Od jakiegoś czasu w Kościele trwa Rok Miłosierdzia. Został ogłoszony wielki Jubileusz, do obchodzenia którego wszyscy jesteśmy zaproszeni. Co to jednak oznacza? Czy Bóg jest w tym roku bardziej miłosierny niż dwa lata temu i niż będzie za rok?
Oczywiście, że nie, podobnie jak nie potrzebujemy cudów eucharystycznych, aby wierzyć, że Jezus staje się obecny na każdej Eucharystii. Ogłoszenie takiego jubileuszu jednak wielu z nas zaskoczy i powiedzie do odkrycia, że miłosierdzie Boga jest nakierowane na mnie, że ma coś wspólnego ze mną. Papież zaprasza nas do tego, abyśmy podczas Jubileuszu częściej niż zwykle stawali przed Bogiem w geście otwartych dłoni, czekając na ruch z Jego strony.
Biblijny reset
Rok Miłosierdzia przypomina niektóre wydarzenia biblijne, o których warto tutaj powiedzieć. Po pierwsze nawiązuje do "roku jubileuszowego", który Bóg kazał Izraelitom świętować raz na 50 lat (Kpł 25). Jest tam wiele konkretnych wskazówek, jak dobrze przeżyć taki rok, który można nazwać kolokwialnie "resetem". Według mnie najważniejszy z tych wielu przepisów jest nakaz powrotu do swojego rodu oraz wypuszczenie na wolność niewolników, których się miało, uczynienie ich wolnymi. Jezus, zwłaszcza w Ewangelii Łukasza, przedstawiony jest jako ten, który całe swoje życie (nie tylko raz na 50 lat) przeżywa, jakby był rok jubileuszowy ("Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana" - Łk 4, 18-19). Myślę, że ogłoszony w Kościele Rok Miłosierdzia ma wiele wspólnego z powrotem do swojego "domu".
Jest to czas uwolnienia tych, którzy są moimi niewolnikami, bo na przykład jeszcze im nie przebaczyłem wyrządzonego zła. Być może ja jestem czyimś niewolnikiem? Albo niewolnikiem czegoś? Wielu z nas wpatruje się w swoje porażki życiowe tak mocno, jakby to one określały całe nasze "ja". Molestowanie przez wujka, bójka z własnym ojcem, gwałt dokonany przez kuzyna, kradzieże z domowego zasobu, konflikt z rodziną w sprawie spadku, podcinanie skrzydeł siostrze z powodu zazdrości, nieakceptacja swojego wyglądu… Nadajemy tym sprawom wielką moc, tak jakby naszym Tatą nie był wielki Bóg albo jakby miał On o wiele mniejszą moc od tych spraw. Ale Bóg chce się z nami siłować, stanąć do zapasów, w szranki nawet z największymi grzechami i ogromnymi porażkami naszego życia. On podejmuje rękawicę rzuconą nie tyle przez nas, co przez grzech i nasze słabości. Słyszymy Go w Księdze Izajasza 1,18: "Chodźcie i spór ze Mną wiedźcie! Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją; choćby czerwone jak purpura, staną się jak wełna". Bóg chce stanąć z nami w szranki i udowodnić nam, że nie jesteśmy tacy źli. To prawda, że jesteśmy słabi, z grzechami, ale On chce je wybielić, chce się zająć naszym życiem, naszymi ranami, i je uzdrowić.
120% łaski
Papież Franciszek, ogłaszając Rok Miłosierdzia Bożego, nie poprosił Boga, aby Ten był bardziej miłosierny przez ten czas. Ja bardziej dostrzegam w tym geście prośbę o łaskę większej otwartości na Jego miłosierne działanie, prośbę o nadstawione uszy i zwrócone oczy Kościoła i moje własne, abym przyjął trochę więcej miłości niż zwykle i zaczął żyć jakoś inaczej, od nowa. Minęło już kilka miesięcy i z mojej obserwacji wynika, że prośba o przyjęcie 120% łaski w tym Roku dotarła i została przyjęta przez Boga. Jubileusz obecny jest w luźnych rozmowach i żartach:
- Przyjedziesz po mnie?
- No dobrze, jest przecież Rok Miłosierdzia.
Można też zaobserwować, że księża częściej mówią o miłości Ojca niż dotychczas. Organizuje się wiele akcji w internecie, katolicy jakoś się budzą. Największą niespodzianką było dla mnie jednak pewne odkrycie w jednej z parafii, gdzie w tym roku głosiłem rekolekcje wielkopostne. Po pierwsze akurat w tej parafii zdarzył się taki mały cud - pierwszy raz w życiu zobaczyłem, że w kościele jest więcej mężczyzn niż kobiet, do tego stopnia, że w Wielki Piątek, idąc w ciszy w procesji do ołtarza, z wielkim zdziwieniem odkryłem, że muszę się wysilić, aby dostrzec gdzieś kobiety. Nie mogłem uwierzyć i zadałem sobie pytanie - co Bóg chce mi przez to powiedzieć? Po drugie widoczny był też wzrost tych, którzy chcieli się wyspowiadać z całego życia (tzw. spowiedź generalna). Po wysłuchaniu kilku takich spowiedzi generalnych miałem w sobie wielką radość na widok ludzi, którzy jakby się budzili, rodzili się na nowo. Chyba nie muszę mówić, jakiej radości doświadczali oni?
Pomysł na Rok Miłosierdzia - spowiedź generalna
Być może nie zastanawialiśmy się nawet nad tym, jak wykorzystać czas Jubileuszu. Czy w ogóle musimy coś robić? Nie. Pan i tak działa na prośbę Kościoła i daje nam łaskę większej otwartości na Jego miłość. Być może jednak niektórzy zastanawiali się nad wykorzystaniem tej "wanny z łaską", którą daje nam Bóg. Możliwości jest przecież sporo: zajęcie się swoim nałogiem (rozpoczęcie terapii), pomoc w wyjściu z nałogu kogoś bliskiego, kroki w kierunku pogodzenia zwaśnionych stron w rodzinie, wyjazd na rekolekcje, zaangażowanie we wspólnotę, zajęcie się schorowaną mamą. Wydaje się jednak, że nasz Pan, (przynajmniej mnie i kilku innym osobom) daje wyraźny znak, gdzie w tym "Roku Miłosiernego" można się spodziewać Jego, działającego z wielką mocą. Chodzi o tzw. spowiedź generalną (spowiedź z całego życia), która po odpowiednim przygotowaniu doprowadzi do wielkiego odkrycia: że mam już własną historię; że od początku mojego życia Bóg był w tej historii; że przy mnie był i wstawiał się za mną w najtrudniejszych chwilach (por. Rz 8,34), dzięki czemu te trudne chwile są już za mną; że mogę zacząć od nowa i choć pewnie nie przestanę upadać (co moja historia dobrze pokazuje), to mogę liczyć na miłosiernego Boga - mojego przyjaciela i Ojca.
Jak to zrobić?
Jeżeli czujesz się "zawołany" przede wszystkim przez Boga, którego miłość jest jak ocean, a pragnienie przebaczenia jak huragan, dobrze zrobisz, jeśli się przygotujesz. Rachunek sumienia powinien być poprzedzony modlitwą do Ducha Świętego, który pomoże ci nie załamywać rąk, ale odważnie przejść krok po kroku przez wydarzenia twojego życia. Możesz wyobrazić sobie, jak spotykasz Jezusa i rozmawiasz z Nim: "a pamiętasz, jak wtedy zareagowałem? To było podłe". Zapisz sobie na kartce tylko te grzechy, które Bóg pozwoli ci sobie przypomnieć: tylko te, których jeszcze nie wyznałeś; które wyznałeś, nie mówiąc całej prawdy (np. powiedziałaś "zasmuciłam koleżankę", gdy chodziło o współżycie z jej mężem, lub "przesadziłem w kłótni", gdy tak naprawdę uderzyłeś tatę); tylko te, których nie żałowałaś (np. seks z pewnym chłopakiem, zanim poznałam męża, kradzieże); tylko te, które bardzo bolą albo bardzo krzywdziły (np. pobiłem kogoś dotkliwie z kolegami, perfidnie kogoś poniżałam). Nie chodzi więc o to, aby zapisać wiele kartek i to ze wszystkimi szczegółami, ale oddać Bogu to, co boli i nie pozwala żyć. W spowiedzi generalnej ważna jest pokuta, czyli zadośćuczynienie Bogu w bliźnich (odwiedziny skrzywdzonego rodzeństwa, prośba o przebaczenie za pobicie itd.) A potem można i trzeba to uczcić wielkim przyjęciem, zaproszeniem przyjaciół na grilla lub spontanicznym wyjazdem nad morze (niekoniecznie Bałtyckie).
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o spowiedzi generalnej i tym, co po niej, zapraszam do wydarzenia na Facebooku.
Skomentuj artykuł