Niesakramentalni. Czy jest sens się spowiadać?

O. Piotr Jordan Śliwiński OFMcap

"Żyję w związku niesakramentalnym. Czy jest sens przychodzenia do spowiedzi?". Wiele osób zadaje takie pytania. Po co iść do spowiedzi, skoro i tak nie dostanie się rozgrzeszenia? I dlaczego tego rozgrzeszenia się w ogóle nie otrzymuje?


Kup i wesprzyj DEON.pl:

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niesakramentalni. Czy jest sens się spowiadać?
Komentarze (149)
D
Danuta
8 czerwca 2016, 17:39
Ja jestem przeciwna udzielaniu Sakramentu Pojednania dla osób,które nie mają związku Sakramentalnego.przeciwna jestem również osobom rozwiedzionym,a zawarty mieli Sakrament Małżeństwa.Nie mieli udzielonego unieważnienia Sakramentu.Prawda jest,że wiele osób cierpi z tego pwodu.Miałam blisko w rodzinie osobę,która rozesła sie z mężem gdyz był nałogowym alkoholikiem,dodatkowo pedofilem.Nie mieli rozwodu zadnego ale żyć sie z nim nie dało.Takie powinny być dopuszczone do Sakramentu Pojedniania.Sęk w tym,że jak to udowodnić.Ja tutaj wiedzałam,że tak jest ale moje zeznanie nie wysarczyło.To było bardzo dawno,obecnie może dostałaby takie pozwolenie.
R
Racimir
16 sierpnia 2014, 02:20
Czy św. Piotr Apostoł żył w związku małżeńskim sakramentalnym? Pytam poważnie.
A
anonim
16 sierpnia 2014, 03:01
Nie ma żadnych powodów pozwalających to kwestionować.
.
.
16 sierpnia 2014, 07:27
W legalnym - najprawdopodobniej tak, w sakramentalnym - nie. Żydzi nie mają sakramentów.
A
anonim
16 sierpnia 2014, 11:20
Dzięki za uzupełnienie. Ale jeżeli już tak analizować, to nie Żydzi nie mają sakramentów ale w judaizmie nie ma. Żyd będący chrześcijaninem jak najbardziej ma sakramenty. No a św. Piotr Apostoł był nie tylko Żydem ale i chrześcijaninem. A skoro: Kan. 1055 - § 1. Małżeńskie przymierze, przez które mężczyzna i kobieta tworzą ze sobą wspólnotę całego życia, skierowaną ze swej natury do dobra małżonków oraz do zrodzenia i wychowania potomstwa, zostało między ochrzczonymi podniesione przez Chrystusa Pana do godności sakramentu. § 2. Z tej racji między ochrzczonymi nie może istnieć ważna umowa małżeńska, która tym samym nie byłaby sakramentem. to związek małżeński św. Piotra stał się po jego nawróceniu związkiem sakramentalnym. A tak apropo, to dość oryginalna sugestia/koncepcja, że św. Piotr Apostoł, pierwszy papież, żył w niesakramentalnym związku małżeńskim, czyli w konkubinacie... :-)
.
.
16 sierpnia 2014, 12:09
Nie każdy związek niesakramentalny jest konkubinatem. Związki małżeńskie zawierane wedłu obrządku religii innych niż chrzescijaństwo, też nie są przez nas, chrzescijan uważane za konkubinaty. Św. Piotr był już żonaty zanim powołał go Pan Jezus, więc jak możemy przypuszczać, zawarł małżeństwo zgodnie z prawem i obyczajowością swojego narodu. Gdyby żył w konkubinacie, na pewno w tamtejszej społeczności byłoby o tym głośno i jakieś echa tego faktu by do nas dotarły. Raczej nie odważyłabym się sugerować, że apostoł żył w wolnym związku :) a początkowe pytanie zadał ktoś inny, pewnie też nie ze złej woli ale z ciekawości, nie wiem zresztą. 
A
anonim
16 sierpnia 2014, 14:38
Nie miałem zamiaru sugerować, że każdy związek niesakramentalny jest konkubinatem. Przecież mówiłem o komnkretnym związku, konkretnej osoby. A tak jak każdy związek niesakramentalny chrześcijan jest konkubinatem, tak samo żaden związek nie chrześcijan nie jest konkubinatem. Nie zrozumiałeś również mojego ostatniego zdania. Nie miałem zamiaru twierdzić czy choćby sugerować, że św. Piotr żył w konkubinacie, ani że ktoś tu coś takiego sugerował.
WA
wpis amargue
11 sierpnia 2014, 20:16
Przenoszę wyżej wpis @amargue, jako że jest bardzo ważny, ale może zostać przeoczony w gąszczu komentarzy:  ~amargue  16:17:51 | 2014-08-11 "...gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom” a co z dziećmi z małżeństwa sakramentalnego? dlaczego nigdy nie słyszę z ust KK tj. księży, zakonników a nawet samego papieża o krzywdzie tych porzuconych dzieci dlaczego nikt nie bierze w obronę dzieci porzuconych przez ojców/matki, którzy dziś tworzą związki niesakramentalne? kto je ma wychowowywac dobrze, jeśli ojciec lub matka tkwią w drugim już związku i tam wychowują dzieci, przeznaczając swój czas (a więc i swoją miłość) najpierw dla dzieci z drugiego związku, zaspokajajac najpierw potrzeby dzieci ze związku nieskaramentalnego, a w drugiej kolejności a zwyczajowo w ostatniej dzieci z małżeństwa sakramentalnego czekam na oficjalny głos KK w tej sprawie, Kościoła który tak wiele mówi (oficjalnie, w mediach, na kazaniach) o ochronie życia poczętego, aborcji, eutanazji, dba o dzieci ze związków niesakramentalnych (ich rodzice nie mogą/nie powinni się rozstawać dla ich dobra - patrz FC i oficjalne nauczanie KK) a tak niewiele (albo nic) ten sam Kościół nie mówi o krzywdzie dzieci porzuconych przez ojca/matkę w wyniku rozwodu, rozpadu rodziny (może tylko tak ogolnie, że rozwó to zło - ale tyle to każdy wie, nawet niewierzący) piszę to na podstawie własnego doświadczenia
A
Athe
10 sierpnia 2014, 21:21
Oczywiście, że nie ma sensu się spowiadać, kiedy się jest bezgrzesznym. Np. ateiści są bezgrzeszni.
T
tomi
7 sierpnia 2014, 19:14
Jako ze tekst przysiegi malzenskiej brzmi: "Ja [...] biorę sobie Ciebie [...] za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci." Wiec przepraszam, czy mowa tu o wspolzyciu tylko, jak nie wspolzyje z nikim innym to grzechu nie ma? ...a mieszkam z kims innym, nawet moze mamy dzieci... Co z slowem milosc i uczciwosc malzenska z przysiegi i to ze Cie nie opuszcze. A jak facet pije, bije, maltretuje, zneca sie.... jak go ustawic i do pionu i zmienic? I nie mowcie tylko ze wtedy to slub nie wazny, bo to tez jakis wytrych dzisiejszych czasow?
T
trads
7 sierpnia 2014, 14:21
Może ktoś z dyskutujących wie, jak to się stało, że od Familiaris Consortio przyjęto możliwość rozgrzeszania osób żyjących w jednym domu - a nie związanych węzłem małżeńskim -- pod warunkiem, że wychowują dzieci, żałują za rozpad małzeństwa i obiecują życie we wstrzemięźliwości seksualnej.? Rozumiem, że wcześniej przed rokiem 1981 takiej możliwości niesakramentalni nie mieli, czy tak? Czy więc przez prawie 2000 lat Kościół błądził? czy był zbyt surowy dla par żyjących razem, a mających innych współmałżonków? Czy może FC poszło za daleko w ustępstwach dla rozwodników w nowych związkach cywilnych?
7 sierpnia 2014, 14:34
Przecież dla współczesnego katolika jest niemożliwym, to co powiedział Pan. Jak widać takze biskupi i "nasz" święty przestali wierzyć w nierozerwalnośc małżeństwa zawieranego przez katolików.  Ciekawe, co ustali tegoroczny synod - ide o zaklad, ze bedzie tzw. szybka ścieżka stwierdzajaca niewazność zawarcia małżeńśtwa. Taka, jaka jest dostepna np. dla celebrytów. Czyli bedzie rozwód kościelny wprowadzony w bialych rękawiczkach. Co do FC - jest to jakaś próba pomocy, w niektórych wypadkach nawet rozsądna.
7 sierpnia 2014, 14:34
Warunkiem wedlug mnie jest również to, że nie mogą wychowywać tych dzieci z sakramentalnym małżonkiem.
7 sierpnia 2014, 14:42
Myślę, że nie da się odpowiedzieć na szybko, ale: Ze względu na traktowowanie na serio nawrócenia człowieka, z jednej strony a odpowiedzialność za czyny z drugiej. W to pierwsze (nawrócenie), że spełniło się to pierwsze w przypadku danej pary nieskaramentalnych bardzo trudno nam uwierzyć. W to, że chcieliby żyć  związku sakramentalnym, który kiedyś zawarli. Mamy mentalność świata: dobre to się pieszczoty z ładna dzewczyną z reklamy a Kościół tego zabrania i my katolicy jesteśmy biedni z własną żoną. My myślimy: znaliżli furtkę żeby sobie zrobić dobrze, no jeśli nie w łóżku to chociaż przy stole.
C
CJ
7 sierpnia 2014, 21:48
W kościele katalockim jest rozwód i nie mówcie mi że nie.
L
Lidia
7 sierpnia 2014, 13:57
Tak, zawsze będe żoną mojego męża, mimo rozwodu cywilnego i tego że on żyje z inną kobieta. Mój mąż mnie skazał swoimi wyborami na życie w grzechu, ale krokami meża kierowął Bóg, bo jak sobie to zło któe mi mąż swoją zdradą wyrzadził inaczej wytłumaczyć. Byliśmy razem i nagle jednego dnia on uznał że nie jestem miłoscią jego życia, odszedł do kochanki. Ale ja też chce być szczęśliwa, chce być kochana miłościa nie tylko Boską a miłością drugiego człowieka. Chce być dotykana, całowana i przytulana, wiem, grzesze wiem. Tu na postach znalazłam takie komentarz ... ...jeżeli Bóg pozwala żeby wszystko w twoim życiu runeło, to tylko po to żeby na tych ruinach zbudować coś wspanialszego... Bede tego się trzymała. Ze zła narodzi się dobro. Nie ma innej opcji, Bóg kocha mnie, kocha mojego meża, kocha wszystkich.
M
mm
7 sierpnia 2014, 14:05
nic nie dzieje się bez powodu... będzie dobrze
7 sierpnia 2014, 14:08
Mój mąż mnie skazał swoimi wyborami na życie w grzechu, ale krokami meża kierowął Bóg, bo jak sobie to zło któe mi mąż swoją zdradą wyrzadził inaczej wytłumaczyć. Nie! NIE!!!  NIEEE!!!!!!!!!!!!!!! To Twój mąż wybrał drogę grzechu. Miał wybór i go dokonał. Nieprawda, że jestes skazana na grzech! Możesz wybrać! --------------------------------------------------------------------- I napisze Ci coś w co nie uwierzysz pewnie teraz. Są rzeczy piękniejsze niż pocalunki i przytulanie przez małżonka. -------------------------------------------------------------------- Pod Twoją obronę...
T
tstg
7 sierpnia 2014, 15:33
"~Są rzeczy piękniejsze niż pocalunki i przytulanie przez małżonka.~" Myślę, że zeby wypowiadać się na takie tematy należy japierw to przeżyć. Coś mi się wydaje, że T7HRR to osoba duchowna i nie ma pojęcia o emocjach towarzyszących małżeństwu. Mogę się oczywiście mylić, ale na 99,9% jestem pewien, ze nic nie wie o tym co dzieje się w głowie osoby zdradzonej. Ja wiem, bo przeżyłem. 5 lat minęło i nie zaryzykuję stwierdzenia, że się już pozbierałem. Po samym rozstaniu, różne emocje nie wyłączając myśli samobójczych. Po tym wszystkim jakoś nie czuję się zobowiązany, żeby dotrzymywać przysięgi małżeńskiej. Spotykam się z inną kobietą, bo nie wyobrażam sobie życia w samotności. Myślę, że gdyby T7HRR przeżył coś takiego - zmieniłby zdanie.
7 sierpnia 2014, 16:44
Na 100% jestem pewien, że nie masz racji. Dlaczego - poczytaj inne mioje wpisy. --------------------------------------------- A tak na marginesie gdyby wpisał się tu Twoja żona ona by zapewne napisała, że zdradziła bo nie czuła się zobowiązana do wierności po tym co zrobiłeś jej przez te 5 lat. Jeśli budujesz na emocjach to co się dziwić skutkom: Nie czujecie zobowiązani...
T
tstg
7 sierpnia 2014, 19:04
po tym co piszesz wnioskuję, ze nie wiesz co to znaczy być zdradzonym, co więcej, nawet nie próbujesz przez chwile wczuć się w taką sytucję. Emocje są z tym zawsze związane, czy tego chcemy, czy nie. Tu nie chodzi o "kierowanie się emocjami", tylko to, co sie dzieje w głowie człowieka w takiej sytuacji. Nie mamy na to wpływu. Bardzo smutne, że nie potrafisz tego dostrzec, a wypowiadasz się na takie tematy. Poza tym czytaj ze zrozumieniem: mój rozwód był 5 lat temu, a ja się nie moge pozbierać. To moja żona odeszła bo znalazła sobie kogoś innego - tutaj domniemany przez ciebie wpis mojej żony najzwyczajniej nie ma sensu. Człowieku nie wyrosłeś jeszcze z przedszkola
8 sierpnia 2014, 10:20
Nie masz o mnie pojęcia a śmiało piszesz: a to że jestem księdzem, a to że nie mam pojęcia o emocjach, a to że nie wyrosłem z przedszkola. Daj sobie spokój z opisywaniem mnie w ciemno. Popatrz na chlodno na swoje wpisy. Tam jest tylko jedno: "JA chcę żyć z kobieta i reszta mnie nie interesuje" "JA kieruję się od 5 lat emocjami" "JA spotykam się z inna kobietą" Prosze poszukać dobrej publikacji o miłości. Poczytać dlaczego związek, w którym emocje zakochania nie przejdą w miłość jest bez szans, dlaczego jeśłi postawisz na SIĘ relacja Ci się zawali i dlaczego jeśli poddasz sie emocjom zburzysz każdy następny związek oskarżając nowa partnerkę.
T
tstg
8 sierpnia 2014, 13:43
chory jesteś
8 sierpnia 2014, 14:42
Nie. Po prostu nie przystaję do Twojego "Ja chcę", "Ja muszę", "Ja się zakochałem" i "Ja nie czuję". Kocham, przekształciłem emocje zakochania w miłość... Czego i Tobie życzę.
T
tstg
8 sierpnia 2014, 15:34
Przekręciłeś wszystko co napisałem. Ja też przekształciłem emocje zakochania w miłość. tylko druga strona nie chciała tego zrobić i odeszła - z tego zrodziły się  złe emocje -  to po prostu boli. Rzeczywiście używam dużo "JA", bo druga strona wybrała życie beze mnie i raczej nie ma tutaj sensu mówic "MY" bo "NAS" w tym kontekscie już nie ma i to nie był mój wybór. Nie wiem czy można to jeszcze jakos prościej wytłumaczyć. Nie znasz tego uczucia i nie życze Ci zebys poznał, ale życze Ci troche więcej empatii.
8 sierpnia 2014, 15:38
Odpowiem Ci tak prosto jak umiem. Nie przekształciłeś w miłośc bo: 1 Kor 13,8
T
tstg
8 sierpnia 2014, 23:04
bo ??? to teraz to uzasadnij i spróbuj wpisać w sytuację jaką opisałem. Pierwszy list do Koryntian stanowi o prawdziwej miłości, a nie o takiej, kiedy jedna strona kocha, a druga udaje, ze kocha i w chwili zwątpienia robi szybki 'escape'. Myślę, że szastanie referencjami do tekstów biblijnych bardzo mocno ociera o bluźnierstwo
11 sierpnia 2014, 09:42
Gdy napisąłem, że nie przeksztalciłeś zakochania w miłość zaprzeczyłeś: 15:34:43 | 2014-08-08 Ja też przekształciłem emocje zakochania w miłość. by potem skonkludować: 23:04:15 | 2014-08-08 Pierwszy list do Koryntian stanowi o prawdziwej miłości (...) I tu docierasz do sedna to co zrobiłeś to nie było przekształcenie emocji w miłość. To w co przekształciłeś nie daje się opisać hymnem św. Pawła z listy do Koryntian. To, z Twojego opisu, cały czas był układ: jeśli mnie zadowalasz to zostaję z Tobą, odeszłaś... a to juz po sprawie.
M
mm
7 sierpnia 2014, 13:05
życie nie jest albo białe albo czarne... większość zawiera związek małżeński z wielkiej miłości, świadomie w kościele, przed Bogiem.. no i okazuje się, że on pije i bije, znęca się nad nią i dziećmi albo ona wyjeżdża niby na studia i już nie wraca.. ona ma trwać przy oszuście i tyranie, który nie ma w planach ani się zmieniać ani iść na leczenie.. czy on ma czekać na nią mimo, że wie, że ona w innym mieście ma kogoś i już nie wraca?.. znam takich przypadków całe mnóstwo...czy tacy ludzie mają tkwić w chorych związkach, bo nierozerwalność sakramentu? czy mają być cierpiętnikami, narażać swoje i dzieci zdrowie/życie.. jaką przyszłość zapewnia kobieta swoim dzieciom, gdy te patrzą na przemoc, nienawiść? jakie w przyszłości będą miały te dzieci relacje z innymi ludźmi?.. a porzuceni? oni też nie mają prawa do szczęścia, do normalności? ja wiem, że istnieje coś takiego jak unieważnienie małżeństwa, jednak wiem równocześnie, że poważnie skrzywdzeni małżonkowie nie mają sił na załatwienie takich formalności, przechodzenie przez to kolejny raz..chcą spokoju i normalności.. czy tacy ludzie nie zasługują na drugą szansę?...nie każdy rozwodnik będący w nowym związku to zdrajca, nałogowy kochanek, lekkoduch mający gdzieś Boga i Kościół...
7 sierpnia 2014, 13:47
1. Nie masz trwać w jedym mieszkaniu z bijącym mężem. Masz jedynie byc wierna. Możesz to zrobić gdzie indziej - lub wyprowadzić jego jeśłi krzywdzi rodzinę. 2. Nie ma unieważnienia małżeństwa. Jest jedynie stwierdzenie, że nigdy nie powstało!
M
mm
7 sierpnia 2014, 13:57
pisząc unieważnienie małżeństwo na myśli  mam oczywiście stwierdzenie, że nigdy nie powstało.
7 sierpnia 2014, 14:08
Ktore szczęście jest wazniejsze - doczesne, czy wieczne? I czemu mamy ograniczać sie do drugiej szansy, żonę czy męzą można zmieniać tak często, jak przyjdzie na to ochota?. "ie każdy rozwodnik będący w nowym związku to zdrajca, nałogowy kochanek, lekkoduch mający gdzieś Boga i Kościół..." Pakowanie sie w "drugi związek" to przejaw mających gdzieś Boga i Kościół. Później przychodiz i refleksja i dramta życia w konflikcie ze swoim sumieniem. I medialny płacz, bo winien Kościół...
M
M.
7 sierpnia 2014, 09:10
dlaczego franciszkanie nie chodzą już w habitach franciszkańskich?
B
baranek
7 sierpnia 2014, 09:23
Czy Ty piszesz na temat? Poza tym chyba nie znasz się na habitach, bo o. Jordan jest w habicie franciszkańskim.
M
M.
7 sierpnia 2014, 09:51
Myślisz że Franciszek chodziłby w tak wypaśnionym habicie?
P
Piotr
7 sierpnia 2014, 12:50
a myślisz, że ludzie w czasach Franciszka chodzili w takich wypasionych ubraniach, jak Ty?
T
trads
7 sierpnia 2014, 08:31
Wypowiedź ks. Dziewieckiego z linku podanego niżej przez użytkownika "feriie": " ..Nie wiem ską się ten pomysł zrodził, że jeżeli cudzołożnicy (pary niesakramentalne żyjące razem w jednym domu) nie współżyją to mogą iść do Komunii świętej. Chwileczkę. Nie mogą...'' "..Wybijmy mit, tym księżom, którzy są niedouczeni, że wystarczy, że kochankowie nie współżyja i mogą iść do Komunii świętej, mimo że nie kochają swoich małżonków, że łamią dalej przysięgę małżeńską, bo przysięga jest że będą kochać, a nie tylko że nie będą zdradzać, że nie będą cudzołożyć..."
7 sierpnia 2014, 09:23
"Wybijmy mit, tym księżom, którzy są niedouczeni,[..]" Synod niedouczonych biskupów, a później niedouczony święty. Cóż....
R
Robert
7 sierpnia 2014, 10:41
ten ks. Dziewiecki sam jest chyba niedouczony: "jeżeli cudzołożnicy (pary niesakramentalne żyjące razem w jednym domu) nie współżyją to mogą iść do Komunii świętej. Chwileczkę. Nie mogą...'' - TAK mogą! "Wybijmy mit, tym księżom, którzy są niedouczeni, że wystarczy, że kochankowie nie współżyja i mogą iść do Komunii świętej" - TAK mogą iść! nie wiem na jakiej podstawie ten ks. wygłasza swoje, raczej prywatne opinie, nie są one bynajmniej opiniami Kościoła Katolickeigo. Kościołowi z Woli Boga przewodniczy papież, i to akurat już obecnie Święty, Jan Paweł II, ustanowił w Adhortacji Apospolskiej FAMILIARIS CONSORTIO i to już 1981roku (patrz pkt. 84). 
7 sierpnia 2014, 10:51
Adhortacja Apospolska FAMILIARIS CONSORTIO (patrz pkt. 84).: Kościół jednak na nowo potwierdza swoją praktykę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński. Nie mogą być dopuszczeni do komunii świętej od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. Jest poza tym inny szczególny motyw duszpasterski: dopuszczenie ich do Eucharystii wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Natomiast w przypadku spełnienia wielu wymienionych dalej warunków w dokumencie w tym obligatoryjnie jeśli: „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom” może byc im udostępnione pojednanie sakramentalne. Tak więc NIE mogą a jedynie jeśli spełnią inne warunki mają szansę na pojednanie sakramentalne.
R
Robert
7 sierpnia 2014, 11:18
wcale nie w wypadku spełnienia wielu warunków tylko w zasadzie dwóch warunków: żałują za grzech, za to co się stało oraz postanawiaja żyć w czystości. Cytat z FC: "Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa." tzn. „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom”. Taka jest wykładnia Kościoła i wielu duszpasterzy, sam jestem w tej sytuacji (znam to z autopsji), a tego właśnie ks. Dziewiecki chyba nie akceptuje! 
7 sierpnia 2014, 11:28
Zdecydowanie ważniejsze jest to co na początku: Nie mogą być dopuszczeni do komunii świętej od chwili, gdy ich stan i sposób życia obiektywnie zaprzeczają tej więzi miłości między Chrystusem i Kościołem, którą wyraża i urzeczywistnia Eucharystia. i  to że powinni uznać iż powinni: uczynić zadość obowiązkowi rozstania się,
R
Robert
7 sierpnia 2014, 11:57
To już jest Twoja prywatna interpretacja teksu. Kościół to rozważył do doszedł do wniosku, że nie można naprawiać zła (rozwód) czyniąc kolejne zło (kolejny rozwód). Zapis „uczynić zadość obowiązkowi rozstania się” dotyczy osób, które nie mają innych zobowiązań wg sobie. Czyli np. jeśli w nowym związku są już dzieci to nie należy się rozwodzić ponownie aby „uczynić zadość obowiązkowi rozstania się” wyrządzając kolejną krzywdę bliźnim (tj. dzieciom).
7 sierpnia 2014, 12:11
Mylisz się! "Kolejny rozwód" nie jest złem! Rozpad związku stworzonego mimo bycia w związku sakramentalnym nie jest złem. Rozpad tego związku jest zadaniem stawianym przed parą niesakramtalną: - uznanie tego związku za grzech - zaniechanie współżycia seksualnego - rozstanie Jedyne co Kościół pozwala to opózniać rozstanie ze względu na zaciągnięty obowiązek wychowania zrodzonych dzieci, jeśli powrót do małżonka sakramentalnego nie jest możliwy. Ew. rozciągany na wypełnienie zaciągniętego obowiązku opieki partnerem.
7 sierpnia 2014, 13:03
T7HRR ma racje. Na marginesie, bo to już jest jakaś plaga.  "nie można naprawiać zła (rozwód) czyniąc kolejne zło (kolejny rozwód)" Kościół od zawsze uczy, iz nie można czynić zła, aby osiągnąc dobro.  Życie w cudzołóstwie (ewidentne czynienie zła) nie może być usprawiedliwiane jakimkolwiek dobrem (drugiej małzonki, nowych "lepszych" dzieci, etc). Współczesna przewrotnośc wielu, to brak uznanie życia w cudzołóstwie za zło. Stąd poźniej to tłumaczenie, iz nie można uczynić zła - ponowny (sic!) rozwód, aby powrócić do pierwszego, ważnego i cały czas trwajacego małżeństwa.
R
Robert
7 sierpnia 2014, 13:30
T7HRR - "Mylisz się! "Kolejny rozwód" nie jest złem!". Zło jest złem, każde rozejście się mamy i taty dla dziecka jest obiektywnie złem, w zasadzie takim końcem jego świata. Nie ma tu łatwych i prostych rozwiązań. Często jest to wybór między mniejszym i większym złem, choć wiem, że chrześcijanin powinien zawsze wybierać tylko pomiędzy dobrem a złem, a nigdy między złem mniejszym bądź większym. Czy Kościół jedynie pozwala opóźniać rozstanie się? Skąd taki wniosek? Gdzie to jest napisane? W sumie to wiadomo, że każdy w końcu się rozstanie, choćby śmierć nas rozdzieli. Na tamtym świecie nie będziemy już mężem ani żoną (bez względu na to czy nas łączył węzeł sakramentalny czy nie). Chodzi o to abyśmy wszyscy doszli do zbawienia wiecznego, a małżeństwo (sakramentalne) ma być jedynie środkiem do osiągniecia tego celu, a nie samym celem. Osoby w związkach niesakramentalnych też mają i mogą dążyć do tego celu, choć niewątpliwie jest im trudniej ten cel osiągnąć.
A
anonim
7 sierpnia 2014, 13:36
@TomaszL, widzę że Ty z uporem maniaka ciągle swoje, przyparty do muru podwijasz ogon i udajesz że Ciebie nie ma, a po chwili w innym wątku, ciągle to samo... Masz rację, że nie można czynić zła aby osiągnąć dobro. Tyle tylko, że usiłując dowodzić swoich fałszywych tez ciągle stosujesz swoje stare metody. Tzn. przeinaczasz cudze wypowiedzi/poglądy wkładając ludziom w usta stwierdzenia których nie wyrażali, a potem polemizujesz sam ze sobą udając że obalasz argumenty oponentów. Nikt tu jednak nie twierdził, że: "nie można naprawiać zła (rozwód) czyniąc kolejne zło (kolejny rozwód)". Była jedynie mowa o tym, że nie można naprawiać zła porzucenia sakramentalnej rodziny i rozwód, czyniąc kolejne zło poprzez porzucenie kolejnych niewinnych dzieci. Nikt tu również nie twierdził, że życie w cudzołóstwie może być usprawiedliwiane dobrem małżonki niesakramentalnej czy dzieci z tego związku. Przywoływano jedynie sytuację o której Kościół mówi w Familiaris Consortio: "84. [...] Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom” Twój ślepy fanatyzm nie jest jedna w stanie tego zaakceptować. I stąd Twoja przewrotność podmieniająca to na aprobatę dla życia w cudzołóstwie.
7 sierpnia 2014, 13:56
Po pierwsze, jak byś umiał czytać calość chocby dokumnetów kościelnych. T7HRR juz to tutaj tłumaczył, nie będę po nim powtarzał. Bo on ma racje. A po drugie nie mam przyjemnosci dyskutowac z Tobą, bo nie lubie Twojego napastliwego atakowania. A po trzecie, zobacz co napisłem tutaj dziś o 9.23. Jak to zrozumiesz, to licze na przeprosiny.
7 sierpnia 2014, 13:57
To Robert napisał: Kościół to rozważył do doszedł do wniosku, że nie można naprawiać zła (rozwód) czyniąc kolejne zło (kolejny rozwód).
7 sierpnia 2014, 14:04
Robert - zauważ jedną ważną rzecz, bez wzgledu na 1,2,3 rozwód małżeńśtwo sakramnetalne trwa cały czas. I do czasu powrotu, albo choćby możliwosci powrotu do tego małżeństwa sakramentalnego jest problem z życiem w grzechu. Kiedyś (i slusznie) Kościoł uznawał to za bigamie, obecnie podązajac za światowa modą zmienił zdanie i namieszal tytm samym ludziom w pojmowaniu małżeństwa. Co wazniejsze, to nei Kościoł skazuje dzieci na krzywdę, tylko ludzi ezdradzajac swojego małżonka i płodząc dzieci w związkach pozamalżeńśkich skazują dzieci na cierpienie. Fałśzywie brzmi "troska" o dzieci, gdy de facto wygodne jest życie u boku nowego męża/nowej żony. Czasmi ta troska o dzieci jest jaskrawą hipokryzją, gdy ktoś rozbija najpierw swoją rodzinę, wiążac sie z inną osobą i nie troszcząc sie wtedy o swoje dzieci. Ale nagle taka troska pojawia sie w drugim czy kolejnych związkach.
A
A
7 sierpnia 2014, 14:13
A jak dzieci już są duże i odchowane to co wtedy? Nie ma już obowiązku "wychowywania dzieci", bo są już dorosłe i same sobie radzą. Więc wtedy co, trzeba by było wrócić do małżonka sakramentalnego? Mi się wydaje to logiczne i wynika z tego tekstu. Dopóki jest jakiś ważny powód, by trwać w związku niesakramentalnym - np. wychowanie dzieci - dopóki taka para jest razem i żyjąc we wstrzemięźliwośc może przystępować do Komunii. Tylko, że ten powód kiedyś się zakończy. I co wtedy?
7 sierpnia 2014, 14:18
Odchowanie dzieci do lat 18, czy 30-40? Bo jak to drugie, to rodzice będą już starzy i jedno bedzie wymagalo opieki drugiego albo na odwrót. Jest jeszcze wersje optymistyczna - wieloletni brak wspolnoty łoża (uczuciwie także brak wspólnoty stołu) spowoduje, iż po kilku latach, po odchowaniu dzieci (do wieku powiedzmy 18 lat) związek sie sam rozpadnie.
R
Robert
7 sierpnia 2014, 14:26
do T7HRRi i TomaszL - co Wy rozumiecie przez cudzołóstwo?  Przecież piszę, za Familiaris Consortio, że jeśli dwoje niesakramentalnych małżonków żyje w czystości NIE MA tutaj już grzechu cudzołóstwa. No ale Wy chyba rozciągacie ten grzech na każdą relację poza sakrametalnym małżonkiem.  Odsyłam do definicji wg KKK 2380 - "Cudzołóstwo. Słowo to oznacza niewierność małżeńską. Gdy dwoje partnerów, z których przynajmniej jeden jest w związku małżeńskim, nawiązuje stosunki płciowe, nawet przelotne, popełniają oni cudzołóstwo."
T
trads
7 sierpnia 2014, 14:39
To co że nie ma cudzołóstwa? Nadal jest łamanie przysięgi małżeńskiej: ślubowałeś jednej osobie, a żyjesz z drugą. Czy to nie ciężki grzech?
7 sierpnia 2014, 14:41
Co do cudzołóstwa, to trzeba dodać: o ile żadne z "małzonków" nie pożąda w myślach drugiego.  Osobiście uważam tę drogę nawrócenia za rozsądną propozycje Kościoła majacą na celu przywrocenie małzenstwa skaramentalnego. Ale faktycznie po skończeniu  "ważnych" powodów musi nastapić rozstanie. Przykladowo odchowane dzieci to znaczy jak ukończa 18 lat. Bo zauważ, iż cały czas pozostaje nieuporzadkowanie moralne (dane na ślubie słowo wobec Boga, faktycznie trwajace malzeństwo sakramentalne) 
R
Robert
7 sierpnia 2014, 15:05
~trads, mój grzech został odpuszczony, nie ma nademną władzy, i to wielkokrotnie przez różnych kapłanów. Na szczęście to nie Ty jesteś szafarzem tego sakramentu. Z Bogiem!
A
anonim
7 sierpnia 2014, 15:11
Po pierwsze, jak byś umiał czytać calość chocby dokumnetów kościelnych. T7HRR juz to tutaj tłumaczył, nie będę po nim powtarzał. Bo on ma racje. --- Ja zacytowałem konkretny fragment adhortacji, a Ty, nie odniosłeś się do niego w ŻADEN sposób, i jedynie wypowiedziałeś się negatywnie o mnie. Gdybyś pokazał, że nie umiem czytać całości dokumentów to możnaby to uznać za gruboskórną uwagę braterską, ale skoro swoim zwyczajem jedynie autorytatywnie rzucasz to jako epitet, to jest to tylko niegodziwe oszczerstwo. A po drugie nie mam przyjemnosci dyskutowac z Tobą, bo nie lubie Twojego napastliwego atakowania. --- Wyobraź sobie że dyskusje z Tobą dla mnie również nie są żadną przyjemnością, bo nie dyskutujesz z tym co się Tobie pisze ale z tym co sobie uroisz czytając. Razi mnie również Twoje mentorskie pouczanie/ględzenie poprzez autorytatywne oznajmianie bez jakiegokolwiek uzasadnienia. Jak ja piszę to jest to napastliwe atakowanie, natomiast Ty objawiasz prawdy obiektywne? Zwłaszcza jak orzekasz że bliźni napewno świadomie i dobrowolnie czynią zło gdyż po prostu uwielbiają latami gnić w grzechu? A po trzecie, zobacz co napisłem tutaj dziś o 9.23. Jak to zrozumiesz, to licze na przeprosiny. --- Zobaczyłem. Napisałeś: "Synod niedouczonych biskupów, a później niedouczony święty. Cóż...." I uważasz że powinienem Cię przeprosić po tym jak Ty zarzuciłeś mi że nie umiem czytać a synod był synodem niedouczonych biskupów, i później był niedouczony święty? Zapewne niedouczony św. JPII?!? Ciekawa "logika"... Zapewne jedyny douczony i jedyny niezłomnie stojący na straży ortodoksji to TomaszL?!? Czyli obłuda i zakłamanie do kwadratu...
R
Robert
7 sierpnia 2014, 15:53
tu nie chodzi o brak wspólnego łoża czy stołu – skąd taka interpretacja?; grzech cudzołóstwa dotyczy tylko i wyłącznie stosunków seksualnych! niesakramentalni, jeśli żyją w czystości, mogą spać nawet w jednym łóżku, tworzyć wspólne gospodarstwo, razem spędzać czas, wakacje, wychowywać dzieci. Jedynie czego im nie wolno (zakaz Boży) oddać swoje ciało innemu. To jest wykładnia tego grzechu - jednak niektórzy z uporem maniaka interpretują je inaczej.
7 sierpnia 2014, 17:00
Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci Robercie w swoich wyjaśnieniach ograniczasz małżeństwo do współżycia. Nie współżyję z inną - jestem OK. Może tego niechcesz - ale tak brzmi Twój wywód. ------------------- Co zostało z Twojej przysięgi? - nie współżyjesz z inną a czy jesteś wierny i uczciwy wobec małżonki sakramentalnej? Aż do śmierci?
T
trads
7 sierpnia 2014, 20:08
Który Twój grzech został odpuszczony?Czy mówisz o cudzołóstwie, czy o złamaniu przysięgi małżeńskiej? To są dwie różne sprawy. Jeśli przestałeś cudzołożyć, to kapłan mógł ci ten grzech odpuścić. Ale jak mógł  odpuścić ci grzech złamania przysięgi małżeńskiej? Jeśli żyjesz z niepoślubioną kobietą to codziennie łamiesz przysięgę. Kapłan musiałby Cię ZWOLNIĆ z tej przysięgi, a nie wiem czy to jest możliwe?
R
Robert
7 sierpnia 2014, 23:03
i właśnie, wszystkich wrzucacie do jednego worka "cudzołożnicy". Ja żadnej przysięgi przed Bogiem nie składałem wiec nie miałem co złamać. Natomiast żyję z osobą, która została skrzywdzona, porzucona, po rozwodzie, która jest związana sakramentem małżeńskim (choć wątpię czy w ogóle on kiedyś zaistniał). Żyjąc obecnie we wstrzemięźliwości nie cudzołożę. Koniec kropka, co tu jeszcze wyjaśniać.
8 sierpnia 2014, 08:36
"Żyjąc obecnie we wstrzemięźliwości nie cudzołożę." Jeżeli nie stiwerdzono nieważności zawarcia małżeństwa kobieta z którą żyjesz na niepełne małżeństwo jest cały czas żoną innego mężczyzny. Nie widzisz w tym jakiegiegos problemu? I co zrobicie, kiedy ustaną przyczyny, które Kościół uznaje za usprawiedliwienia mieszkania pod jednym dachem (np odchowacie dzieci)? Rozejdziecie sie, jak naucza Kościół?
8 sierpnia 2014, 10:30
Tak więc co zostało z Jej przysięgi? - nie współżyje z Tobą a czy jest wierna i uczciwa wobec małżonka sakramentalnego? Aż do śmierci? ------------------------------------- A teraz zajrzyj do zadań jakie małżeństwu stawia Kościół? Jakie jest wymienione w pierwszej kolejności? ------------------------------------- Jeśli wątpisz czy związek sakramentalny zaistniał, to czy to był powód by pocieszyć skrzywdzoną w łóżku? Jeśłi została skrzywdzona to wyobraz sobie sytuację, że krzywdziciel się nawraca i załuje. Jeśłi się zastanawia to czy widzi, swiadectwo wierności czy raczej: ja zdradzam ją ona mnie i tak jest OK? Wy razem do Komunii... On nawrocony z nową partnerka razem do Komunii, boć do żony sakramentalnej wrócic nie może a dzieci z nową partnerką ma. Kim więc jest Twoja partnerka? A kim Ty?
R
Robert
8 sierpnia 2014, 12:51
oczywiście nasza sytuacja związku nie jest uregulowana w 100%, ale nie ma grzechu ciężkiego, wyjaśnialem to wielkokrotnie wosobami duchownymi, cy Wam się to podoba czy nie. W którym miejscu naucza Kościół, że mamy się kiedyś rozejść bo ustanie przyczyna? Przyczyna pn. wychowanie dzieci nie jest jedyną, tylko przykładową. Inną przyczyną jest wzajemna opieka, choroba jednej z osób, wspólny kredyt za dom itp. 
R
Robert
8 sierpnia 2014, 13:16
myślę, że dla Boga to nie ma znaczenia jak mnie nazwie (mąż, partner), a raczej po imieniu. Nie ma też sensu uprawiać tu kazuistyki, mnożyć przypadków co by było gdyby. Co się stało to się stało, grzech jest grzechem, został nazwany, został odpuszczony. Bóg nas przyjmuje i przemienia takimi jakimi jesteśmy, przyjmuje nas z całą naszą, często zagmatwaną historią. Takich przykładów jest mnóstwo w Biblii, polecam poczytać, choćby historię Dawida, jego cudzołożnego związku z Batszebą. Jakoś zostali po nawróceniu Dawida nadal razem, nawet mieli wspólnego syna Salomona, króla żydowskiego, którego Bóg miłował i mu błogosławił (dar mądrości, proroctwa, itp.). Sam Jezus był nazwany synem Dawida. Ale wg waszej logiki to Dawid powinien ją oddalić. Na marginesie były mąż ma „nową” żonę i dwójkę dzieci. Nawet jak się nawróci to wątpliwe aby był sens „naprawiania” na siłę przeszłości i wyrządzania nowych krzywd istniejącym, choć „nieprawym” rodzinom.
8 sierpnia 2014, 14:34
Oczywiscie to jest sprawa Twojego sumienia, a także odpowiedzialnosc spowiednika, ale dla mnie ewidentnie naciągacie słowa pkt. 84 FC, opacznei rozumiejac przeslanei ewangelii i nauki Kościoła Katolickiego w zakresie małżeństwa. Łamiac cały czas przysiegę małżeńską i żyjąc na wzór małżeński grzeszycie przeciw VI przykazaniu. I bym Wam radził zrewidować swoje życie i iść w kierunku nawórcenia przywracajac pelen ład moralny. Ale to Wasz wybór. 
A
A
8 sierpnia 2014, 14:36
No tak. Tylko, ze maz Batszeby zginal (w zasadzie zostal podstepnie tak ustawiony w walce, azeby zginac, z polecenia Dawida), wiec zostala ona wdowa, a zatem mogla zostac zona Dawida. Jesli jej maz by zyl, to pewnie inaczej by sie to potoczylo (kamieniowanie Batszeby? odeslanie? sam wiesz, jakie wtedy byly czasy). Jan Chrzciciel ciagle upominal Heroda, ze wzial sobie za zone Herodiade, ktora tak naprawde byla zona jego brata (z tego co pamietam?). Dlatego Jan Chrzciciel stracil glowe (bo sie Herodiadzie to nie podobalo). A co do Salomona - przeciez to jasne, ze Bog mu blogoslawil, czemu mialby tego nie zrobic? Bo sie urodzil "nie z prawego loza"? Przeciez to nie wina dziecka, ze zostalo splodzone poza malzenstwem, tylko wina rodzicow. Bog blogoslawi wszystkim dzieciom.
8 sierpnia 2014, 14:37
"Nawet jak się nawróci to wątpliwe aby był sens „naprawiania” na siłę przeszłości i wyrządzania nowych krzywd istniejącym, choć „nieprawym” rodzinom." Bez nzaczenia jest co Ty sądzisz.  Istotne jest, czy wierzysz w nierozerwalnośc małżeństwa sakramnetalnego. Znaczy, czy wierysz w to, co objawil nam Bóg.
A
A
8 sierpnia 2014, 14:37
Ogolnie to nie chodzilo mi to, zeby z Toba polemizowac, tylko zastanowilam sie nad przykladem Batszeby i Dawida i stwierdzilam, ze jest nietrafiony. Mam nadzieje, ze nie poczules sie zaatakowany. Macie trudna sytuacje i naprawde wspolczuje wszystkim, ktorym tak "potoczylo" sie zycie - z ich winy, czy z winy innych osob. Ciesze sie, ze staracie sie zyc tak, by moc spotykac sie z Jezusem w Komunii.
8 sierpnia 2014, 14:52
Nie pytam sią jak Ją i Ciebie nazwie. Pytam się kim dla niego jesteście? Czy dowodem wierności (przysiędze, Bogu, małżonkowi)... czy "dowodem", że słusznie postąpił bo ona i tak by sobie innego znalazła. "Wątpię" myślę, że to słowo oddaje dobrze Twój stan umysłu. Wątpie: by warto my było zadoścuczynić skoro on jest większym grzesznikiem. Watpię: by mógł się nawrocić skoro jest gorszy od mnie, który uratował jego żonę. A wasze dzieci? Życze im jak najlepiej! Tylko co będzie jeśli się nauczą, od Was że drugi mąż jest lepszy od pierwszego? Jeśli zapomną, że kto bierze porzucona za żonę cudzołoży? A małżeństwo to bycie razem a nie tylko współżycie seksualne.
R
Robert
8 sierpnia 2014, 15:09
przykład z Dawidem jest wg mnie trafny. Przecież on w pewnym sensie zamordował męża Batszeby. Czy jeśli ja bym tak spowodował (wyrządził jeszcze większe zło) żeby były mąż mojej żony zginął to mógłbym wziąść ją prawnie za żonę jako wdowę? Oczywiście że nie, a Bóg na to Dawidowi po tym większym grzechu pozwolił. Bo zła sam człowiek naprawić często nie zdoła, może to zrobić tylko Bóg. My sami, naszymi uczynkami się nie zbawimy, tylko On nas zbawia, za darmo, bez naszej zasługi. 
8 sierpnia 2014, 15:21
1. Bóg pozwolił Dawidowi. Ale ze względu na ilośc chętnych do naśladowania Dawida Kościół zabrania! 2. Nie zbawimy się naszymi uczynkami a przez wiarę. Ale wiara bez uczynków jest martwa. Czy Twoja wiara z uczynków to: Wątpie: by warto my było zadoścuczynić skoro on jest większym grzesznikiem. Watpię: by mógł się nawrocić skoro jest gorszy od mnie, który uratował jego żonę. Ja zostanę wygodnie z jego sakramnetalną żoną gotująca mi obiad.
A
A
8 sierpnia 2014, 15:31
Bog mu pozwolil dlatego, bo Dawid sie nawrocil. Jeslibys Ty teraz swierdzil, ze targniesz sie na zycie meza Twojej partnerki liczac na milosierdzie Boze, to bys zgrzeszyl przeciwko Duchowi Swietemu (1. Grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego.) Nie wydaje mi sie zeby Dawid zaplanowal smierc przyjaciela liczac na to, ze Bog mu wybaczy. Widac to w momencie kiedy przychodzi prorok i mowi Dawidowi opowiastke o owieczce i Dawid kompletnie sie nie orientuje, ze o niego chodzi. Dopiero sie mu oczy otwieraja, gdy prorok sam mu na to zwraca uwage. I wowczas sie Dawid nawraca. Przynajmniej tak mi sie wydaje. Ale to takie dywagacje.
R
Robert
8 sierpnia 2014, 15:36
ad 1. Ciekawa pedagogika Boga. ad 2. Ani razu nie użyłem sformułowania "wątpię". Nie wiem dlaczego to punktujesz. Szkoda dalszej dyskusji, zmierza donikąd. Najlepiej zawsze widzieć drzazgi w oku bliźniego lecz swoich grzechów nie. Za moją wiarę obecną Bogu dziękuję, wolę taką jaką mam, mimo nieporządkowanego życia, niż uporządkowane i poukładane życie ale z letnią wiarą. Pozdr.
T
t7hrr
8 sierpnia 2014, 17:20
ad. 1 Jeśli popatrzec na Prawo Starego i Nowego Testamentu normalna. Prawo Miłości jest bardziej wymagające. Jak pojawiał się konkretny grzech - pojawiał się i konkretny zakaz. Dawid miał się zaopiekować wdową bo zabił męża - wdowa generalnie była w sytuacji skazanej na litość obcych. Nowy Testament stawia znacznie wyższe wymagania, jeśłi chciałeś tej żony i dlatego dopuściłeś się zabicia męża - ona nie możę być Twoja. ad. 2 Robercie ;-) użyj wyszukiwarki w przeglądarce. Wyszukaj "Wątpię" Dlaczego zakładasz, że to nie swoje grzechy widzę w Twoim oku? Pamiętaj mie trzeba grzeszyć czynem. Pamiętasz czego żałował starszy brat w przypowieści o Miłosiernym ojcu? Popatrz na innych. Ilu z nich patrząc na Ciebie pomyśli sobie: A może i ja pobożnie ułożę sobie zycie u boku skrzywdzonej kobiety, pomogę biedaczce tak jak Robert?
B
baranek
8 sierpnia 2014, 18:24
Robert: "wspólny kredyt za dom" jest według Ciebie przyczyną dla której osoby nie będące w związku małżeńskim nie mogą się rozstać? Znaczy są usprawiedliwione, być życ razem jak małżeństwo? Nie rozśmieszaj mnie. To naprawdę jest poważna, sprawa, a Ty o jakichś kredytach. Poszukaj w Ewangelii, gdzie Jezus mówił o mamonie. Czy mówił coś o tym, że dla mamony-kredytu można żyć z cudzą żoną? Żałosne. Nie wierzę po prostu że jakiś ksiądz katolicki takie rzeczy opowiada.
B
baranek
8 sierpnia 2014, 18:35
Ostrożnie z porównywaniem do króla Dawida. W starotestamentowych czasach władcy mogli mieć wiele żon i nałożnic. I Bóg im pozwalał. Teraz nie pozwala brać za żonę kobiety, która jest już żoną innego. A Ty tak zrobiłeś. "Bóg nas zbawia bez naszej zasługi" - ale tych, co przestrzegają przykazań, bo po co by je ustanowił? 
A
anonim
8 sierpnia 2014, 21:43
Robert: "wspólny kredyt za dom" jest według Ciebie przyczyną dla której osoby nie będące w związku małżeńskim nie mogą się rozstać? --- Możliwe są różne sytuacje. I ten hipotetyczny wspólny kredyt do spłacenia może się okazać taką sytuacją.  Innym przykładem mogłaby być obłożnie chora konkubina/konkubent wymagający opieki jeśli nikt inny nie mógłby jej zapewnić. Znaczy są usprawiedliwione, być życ razem jak małżeństwo? Nie rozśmieszaj mnie. To naprawdę jest poważna, sprawa, a Ty o jakichś kredytach. Poszukaj w Ewangelii, gdzie Jezus mówił o mamonie. Czy mówił coś o tym, że dla mamony-kredytu można żyć z cudzą żoną? --- Nie, nie znaczy to że są usprawiedliwione by żyć razem jak małżeństwo. Sjoro rozumiesz, że to jest naprawdę poważna sprawa, to najpierw to Ty, @baranek poszukaj gdzie @Robert mówił o życiu razem jak małżeństwo. Czy mówił coś o tym, że dla mamony-kredytu można żyć razem z cudzą żoną jak małżeństwo?
B
baranek
8 sierpnia 2014, 22:25
anonimie;  Robert mówił, że żyją w jednym domu jak małżeństwo, tylko nie współżyją seksualnie. A jak słusznie tu napisał wcześniej T7HRR, "małżeństwo to bycie razem, a nie tylko współżycie seksualne". Zgadzam się z tym całkowicie.
A
anonim
8 sierpnia 2014, 22:50
baranku; nieprawda, Robert nie mówił, że żyją w jednym domu jak małżeństwo, tylko nie współżyją seksualnie. Skoro twierdzisz że mówił to podaj gdzie, ale KONKRETNIE. A z tym cytatem z T7HRR jak najbardziej się zgadzam, i sam już wcześniej coś takiego stwierdziłem.
B
baranek
8 sierpnia 2014, 23:08
Anonimie, tak mi wyglądało z postów Roberta, że żyje razem w jednym domu z kobietą, która ma innego sakramentalnego męża, ale z nią nie cudzołoży. Trudno mi jest to wyszukać, bo postów jest dużo i można się pogubić z komentowaniem. Wklejam ten, do którego się odnoszę w komentarzu o kredycie: "oczywiście nasza sytuacja związku nie jest uregulowana w 100%, ale nie ma grzechu ciężkiego, wyjaśnialem to wielkokrotnie wosobami duchownymi, cy Wam się to podoba czy nie. W którym miejscu naucza Kościół, że mamy się kiedyś rozejść bo ustanie przyczyna? Przyczyna pn. wychowanie dzieci nie jest jedyną, tylko przykładową. Inną przyczyną jest wzajemna opieka, choroba jednej z osób, wspólny kredyt za dom itp..''
A
anonim
9 sierpnia 2014, 00:11
Oj Baranku, masz problemy w czytaniu ze zrozumieniem treści? Nie widzisz różnicy pomiędzy stwierdzeniem: "Robert mówił, że żyją w jednym domu jak małżeństwo, tylko nie współżyją seksualnie" a tym co teraz napisałeś, że: "tak mi wyglądało z postów Roberta, że żyje razem w jednym domu z kobietą, która ma innego sakramentalnego męża, ale z nią nie cudzołoży" Nie dziwię się, że trudno Ci wyszukać... bo nic takiego Robert nie mówił. Tak samo jak nie twierdził, że posiadanie wspólnego kredytu upoważnia do tego by żyć razem jak małżeństwo. Wklejony przez Ciebie cytat nie zawiera nic z tego co twierdziłeś, więc jest jedynie dowodem na nieprawdziwość tego co napisałeś w komentarzu o kredycie. Niestety... Nie ma sensu iść w zaparte. Wypadałoby zwyczajnie przyznać, że nic takiego Robert nie powiedział, i były to wyłącznie Twoje parafrazy tego co powiedział.
9 sierpnia 2014, 09:49
Pozwole sobie zacytować: tu nie chodzi o brak wspólnego łoża czy stołu – skąd taka interpretacja?; grzech cudzołóstwa dotyczy tylko i wyłącznie stosunków seksualnych! niesakramentalni, jeśli żyją w czystości, mogą spać nawet w jednym łóżku, tworzyć wspólne gospodarstwo, razem spędzać czas, wakacje, wychowywać dzieci. Jedynie czego im nie wolno (zakaz Boży) oddać swoje ciało innemu. Przyczyna pn. wychowanie dzieci nie jest jedyną, tylko przykładową. Inną przyczyną jest wzajemna opieka, choroba jednej z osób, wspólny kredyt za dom itp. To sa słowa Roberta.  @Anonimie - tak z ciekawosci znajdziesz ich wytlumaczenie?
A
anonim
10 sierpnia 2014, 20:06
Nie bardzo rozumiem co i dlaczego miałbym tu tłumaczyć. Aby zaspokoić Twoją ciekawość? Czyżby nagle dyskusje ze mną zaczęły sprawiać Ci przyjemność? Czy tylko czerpiesz przyjemność z zadręczania się dyskusją ze mną? I dlaczego wyskakujesz z tym pytaniem jak Filip z konopii? To wg Ciebie nic niewłaściwego gdy zamiast odpowiedzieć merytorycznie rzucisz jakim oszczerstwem i zamilkniesz, a potem jak gdyby nic wyskoczysz "z ciekawości" z jakimś pytaniem?
A
amargue
11 sierpnia 2014, 16:17
"...gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom” a co z dziećmi z małżeństwa sakramentalnego? dlaczego nigdy nie słyszę z ust KK tj. księży, zakonników a nawet samego papieża o krzywdzie tych porzuconych dzieci dlaczego nikt nie bierze w obronę dzieci porzuconych przez ojców/matki, którzy dziś tworzą związki niesakramentalne? kto je ma wychowowywac dobrze, jeśli ojciec lub matka tkwią w drugim już związku i tam wychowują dzieci, przeznaczając swój czas (a więc i swoją miłość) najpierw dla dzieci z drugiego związku, zaspokajajac najpierw potrzeby dzieci ze związku nieskaramentalnego, a w drugiej kolejności a zwyczajowo w ostatniej dzieci z małżeństwa sakramentalnego czekam na oficjalny głos KK w tej sprawie, Kościoła który tak wiele mówi (oficjalnie, w mediach, na kazaniach) o ochronie życia poczętego, aborcji, eutanazji, dba o dzieci ze związków niesakramentalnych (ich rodzice nie mogą/nie powinni się rozstawać dla ich dobra - patrz FC i oficjalne nauczanie KK)  a tak niewiele (albo nic) ten sam Kościół nie mówi o krzywdzie dzieci porzuconych przez ojca/matkę w wyniku rozwodu, rozpadu rodziny (może tylko tak ogolnie, że rozwó to zło - ale tyle to każdy wie, nawet niewierzący) piszę to na podstawie własnego doświadczenia
A
amargue
11 sierpnia 2014, 16:18
c.d. i jeszcze takie zdarzenia - kiedyś (jakieś 2-3 lata temu) spotkała mnie taka sytuacja poszałam do zakrystii (moja parafia) zamówić mszę św. z następującą intencją: "za porzuconych mężów, żony i dzieci, aby wspólnota Koscioła otoczyła ich pomocą i wsparciem" (btw intencję o takiej treści znalazłam gdzieś w internecie, spodobała mi się, bo było zwięzła i przemawiająca w treści), podałam ją napisaną na kartce, bo byłam akurat z dzieckiem i co uslyszałam: "nie przyjmuję takiej intencji, to oszczerstwo wobec Kościoła, kłamstwo, to pani problem jak nie umie sobie pani poradzić z odejściem męża..." itp. A osoba (nie świecka, ale zakonnik) nie mówiła tego spokojnie tylko podniesionym głosem, świadkiem całego zajścia było moje 14 letnie dziecko W mojej parafii działa duszpasterstwo zwiazków/małżeństw niesakramentalnych stąd może ta wymowna niechęć do takich intencji ps. ostatecznie intencja na mszę św. zosatła przyjęta, po tym jak poprosiłam o pisemne uzasadnienie odmowy
A
anonim
11 sierpnia 2014, 17:17
a co z dziećmi z małżeństwa sakramentalnego? dlaczego nigdy nie słyszę z ust KK tj. księży, zakonników a nawet samego papieża o krzywdzie tych porzuconych dzieci dlaczego nikt nie bierze w obronę dzieci porzuconych przez ojców/matki, którzy dziś tworzą związki niesakramentalne? --- Przemawia przez Ciebie zgorzknienie, które powoduje że jesteś ślepa i głucha na prawdę, a wszystko widzisz tylko tak jak Ci pasuje do Twojego zgorzknienia. I póki to się nie zmieni to tłumaczenie Ci czegokolwiek nie ma najmniejszego sensu. Zachęcam Cię jednak do otrzeźwienia i rozsądku, bo sama siebie wykańczasz, to co masz to jest piekło które SAMA sobie urządzasz i pielęgnujesz.
A
amargue
12 sierpnia 2014, 21:12
anonimie,  w jednej z Twoich odpowiedzi do użytkownika TomaszL napisałeś: "zacytowałem konkretny fragment adhortacji, a Ty, nie odniosłeś się do niego w ŻADEN sposób, i jedynie wypowiedziałeś się negatywnie o mnie." pisząc do mnie napisałeś: "jesteś ślepa i głucha na prawdę, a wszystko widzisz tylko tak jak Ci pasuje do Twojego zgorzknienia" ja wyraziłam tylko swoje zdanie/swój pogląd w temacie, który może być różny o 180 stopni od Twojego, ale nie upoważnia Cię on do osądzania mojej osoby; poza tym nie wiesz jak widzę wszystko, bo mnie nie znasz wybacz, ale to forum nie jest konfesjonałem, abym Ci opisała moje życie, to zosatwiam spowiednikowi i terapeucie a jeśli jesteś w posiadaniu prawdy, to proszę podziel się nią ze mną   pozdrawiam i pomyśl czasem, zanim coś napiszesz, bo słowa mają moc zabijania człowieka
A
amargue
12 sierpnia 2014, 21:15
jak też i wskrzeszania
A
anonim
13 sierpnia 2014, 06:03
Niestety, masz rację, że nie odpowiedziałem merytorycznie. Przepraszam. I skoro prosisz to odpowiem. Ale teraz jeszcze apropo tego co tu napisałaś. Stwierdzasz, że Ty wyraziłaś tylko swoje zdanie/pogląd, ale to niestety nieprawda, bo to co napisałaś było autorytatywnym osądem KK tj. księży, zakonników a nawet samego papieża oskarżającym wszystkich o to że nikt nie bierze w obronę dzieci porzuconych przez ojców/matki, którzy dziś tworzą związki niesakramentalne? Stwierdzasz również że nie wiem jak widzisz to wszystko, ale to znowuż nieprawda, bo przecież to Ty sama napisałaś jak widzisz to wszystko. Opis Twojego życia mnie nie interesuje gdyż nie ma on najmniejszego znaczenia dla meritum. Prosisz również abym pomyślał czasem zanim coś napiszę bo słowa mają moc zabijania człowieka. Refleksja niewątpliwie słuszna. Tyle że zawarta w niej insynuacja, że piszę nie myśląc jest niczym nieuprawnionym osądem mojej osoby. A jeszcze przed chwilą zarzucałaś mi osąd Twojej osoby i usprawiedliwiałaś się że Ty tylko wyraziłaś swoje zdanie/pogląd a ja Ciebie nie znam. Pragnę więc zadedykować Ci to samo... pomyśl zanim coś napiszesz, bo słowa mają moc zabijania, a ja tylko wyraziłem swój pogląd a Ty mnie nie znasz.
O
ola
13 sierpnia 2014, 09:30
Niesakramentalni naprawdę MUSZĄ mieszkać razem zeby spłacać wspólny kredyt za dom?? Ludzie, nie nadużywajcie Bożego Miłosierdzia, bo taki powód jest po prostu głupi. Równie głupio ktoś inny może się usprawiedliwić i powie, że MUSI kraść, bo ma do spłacenia kredyt. Kredyt można spłacić mieszkając osobno!
A
anonim
13 sierpnia 2014, 17:40
a co z dziećmi z małżeństwa sakramentalnego? dlaczego nigdy nie słyszę z ust KK tj. księży, zakonników a nawet samego papieża o krzywdzie tych porzuconych dzieci dlaczego nikt nie bierze w obronę dzieci porzuconych przez ojców/matki, którzy dziś tworzą związki niesakramentalne? --- Nie słyszysz bo nie chcesz słyszeć. Ale to że Ty czegoś nie słyszysz wcale nie oznacza, że takiej obrony nie ma. Więc nie upoważnia Cię to do rzucania tego typu oskarżeń, i to tak generalizowanych. Tak samo, gdy ta obrona jest nie taka jak sobie wyobrażasz, nic nie upoważnia Cię do rzucania tego typu oskarżeń. czekam na oficjalny głos KK w tej sprawie, --- Jak to sobie wyobrażasz? W formie encykliki? Czy może adhortacja wystarczy? Encyklika/adhortacja o tym, że dzieci z rozbitych małżeństw są pokrzywdzone? Masz absurdalne oczekiwania. Kościoła który tak wiele mówi (oficjalnie, w mediach, na kazaniach) o ochronie życia poczętego, aborcji, eutanazji, dba o dzieci ze związków niesakramentalnych (ich rodzice nie mogą/nie powinni się rozstawać dla ich dobra - patrz FC i oficjalne nauczanie KK) a tak niewiele (albo nic) ten sam Kościół nie mówi o krzywdzie dzieci porzuconych przez ojca/matkę w wyniku rozwodu, rozpadu rodziny (może tylko tak ogolnie, że rozwó to zło - ale tyle to każdy wie, nawet niewierzący) --- Przemawia przez Ciebie ewidentna gorycz i wręcz zawiść z którą nie da się prowadzić dyskusji. Twoje insynuacje że Kościół nie broni dzieci z rodzin rozbitych natomiast dba o dzieci ze związków niesakramentalnych to już zwykła demagogia i szkalowanie Kościoła. Twoje stwierdzenie, że Kościoł mówi "może tylko tak ogolnie, że rozwó to zło - ale tyle to każdy wie, nawet niewierzący" to kupa śmiechu. Zamierzasz na poważnie twierdzić, że ludzie nie wiedzą iż rozpad rodziny i rozwód to krzywda dla porzuconych dzieci? I dlatego trzeba wydać encyklikę lub adhortację informującą o tym?
A
anonim
13 sierpnia 2014, 17:59
Olu, coś Ci się najwyraźniej pomieszało. Nikt nie twierdził że MUSZĄ mieszkać razem żeby spłacać wspólny kredyt za dom. Była mowa jedynie o tym, że jeżeli spłata kredytu w jakiś sposób by tego wymagała to możliwe jest wspólne mieszkanie. Jeżeli można dany kredyt spłacać mieszkając osobno to należy mieszkać osobno. Ale tak czy inaczej nie upoważnia to do cudzołożenia.
A
amargue
14 sierpnia 2014, 20:52
fakt, anonimie, może niefortunnie ujęłam to w słowa pisząc: "pomyśl czasem" za co przepraszam Możesz mieć swoje zdanie na temat tego, co napisałam jak i mojej osoby. Twoja argumentacja ograniczyła się niestety wyłącznie do autorytatywnego stwierdzenia, że mówię nieprawdę, szkaluję Kościoł (?), uprawiam demagogię, przemawia przeze mnie gorycz, zawiść, a to, co napisałam to kupa śmiechu itp. Nic więcej. Zadziwiająca argumentacja i forma rozmowy z inną osobą. Nie napisałeś/nie podałeś żadnych argumetów merytorycznych.  Napisałeś, że znasz prawdę Prosiłam, abyś mi ją przedstawił. Nadal czekam. Napisałeś: "Zamierzasz na poważnie twierdzić, że ludzie nie wiedzą iż rozpad rodziny i rozwód to krzywda dla porzuconych dzieci?" Proszę przezcytaj dokładnie, co napisałam: "ogólnie, że rozwód to zło - ale tyle to każdy wie, nawet niewierzący" 
A
amargue
14 sierpnia 2014, 23:18
i nie wystarczy tylko wiedzieć, że rozpad rodziny i rozwód to krzywda/zło dla porzuconego małożnka i dzieci
A
anonim
16 sierpnia 2014, 01:39
Twoja argumentacja ograniczyła się niestety wyłącznie do autorytatywnego stwierdzenia, że mówię nieprawdę, szkaluję Kościoł (?), uprawiam demagogię, przemawia przeze mnie gorycz, zawiść, a to, co napisałam to kupa śmiechu itp. Nic więcej. Zadziwiająca argumentacja i forma rozmowy z inną osobą. Nie napisałeś/nie podałeś żadnych argumetów merytorycznych. --- To co powyżej napisałaś to kolejna demagogia. Najpierw rzucasz na cały KK autorytatywne oskarżenia pozbawione jakichkolwiek podstaw, a potem jak ja protestuję i zwracam Ci na to uwagę, to zarzucasz mi, że to ja wygłaszam autorytatywne stwierdzenia. Wychodzi na to, że Ty możesz autorytatywnie rzucać oskarżenia, ale to ja mam dowodzić że KK nie jest wielbłądem i Twoje autorytatywne oskarżenia są fałszywe. Masz pretensje, że wytknąłem Ci iż szkalujesz Kościół i uprawiasz demagogię? A Twoje rzucanie oskarżeń, że Kościół nie broni dzieci z rodzin rozbitych natomiast dba o dzieci ze związków niesakramentalnych to nie jest uprawianie demagogii i szkalowanie Kościoła? cdn
A
anonim
16 sierpnia 2014, 01:40
cd Mówisz że nie podałem żadnego argumentu merytorycznego, ale jaki jest sens mówienia Ci tego co i tak wiesz. Jaki jest sens powtarzania Ci, że KK jednoznacznie mówi o nierozerwalności małżeństwa i o krzywdach wyrządzanych dzieciom rozpadami małżeństw i rozwodami, skoro wg Ciebie to za mało, bo marzy Ci się jakiś specjalny dokument (encyklika czy adhortacja?) o krzywdach dzieci z rozbitych małżeństw. A skoro nie ma specjalnego dokumentu to rzucasz oskarżenia na KK że nic nie robi, że ani księża ani zakonnicy ani nawet papież nic nie robią w obronie tych dzieci. Jaki jest sens powtarzania Ci, że KK występuje w obronie każdego pokrzywdzonego, że mówi o ewentualnych krzywdach każdego dziecka, niezależnie od tego czy są to dzieci ślubne czy nieślubne, skoro Ty i tak masz zakodowane absurdalne przekonanie, że KK nie mówi o krzywdzie dzieci porzuconych przez ojca/matkę natomiast dba o dzieci ze związków niesakramentalnych. I czy to nie zwyczajna gorycz i zawiść przez Ciebie przemawia? Rozgoryczenie, że zło które Ciebie dotknęło nie jest na okrągło potępiane. I zawiść, że chociaż Twoje dzieci dotknęło zło to ktoś śmie brać pod uwagę dobro jakichś bękartów. Co to jest jak nie gorycz i zawiść? cdn
A
anonim
16 sierpnia 2014, 02:59
Napisałeś, że znasz prawdę --- ? Nic takiego nie napisałem... to jedynie Ty sugerowałaś coś takiego, nie wkładaj mi w usta swoich słów. Prosiłam, abyś mi ją przedstawił. Nadal czekam. --- Już Ci odpowiadałem. Ale tak jak się obawiałem, patrzysz a nie widzisz bo nie chcesz widzieć tego co Ci nie pasuje, więc i tak twierdzisz, że nie odpowiedziałem. Napisałeś: "Zamierzasz na poważnie twierdzić, że ludzie nie wiedzą iż rozpad rodziny i rozwód to krzywda dla porzuconych dzieci?" Proszę przezcytaj dokładnie, co napisałam: "ogólnie, że rozwód to zło - ale tyle to każdy wie, nawet niewierzący" --- Istotne jest to, że najpierw orzekłaś że Kościół niewiele albo wręcz nic nie mówi o krzywdzie dzieci porzuconych, a potem osłabiając to stwierdzenie dodałaś że może jednak mówi, ale tylko tak ogólnie, że rozwód to zło, a tyle to każdy wie. I oznacza to jednoznacznie, że wg Ciebie należy mówić więcej i nie tylko tak ogólnie, bo tak ogólnie to i tak każdy wie. Stąd moje pytanie czy zamierzasz twierdzić, że ludzie nie wiedzą iż rozpad rodziny i rozwód to krzywda dla porzuconych dzieci. Czy wg Ciebie ludzie wiedzą to tylko tak ogólnie, że rozwód to zło i trzeba mówić więcej i nie tak ogólnie - czyli jak?!? - aby ludzie wiedzieli nie tak ogólnie - czyli jak?!?
J5
Jan 57
6 sierpnia 2014, 20:21
Miku - Na jednym duchownym skończyłeś i nie szukałeś więcej - czy tak wygodniej ? Zaraz przeszedłeś do opozycji i na ciemną stronę - krytyki -. A kościół to My wszyscy - więc dla czego ? - nie sądź ..... pytaj a uzyskasz odpowiedź, nie złorzecz i nie wylewaj swojej goryczy na stronach internetu - w ten sposób próbujesz się usprawiedliwiać - trzeba przyjąć i słowo pouczenia nawet krytykę. Ducha hartować a nie zniewalać. Różne koleje losu są nam dane i nie wszystko umiemy odczytać w swojej niedojrzałości  - wystarczy jednak poszukać i prosić a zostaniesz wysłuchany i otrzymasz pomoc.
M
Miku
6 sierpnia 2014, 20:00
''Kościół nie zostawia nikogo'' ?? i ''zaprasza do konfesjonału takie osoby''? GDZIE? za każdym razem, kiedy chciałam o tym porozmawiać ( już nie wyspowiadać, bo wiem, że to bez sensu) dostawałam słownego kopa w cztery litery. Pewien ksiadz śmiał mi się w twarz wyganiajac mnie od siebie. Dziękuję bardzo takim zaproszeniom. Teraz do konfejonału mogę iść jedynie, żeby powiedzieć im jak bardzo nimi gardzę i jak bardzo nienawidzę tej całej szopki komunijnej. Wierzcie mi lub nie ale krew mnie zalewa i chęć mordu opanowuje jak to banda rozgrzeszonych ''aniołków'' skałada rączki w kolejce do ołtarza, a później wraca do domu i warczy na innych. Hipokryci. I nie wnikam w tych, którzy tak nie robią ale jakieś 95% tych bardzo wierzących to poprostu chodzące ''pokazówki''. A teraz mnie zwyzywajcie.  Lubię patrzeć na miłoscierdzie ludzi głęboko wierzących. Miłego dnia życzę.
B
baranek
6 sierpnia 2014, 20:14
Miku;  Jeśli złamałeś przysięgę małżeńską i żyjesz z inną osobą niż ta, której ślubowałeś, to zastanów się nad swoim postępowaniem, a nie zrzucaj winy na księdza w konfesjonale, że nie może Cię rozgrzeszyć.
M
m
6 sierpnia 2014, 23:02
"jesli sie pomyliles, to nie masz juz prawa do szczescia - mowimy ci to MY - wszyscy swieci i niepokalani" Ludzie! zastanowcie sie czasem co mysliscie i piszecie albo nie myslcie tylko idzcie na skroty: "co zrobilby Jezus???" Teraz Wam glupio? I dobrze. To zawsze dziala.
M
m
6 sierpnia 2014, 23:08
a ja Cie chyba dosc dobrze rozumiem; mam siostre w podobnej sytuacji. Czesto rozmawiamy o tym, wiem ile ja cala sytuacja. Jezus nie zostawia Cie, ale Kosciol niestety tak. I to jest smutne. Bo to smutne kiedy przychodzi sie do ksiedza po pomoc, rade a spotyka sie z odrzuceniem. A jesli jeszcze dodatkowo okraszone jest to jego prymitywnym smiechem wtedy przeraza i smuci...
B
baranek
7 sierpnia 2014, 06:37
@m Mąż(albo żona), kótry zdradził żonę(męża)  i odszedł do innej partnerki też twierdzi, że ślub to była pomyłka.
A
anonim
7 sierpnia 2014, 07:25
"jesli sie pomyliles, to nie masz juz prawa do szczescia - mowimy ci to MY - wszyscy swieci i niepokalani" --- Sam się zastanów nad tym co pleciesz. I nie wkładaj w cudze usta teego typu oszczerczych bzdur. Każdy człowiek ma zawsze prawo do szczęścia, ale nie zawsze szczęście to jest możliwe tak jakby to sobie marzył, bo niestety, czy to się komu podoba czy nie, każdy musi ponosić konsekwencje swoich wcześniejszych wyborów. Równie dobrze ktoś sparaliżowany po złamaniu kręgosłupa przy skoku do wody na główkę mógłby "obrażać" się na tych co mają całe kręgosłupy i robić im wyrzuty w stylu: "jesli złamałeś kręgosłup, to nie masz juz prawa do szczescia - mowimy ci to MY - wszyscy z całymi kręgosłupami i w pełni sprawni"
7 sierpnia 2014, 09:26
Z tym szczesciem jest drobny problem - nie mozna byc równoczesnie katolikiem i żądać prawa do szczęścia propagowanego przez niekatolików.
M
Miku
7 sierpnia 2014, 12:56
Po pierwsze: jestem dziewczyną, po drugie: nie wiem skąd Ci do głowy przyszło, że kiedykolwiek wyszłam za mąż. Po trzecie: jak idę do księdza z duchowym problemem to idę po to ABY USŁYSZEĆ EWENTUALNE WSKAZÓWKI JAK ŻYĆ DALEJ A NIE PO TO, ABY ZOSTAĆ WYŚMIANĄ I WYPROSZONĄ. ''PUKAJCIE, A OTWORZĄ WAM'' Thia... I tak, będę zrzucać winę na księrzy, bo to dzięki nim ludzie odchodzą od kościoła. Niedawno byłam u innego księdza - wysłuchał, mentalnie poklepał po ramieniu, po czym z uśmiechem mnie pożegnał, pisałam z innym księdzem - wypiął się na mnie. To nie jest tak, że ja nie chcę być w kościele. Absolutnie każdy ksiądz do którego się zwracam ODCHODZI. Rozumiesz? KAŻDY. Nawet jeżeli nie dadzą mi rozgrzeszenia, bo nie mogą, to traktują mnie jak najgorszego śmiecia. ZUPEŁNIE INACZEJ NIŻ TO MÓWIONE JEST NA TYM FILMIE. Dlatego się wściekam widząc takie brednie do kamerki, na pokaz gadane. OD KILKU LAT NIE SPOTKAŁAM KSIĘDZA, KTÓY CHCĘ WYSŁUCHAĆ GRZESZNIKA I PO LUDZKU Z NIM POGADAĆ.
T
tstg
7 sierpnia 2014, 19:32
To niestety prawda! Księża są od tego, żeby pojechać na jakąs dobrą oazę, lubią, gdy kieruje się do nich słowa uwielbienia, no i dobrze im idzie zgarnianie kopert na kolędzie. Ładnie prawią monologi, no ale gdy przychodzi do dialogu - blado to wychodzi
M
Miku
8 sierpnia 2014, 08:50
Mi ksiądz powiedział, że aby wziąć ślub niepotrzebne są pieniądze. Ręce mi opadły. Gdzie  na dzień dobry dostajemy cennik załatwiając formaloności związane ze ślubem? U księdza właśnie. Zdaje mi się, że oni żyją poza wszystkim - to, co im się wydaje jest jedną i jedyną prawdą. Skoro nie potrzeba pieniędzy na ślub niech mi go zorganizuje. Chętnie popatrzę jak nie wydaje ani złotówki i załatwia wszystko. Hipokryzja przez to wszystko przemawia. Nic więcej. Ja rozumiem, ze za darmo nic nie ma, ale niech mi nie gadaja, że aby wziąć ślub nie potrzebne są pieniądze jednocześnie sami będąc żywymi skarbonkami bez dna...
8 sierpnia 2014, 09:03
"Mi ksiądz powiedział, że aby wziąć ślub niepotrzebne są pieniądze." Po pierwsze aby wspólnei życ potrrzebujecie miec pieniądze. Skoro ich nie macie i potraficie zarobić kilku groszy na skromy ślub, to z czego bedziecie żyli? Po drugie tutaj ksiądz ma racje. Skromna ofiara w kościele, plus skromne ubranie (garnitur, sukienka) nie kosztują zbyt wiele. Pewnie poniżej minimalnej polskiej pensji da sie to załatwić. Tyle zapewne można odłożyć w krotkim czasie.  Na upartego, da sie jeszcze pokombinowac z ubraniami, i np. umówić sie z ksiedzem, iż zamiast pieniędzy wykona się nieodpłatnie jakieś prace na rzecz parafii.  Wszystko da sie załątwić, o ile faktycznie chce się być małżeństwem. Bo często tzw. brak pieniędzy to tylko piękna wymówka przed podjeciem odpowiedzialnego, małżeńskiego życia.
T
tstg
8 sierpnia 2014, 10:02
Musisz wiedziec TomaszL, że są ludzie, którzy pomimo tego, ze zarabiają jakies pieniadze mają bardzo ciasno ustalony budżet - to taka polska rzeczywistość. Owa "ofiara" jest w praktyce często ściśle określona i skromna tylko z punktu widzenia, majętnych i oderwanych od rzeczywistości urzędników kościelnych zwanych proboszczami (raczej nie zdarza się, żeby to było "kilka groszy"). Twoje wywody nie sugerują również, że Ty masz jakiekolwiek pojęcie o smutnej rzeczywistości statystycznej większości polskich rodzin.
8 sierpnia 2014, 10:19
Zapewniam Cię, za jak ktoś naprawdę chce wziąć ślub i chce założyć rodzinę, to wygospodaruje środki na ten cel. Jezeli nie może tego zrobić, to niech zapomni w ogóle o zakładaniu rodziny, porzuci chlopaka/dziewczynę bo "koszt" ślubu jest nic nieznaczącą pozycja w normalnym życiu. Dodatkow tzw. budzet odzwierciedla zawsze własne preferencje. Patrząc po ulicach widac, jakie są preferencje Polaków - samochód, modne ciuchy, wypoczynek na ciepłym morzem. Wtedy faktycznie może zabraknąc na taką pierdołę, jak ślub.
B
bogusia.
9 sierpnia 2014, 00:07
A ja myśłę że kłamiesz, to wszystko jest tylko po to napisane zeby ośmieszyć księży a siebie usprawiedliwić.
Q
qlka
9 sierpnia 2014, 08:35
"Idź i nie grzesz więcej"
M
Miku
11 sierpnia 2014, 09:38
Tomaszu, bardzo bym chciała żyć tam, gdzie Ty żyjesz. Twoja rzeczywistość jest niesamowita. Przetrzyj oczy. U nas kasiądz by śmiechem zabił za ''pomoc'' zamiast pieniędzy. Wierz mi, wiem co mówię. Stać nas na życie ale, żeby żyć musimy dokonać opłat i jeść - zostaje nam całe nic, a nierzadko trzeba pożyczyć. Jeżeli tak bardzo widzisz to w kolorowych barwach to proszę rozejrzyj się po ''rynku ślubnym'' i sprawdź ceny. A, i sobie wypraszam teksty odnośnie spraw materialnych. Jeżeli tak bardzo zwracasz na to uwagę, to nie wiem dla kogo ma to więszke znaczenie. Nie mniej podziwiam za całokształt wypowiedzi. Nie sądziłam, że istnieją tacy ludzie. Miło mnie to zaskoczyło. Pozdrawiam.
A
anonim
11 sierpnia 2014, 12:19
Wierz mi, wiem co mówię. Stać nas na życie ale, żeby żyć musimy dokonać opłat i jeść - zostaje nam całe nic, a nierzadko trzeba pożyczyć. --- @Miku, chyba jednak nie wiesz co mówisz, a jedynie usiłujesz odmalować czarny obraz. Jeżeli zostaje Wam całe nic, to z czego potem oddajecie gdy nierzadko trzeba pożyczyć? Jak możecie oddać długi pomimo że na bieżąco zostaje Wam całe nic a nawet nierzdko trzeba pożyczyć, to i na koszty skromnego ślubu znalazłyby się pieniądze... gdybyście tylko chcieli... Jeżeli tak bardzo widzisz to w kolorowych barwach to proszę rozejrzyj się po ''rynku ślubnym'' i sprawdź ceny. --- Wyobraź sobie że mam orientację w tym co nazywasz rynkiem ślubnym - i stąd wiem że piszesz głupstwa. A, i sobie wypraszam teksty odnośnie spraw materialnych. --- No to podejrzewam że mamy problem... bo ja z kolei wypraszam sobie te Twoje teksty opluwające Kościół...
11 sierpnia 2014, 13:47
Nie ma cie na ślub czy na wesele?
F
feriie
28 grudnia 2013, 16:37
http://www.youtube.com/watch?v=M6FaotoITQs&list=PLobUwltc9GBYGHukIBt17QSzl8bGpxm3X konferencja Ks. Dziewieckiego, który powaznie odpowiada na to pytanie. Nie wystarczy żyć bez fizycznego cudzołożoenia, jest jeszcze cudzołożenie duchowe. Zreszt ą, każdy normalny człowiek to wie. Minuta 24 ale i cała konferencja to dopiero poważne traktowanie tych spraw.
CP
chciałam posłuchać
29 lipca 2013, 20:18
skoro TEN FILM JEST PRYWATNY,  to po co on tu jest ?
.
.
8 lipca 2013, 09:09
Po próbie uruchomienia filmiku wyśiwietla się komenatarz " ten film jest prywatny". Co zrobić żeby możnabyło odsłuchać wypowiedż ?
Jan Maria
24 czerwca 2013, 11:13
Trzeba odróżnić dwie sprawy: Grzechu (to pierwsze dotyczy każdego), gdyż każdemu zdarzają potknięcia, a nawet głębokie zapadnięcia w grzechu. Drugi rodzaj to trwanie w grzechu. Trwa w grzechu nie tylko ten kto powtarza ciągle ten sam grzech, ale ten kto nie miłuje Jezusa i jego nauki. Piszę o Nauce Jezusa, gdyż sam Jezus wyznał, że jego słów słuchają jego Owce. Jednak są też tacy którzy nie należą do jego owiec, a Ci nie słuchają jego słów. Jezus miał na myśli tych, którzy trwają w grzechu. Ci, którzy trwają w grzechu służą Szatanowi. Słowo słuchać ma znaczenie głębsze (słuchać i być posłusznym), i płytsze czyli słuchać i nie przyjmować. Jezus powiedział, że tylko Ci którzy słuchają jego słowa i są mu posłuszni Ci są z Jego owiec. A ci, którzy tylko słuchają, ale nie przyjmują Nauki Jezusa, Ci trwają w grzechu i są sługami Szatana. Naukę Jezusa nie tylko trzeba słuchać (bo słuchał jej również Judasz), trzeba ją przyjąć, a później wypełniać. By gdy przyjdą trudności w życiu, trzeba je wypełniać aby nie załamać się pod ich naporem. Odwołuje się do waszych sumień, bo każdy wie czy przyjmuję Naukę Jezusa z miłości do Niego, czy nie przyjmuje i trwa w grzechu.
DN
do Nikodema
24 czerwca 2013, 10:54
Jest przykazanie 'nie cudzołóż", które obowiazuje wszystkich katolików. Małżonkowie jednakże składają jeszcze przysięgę :miłość, wierność, uczciwość i życie razem ze sobą aż do smierci. Zatem żyjąc w zwiazku niesakramentalnym po rozwodzie, łamią przysięgę małżeńską, nawet jeśli zachowują przykazanie VI, czyli nie cudzołożą fizycznie.
Jan Maria
23 czerwca 2013, 23:19
Czego uczy Jezus Chrystus? Pisze Nie cudzołóż! Nawet porządliwie spoglądając na mężczyznę (kobietę) dopuszczasz się z nim (nią) cudzołóstwa. Jezus powiedział: Jeśli twoja ręka jest Ci powodem do grzechu odetnij ją, lub twoje oko - wyłup je. Bo lepiej jest Ci stracić część twojego ciała i wejść do Królestwa Bożego, niż z całym pójść na zatracenie.  Nie cudzołóż! Lepiej jest nie cudzołożyć, niż w związku nieskaramentalnym pójść na zatracenie. To są radykalne słowa, lecz taki jest właśnie krzyż Jezusa. On przez swoją męke, dał sobie jakby wyłupać oko i odciąć ręke za twoją zdradę, za zdradę każdego człowieka. Jezus umarł za Ciebie i za tego kto Ciebie zdradził. Kocha Ciebie i jest bardzo blisko. Co Ty na to? Jeśli pokochasz swojego zdrajcę i przebaczysz Mu i będziesz mu błogosławić przed Ojcem w Niebie, Ten odda tobie. Błogosławieni Ci, którzy się smucą, gdyż oni będą pocieszeni. Błogosławiona będziesz jeśli przebaczysz, bo kto przebacza temu i Ojciec w Niebie przebaczy. Kto nie przebaczy temu Ojciec w Niebie nie przebaczy.
WW
wpisz wynik słownie
23 czerwca 2013, 22:22
Czy słyszał ktoś może o zdradzie emocjonalnej? Tak właśnie żyją niesakramentalni zachowujący niejaką "czystość" (białe małzenstwo, jak brat z siostrą). Nie zdradzają fizycznie, ale emocjionalnie, a niektórzy ludzie uważają, że jest to nawet gorsze, niż współżycie cielesne. Co ojciec Jordan na to?
A
ALEKSANDER
10 czerwca 2013, 22:51
Wsyędzie są tylko ludzie, slabi i ubodzy- Ale żeby tak wzystkich do jednego koszyka. Przecież i sam pewnie wiesz, że są dobrzy i ofiarnie pracujące kapłani. i ja myśle, że jest ich o wiele wiąecej niż sobie wyobrażasz.
Tomek
9 czerwca 2013, 15:18
W którym miejscu jest tam coś sprzecznego z przysięgą małżeńską/dekalogiem?
DH
do Haytham
9 czerwca 2013, 12:23
Dokumenty podane przez Ciebie są największą pomyłką KK. Nie trzeba być teologiem, żeby wiedzieć, że małżonków obowiązuje nie tylko Dekalog, ale i przysięga małżeńska.
Tomek
9 czerwca 2013, 12:08
Ja proponuję przed wypowiedzeniem się w sprawie poruszonej na końcu programu zapoznać się z dwoma dokumentami: I. Adhortacji Apostolskiej o zadaniach rodziny chrześcijańskiej w świecie współczesnym Familiaris Consortio - numer 84. II. List Kongregacji Nauki Wiary do biskupów Kościoła Katolickiego w sprawie przyjmowania komunii świętej przez wiernych rozwiedzionych i ponownie zaślubionych z 14 września 1994 r. Tak na dobry początek.
K
Kasia
9 czerwca 2013, 02:30
Jestem po rozwodzie kilka lat. Po mojej wyprowadzce, po kilku dniach była żona związała sie z sąsiadem. Teraz są małżeństwem. Papieska zachęta skierowana do wszystkich chrześcijan (a nawet do ludzi niewierzących) wyrażona została jakże prostymi słowami, aby ten rok był czasem „autentycznego i nowego nawrócenia się do Pana, jedynego Zbawiciela świata”. Skoro osoby żyjące w związkach niesakramentalnych nie mogą przystępować do sakramentu Pokuty i Eucharystii; jeśli niejednokrotnie traktowano je arogancko: w kancelarii parafialnej, w związku z katechezą i I Komunią dzieci, to rosła ich niechęć do kapłanów i do instytucji Kościoła. To jest fundament życia każdego chrześcijanina. Codzienne doświadczenie pokazuje, niestety, że ten, kto wnosi sprawę o rozwód, zamierza wejść w ponowny związek, oczywiście bez katolickiego ślubu kościelnego. Z uwagi na to, że rozwody są plagą, która na równi z innymi dotyka w coraz większym stopniu także środowiska katolickie, problem ten winien być potraktowany jako naglący. W tym duchu przygotowano szereg nabożeństw, dzięki którym będzie można wzajemnie dzielić się swoimi doświadczeniami w wierze. Jest poza tym inny szczególny motyw duszpasterski: dopuszczenie ich do Eucharystii i Bierzmowania wprowadzałoby wiernych w błąd lub powodowałoby zamęt co do nauki Kościoła o nierozerwalności małżeństwa. Do skutków unieważnienia małżeństwa w zakresie stosunków małżonków do wspólnych dzieci oraz w zakresie stosunków majątkowych między małżonkami stosuje się odpowiednio przepisy o rozwodzie, przy czym małżonek, który zawarł małżeństwo w złej wierze, traktowany jest tak, jak małżonek winny rozkładu pożycia małżeńskiego. Skoro istota procesu o stwierdzenie nieważności zawartego związku polega na unieważnieniu czy na kościelnym rozwodzie, iż małżeństwo od początku było nieważne wówczas łatwiej jest zrozumieć, iż tak naprawdę po otrzymaniu dwóch wyroków pozytywnych strona faktycznie są uprawnione do zawarcia swojego pierwszego związku kościelnego
W
Wolverane
9 czerwca 2013, 02:03
Chciwe, spasione, pazerne klechy, jeszcze mają śmiałośc pouczać ludzi.
J
ja
9 czerwca 2013, 00:08
Co jest większym grzechem? Zamordować  poczęte Życie, czy też żyć w związku niesakramentalnym z Osobą (Ojcem  nowego Życia) porzuconą przez Żonę, która  kilka lat temu  ( tak dla kaprysu, bez istotnych powodów)  odeszła do innego mężczyzny?  Tak łatwo jest nam oceniać postępowanie innych. Życie czasami jednak stwarza ogromne problemy i dylematy wyboru. Nie zawsze wszystko jest tak, jak byśmy pragnęli.
B
bogusia
9 sierpnia 2014, 00:01
Nie, nie jest łatwo oceniać. Ale grzech zabójstwa jest grzechem, grzech cudzołóstwa też jest grzechem. I nie należy tak stawiać sprawy który grzech cięższy. Owszem, życie stwarza nam problemy, ale to my wybieramy czy y jidziemy tak jak świat nam pokazuje czy jednak staramy się chociaż trwać przy Bogu. A żyć w pojedynkę się da, czego jestem przykładem ja i wiele innych osób kóre znam.
?
????
8 czerwca 2013, 23:15
Przecież księża to są ludzie, którzy podjęli się tego co robią - bo nie potrafili, lub nie nadawali się do niczego innego. Studia na uniwersytecie czy politechnice były dla nich za trudne - to poszli na teologię, bo tych farmazonów łatwo się nauczyć. Do żadnej pracy fizycznej też się nie nadają, za rodzine nie są odpowiedzialni, bo jej (najczęsciej) nie mają. Umieją tylko pouczać ludzi cerpiąc wiedzę ze swojej głowy czyli z niczego. ... 100/100 najwięcej pouczają o seksie, hahahahaha ... Najgorzej jak się ktoś wypowiada na tematy o których nie ma pojęcia. Proponuje zorientowac sie na czym polegają studia teologiczno -filozoficzne w seminarium duchwnym a późneij się wypowiadać. ... do ks. a czy o seksie też tam uczą?
K
ks.
8 czerwca 2013, 23:06
Przecież księża to są ludzie, którzy podjęli się tego co robią - bo nie potrafili, lub nie nadawali się do niczego innego. Studia na uniwersytecie czy politechnice były dla nich za trudne - to poszli na teologię, bo tych farmazonów łatwo się nauczyć. Do żadnej pracy fizycznej też się nie nadają, za rodzine nie są odpowiedzialni, bo jej (najczęsciej) nie mają. Umieją tylko pouczać ludzi cerpiąc wiedzę ze swojej głowy czyli z niczego. ... 100/100 najwięcej pouczają o seksie, hahahahaha ... Najgorzej jak się ktoś wypowiada na tematy o których nie ma pojęcia. Proponuje zorientowac sie na czym polegają studia teologiczno -filozoficzne w seminarium duchwnym a późneij się wypowiadać.
P
pikuś
8 czerwca 2013, 22:31
Przecież księża to są ludzie, którzy podjęli się tego co robią - bo nie potrafili, lub nie nadawali się do niczego innego. Studia na uniwersytecie czy politechnice były dla nich za trudne - to poszli na teologię, bo tych farmazonów łatwo się nauczyć. Do żadnej pracy fizycznej też się nie nadają, za rodzine nie są odpowiedzialni, bo jej (najczęsciej) nie mają. Umieją tylko pouczać ludzi cerpiąc wiedzę ze swojej głowy czyli z niczego. ... 100/100 najwięcej pouczają o seksie, hahahahaha
O
odpowiedź
8 czerwca 2013, 22:28
Czuli lepiej zabić i żałować, niż sobie żyć w wolnym związku? To żałosne!  A co jak konkubin nie chce ślubu, zmuisić go na siłę? Mnie raz ksiądz na spowiedzi powiedział że mam gorszy grzech, jak nie chodzę do Kościoła co niedzielę, niz ten który kogoś zabił. BRAK SŁÓW! ... ...bo wtedy nie rzucasz na tacę kasy i dlatego masz cięższy grzech.
B
Beata
8 czerwca 2013, 01:19
Nie wiem czy mam prawo wypowiadać się temat związków jeśli chwilowo w żadnym nie jestem ale moim zdaniem związki niesakramentalne są w jakimś stopniu uwarunkowane przez złamanie podstawowej zasady, bo przecież po co brać słub skoro i tak już razem mieszkamy i podejmujemy współżycie seksualne - przeżywamy razem już wszystko więc ślub jest tylko papierkiem, ale jeśli zachowamy przedmałżeńską czystość to nie będziemy mieć problemu z sakramentami, a ślub jest bramą do życia we dwoje a nie tylko kolejnym kwitkiem.
B
Beata
8 czerwca 2013, 00:50
do Zagubionej, nie wiem czy rozwieje Twoje wątpliwości ale napisze tak jak mi się wydaje: Bóg dał nam wolną wolę i to my decydujemy o tym czy i jak chcemy żyć, kiedy się spowiadać i kiedy przyjmować Komunię Świętą. To czy ja przyjmuję Komunię Świętą w danej Eucharystii jest więc moją decyzją, którą podejmuje po dokonaniu rachunku sumienia i nie patrzę na to co robią inni, bo przecież każdy kiedyś przed Bogiem będzie odpowiadał indtywidualnie za swoje postępowanie. Ksiądz udzielając Komunii nie ma wglądu w duszę każdego człowieka, wobec tego daje Komunię tym którzy do niej podchodzą bo nie osądza przecież napisane jest w Piśmie Świętym nie sądźcie byście nie byli sądzeni...
P
Pati
8 czerwca 2013, 00:43
Czuli lepiej zabić i żałować, niż sobie żyć w wolnym związku? To żałosne!  A co jak konkubin nie chce ślubu, zmuisić go na siłę? Mnie raz ksiądz na spowiedzi powiedział że mam gorszy grzech, jak nie chodzę do Kościoła co niedzielę, niz ten który kogoś zabił. BRAK SŁÓW! ...
P
Pati
8 czerwca 2013, 00:40
Czuli lepiej zabić i żałować, niż sobie żyć w wolnym związku? To żałosne!  A co jak konkubin nie chce ślubu, zmuisić go na siłę? Mnie raz ksiądz na spowiedzi powiedział że mam gorszy grzech, jak nie chodzę do Kościoła co niedzielę, niz ten który kogoś zabił. BRAK SŁÓW!
Z
Zagubiona
8 czerwca 2013, 00:25
Ja mam zamet w glowie. Mieszkam zagranica, gdzie spowiedz w konfesjonale jest tylko 'od swieta' lub 'na zyczenie'. Do Komunii Swietej przystepuja wszyscy, niezaleznie od tego, czy zyja w zwiazkach niesakramentalnych, czy sa parami homoseksualnymi... (Pomijam przypadki, gdy ktos przyjmuje Cialo Panskie, bo akurat znalazl sie na mszy, a wszyscy ida, to tez idzie, a na codzien nie zyje sie wiara). Jak to jest? Przeciez to jeden i ten sam Kosciol Katolicki, a 'zasady' rozne?!
B
B151
8 czerwca 2013, 00:16
Rozgrzeszanie niesakramentalnych tylko za częściowe postanowienie poprawy... ?
M
marek
7 czerwca 2013, 22:46
Nie jest mądre potępianie Kościoła za to, że przypomina zasady dane nam przez Boga. Nasz Kościół chce naszego dobra, prawidła są (a przynajmniej powinny być) nam znane. Bóg dał nam wolną wolę tzn. prawo decydowania jak chcemy  żyć. Kościół ma być winny, bo my wybraliśmy drogę inną, niż dla nas Bóg przewidział? Tak się złożyło, że nie mogę wziąć ślubu kościelnego, czy to wina Kościoła? NIE! To moja wina... Kocham mój Kościół i mimo wszystko trwam w Nim.  Teraz pewnie zostanę ostro oceniony, ale to nic... Pamiętajcie, "jaką miarą odmierzycie innym, taką wam odmierzą." Nie róbcie kochani sądu nad Kościołem i nad "niesakramentalnymi." Pomódlcie się raczej, żeby Wasze życie podobało się Bogu, patrzcie sercem, nie tylko oczyma. Pozdrawiam.
G
Gosia
7 czerwca 2013, 22:34
Przecież księża to są ludzie, którzy podjęli się tego co robią - bo nie potrafili, lub nie nadawali się do niczego innego. Studia na uniwersytecie czy politechnice były dla nich za trudne - to poszli na teologię, bo tych farmazonów łatwo się nauczyć. Do żadnej pracy fizycznej też się nie nadają, za rodzine nie są odpowiedzialni, bo jej (najczęsciej) nie mają. Umieją tylko pouczać ludzi cerpiąc wiedzę ze swojej głowy czyli z niczego.
JJ
ja jestem
7 czerwca 2013, 22:17
oczywiście że świat nie jest dziwny...Ksiądz nie ucieka od świata...nie to jest jego powołaniem. On ma iść do świata. nawet klasztory klauzurowe są w świecie poprzez swoje poświecenie modlitewne i prace. dlatego nie zakłada sie rodziny jeśli pozniej marudzi sie że ciężko i wogole...ja rodziny nie mam, księdzem nie jestem... i nie zamierzam mieć dzieciaków bo nie czuje tego...i żyje, płace i to duzo i jestem szczęścliwy:):):)
V
viola
7 czerwca 2013, 22:03
nie świat jest dziwny,tylko ty coś nie rozumiesz,nie będę Cię oceniać ale to Duch Święty skierował księdza na tą posługę ,więc nie każ im zajmować się sprawami które są dla świeckich,aczkolwiek i tu można dostrzec ich posługę.
G
grzesznica
7 czerwca 2013, 21:40
dziwny jest ten swiat !!!! koś kto uciekł od zycia normalnego(chowa sie w kosciele),mówi nam jak mamy zyć?! mówi o współżyciu ,O SEKSUALNOŚĆI !!!! o wychowaniu dzieci .....Bóg nas oceni ,na szczęscie a nie Wy księżólkowie ......prosze dac przykład swoim życiem ,pracować,płacić rachunki,wychowywac dzieci,chodzić na zakupy i gotować.....poprostu zyć!!!CIEKAWA JESTEM ILU Z WAS DAŁOBY RADE ?! niezbyt wielu jak sądze......pozdr.
S
szukacz
7 czerwca 2013, 21:21
kontrowersyjna końcówka...
S
siostra
7 czerwca 2013, 14:47
Mylisz się Bracie