"W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: "Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie" (Mt 3, 1-2)
Początkowa treść nauczania Jana Chrzciciela jest taka sama jak pierwsze słowa wypowiedziane publicznie przez Jezusa w tej samej Ewangelii (Mt 4,17), a także identyczna z rdzeniem przesłania uczniów (Mt 10,8). Łączy ich wspólne orędzie o bliskości królestwa niebieskiego, które ma zachęcić ludzi do nawrócenia. Jednakże pomiędzy Janem a Jezusem istnieją znamienne różnice rozumieniu królestwa, a co za tym idzie motywów nawrócenia.
Nowy Testament nie podaje nam jednej definicji nawrócenia, lecz raczej wyraża tę rzeczywistość w wielu obrazach: odwrócenie się od złego i grzechu (kobieta obmywająca nogi Jezusa), mistyczne doświadczenie Chrystusa (św. Paweł), reorientacja życia i relacji z innymi (Zacheusz), powrót do domu ojca (syn marnotrawny), czy nagła decyzja pójścia za Chrystusem. Ponadto, greckie słowo "metanoite", które pojawia się w wezwaniach Jana, Chrystusa i uczniów, zakłada przede wszystkim gruntowną zmianę w myśleniu i uczuciach, a więc pewien fundamentalny, a nie powierzchowny zwrot.
Powyższe przykłady nawrócenia (łącznie z misją św. Jana Chrzciciela) by najmniej nie wykluczają się wzajemnie, lecz raczej się uzupełniają. W skrócie, o nawróceniu można mówić jedynie wtedy, kiedy dochodzi do wyraźnego spotkania człowieka z Bogiem, które angażuje całą osobowość, a skutki tego spotkania stają się widoczne w postępowaniu. Różne drogi prowadzą jednak do tego doświadczenia.
Wprawdzie Jan Chrzciciel mówi o bliskości królestwa niebieskiego, ale przedstawia je w zatrważających obrazach. Nadejście Boga kojarzy mu się z wymierzaniem kary, wycinaniem suchych drzew, oczyszczaniem i spalaniem plew, które wcześniej odseparowano od ziarna. Nic dziwnego, że chociaż Jan nie mówi bezpośrednio o konieczności wyznania grzechów, ludzie spontanicznie przyznają się do popełnionych wykroczeń i traktują obmycie w Jordanie jako duchowe oczyszczenie. Ta na wpół apokaliptyczna wizja porusza i budzi lęk. Któż bowiem nie chciałby uniknąć bolesnej kary?
Dalsze słowa Jana Chrzciciela potwierdzają, że w przygotowaniu drogi dla Pana nie chodzi o kosmetyczne upiększenia. Dlatego prorok z mocą gani faryzeuszów i saduceuszów za ich czysto rytualne pojmowanie nawrócenia, jakoby wystarczyło się jedynie zanurzyć w rzece i po kłopocie. Chrzciciel upomina ich również, że parasol ochronny w postaci przynależności do Narodu Wybranego i Abrahama na niewiele się zda. Niewątpliwie, prorokowi chodzi o zaprzestanie formalizmu, czczej religijności i bezużytecznego w tym momencie powoływania się na tradycję.
Tę powierzchowność nawrócenia dobrze opisuje również bł. John Henry Newman, stwierdzając, że “człowiek może być ‘teoretycznym wierzącym’ (także w obrębie Kościoła) nawet jeśli w gruncie rzeczy jest ‘praktycznym ateistą’", to znaczy, osobą, która wierzy w istnienie Boga, ale żyje tak, jakby Bóg nie istniał. Taka deklaratywna wiara nie znajduje żadnego odzwierciedlenia w życiu codziennym.
Dlatego Jan Chrzciciel uczy, że głębię nawrócenia tak naprawdę najlepiej widać dopiero po jego owocach. Prorok z naciskiem podkreśla nieodzowność osobistego zaangażowania i podjęcia konkretnych kroków. Ale żeby nasze słowa, postawy i czyny rzeczywiście się zmieniły, konieczne jest pewne zachwianie podstawami naszych ludzkich aktów. Według proroka, taka terapia wstrząsowa może być zafundowana przez pobudzenie wyobraźni i uczuć.
Kiedy Chrystus zaczyna głosić Dobrą Nowinę, wydaje się, że nadaje nawróceniu głębsze znaczenie. Bardziej pozytywnie ukazuje również jego motywy. Jego słowa o bliskości królestwa niebieskiego padają w nieco innym kontekście, który, moim zdaniem, wyjaśnia co w istocie jest źródłem prawdziwego nawrócenia.
Św. Mateusz umieścił nawoływanie Chrystusa do nawrócenia tuż przed sceną powołania pierwszych uczniów nad Jeziorem Galilejskim. Jezus przybliżył się do rybaków pracujących nad brzegiem, z czego można wnosić, że owym królestwem niebieskim, będącym w zasięgu ręki, jest On sam. I co się stało? Pierwsi uczniowie nie tyle przyznali się przed Chrystusem do swoich grzechów, ale "zostawili wszystko" i poszli za Nim. Jezus nie "postraszył" ich ogniem i wiejadłem, lecz zaprosił ich do przyłączenia się do Niego. Bezpośrednie spotkanie z Nieznajomym skłoniło ich do czegoś wprost niewyobrażalnego, co potwierdza fakt, że to Bóg pierwszy dotyka serca człowieka.
Zbliżenie Chrystusa do apostołów w czasie ich codziennej pracy spowodowało poważną zmianę w ich życiu. Rybacy odstąpili od ich dotychczasowego zajęcia i opuścili swego ojca. Ewangelista pisze, że zrobili to "natychmiast". Nie zarezerwowali sobie czasu na długie deliberacje, rozstrząsanie argumentów, stawianie pytań. Nie odłożyli decycji na później, jak w słynnej modlitwie, którą św. Augustyn wspomina w "Wyznaniach": "Panie, spraw, abym stał się czystym człowiekiem, ale jeszcze nie teraz". Nadto, uczniowie jakby zawiesili swoje myślenie o tym, co będą jeść, z czego będą się utrzymywać, jaka będzie ich przyszłość. W ich sercu musiało zrodzić się zaufanie, pewien rodzaj odwagi, który popchnął ich w tym kierunku. W przeciwnym wypadku nie ruszyliby się z miejsca.
Co więcej, ich nawrócenie doprowadziło do znacznego rozszerzenia ich horyzontów. Zamiast łowienia ryb, Jezus mówi o "łowieniu ludzi". Dotąd rybacy troszczyli się głównie o materialne potrzeby człowieka, nie wyłączając siebie samych i ich rodzin. Teraz mają pomagać ludziom w odnajdywaniu drogi do Boga, w przechodzeniu z ciemności do światłości. W pierwszym momencie ta metafora mogła zaszokować uczniów. Któż z nich mógł się spodziewać czegoś takiego?
Nawrócenie oznacza więc przekroczenie, ale nie zupełne przekreślenie, tego co było dotąd ważne. Jest wejściem na inny poziom egzystencji, który zaczyna się od osobowego doświadczenia Chrystusa. Podstawowy cel nawrócenia nie może być więc zredukowany jedynie do unikania grzechu, ale oznacza podniesienie wyżej, ku czynieniu większego dobra. Św. Paweł po swoim nawróceniu nadal był gorliwym człowiekiem, tyle że dla słusznego celu. Zamiast chronienia judaizmu i walki z "chrześcijańską" sektą, jego serce tak się rozszerzyło, że udał się aż na krańce ówczesnego świata.
Zwrócenie uwagi na bliskość królestwa niebieskiego to forma wewnętrznego przebudzenia, które otwiera oczy na istnienie dwóch światów: widzialnego i niewidzialnego, nie gdzieś w gwiazdach lub w ściśle określonych czasach, lecz w nas i obok nas. Świat zmysłów narzuca nam się z siłą wodospadu. Świadomość istnienia w świecie ducha dociera do nas bardziej w chwili nawrócenia.
Dariusz Piórkowski: "O duchowości z krwi i kości"
DEON.PL POLECA
Tęgie głowy twierdzą, że jeśli Bóg istnieje, to mieszka w odległym niebieskim pałacu i głowy sobie człekiem nie zaprząta.
Ale Pismo św. mówi co innego. Najpierw, że Bóg w Chrystusie rozbił namiot w ludzkim świecie. Następnie, że wcale go nie zwinął i ciągle tu przebywa. W sercach i domach, w pracy i szkole, w rozrywce i cierpieniu. Gdybym zuchwale orzekł, że spotkanie Go na tej ziemi jest zawsze bułką z masłem, to chyba bym przesadził. Trochę trzeba się jednak potrudzić.
Pomagają w tym adwentowe czytania, które przypominają przewodnik w podróży. Dają wskazówki jak odczytać ślady przechodzącego Pana, jak usłyszeć Jego głos, a nawet natknąć się na Niego, gdy nieoczekiwanie przetnie nasze drogi. Bo Duch Boga to miłośnik ludzi. I raczej dobrze Mu z nami. Ciągle przychodzi, by nam o tym przypomnieć. Na różne sposoby.
Skomentuj artykuł