Oczywiście nie można mieć ludziom za złe tego, że dają się wciągnąć w cały ten wir bożonarodzeniowych szaleństw. Wiem jednak, że to tylko otoczka, delikatna, materialna oprawa tych świąt, coś co jest taką moją małą “przyjemnością dla oka".
Od kilku dni Kraków świeci blaskiem kolorowych świateł świątecznych iluminacji. Na większych skrzyżowaniach i w najbardziej reprezentatywnych miejscach miasta przechodzimy obok ogromnych bombek czy aniołków, na rynku dumnie piętrzy się już choinka, a tłumy ludzi zwabionych zapachem grzańca, przechadzają się wokół pełnych cudowności stoisk bożonarodzeniowego targu. Prym jednak, w tworzeniu “świątecznego klimatu", niezmiennie od kilku lat wiodą centra handlowe, które już z początkiem listopada ubierają choinki, wieszają lampki, w swojej ofercie mają niezliczoną ilość ozdób i podarunków. Zaczynam się wtedy zastanawiać, czym są dziś dla nas Święta Bożego Narodzenia?
Oczywiście nie można mieć ludziom za złe tego, że dają się wciągnąć w cały ten wir bożonarodzeniowych szaleństw. Sama mam słabość zwłaszcza do dekoracji i uwielbiam, jak moje mieszkanie w tym okresie wygląda wyjątkowo, w oknie świecą lampki, w rogu stoi choinka, na drzwiach wisi wieniec, na obrusach wyhaftowana jest gwiazda betlejemska, nawet serwetki głoszą pięknym nadrukiem “Merry Christmas". Wiem jednak, że to tylko otoczka, delikatna, materialna oprawa tych świąt, coś co jest taką moją małą “przyjemnością dla oka".
Nie zapominam przy tym jednak, że Święta Bożego Narodzenia to “przyjemność dla duszy". To wspaniały i wyjątkowy okres w roku, pełen ogromnej radości, którą wszyscy razem wspólnie dzielimy i przekazujemy dalej, radości wynikającej ze świętowania narodzin Jezusa. To wtedy szczególnie cieszymy się, że specjalnie dla nas przyszedł na świat.
Dbając o materialny wizerunek świąt, przygotowujemy się przynajmniej miesiąc wcześniej, rozglądamy za prezentami, polujemy na promocje biegając po sklepach lub szukając okazji w internecie, planujemy spotkania i wyjazdy czy zastanawiamy się nad wigilijną kolacją. Równie intensywne powinny być nasze przygotowania do duchowego przeżywania świąt, bo przecież to jest w nich najważniejsze.
Dlatego w kościele katolickim obchodzony jest Adwent, szczególny czas wypełniony cichą refleksją, oczekiwaniem, aż w końcu radością. Dlaczego jest on tak istotny? Przede wszystkim stopniowo przybliża nas do ponownego świętowania narodzin Jezusa, pozwala nam zgłębić tajemnicę jego cudownego poczęcia oraz rozważyć postawę Maryi, która posłusznie przyjęła wolę Bożą.
Nie są to rzeczy łatwe do zrozumienia, które można przyjąć z góry, bez rozważenia ich, ale dany nam jest czas, aby w spokoju i skupieniu móc się nad nimi pochylić, zanim zaczniemy uroczyste świętowanie, w które powinniśmy wejść z pełną świadomością tego, jaką rolę w naszym życiu odgrywa nowonarodzony Jezus i jego Matka.
Mam wrażenie, że dzięki tym przygotowaniom i samym Świętom szczególnie odczuwamy Bożą miłość, jesteśmy wdzięczni za dar w postaci Chrystusa, jakim nas obdarzył i jeszcze mocniej sami doświadczamy naszej miłości względem Niego.
To co szczególnie kojarzy się z okresem Adwentu, to msze roratnie, odprawiane najczęściej wczesnym rankiem, gdy na zewnątrz dalej jeszcze panuje mrok. Dziś często, szczególnie ze względu na dzieci, przenosi się je na godziny wieczorne. Bardzo lubię to, że z każdymi świętami i przygotowaniami do nich związane są jakieś zwyczaje w kościele.
Tak jest też z roratami - są wyjątkowo nastrojowe, zwłaszcza na samym początku, gdy wnętrze kościoła oświetlane jest tylko światłem bijącym z przyniesionych przez wiernych lampionów. Ten półmrok zawsze sprawiał dla mnie wrażenie wprowadzenia w jakąś tajemnicę, pomagał szczególnie się skupić i wyciszyć, poczuć bliskość ludzi, którzy są razem ze mną i wspólnie przeżywają to, co ja, wprowadzał w niezwykłą atmosferę.
Wiele osób pewnie cieszy się na myśl o powrocie do domu, spotkaniach z rodziną i przyjaciółmi i wspólnymi przygotowaniami do świąt. Nie uważam, żeby było coś złego w wręczaniu prezentów bliskim, bo przecież obdarowywanie innych i wywoływanie uśmiechu na ich twarzach to sama przyjemność. Nie widzę również przeszkód w świątecznych przygotowaniach, pieczeniu ciast, gotowaniu smakowitych potraw czy zdobieniu domów.
Uważam tylko, że to wszystko powinno być robione z umiarem, bez zbytniej przesady, bez niepotrzebnego parcia na zaspokojenie tych materialnych potrzeb. Nie możemy zapomnieć, że Święta Bożego Narodzenia to pamiątka narodzin Jezusa i to właśnie, w tym szczególnym czasie, powinno być dla nas najważniejsze, nad tym mamy się pochylić i to, wspólnie, w gronie najbliższych, przeżywać.
Magdalena Syrda - studentka filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego
Skomentuj artykuł