(fot. Lawrence OP/flickr.com)
Życie duchowe musi opierać się na Fundamencie przebaczenia. Jeżeli go zabraknie, to nawet najgłębsza modlitwa i asceza pozostaną iluzją. Podjęcie przebaczenia nie należy jednak do łatwych decyzji. W czasie mojej posługi udzielania Ćwiczeń duchownych i kierownictwa duchowego często słyszę pytanie: Dlaczego ja mam zrobić pierwszy krok? Pytanie to wydaje się uzasadnione, ponieważ zadaje je osoba skrzywdzona.
Franz Jalics, węgierski jezuita, swoim doświadczeniem przebaczenia dzieli się w książce Rekolekcje kontemplatywne. Pisze w niej o przeżytym piekle drugiej wojny światowej, po której jego ojciec z powodów politycznych został otruty, a dom rodzinny zajęty przez komunistów. Matka z ośmiorgiem dzieci zamieszkała wówczas w piwnicy. Jej reakcją na zastaną sytuację było jednak przede wszystkim wezwanie do modlitwy "za wszystkich, którzy w domu i w okolicy cierpieli albo ponieśli szkody. Jak później powiedziała - wspomina Jalics - nie chciała, żeby w sercach mojego rodzeństwa mogła zagnieździć się nienawiść albo uraza".
Drugim traumatycznym przeżyciem Jalicsa był pobyt w więzieniu w Argentynie. Jako profesor dogmatyki w latach siedemdziesiątych XX wieku mieszkał w dzielnicy nędzy w Buenos Aires. Oskarżony o działalność terrorystyczną w 1976 roku został aresztowany i osadzony w więzieniu. Jak pisze, był jednym z dwóch, którzy ocaleli spośród sześciu tysięcy uprowadzonych w tym czasie w Argentynie. W więzieniu rozpoczął się w nim proces przebaczenia: "Pomimo wewnętrznego wzburzenia i bardzo gwałtownych uczuć nieustannie próbowałem przebaczyć. Modliłem się też zawsze za naszych prześladowców i za ludzi, którzy ponosili winę za nasze uprowadzenie. Po upływie trzech i pół miesiąca [...] ten sam proces powtarzał się codziennie aż do dnia naszego uwolnienia: wściekłość, strach, depresja, smutek i płacz. Od czasu do czasu dni były spokojniejsze".
Kilka lat później po wyjeździe Jalicsa do Niemiec i rozpoczęciu przez niego pracy rekolekcyjnej dokonało się w nim całkowite przebaczenie, a w konsekwencji wewnętrzne uzdrowienie: "Zauważałem stopniowo, że dokonała się we mnie bardzo wielka zmiana. Lekka depresja, która w ukryciu zawsze mi towarzyszyła, podobnie jak pewna agresywność zniknęły całkowicie i nigdy już nie wróciły. Miesiące uprowadzenia, więzienia i bliskości śmierci w połączeniu ze stałym powtarzaniem imienia Jezus spowodowały we mnie głębokie oczyszczenie, [...] w ciszy medytacji zostało mi podarowane niewiarygodne przeistoczenie".
Wspomnienia o. Jalicsa potwierdzają, że podjęcie przebaczenia jest procesem długim i trudnym. Z jednej strony, mamy świadomość, że jesteśmy zanurzeni w Bożym miłosierdziu i sami oczekujemy od innych przebaczenia; a z drugiej strony, wyrządzona krzywda bardzo boli i nie pozwala szybko oraz szczerze przebaczyć. Niektórzy - wręcz zżerani przez nienawiść -rujnują siebie, swoje życie oraz życie innych, ponieważ latami nie potrafią zdobyć się na przebaczenie.
Aby zadany ból został nazwany, wyartykułowany i przepracowany, potrzeba czasu. Przebaczenie w wymiarze duchowym i religijnym można osiągnąć nieco wcześniej, ale by przebaczyć w wymiarze emocjonalnym, potrzebny jest dłuższy proces, który wymaga przepracowania i akceptacji uczuć. Andras Angyal twierdzi, że zwykle po raz pierwszy dokonuje się to w trakcie psychoterapii. By przebaczyć, nie wystarczy wypieranie, negacja, sublimacja, projekcja, racjonalizacja czy inne mechanizmy obronne. Stwierdzenia typu: "Wszystko już wybaczyłem i polecam tę osobę Panu Bogu" - oznaczają najczęściej pozorne przebaczenie. Gdy bowiem spotkamy osobę, która nas skrzywdziła, usłyszymy podobną do naszej historię lub zobaczymy podobną scenę, wtedy wszystko w nas w natarczywy sposób odżywa i przebaczenie okazuje się jedynie pobożnym i pięknym życzeniem.
Przebaczenia uczy nas Jezus
W czasie swojej publicznej działalności Jezus nie tylko ukazywał głębię przebaczenia w nauczaniu - zwłaszcza w przypowieściach, ale sam dawał również przykład przebaczenia. Przed śmiercią prosił Ojca o przebaczenie wszystkim, którzy przyczynili się do Jego śmierci: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23, 34). Jezus jako człowiek miał świadomość swojej boskości; wiedział, że Jego naturalnym środowiskiem jest życie w Ojcu, że od Boga wyszedł i do Boga idzie (J 13, 3). Dlatego nikt nie mógł zranić Go w Jego najgłębszej istocie. Świadomość jedności z Ojcem i wypływająca z niej wolność oraz znajomość człowieka pozwoliły Jezusowi przebaczyć każdemu.
Jezus nie tylko przebaczył, ale również prosił Ojca o przebaczenie. Grzech i zło, które uderzają w Jezusa, ranią również serce Ojca. W Jezusie, w Jego zranionej i odrzuconej miłości zostaje znieważony, zlekceważony i odrzucony Bóg Ojciec. Dlatego to Bóg Ojciec jest pierwszym, który przebacza nam winy i daje nam moc, by przebaczać swoim winowajcom.
Przebaczając, naśladujemy Boga "bogatego w miłosierdzie". Bóg jest Ojcem dobrym, współczującym, przebaczającym i cierpliwie oczekującym na zagubionych: Miłosierny Pan i łagodny, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę. [...] Nie postępuje z nami według naszych grzechów ani według win naszych nam nie odpłaca (Ps 103, 8. 10); Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał: "Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i łagodny, nieskory do gniewu, bogaty w łaskę i wierność" (Wj 34, 6). W Kazaniu na Górze Jezus podkreślał, że relacja z Bogiem - ofiary i kult - mają sens o tyle, o ile oparte są na fundamencie miłosierdzia: Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam sobie przypomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim. Potem przyjdź i dar swój ofiaruj (Mt 5, 23-24). Bóg w Chrystusie wybaczył nam bardzo wiele i nieustannie wybacza. Od nas oczekuje przebaczenia bliźnim na miarę ludzkich możliwości: Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni. Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg wam przebaczył w Chrystusie (Ef 4, 32).
W modlitwie Ojcze nasz, której nauczył nas Jezus, prosimy Boga, by odpuścił nam winy, podobnie jak my odpuszczamy naszym winowajcom. W tych słowach uzależniamy niejako Boże przebaczenie od wzajemnego ludzkiego przebaczenia. Gdy zastanawiam się nad tymi słowami, dziękuję Bogu, że nie zawsze wysłuchuje próśb według naszych oczekiwań. Gdyby nam wybaczał według ludzkiej miary, niejednokrotnie musielibyśmy czekać na przebaczenie latami.
Proces przebaczenia powinien dotyczyć trzech relacji: z Bogiem, z innymi ludźmi i z samym sobą.
Po pierwsze, uzdrowienia potrzebują nasze relacje z Bogiem. Oczywiście, obiektywnie nie mamy Bogu nic do przebaczania. Bóg jest samą miłością, dobrocią, świętością i wszystko Jemu zawdzięczamy. Jedyną naszą postawą powinna być wdzięczność i uwielbienie. Jednak, z subiektywnego punktu widzenia, oskarżamy Boga o cierpienie, chorobę, ból, zło, obojętność, pogmatwaną historię życia... Oskarżanie Boga stanowi zwykle argument za negacją życia albo usprawiedliwianiem własnej bierności i egoizmu. W takiej sytuacji trzeba najpierw przebaczyć Bogu "Jego winę", by móc nawiązać z Nim przyjazne i bliskie relacje.
W czasie rekolekcji jedna z sióstr zakonnych mówiła o problemie nieumiejętności przebaczenia swoim współsiostrom. Skarżyła się na ich niewdzięczność. Jako przełożona wkładała ogromny wysiłek i całe swoje serce, by zaspokoić ich potrzeby duchowe i materialne. Tymczasem spotykała się z obojętnością i ciągłą krytyką. W czasie modlitwy wylała wiele łez, wypowiadając swój ból i żal do Boga: Dlaczego na to pozwala? Dlaczego nie interweniuje? Pod koniec rekolekcji doświadczyła jednak pokoju. Rozmawiając z kierownikiem duchowym, stwierdziła: "Jeżeli ja przeżywam taki ból z powodu obojętności ludzi i dlatego, że nie potrafię przebaczyć, jak bardzo musi cierpieć Bóg, gdy Jego miłość jest tak bardzo deptana i odrzucana".
Przebaczenie okazuje się konieczne w relacjach międzyludzkich. Nikt z nas nie jest bowiem "samotną wyspą". Nie jesteśmy również aniołami. Żyjemy w społeczeństwie i dzielimy się głębią swego ducha, dobrocią, miłością, mądrością, ale również słabością, grzechem, napięciami i konfliktami. Napięcia i konflikty są naturalne, a nawet można powiedzieć - konieczne, gdyż niejednokrotnie stają się bodźcem rozwojowym wspólnoty i jej poszczególnych członków. Niemniej konieczna jest również umiejętność przebaczenia i pojednania. Przebaczenie i przyjęcie przebaczenia mają bowiem wymiar terapeutyczny. Brak przebaczenia rodzi zgorzknienie, prowadzi do zniewolenia, uzależnienia od innych, wciąga w tryby manipulacji. Dopóki nie przebaczymy, pozostaniemy związani niewidzialną nicią z innymi i nie będziemy mogli być sobą. Zamiast duchowego pokoju i radości towarzyszy nam smutek i agresja. Drogą do wyzwolenia jest przebaczenie.
Nieumiejętność przebaczenia wynika zwykle z braku właściwych relacji i nadmiernej koncentracji na odczuciach i potrzebach, a nie na osobach. Nie jesteśmy w stanie wówczas przyjąć i docenić miłości, akceptacji, ciepła, serdeczności i uznania, które ofiarują nam inni. Żądamy miłości absolutnej, do której nie są oni zdolni. Ponadto zapominamy, że nie wszystkie błędy czy rany, które zadają nam inni, są ich winą. Zwykle ranią nas nieświadomie. Wynika to z historii ich życia, uwarunkowań, wychowania itd. Ludzie głęboko zranieni, którzy wypierają poczucie krzywdy, zwykle przyjmują postawę duchowej i ludzkiej twardości. "Są tak zranieni, że po prostu nie potrafią zachowywać się inaczej. Doznają wewnętrznego przymusu ranienia innych, by móc uwierzyć we własną siłę. Czują się tak słabi i tak skrzywdzeni, że tylko krzywdząc innych, odczuwają własną żywotność". Jednak pomimo zewnętrznych pozorów pewności, siły, twardości i samowystarczalności kryje się w nich głęboka potrzeba akceptacji i miłości innych, a także nieuświadomione lęki. W rzeczywistości pozostają ciągle "zranionymi dziećmi".
Zranienia zadane przez innych są również otwieraniem naszych niezagojonych ran. Nie jest to świadomie zadawane cierpienie, ale raczej odkrywanie starych blizn i nieuzdrowionych miejsc, które wymagają dalszego przepracowania. Potrzeba wówczas refleksji oraz pracy duchowej - a może również terapeutycznej - aby nie zatrzymywać się na powierzchni, ale dotrzeć do korzeni bólu i podjąć proces przebaczenia.
W przebaczeniu innym pomocne są pewne rytuały. Gdy byłem na trzeciej probacji w Berlinie - to rodzaj rocznego kursu duchowo-szkoleniowe-go odbywanego u jezuitów kilka lat po święceniach kapłańskich - żyłem w kilkuosobowej wspólnocie zakonnej. Miała ona charakter międzynarodowy, stąd zdarzały się nieporozumienia i drobne konflikty. Aby je rozwiązywać, spotykaliśmy się pod koniec każdego tygodnia. Omawialiśmy wówczas blaski i cienie naszej wspólnoty. Każdy mówił szczerze najpierw o plusach, a potem o minusach wspólnego życia. Następnie zastanawialiśmy się, co zmienić i w jakim kierunku iść dalej, by wspólnota funkcjonowała lepiej. Na końcu podawaliśmy sobie dłonie. Gest ten wyrażał wzajemne przebaczenie i pojednanie. Myślę, że taka prosta systematyczna praktyka mogłaby rozwiązać wiele narastających problemów w naszych rodzinach i wspólnotach.
Najtrudniejsze jest zwykle przebaczenie samemu sobie.
Nie można jednak przebaczyć Bogu i ludziom bez przebaczenia sobie. "Jeśli ktoś jest okrutny względem siebie, jak można oczekiwać od niego współczucia dla innych" (Hasdai Ben Ha-Melekh). Przebaczenie sobie wymaga pokory, życia w prawdzie i odwagi. Trzeba wówczas zejść z piedestału swojego idealnego obrazu i własnych przekonań, uznając w pokorze, że jest w nas dwubiegunowość: dobro i zło. Mamy mocne strony, jest w nas dobro, potrafimy kochać, tęsknimy za Bogiem i pięknem. Mamy jednak także wady, czułe punkty, lęki, nie potrafimy nawiązywać relacji, jesteśmy grzeszni i skłonni do podążania za głosem najniższych instynktów. Taka akceptacja - stojąca na drugim biegunie egoizmu i pychy - wyzwala, prowadzi do zgody na własną, może nie zawsze wymarzoną historię oraz pomaga lepiej zrozumieć innych.
Nie musimy jednak wybaczać za wszelką cenę. Zwróćmy uwagę, że Jezus na krzyżu prosił Ojca, by On przebaczył winy oprawcom. Możemy czynić to samo: prosić Ojca, by On przebaczył. Modląc się w ten sposób, poczujemy, jak nasz gniew stopniowo będzie przemijał, ból ustawał, zacznie pojawiać się zdolność przebaczenia w wolności, która przyniesie wewnętrzny pokój. Takie przebaczenie to otwarcie na łaskę. Pozwala zrozumieć, że prawdziwe głębokie przebaczenie możliwe jest "przez Niego, z Nim i w Nim".
Stanisław Biel SJ (ur. 1961), rekolekcjonista, kierownik duchowy.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.
Skomentuj artykuł