Bóg, który przychodzi w czymś zupełnie nowym, naraża Józefa. Sąsiedzi, dokładnie policzą, ile miesięcy upłynęło od dnia, w którym Maryja zamieszkała z Józefem, do dnia, w którym urodził się Jezus. W świetle Prawa i w oczach lokalnej społeczności Józef wydaje się grzesznikiem. Bronić może go tylko świadectwo jego sumienia.
Słowo Boże (1 Krl 19, 9-13):
Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» A on odpowiedział: «Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie». Wtedy rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze - trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu - szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?»
Rozważanie:
Drugi dzień nowenny rozpoczynamy fragmentem Pierwszej Księgi Królewskiej, który na pierwszy rzut oka wydaje się nie mieć żadnego związku z historią sprawiedliwego Józefa. Postaram się na końcu jednak pokazać ów związek. To jeden z epizodów cyklu Eliaszowego.
Wczoraj powiedzieliśmy, że pierwotną decyzją Józefa było oddalenie Maryi. "Miękki" rozwód. Jakie byłyby konsekwencje takiej decyzji Józefa? On sam miałby spokojne sumienie. Postąpił tak, jak nakazywało Prawo, zgodnie z wolą Jahwe. Ona - Maryja zachowałaby życie, które wiodłaby w domu ojca; na peryferiach rodziny, klanu, gdyż dom ojca okryła hańbą. Outsiderka, panna z dzieckiem po wsze czasy. Ono - dziecko - żyłoby z piętnem dziecka nieślubnego. W ten sposób Józef ocala życie, zbawia Zbawiciela ludzkości. Po raz pierwszy. Ale to rozwiązanie z punktu widzenia Historii Zbawienia jest połowiczne. Stąd interwencja Boga.
Mateusz powiada, że nocą, we śnie, Józefowi ukazał się anioł. Jesteśmy w pierwszym wieku naszej ery, w innym świecie, który charakteryzował się inną wrażliwością. Trzeba zatem powiedzieć, że zdecydowana większość przypadków, w których w Starym Testamencie mówi się o aniele Pańskim (bez przywoływania jakiegokolwiek imienia), nie ma się na myśli jakiegoś bytu osobowego, duchowego pośrednika między Bogiem a ludźmi. Przywołanie figury anioła Pańskiego to raczej sposób opisania prawie że dotykalnej obecności Boga między ludźmi. To Bóg komunikuje się z Józefem i to Bóg Józefowi tłumaczy, co dzieje się z Maryją. Sen jest tu raczej kontekstem. Według starożytnych sen jest doświadczeniem, które się człowiekowi "przytrafia", niezależnie od naszej woli. Jest to coś poza nami. Ta wizja różni się znacząco od wizji Freuda, który sny interpretował jako wyraz naszej irracjonalnej i aspołecznej natury.
Czegóż takiego dowiaduje się Józef od Boga? Dziecko, które Maryja nosi w swoim łonie, zostało poczęte mocą Ducha Świętego, a zatem Jego źródeł trzeba szukać w boskiej przestrzeni. A to oznacza, że Bóg ma wobec Maryi jakiś szczególny wyjątkowy plan, w którym jest też miejsce i rola dla samego Józefa. On ma nadać dziecku imię. Do tego wrócimy pod koniec nowenny. Pod wpływem tego doświadczenia Józef zmienia swoją decyzję. Jakie są tego skutki? Maryja nie jest już panną z dzieckiem, ale kobietą, żoną, która swojemu mężowi da syna; syn nie jest już bękartem, dzieckiem nieślubnym, ale kimś, kto ma swoją genealogię. I to nie byle jaką, bo królewską, Dawidową!
A sumienie Józefa? Uwierzył Słowu anioła, że Maryja nosi w sobie Syna Boga. Mateusz ewangelista to doświadczenie Józefa stara się obiektywizować (zgodnie z wrażliwością starożytnych pierwszego wieku naszej ery), stąd symbolika snu i figura anioła. Ale Józef podobnie jak Abraham (por. Rdz 22), wystawiony na próbę przez Boga, musiał sam siebie pytać, czy to, co słyszy, to słowo Boga, czy też może demon bawi się Jego miłością do Maryi i podsuwa mu fantastyczne pomysły, żeby tylko mógł z Maryją pozostać, a może odchodzi od zmysłów i pogrąża się w obłędzie ten rozczarowany mąż i kochanek? Józef musi dokonać rozeznania i podjąć decyzję. Nie jest to łatwe, gdyż cała tradycja biblijna nie zna podobnego przypadku: aby dziewica poczęła bez udziału mężczyzny dziecko. Stary Testament zna bezpłodne kobiety, które cudownie, dzięki łasce Jahwe, zachodziły w ciążę i rodziły Bożego Pomazańca. Ale ta łaska Jahwe zawsze przechodziła przez męża takiej kobiety. Tak było z Sarą i Abrahamem, z Anną i Elkaną czy też z Elżbietą i Zachariaszem. Ale żeby dziewica bez udziału mężczyzny? Nigdy!
Oto prawdziwy dramat Józefa: jak odczytać absolutną nowość; jakimi kategoriami się posłużyć, aby zrozumieć, oswoić to, co się dzieje, skoro w przeszłości ani osobistej, ani zbiorowej (Lud) nie ma żadnego wydarzenia porównywalnego z tym, co spotkało Józefa.
Więc teraz powróćmy do Eliasza, którego historię zaproponowałem na samym początku. Prorok przeżywa głęboki kryzys, załamanie. Dotychczasowy projekt jego misji legł w gruzach. Próby obudzenia pośród Ludu ducha wierności dla Jahwe spełzły na niczym. Nie powiodły się Eliaszowi próby odbudowania prawowitego kultu. Nie zdołał ograniczyć, zlikwidować rozpowszechnionego wśród Izraela bałwochwalstwa. Nadto te jego wysiłki prorockie sprowadziły na niego gniew dworu królewskiego, który zainteresowany był wprowadzaniem kultu bóstw królestw ościennych. Eliasz był postrzegany nie tylko jako prorok, ale również jako działacz polityczny, przywódca realnej opozycji, wojownik. To wszystko nie ma teraz znaczenia. Eliasz ucieka i chce umrzeć. Gdzieś na zboczach góry Horeb udaje mu się znaleźć jakąś grotę. Kryje się w niej. Obraz spotęgowanej depresji kogoś, kto poniósł całkowitą klęskę. Levinas, francuski filozof, swego czasu o Eliaszu napisał znamienne słowa: "prorok nieznający przebaczenia, prorok gniewu i kar, wykarmiony przez kruki, mieszkaniec pustyni, bez łagodności, bez szczęścia i bez pokoju". W takim stanie ducha Jahwe znajduje Eliasza. I ten słyszy Głos, który mu nakazuje (bez litości, człowiekowi umęczonemu życiem, chcącemu umrzeć jeszcze wydawać polecenia) wyjść z groty i spotkać się z Jahwe.
Najpierw przechodzi wichura, potem następuje trzęsienie ziemi, na sam koniec pojawia się ogień. Ale w tym wszystkim Eliasz przyzwyczajony do bardzo mocnych emocji i silnych przeżyć, mających jakieś znamię przemocy, nie rozpoznaje Jahwe. Odkrywa Go dopiero w szmerze łagodnego powiewu (albo: jak tłumaczy właśnie Levinas: w głosie delikatnego milczenia).
Oto klucz tej historii: Eliasz musi rozpoznać Jahwe w czymś, co nie należy ani do jego historii osobistej (człowiek gwałtownych i mocnych doświadczeń), ani do swoistego kanonu teofanii (czyż Jahwe nie objawił się na Synaju w trzęsieniu ziemi, w gwałtownym wichrze i ogniu?). Na zboczu góry Horeb Jahwe ukrył się przed oczyma tego biednego, sponiewieranego człowieka w czymś zupełnie nowym!
Podobnie Józef w tych wszystkich swoich rozterkach (wszak głos mówi do Niego "nie bój się") egzystencjalnych i moralnych musi rozpoznać obecność Boga w czymś zupełnie nowym, w czymś zupełnie niespotykanym. Józef, podobnie jak Abraham i Eliasz, temu Głosowi okaże posłuszeństwo! Bóg, który przychodzi w nowości, naraża Józefa, bo przecież sąsiedzi, którzy są poza ową nowością z biegłością buchalterów policzą, ile miesięcy upłynęło od dnia, w którym Maryja zamieszkała z Józefem, do dnia, w którym urodził się Jezus. Z takiej buchalterii łatwo wyciągnąć proste dwa wnioski; albo współżyli ze sobą, kiedy nie wolno im było, albo Józef uczynił się wspólnikiem grzechu cudzołóstwa Maryi.
W świetle Prawa i w oczach lokalnej społeczności ten sprawiedliwy Józef wydaje się grzesznikiem. Bronić może go tylko świadectwo jego sumienia. Jak na zakończenie nie przywołać fenomenalnej intuicji świętego Pawła, który medytując tajemnicę Jezusa, napisze do gminy w Koryncie: "On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą" (2 Kor 5,21). Ile Jezus mógł się nauczyć od Józefa? I czego nauczył się od swojego "ojczyma"?
Czyn miłosierdzia:
- Odnów jakąś utraconą relację. Dawno nie odwiedzałeś znajomego, idź, zadzwoń może cię potrzebuje.
- Skarciłeś niesłusznie swoje dziecko, kogoś bliskiego? Przeproś go, wybacz mu
Modlitwa (św. Teresy od Jezusa):
Święty Józefie, przybrany Ojcze Boga Wcielonego i wierny Oblubieńcze Bogarodzicy Dziewicy Maryi!
Z ufną prośbą przychodzę do Ciebie, abyś w dzisiejszej rzeczywistości zakłamania, materializmu i zbytniego pośpiechu uwrażliwiał moją duszę na wartości wieczne i nadprzyrodzone. Dopomóż mi zbudować trwałe szczęście na drodze wiary, prawdy, sprawiedliwości, miłości Boga i bliźniego.
Spraw, aby moja rodzina, opromieniona duchem Ewangelii, zawsze żyła według Twego wzoru i przykładu, w zjednoczeniu z Jezusem i Maryją.
Amen.
Niezawodna modlitwa do św. Józefa>>
***
Przez najbliższe dni będziemy wspólnie modlić się nowenną do św. Józefa. Codziennie na portalu DEON.pl znajdziecie piękne rozważania i modlitwy, których autorem jest ks. Adam Błyszcz CR.
Skomentuj artykuł