(fot. shutterstock)
"Proszę księdza przeklinałem, więcej grzechów nie pamiętam". Jak rozumieć "przekleństwo" a jak "wulgaryzm"? Jak się okazuje św. Paweł nie przebierał w słowach, gdy naprawdę wpadał w Boży gniew.
Wyobraź sobie taką sytuację: poważna liturgia w kościele w Galacji, I wiek naszej ery. Jakiś czas wcześniej był w tym mieście słynny kaznodzieja i głosiciel - Paweł z Tarsu. Nawrócił ludzi wierzących w wielu bogów na wiarę w zbawiciela Jezusa Chrystusa. Aby dołączyć do tej wiary, wystarczy tylko chrzest, którego udziela im apostoł lub jego uczniowie.
Po pobycie tam wyjechał w dalszą podróż i jakiś czas później przybywają do miasta inni nauczyciele, tzw. judeochrześcijanie (żydzi, którzy nawrócili się na chrześcijaństwo). Mówią oni, że aby dostąpić zbawienia, należy się obrzezać. Dochodzi to do Pawła, który do swojej gminy wysyła list. Odczytywany jest podczas liturgii. Zgromadzili się wszyscy członkowie tamtejszego Kościoła. I co słyszą z ambony? "Ci, którzy tak głoszą, niech się do końca obrzezają!" (Ga 5, 12).
A przecież i Jezus nie zawsze był "dyplomatyczny". Bo nie można dyplomacją nazywać określenia swoich rozmówców "grobami pobielanymi". Czyli tak bardziej po naszemu: totalnymi hipokrytami. Znany jest fragment Listów , w którym św. Paweł mówi, że wszystko, co go oddziela od Chrystusa, uznaje za śmieci, a w oryginale "σκύβαλα", czyli po prostu gówno (Flp 3,7-11) .
Może nie są to w dzisiejszych warunkach aż tak szokujące słowa, mimo wszystko jednak nie jest to język, do którego przywykliśmy w kościelnych ławkach. I jak to, co opisałem powyżej, pogodzić ze słowami samego św. Pawła z Listu do Efezjan: "Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają" (Ef 4, 29)?
Więc jak to jest: mamy się spowiadać z tzw. przeklinania czy nie?
Przekleństwo to nie wulgaryzm. Przekleństwo faktycznie jest grzechem i znaczy tyle co życzenie komuś zła. Jeśli na przykład w złości życzyłem komuś śmierci: zgrzeszyłem. Wszelkie gorsze lub mniejsze przypadki do tego się zalicza. Dlaczego? Chrześcijanin ma błogosławić, a nie przeklinać.
Dodam, że w dokumentach Kościoła nie ma nic na temat wulgaryzmów.
Pamiętajmy, że jako chrześcijanie jesteśmy wolni. Nad nami nie siedzi Bóg Ojciec, który słysząc cokolwiek "ostrzejszego" niż "kurka wodna", od razu grozi nam palcem. Nasza wiara nie zależy od pięknej, kwiecistej mowy. Nie mierzy się jej stopniem poprawności polszczyzny (czy jakiegokolwiek języka). Mierzy się ją miłością do Boga. To, czy rzucimy mięsem czy nie, nie zależy od tego, czy ktoś nam powie, że to grzech.
Oczywiście, że moment, w którym używamy popularnego k…a jako przecinka, jest zdecydowaną i oczywistą przesadą. Ale co w sytuacji, w której jest potrzeba, żeby powiedzieć coś dosadnie? Czy Jezus w takim razie grzeszył, wyrażając się w ten a nie inny sposób o faryzeuszach?
Ludzie, którzy rezygnowali z Boga na korzyść religii pogańskich, zostali w Księdze Ezechiela porównani do kobiet rozwiązłych. Bóg opisuje ich między innymi takimi słowami: "Zapałała namiętnością do swoich zalotników, których członki były jak członki osłów, a wytrysk ich nasienia jak wytrysk ogierów" (Ez 23, 20). Zdarzało mi się zrezygnować z Boga dla czegoś innego, czasem też złego - więc ten cytat też może być do mnie. Co najmniej wywołuje to rumieńce.
Istnieje granica między szczerym i dosadnym postawieniem sprawy (także z użyciem wulgaryzmów) a obrażaniem kogoś, czego nam robić nie wolno: "Kto by rzekł bratu swemu: Rakka, stanie przed Radą Najwyższą, a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny" (Mt 5, 22).
Maciej Pikor - student, zauroczony w pewnej Książce, szczęśliwy chłopak pięknej dziewczyny, prowadzi bloga zorea.pl
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł