź do izdebki i módl się w ukryciu do Ojca".

Żyjemy w świecie, w którym dociera do nas nieskończenie więcej bodźców niż dawniej. Sami stworzyliśmy sobie tyle udogodnień, że nie nadążamy z ich poznawaniem i wykorzystaniem. Nie twierdzę, że to źle, ale ta sytuacja domaga się od nas większej czujności, jeśli nie chcemy pozostać bezkrytycznymi pochłaniaczami wszystkiego co tylko stanie w centrum naszego zainteresowania.

Oddychamy kulturą "niecierpliwości techniki". Wszystko musi być już, szybko i naraz. Mamy problem z czekaniem. Widać to w urzędzie, przy kasie, na drodze. Chcemy, żeby ludzie działali jak automaty biletowe czy bankomaty. Przyciskam guzik i wyskakuje mi to, co chcę.

Kiedy jestem w galerii handlowej, nawet jeśli tylko przez nią przechodzę, to po 10 minutach dostaję kręćka. Jest tam tyle rzeczy, które do mnie krzyczą: weź mnie, kup mnie, spróbuj mnie, przymierz mnie, posiądź mnie. Jest to nęcące wodzenie, rodzące wrażenie, że może jednak coś z tych rzeczy przydałoby się mieć. A równocześnie odzywa się we mnie głos, że większości tych rzeczy nie potrzebuję.

Rozstań się na chwilę ze światem

Jak wobec tego odpowiedzieć na zaproszenie Pana? Jak wejść na górę i po prostu w spokoju siedzieć? To nie świat jest zły. To nie od świata takiego, czy innego zależy, czy wyjdziemy naprzeciw Pana. Wiele zależy od mojej decyzji, a także od zdolności do pozostawiania i tracenia tego, co wydaje mi się bezcenne, ale i tego, co doraźnie zaspokaja moje głody i chwilowo ucisza niepokoje.

Jeśli chcę spotkać Pana, to muszę wejść na moją górę lub pustynię i tam siedzieć. Nie zawsze musi to być modlitwa. Jezus nieco wcześniej mówi w Ewangelii św. Mateusza: "Przypatrzcie się ptakom w powietrzu, przypatrzcie się liliom" - to ma być lekarstwo na zabieganie, troski, zapomnienie o Bogu. Myślę, że to proste zalecenie należy potraktować dosłownie. Sam Jezus na pewno często to robił. Był świetnym obserwatorem życia, kontemplował, słuchał.

Jeśli chcę wejść na górę i tam siedzieć, to muszę się trochę opustoszyć. Zostawić na jakiś czas Facebooki, Twittery, esemesy, smartfony, czy inne gadżety, które tak bardzo domagają się uwagi. Musimy być w jakiejś mierze puści, aby pomieścić w sobie obecność Boga. Nie możemy pozwolić, aby cała nasza wyobraźnia, pamięć i umysł zostały zagracone, nie możemy mieć wszystkiego, nawet jeśli są to dobre rzeczy. Nie wyjdę na górę, aby siedzieć, jeśli nie włączę firewalla w mojej głowie. Muszę zadbać o pewną dyscyplinę, ascezę, bo nie jestem maszyną, a i ona po jakimś czasie wysiada.  

Papierowe potwory

Ale czy ja to jeszcze potrafię zrobić? Usiąść na osobności, w ciszy, słuchać, patrzeć? Czy mogę jeszcze żyć bez tych wszystkich elektronicznych "dopalaczy"? 

Sam się z tym trochę zmagam. Staram się wychodzić na górę, znaleźć czas dla Pana na modlitwę, albo wyjazd na rowerze, albo spacer. I wiem, że to wymaga decyzji. Nie wystarczy powiedzieć: chciałbym się modlić, postaram się więcej ruszać. To musi być decyzja konkretna i głęboko umotywowana. Motywacja musi być bezinteresowna: ja chcę to zrobić dla Pana, chcę Go spotkać. Inne motywacje szybko się wypalają: poczucie obowiązku, chęć ugrania czegoś dla siebie, strach, zaspokajanie potrzeby religijnej itd.  

Jednak pojawia się tutaj pewna trudność. Kiedy usiądę w ciszy, to nagle może się ze mnie coś wynurzyć. Rozproszenia, wewnętrzne dyskusje, spory z innymi, zajmowanie się sobą. W tej ciszy (odosobnieniu) może pojawić się nuda, niepokój, tysiące myśli, niechciane uczucia, które dopominają się zauważenia. Każdy z nas ma w sobie takie drzemiące potwory, które co rusz domagają się ofiar z czystych dziewic, czarne myśli, dołujące wspomnienia, pochowane w jakichś pieczarach. Niektóre są wyimaginowane, a niektóre wciąż skutecznie dożywiamy, na przykład przez użalanie się nad sobą i brak wdzięczności. Dopiero po czasie okazuje się, że często są to papierowe smoki, strachy na wróble, kurz.

Jednak Bóg spotyka nas tam, gdzie jesteśmy, tam, gdzie mamy kontakt z samymi sobą, a nie tam, gdzie nas nie ma, gdzie ciągle gnamy, przeskakujemy z jednego kwiatka na drugi. Nie musimy być perfekcyjni, wystarczy, że będziemy dla Pana.

Nie uciekaj od skupienia

Cisza zabija i ożywia. "Skupienie niszczy w nas zło" - pisze Simone Weil. Cisza jest niczym sito. Przesiewa całą tę ludzką biedę i uzdrawia. Niektóre obszary w nas, nieobjęte jeszcze przez miłość, są zamknięte w kufrach na kłódkę. Nie chcemy ich otwierać, bo to boli. Bronimy się. Dlatego niektórzy nie potrafią znieść siebie samych. Wolą żyć w chaosie, w zabieganiu, w ciągłym aktywizmie, w zajmowaniu uwagi czymkolwiek, byleby tylko te nieprzyjemne sprawy nie wyszły na jaw. I wyszukują mnóstwo różnych wymówek, im bardziej inteligentni, tym są one bardziej wysublimowane. I rozpaczliwie szukają uzdrowienia gdzie indziej, w chwilowych ucieczkach, przyjemnościach, które dają ulgę tylko na moment, w błyskawicznych receptach, pseudouzdrowicielach. Bo ucieczka nie uzdrawia, tylko na chwilę łagodzi ból.

Co Jezus odnajdywał w sobie w chwilach ciszy? Że jest kochany przez Ojca, że jest Jego Synem. To przeświadczenie dawało Mu niesamowitą siłę zarówno do pracy, do dzielenia się sobą, jak i do znoszenia przeciwności i tego, że niektórzy ludzie Go nie rozumieli i nie lubili.

W naszym sercu są też wspaniałe rzeczy, które są przesłonięte, czasem przywalone gratami i hałdami śmieci. Nie widzimy naszej prawdziwej wartości, która jest niezależna od naszych osiągnięć, porażek i wychowania. Często zapominamy, że "człowiek nosi w sobie cuda, których szuka poza sobą". W naszym wnętrzu są nie tylko potwory, które zresztą pierwsze się narzucają, tak jak złe newsy w mediach. "Siedzenie w ciszy" pozwala nam na nowo odkryć, że istnieje w nas coś trwalszego i wspanialszego niż nasze słabości i grzechy, które znikną. Na pustyni spotykamy Pana, który nas wyzwala od lęków, ran, trosk, nasyca głody i pragnienia. Tam dowiadujemy się, że w nas jest także miłość, boski pierwiastek i zdolność do poświęcenia się.

Bo cisza uzdrawia.

 DUCHOWA PIELGRZYMKA DO LOURDES

 

życie się upraszcza
wiara się odmładza
ziemia się przybliża
niebo się otwiera
Bóg się uśmiecha
człowiek wraca inny

27 osobistych refleksji wskazuje szlak duchowej wędrówki dla każdego, kto tęskni za prostotą, szuka uzdrowienia, kocha życie...

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Modlitwa w ciszy uzdrawia
Komentarze (30)
A
adam
26 stycznia 2014, 20:01
Tekst napisał deonowy znany z postmodernizmu i poprawności jezuita. Za pomocą deonu rozsiewa swoje skażone ideologiami przekonania. Nie zapominając o darmowej reklamie samego siebie? 
M
MEGAn
7 stycznia 2014, 16:52
Bardzo dziękuję za ten tekst , dośc rozciągły ale znalazłam kilka odpowiedzi. Myślę że każdy , gdyby tylko chciał właśnie w ciszy i skupieniu czytając ten tekst odnalazłby kawałek swojego JA.
U
ula
7 stycznia 2014, 15:19
I ja dziękuję za ten tekst. Przebywanie w ciszy jest cudownym lekarstwem dla duszy ale i dla psychiki.
P
piotr
7 stycznia 2014, 09:05
Ja również dziękuję za ten tekst. Widać, że Ojciec się rzeczywiście modli. A tymi złośliwymi komentarzami niech się Ojciec nie przejmuje, bo tacy nieszczęśliwi ludzie, którzy nie chcą dać sobie pomóc, są wszędzie. Jestem pewien, że większość ludzi czytających ten tekst, odniosło duży pożytek. I to się liczy. Czekam na następne.
P
Paweł
7 stycznia 2014, 08:18
Bardzo dziękuję za ten tekst. Był mi potrzebny w rozeznawaniu powołania.
E
Edi
6 stycznia 2014, 18:45
Popatrzcie jak Effa (czyli ks. Piórkowski bo zawsze maja takie samo zdanie) uprawia reklamę dla jezity od pornomaszyny Prusaka? Reklama darmowa Piórkowskiego Prusaka to ważny cel deonu ... kasa na hucpy?
W
wierny
6 stycznia 2014, 18:42
Cenzura znowu działa dla świętej krowy na deonie - czyli dla szefa  judaszowego deonu wobec KK i KEP - ks. Piórkowskiego? Za grzech  judaszowo-kainowy, hucpy, modernizm należy upominać jezuitów deonowych  9Prusak, Piórkowski, Kramer, Żmudziński, Han) i bronić wiary (to z dzisiejszej homilii papieża Franciszka).
L
lucja
6 stycznia 2014, 00:02
"Co Jezus odnajdywał w sobie w chwilach ciszy? Że jest kochany przez Ojca, że jest Jego Synem. To przeświadczenie dawało Mu niesamowitą siłę zarówno do pracy, do dzielenia się sobą, jak i do znoszenia przeciwności i tego, że niektórzy ludzie Go nie rozumieli i nie lubili." Niesamowicie mnie udeża ten fragment i w zestawieniu ze swoim życiem, skłania mocno do refleksji...
AG
Agnieszka G.
5 stycznia 2014, 19:41
Serdecznie dziękuję za ten tekst. 
A
andrzej
5 stycznia 2014, 19:07
c.d. Czy modlitwa w ciszy uzdrawia?  Niekoniecznie, bo znam wielu co się modliło i nie zostali wysłuchani. Dlaczego? No właśnie to jest ogromny obszar do wyjaśnień, ale najistotniejsze chyba jest to, że tylko modlitwa w Duchu Świętym ma moc uzdrawiania. Sam na spotkaniach mimj widziałem co się z ludźmi dzieje. Wielu powraca do domu i lekarskie wyroki śmierci znikają. Wystarczy choć raz tego doświadczyć, aby pojąć czym jest modlitwa w Duchu Świętym.  Czy potrzebna jest nam cisza i spokój? O tak! My sami postrzegamy siebie jako zlepek kafelek i co jakiś czas potrzebujemy chwili spokoju, aby poukładać te kafelki w jakimś porządku. Jednak z perspektywy Boga nie jesteśmy płaską strukturą chaotycznie poukładanych kafelek, tylko trój- lub wielo- wymiarową strukturą częściowo w budowie. Właśnie dlatego my sami potrafimy siebie i innych zaskakiwać, jak również rozczarowywać. Jezus to doskonale rozumiał zanim wcielił się w człowieka. Tym samym zaprosił nas na drogę budowy świątyni Boga w każdym z nas. Mamy stać się budowlą doskonałą wedle woli Boga i tym samym spełnioną. Iluż ludzi czuje niedosyt pragnień, zaspokojenia pragnienia miłości, poczucia satysfakcji, spełnienia itd.?  Bóg może nas w jednej chwili obdarować tym wszystkim, ale czyni zwykle to stopniowo w miarę postępów prac budowlanych naszej własnej fizycznej i duchowej budowli świątynnej. Jak ma ona właściwie wyglądać? W tym naszym ziemskim wymiarze możemy dostrzec jedynie jej zarys. Musimy jedynie wytrwale budować... na efekty musimy poczekać.
A
andrzej
5 stycznia 2014, 19:06
Artykuł wspaniały, bo stanowi pewne wprowadzenie w świadome życie. Życie w pełni człowieczeństwa, zrozumienia innych (tolerancji) i świadomego podejmowania decyzji. Istota człowieka jest tak zróżnicowana, że bardzo trudno przekazać wiedzę szerszemu gronu odbiorców, bo każdy daną informację będzie interpretował wedle własnych reguł opartych na ograniczonym zbiorze, zwykle własnych doświadczeń. Niezrozumienie zwykle wywołuje agresję, a ona sama jest jedynie wynikiem różnicy poziomu w świadomości każdego z nas. Jest to naturalne, bo każdy z nas buduje własną świadomość na przestrzeni zwykle ok. 70 lat. Tyle mamy czasu aby odnaleźć w naszym życiu Boga i zrozumieć, że jesteśmy częścią Jego dzieła stworzenia. "Stamtąd podążył Jezus dalej i przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział” Osobiście myślę, że Jezus tak jak wielu ludzi poczuł potrzebę odpoczynku w miejscu odosobnionym. Jednak posiadał On ogromną więź z Bogiem o wiele silniejszą niż czują do siebie zakochani, więc być może spędzał ten czas również na modlitwie jako formie rozmowy z Ojcem, obcowania z Duchem etc.  Tak czy owak już same nauki Jezusa są trudne do zrozumienia, a Jego szczegóły relacji z Ojcem i Duchem zapewne wykraczają poza nasze możliwości poprawnej interpretacji i właściwego zrozumienia.
TS
truman show
5 stycznia 2014, 18:54
.. @effa Świetnie ujął to Ojciec Jacek Prusak w książce pt. "Poznaj siebie - spotkasz Boga", którą polecam szczególnie tym, którzy mają wyłącznie okrutny obraz Boga.... czychającego wyłącznie na potknięcia.. i takiego, którego wypełnienie woli Bożej objawia się wyłącznie w szpitalu i najczęściej ma postać raka ?! ... He, he...[url]http://www.youtube.com/watch?v=Inscky6EyQ8[/url]
AC
Anna Cepeniuk
5 stycznia 2014, 18:16
Tak.... Cisza jest niezbędna, by poznać siebie..... A to prowadzi do spotkania Boga.... I to jakiego!!! Świetnie ujął to Ojciec Jacek Prusak w książce pt. "Poznaj siebie - spotkasz Boga", którą polecam szczególnie tym, którzy mają wyłącznie okrutny obraz Boga.... czychającego wyłącznie na potknięcia.. i takiego, którego wypełnienie woli Bożej objawia się wyłącznie w szpitalu i najczęściej ma postać raka ?!!
Dariusz Piórkowski SJ
5 stycznia 2014, 17:17
Pewno tak jest że modlitwa w ciszy uzdrawia, ale tak ciężko jest znaleźć zupełną cisze, bez  rozproszeń, chaosu bez tych czarnych myśli, wspomnień, poczucia bezwartościowości itp. I wtedy to co najważniejsze czyli spotkanie z Bogiem gdzieś umyka i staje się niemożliwe. Ja tak przynajmniej mam teraz i co tu robić, gdy czuję, że mimo mojego niepoukładanego,  często chaotycznego monologu jakoś się z NIM rozmijam. ... Mnie się wydaje, że pośrodku wielu zajęć i pracy te rozproszenia są nieuniknione. Ale Pan nie wymaga chyba od nas stworzenia komfortowych warunków. Na pewno łatwiej i z większym skupieniem można się modlić z rana. Wtedy umysł jest świeży i uspokojony, ale nie każdy może sobie na to pozwolić. Mnie osobiście lepiej modli się przed Najświętszym Sakramentem, jakoś wtedy jest większe skupienie. Jest też tak,że kiedy człowiek zaczyna się regularnie modlić, to z początku pojawia się wiele trudności i przeszkód, byle tylko zaprzestać modlitwy... Tutaj diabeł ma duży interes, żeby nas zniechęcić. Ale jeśli sie trwa pomimo rozproszeń, to z czasem jest ich mniej. Właśnie o to mi chodziło z tym porównaniem modlitwy w ciszy do sita. Po prostu bycie w obecności Pana, takie proste i bez presji na efekty, powoli uzdrawia. Wiele tych rozproszeń bierze sie też z naszego skupienia na sobie, lęków, trosk niepotrzebnych itd. Właśnie modlitwa z nich oczyszcza.
Dariusz Piórkowski SJ
5 stycznia 2014, 17:11
 Dobrze napisał o. Dariusz, ale trzeba by było coś dopowiedzieć. Tzn. sprawa jest złożona, bo nie jest możliwa całkowita cisza. Zawsze docierają do nas jakieś bodźce, które z różnym natężeniem wzmagają naszą uwagę, dlatego trzeba się nauczyć te bodźce różnicować i to co jest marginalne lekceważyć a to co potrzebne jakoś "przetrawić".   Udanie się na modlitwę, gdzieś tam, np. do lasu, lub nad jezioro nie gwarantuje ciszy, a ktoś powiedział, że w lesie jest straszny hałas. Różnie to bywa, ale latem czasem tam jest naprawdę "gwarno". Często modliłem się w lesie i nawet pośród tego hałasu miałem rozproszenia, bo wróg natury ludzkiej nie śpi nawet w lesie. Tak więc modlitwa prawie zawsze jest walką a ta walka przybiera różne kształty, bo rozproszenia mogą pochodzić z ciała - ot takie burczenie w brzuchu :-). Jednak modlitwa na łonie natury może być piękna, ale trzeba się skoncentrować na Stwórcy, albo, jak mówił św. Ignacy, - "trzeba patrzeć jak Stwórca mieszka w stworzeniu i stworzeniach". Dopiero taka modlitwa oddaje chwałę Bogu, bez tego kontemplacja może przybrać "ubóstwianie natury", a to już jest groźnawe. Uogólniając, trzeba szukać ciszy, ale też nie jej samej, lecz szukać Boga na modlitwie. ... Racja. Cenne dopowiedzenie. Trochę o tym też napisałem, że w ciszy wszystko się w nas pojawia. Jest róznica między ciszą zewnętrzną a wewnętrzną, czyli skupieniem. To drugie nie jest takie łatwe, zazwyczaj potrzeba kilku dni odosobnienia, np. na rekolekcjach, by osiągnąć jako takie skupienie. Ale wewnętrzne skupienie, ani odpoczynek czy coś podobnego, nie jest celem modlitwy. Ważne, żeby poświecać czas i próbować stanąć w obecności Pana takim, jakim jestem w danym momencie. Wielu ludzi zniechęca się w modlitwie, bo sądzą, że jak na modlitwie są rozproszenia i uczucia, to nie ma ona wartości. Polecam w ogóle ksiązki o. Franza Jalicsa SJ. To prawdziwy nauczyciel modlitwy i skupienia.
S
stan
5 stycznia 2014, 17:10
Piórkowski jest teraz zajęty cenzura Prusaka. Dowalają przy okazji papieżowi i proboszczom - ale to cenzora nie razi. Nie wolno cenzurować Prusaka. a ks. Piórkowski jako prowadzący judaszowy portal powinien go zastrzec dla samych swoich przez zapowiadane logowanie. I byłby spokój - tylko pochwały w stylu Effy czy Kingi, ale może kasy by było za mało? Manager sie nie zgodził? Niegodne artykuły i komentarze Piórkowskiego przecież kwitna na deonie, po to przecież je zamieszcza. I świadcą o nim- czy jest wiarygodny i czy można zaufać jego "ewangelizacji" ? Kłamstwa też się ostatnio zdarzyło- te wszystkie krytyki - to pisze jedna osoba - zawiedziny i zwiedziony Jasio
lucy
5 stycznia 2014, 17:08
Pewno tak jest że modlitwa w ciszy uzdrawia, ale tak ciężko jest znaleźć zupełną cisze, bez  rozproszeń, chaosu bez tych czarnych myśli, wspomnień, poczucia bezwartościowości itp. I wtedy to co najważniejsze czyli spotkanie z Bogiem gdzieś umyka i staje się niemożliwe. Ja tak przynajmniej mam teraz i co tu robić, gdy czuję, że mimo mojego niepoukładanego,  często chaotycznego monologu jakoś się z NIM rozmijam.
5 stycznia 2014, 16:57
Tomku, te złośliwe i obsesyjne komentarze  pisze jedna i ta sama osoba pod różnymi nickami. Myślę, że nie należy się tymi komentarzami przejmować, choć ja współczuję tej Pani czy Panu, który musi bardzo cierpieć, bo ma wiele osobistych problemów, a przy tym ma dużo czasu.  @o.Dariuszu - zastanawiałem się, czy to jest właśnie kobieta, czy mężczyzna, w jakim mniej więcej wieku. Znajomemu zajęło chwilę włamanie się do kamerki w komputerze tej osoby, zrobił zdjęcie, o takie coś wyszło: [zdjęcie, które wygooglałem w tym żarciku:) chyba było z niestandardowej strony, bo ostrzega o przekierowaniu, a więc usuwam link, żeby nikogo nie narażać na to i owo - Rafał Borowski] To chyba jest jednak mężczyna, w średnim wieku... :) A przeczytałby chociaż ojca artykuł i zrobił sobie przerwę w siedzeniu na necie, bo w połączeniu z ogromnym ładunkiem negatywnych emocji trochę niekorzystnie wpływa to na jego fizjonomię :-)
J
jr
5 stycznia 2014, 16:56
Dziękuję za ten artykuł, naprawdę bardzo cenny tekst. Wiele razy od cichej modlitwy odstraszają te ukryte potwory, które wychodzą z zakamarków. Tekst zachęcił mnie i przekonał, aby dzisiejsze niedzielne późne popołudnie spędzić w ciszy i modlitwie. p.s. porażające jest dla mnie to, ile diabelskiego jadu  jest w niektórych komentarzach pojawiających się pod tym arykułem :( (Jasiek, katolik,... and company) Nie wiem, skąd taka zaciekłość u tych komentatorów, ale z pewnością nie od Ducha Świętego
M
misjonarz
5 stycznia 2014, 16:51
 Dobrze napisał o. Dariusz, ale trzeba by było coś dopowiedzieć. Tzn. sprawa jest złożona, bo nie jest możliwa całkowita cisza. Zawsze docierają do nas jakieś bodźce, które z różnym natężeniem wzmagają naszą uwagę, dlatego trzeba się nauczyć te bodźce różnicować i to co jest marginalne lekceważyć a to co potrzebne jakoś "przetrawić".   Udanie się na modlitwę, gdzieś tam, np. do lasu, lub nad jezioro nie gwarantuje ciszy, a ktoś powiedział, że w lesie jest straszny hałas. Różnie to bywa, ale latem czasem tam jest naprawdę "gwarno". Często modliłem się w lesie i nawet pośród tego hałasu miałem rozproszenia, bo wróg natury ludzkiej nie śpi nawet w lesie. Tak więc modlitwa prawie zawsze jest walką a ta walka przybiera różne kształty, bo rozproszenia mogą pochodzić z ciała - ot takie burczenie w brzuchu :-). Jednak modlitwa na łonie natury może być piękna, ale trzeba się skoncentrować na Stwórcy, albo, jak mówił św. Ignacy, - "trzeba patrzeć jak Stwórca mieszka w stworzeniu i stworzeniach". Dopiero taka modlitwa oddaje chwałę Bogu, bez tego kontemplacja może przybrać "ubóstwianie natury", a to już jest groźnawe. Uogólniając, trzeba szukać ciszy, ale też nie jej samej, lecz szukać Boga na modlitwie.
Dariusz Piórkowski SJ
5 stycznia 2014, 16:42
Apel do osób wypisujących różne rzeczy glownie ad personam, oraz powtarzajacych wkoło to samo i szerzacych rózne teorie. Czy mozecie nam wszystkim chcacych spokojnie poczytać, czasem zastanowić sie czy dodac skromny komentarz dać spokojnie żyć. Dlaczego zatruwacie klimat i skazujecie nas na czytanie ciaglych obrazliwych komentarzy. Dlaczego wielokrotnie, notorycznie, w ten sam sposob obrażacie tych ksiezy. Jeśli ktos chce wyrazic opinie to robi to jeden raz. A wy powtarzacie to samo raz po raz, pod kazdym tekstem. Jakieś schorzenie psychiczne, zawladniecie przez nienawisc albo nieokreslone zlo? Inaczej nie potrafie sobie tego wytlumaczyć. ... Tomku, te złośliwe i obsesyjne komentarze  pisze jedna i ta sama osoba pod różnymi nickami. Myślę, że nie należy się tymi komentarzami przejmować, choć ja współczuję tej Pani czy Panu, który musi bardzo cierpieć, bo ma wiele osobistych problemów, a przy tym ma dużo czasu. 
MR
Maciej Roszkowski
5 stycznia 2014, 16:36
Dziękuję za ten tekst. A chorzy na nienawiść szkodzą sami sobie.
M
Mariami
5 stycznia 2014, 16:28
Bardzo piekny artykuł. Cisza jest lekarstwem duszy i serca.
E
Edi
5 stycznia 2014, 16:25
Tomku. To jasne. Ks. Piórkowski szef WAM i deonu i tych kilku jezuitów zdradzających KK i KEP i biskupów - odpowiada za judaszowstwo na tym portalu i nie może jakby nigdy nic za chwile udawać że ewangelizują. Są niewiarygodni i nie wiadomo co jest u nich prawdą, co półprawdą (tez kłamstwo) czy kłamstwem i manipulacją. Musiałby im ktoś wystawiać za każdym razę cenzurke że tym razem nie manipulują. Ale kto skoro oni sami siebie uważaja za najważniejszych i najmądrzejszych.  A papieżem i biskupami też manipulują. Dostali non possumus za swoja postawę. I musza zamilknąć albo się nawrócić. Cała ta ich zdrada nadal wisi na deonie i można ją wyszukać w artykułach i haniebnych czasami komentarzach.
T
tomek
5 stycznia 2014, 15:30
Apel do osób wypisujących różne rzeczy glownie ad personam, oraz powtarzajacych wkoło to samo i szerzacych rózne teorie. Czy mozecie nam wszystkim chcacych spokojnie poczytać, czasem zastanowić sie czy dodac skromny komentarz dać spokojnie żyć. Dlaczego zatruwacie klimat i skazujecie nas na czytanie ciaglych obrazliwych komentarzy. Dlaczego wielokrotnie, notorycznie, w ten sam sposob obrażacie tych ksiezy. Jeśli ktos chce wyrazic opinie to robi to jeden raz. A wy powtarzacie to samo raz po raz, pod kazdym tekstem. Jakieś schorzenie psychiczne, zawladniecie przez nienawisc albo nieokreslone zlo? Inaczej nie potrafie sobie tego wytlumaczyć.
E
Ewa
5 stycznia 2014, 12:44
Podpisuję się pod tym artykułem obydwoma rękami. 
W
Wojtek
5 stycznia 2014, 12:43
Czasem jak czytam komentarze na deonie, to wydaje mi się, że piszą to ci sami ludzie, co komentują na onecie... To już nie można przeczytać tekstu o modlitwie w ciszy i zastanowić się nad sensem tekstu, tylko od razu zrąbać, bo autor to ktośtam?  Ja nie jestem znawcą/wyznawcą spiskowych teorii dotyczących tajemnego szerzenia lewactwa przez zakon jezuitów w łonie Kościoła. Dziękuję za ten tekst, który być może mi pomoże na drodze do Boga. Pozdrawiam wszystkich!
D
Dawid
5 stycznia 2014, 10:15
Chrześcijanie zapomnieli o modlitwie w ciszy, o modlitwie głębi serca. Powoli te tradycje są odnawiane czy to w Ruchu Medytacji Chrześcijańskiej, czy w tradycjach zakonnych. yle, że te tradycje zakonne kontemplacji trzeba wynieśc poza mury klasztorów, do wiernych. Warto też przypomnieć katolikom tradycje Ojców Pustyni - zapomnianą.
J
Jasiu
5 stycznia 2014, 10:08
Cienki ten Jezuita Piórkowski jak ma takie problemy w galeriach - czego tam szuka - nowego habitu? A pozstałe problemy to dlaczego rozsiewa w mediach a nie na spowiedzi, u kierownika duchowego, na rekolekcjach zamknietycn tylko na deonie? Żałosne. Tak robi ks. Piórkowski jak ks. Mądel - co on wyrabiał po tej bójce w klasztorze kiedy dostał zaka? Aż wyznał że był moletowany seksualnie? No to tylko ks. Prusak na tym sie zna chociaż woli seksualizacje dzieci. Kiedy ten zakaz obejmie ks. Piórkowskiego? Najwyższy czas!
J
Jasiu
5 stycznia 2014, 10:02
No popatrzcie co się robi dla kasy. Kolejna reklama ks. Piórkowskiego - samego siebie - na deonie. Judaszowy deon założony jest nie tylko do manipulacji KK i judaszowskiej postawy wobec biskupów i KEP. Potrzebna też jest kasa na Bostony, wyjazdy, gadżety i rozsiewanie postmodernizmu, poprawności i libertynizmu w KK. No i zamisat CISZY - prowadzi deon który za pomocą grupki jezuitów i najemników rozsiewa w mediach zgorszenie i hucpę pod płaszczykiem ewangelizacji.