Sens przeżywania starości

(fot. Let Ideas Compete/flickr.com)
Krzyszof Osuch SJ

W roku 1999 Ojciec św. Jan Paweł II skierował list, zatytułowany "Do moich Braci i Sióstr - ludzi w podeszłym wieku". Daje w nim wyraz swej duchowej więzi z osobami starszymi "jako ktoś, kto z biegiem lat spostrzega, że coraz głębiej rozumie ten etap życia, i w konsekwencji odczuwa potrzebę bardziej bezpośredniego kontaktu ze swymi rówieśnikami". Pragnę przybliżyć treść tego Listu. Jest on głęboki w treści i piękny w wyrazie.

Intencją Ojca św. jest to, żeby "bardzo otwarcie podzielić się (...) swymi uczuciami", jakich doznaje on u schyłku swego życia, po ponad dwudziestu latach posługi na Stolicy Piotrowej. "Mimo ograniczeń mego wieku - pisze Ojciec św. na końcu Listu - bardzo wysoko cenię sobie życie i umiem się nim cieszyć. Dziękuję za to Bogu! Pięknie jest służyć aż do końca sprawie Królestwa Bożego. Zarazem jednak głębokim pokojem napełnia mnie myśl o chwili, w której Bóg wezwie mnie do siebie - z życia do życia! Dlatego wypowiadam często - i bez najmniejszego odcienia smutku - modlitwę, którą kapłan odmawia po liturgii eucharystycznej: In hora mortis meae voca me, et iube me venire ad te - w godzinie śmierci wezwij mnie i każ mi przyjść do Siebie. Jest to modlitwa chrześcijańskiej nadziei, która w niczym nie umniejsza radości obecnej chwili, a przyszłość zawierza opiece Bożej dobroci".

Któż z nas nie chciałby tak myśleć i czuć u schyłku życia? - Przyjrzyjmy się zatem nieco dokładniej, skąd biorą się "uczucia", którymi dzieli się Ojciec święty.

Przemierzyć w pamięci etapy życia

Już w pierwszym akapicie słyszymy coś, co ujawnia duchowy horyzont Ojca świętego: "dar życia, mimo towarzyszących mu trudów i cierpień, jest zbyt piękny i cenny, abyśmy mogli się nim znużyć". Ojciec św. niejeden raz przywoła w swym Liście bardzo trudne doświadczenia, własne i swojego pokolenia, jednak to jest dla niego najważniejsze, że życie jest niezmiennie darem, bardzo pięknym i cennym. Nie można zatem pozwolić, by różne trudy i cierpienia, które towarzyszą życiu, wtrąciły nas w duchowe znużenie czy smutek.

To, co w życiu było trudne, trzeba zobaczyć na tle ogromu Bożych obdarowań, pobudzających do dziękczynienia. Dziękuję "Bogu - pisze Ojciec św. - za dary i dobrodziejstwa, jakich udzielał mi obficie aż do tej chwili. Przemierzam w pamięci kolejne etapy mojego życia, splecionego z historią większej części obecnego stulecia, i widzę wyłaniające się z przeszłości twarze niezliczonych osób, w tym niektórych szczególnie mi drogich. Wiążą się z nimi wspomnienia wydarzeń zwykłych i nadzwyczajnych, chwil radości i przeżyć naznaczonych cierpieniem. Ponad tym wszystkim jednak widzę opatrznościową i miłosierną dłoń Boga Ojca, który «najlepiej kieruje wszystkim, co istnieje» i «wysłuchuje (...) wszystkich naszych próśb zgodnych z Jego wolą» (1 J 5, 14)".

Jeśli chcemy odnieść osobisty pożytek z powyższych słów Ojca św., to winniśmy potraktować je jako dyskretnie zaproszenie do osobistego przemierzenia kolejnych etapów swojego życia. Najpierw, idąc tropem Ojca św., wywołajmy z pamięci "twarze niezliczonych osób", którym tak wiele zawdzięczamy. Następnie wspominajmy wydarzenia, zwykłe i nadzwyczajne, które przyniosły nam radość i cierpienie. Kiedy tak przemierzymy nasze życie i przemodlimy je w paru medytacjach, to zapewne my też ujrzymy "opatrznościową i miłosierną dłoń Boga Ojca, który «najlepiej kieruje wszystkim, co istnieje»". Życie zjawi się nam jako stale dziejąca się osobista historia zbawienia i zechcemy - podobnie jak Autor Listu - wypowiedzieć siebie tymi słowami Psalmisty: «Boże, Ty mnie uczyłeś od mojej młodości, i do tej chwili głoszę Twoje cuda. Lecz i w starości, i w wieku sędziwym nie opuszczaj mnie, Boże, gdy [moc] Twego ramienia głosić będę, całemu przyszłemu pokoleniu - Twą potęgę» (Ps 71 [70], 17-18)".

Potrzeba bilansu

Jest w nas naturalna potrzeba, by w różnych obszarach aktywności (osobistej i społecznej) regularnie, nawet codziennie, bilansować nasze zyski i straty, porażki i sukcesy. W ostatnim etapie ziemskiej drogi ta potrzeba bilansowania dotyczy całego minionego życia. "Jest naturalne w naszym wieku, że powracamy do przeszłości, aby dokonać swoistego bilansu. Takie spojrzenie wstecz pozwala na spokojniejszą i bardziej obiektywną ocenę ludzi i sytuacji, z jakimi zetknęliśmy się w życiu. Mijający czas zaciera kontury wydarzeń i łagodzi ich bolesne aspekty. Niestety, w życiu każdego człowieka wiele jest zgryzot i utrapień. Czasem są to problemy i cierpienia, które wystawiają na próbę jego odporność psycho-fizyczną, a nawet wstrząsają samymi podstawami wiary. Doświadczenie jednak poucza nas, że z pomocą łaski Bożej te codzienne trudy wspomagają często proces dojrzewania człowieka, hartując jego charakter".

Treść tego akapitu warto odczytać znów jako zaproszenie i ośmielenie do wywołania z pamięci tego wszystkiego, co było w życiu trudne i bolesne. Rzeczywiście, nikomu nie brakuje zgryzot i utrapień. Wszyscy są wystawiani na próby, które wstrząsają całą osobą, zaś w danym momencie wydaje się, że są one wyłącznie szkodliwe i wręcz destrukcyjne. Nikt nie ma ochoty, by powracać do takich trudnych doświadczeń. Tymczasem Ojciec św. ośmiela nas, by i ten bolesny dział swego życia odważnie stawić sobie przed oczy. - Po co? - Po to, by okazało się, że i w codziennych trudach Bóg był z nami i zawsze współdziałał dla naszego dobra. Dzięki przebytym próbom stawaliśmy się, za łaską Bożą, coraz dojrzalsi. Rosła nasza intuicja wiary, dzięki której widzieliśmy coraz wyraźniej, że Bóg niezmiennie tkał nas z miłością i do miłości zapraszał.

Poddani rygorom czasu

W swoje rozważania Ojciec św. wprowadza wątek zadumy nad czasem. "Niezależnie od indywidualnych doświadczeń nasza refleksja skupia się przede wszystkim na problemie czasu, który nieubłaganie upływa. «Czas umyka bezpowrotnie» - pisał już starożytny poeta łaciński . Człowiek poddany jest czasowi: rodzi się i przemija w czasie. Dzień narodzin staje się pierwszą datą jego życia, a dzień śmierci ostatnią (...)".

Od pewnej granicy wiekowej (chyba) każdy człowiek zaczyna zdumiewać się tym wymiarem człowieczeństwa, jakim jest bytowanie w czasie. W jakimś momencie do każdego człowieka dociera ta prawda, że jesteśmy czasowi, a nie wieczni. To trwanie w czasie - cieszy nas, przynajmniej wtedy gdy nie cierpimy zbyt mocno. Zaś świadomość tego, że już bliski jest koniec naszego czasu życia, z reguły wywołuje w nas lęk o siebie i smutek. - Te przykre uczucia (lęku i smutku), rodzące się z zagrożenia przemijaniem, łagodnieją jedynie wtedy, gdy umieszczamy je w kontekście całej prawdy o człowieku. "Chociaż (...) życie każdego z nas jest tak nietrwałe i kruche, pociesza nas myśl, że dzięki duszy duchowej przeżyjemy nawet własną śmierć. Wiara zaś - pisze Ojciec św. - otwiera przed nami «nadzieję, która zawieść nie może» (por. Rz 5, 5), wskazując perspektywę zmartwychwstania na końcu czasów." Jest Ktoś, Chrystus, który żyje wczoraj, dziś i na wieki. « Do Niego należy czas i wieczność» . On sam, na równi z nami, poddał się rygorom czasu. Uczynił to dla nas, by swym zmartwychwstaniem otworzyć przed nami "horyzont nieśmiertelności".

Trudne stulecie otwarte na przyszłość nadziei

W kolejnym rozdziale swego Listu Ojciec św. zaprasza swoich rówieśników, by wraz z nim dokonali pewnego rozrachunku z dwudziestym wiekiem. Wiek dwudziesty "jak tyle innych epok przeszłości miał swoje blaski i cienie. Nie wszystko w nim było mroczne. Liczne aspekty pozytywne równoważyły strony ujemne lub wyłaniały się jako dobroczynna reakcja zbiorowej świadomości. Prawdą jest jednak - i byłoby groźnym błędem, gdybyśmy o tym zapominali - że stulecie to przyniosło straszliwe cierpienia, które naznaczyły życie wielu milionów ludzi. Wystarczy pomyśleć o konfliktach, jakie wybuchały wskutek roszczeń terytorialnych pomiędzy państwami, czy też nienawiści etnicznej. Za nie mniej poważną należy uznać sytuację skrajnego ubóstwa dotykającego szerokie grupy społeczne w południowej części świata, skandaliczne zjawisko dyskryminacji rasowej i systematyczne łamanie praw człowieka w wielu narodach. A co powiedzieć o wielkich konfliktach światowych! W pierwszej połowie tego stulecia stoczono aż dwie takie wojny, które siały śmierć i zniszczenie na niespotykaną dotąd skalę".

Obie te wojny pochłonęły miliony ofiar. Obie były tragediami na skalę światową. Opisując okropność II wojny światowej Ojciec św. używa słów szczególnie mocnych: "Była to wojna totalna, niesłychana eksplozja nienawiści, która, brutalnie wymierzona przeciw bezbronnej ludności cywilnej, zniszczyła całe pokolenia. Za szaleństwo tej wojny zapłacono na różnych frontach niewyobrażalnie wysoką cenę. Równie przerażające było ludobójstwo, jakiego dokonano w obozach zagłady, prawdziwych Golgotach współczesnej epoki".

Ojciec św. wspomina też ciążące przez wiele lat nad drugą połową stulecia widmo zimnej wojny, szaleńczy wyścig zbrojeń i nieustanną groźbę wojny atomowej, mogącej doprowadzić do zagłady ludzkości. Dziękuje Bogu za to, że "ten mroczny rozdział dziejów zakończył się już wraz z upadkiem totalitarnych, dyktatorskich reżimów w Europie, które obalono bez użycia przemocy, walcząc bronią prawdy i sprawiedliwości. Dzięki temu można było podjąć trudny, ale owocny proces dialogu i pojednania, który ma doprowadzić do bardziej zgodnego i solidarnego współistnienia ludów".

Znamienne jest to, że Ojciec św. przywołuje na pamięć cały szereg pozytywnych procesów i wydarzeń, które miały miejsce w minionym wieku. "Nie możemy zapominać, że w naszym stuleciu ukazały się na horyzoncie liczne znaki pozytywne, stanowiące zalążki nadziei na trzecie tysiąclecie. Rozwinęła się mianowicie - mimo licznych sprzeczności, zwłaszcza w tym, co dotyczy poszanowania życia każdej ludzkiej istoty - świadomość powszechnych praw człowieka, potwierdzona w uroczystych deklaracjach, które mają moc wiążącą dla narodów. Zaczęto sobie również uświadamiać głębiej, że narody mają prawo do samostanowienia w zakresie spraw wewnętrznych i stosunków międzynarodowych w oparciu o dowartościowanie własnej tożsamości kulturowej i równocześnie z poszanowaniem praw mniejszości. Upadek systemów totalitarnych, na przykład w Europie Wschodniej, spowodował ogólny wzrost poczucia wartości demokracji i wolnego rynku, choć pozostaje wciąż jeszcze ogromne zadanie łączenia wolności i sprawiedliwości społecznej."

Na papieskiej liście "pozytywnych znaków" jest jeszcze rozwijający się dialog religijny, "coraz powszechniejsze uznanie godności kobiety", rozwój łączności i wymiany informacji, nowa świadomość ekologiczna, "wielkie osiągnięcia medycyny i innych nauk służących dobrobytowi człowieka".

"Wiele jest zatem powodów, dla których winniśmy wdzięczność Bogu. Mimo wszystko ostatnie lata naszego stulecia otworzyły rozległe perspektywy pokoju i postępu. Nawet z cierpień naszego pokolenia wyłania się jakieś światło, zdolne rozjaśnić lata naszej starości. W ten sposób potwierdzona zostaje zasada, do której chętnie odwołuje się wiara chrześcijańska: «Uciski nie tylko nie burzą takiej nadziei, lecz nawet ją utwierdzają».

Sądzę, że i w tym (obficie cytowanym) fragmencie Listu Ojciec św. oddaje nam cenną usługę. Możemy wraz z nim przemedytować trudny wiek dwudziesty. Nie rezygnując z trzeźwego widzenia ogromu zła, uczymy się widzieć znaki Bożego działania w ludzkiej historii. Mając przed oczyma skalę ludzkich cierpień i ucisków, których głównym sprawcą jest szatan, nieprzyjaciel Boga i człowieka, wyznawajmy z tym większą nadzieją Wszechmoc i Dobroć Boga Ojca. Ponadto, wraz z Ojcem św., zastanawiajmy się, jak "w pełni wykorzystać lata, które będzie nam jeszcze dane przeżyć".

Pozostała część Listu zwrócona jest wyraźnie ku przyszłości, zarówno tej doczesnej jak i wiecznej. Ojciec św. podsuwa takie myśli, które pobudzają do nadziei i dynamizują do twórczego przeżywania "jesieni życia".

"Jesień życia" i "Ludzie starzy w Piśmie Świętym"

Czasem mówi się o starości jako o jesieni życia. Nie ulega wątpliwości, że w życiu przyrody jesień jest konieczna i na swój sposób piękna. Ludzka osoba też musi wejść w jesienne dojrzewanie. "Św. Efrem Syryjczyk chętnie porównywał życie do palców jednej ręki, pragnąc przez to ukazać, że jest ono krótkie jak rozpiętość dłoni, a zarazem, że kolejne jego etapy różnią się od siebie niczym poszczególne palce, symbolizujące «pięć stopni, po których wspina się człowiek».

W naszym dążeniu do Boga "starość nie jest pozbawiona szczególnej wartości, ponieważ - jak zauważa św. Hieronim - łagodząc namiętności «pomnaża mądrość i służy dojrzalszymi radami». W pewnym sensie jest to czas szczególnie nacechowany mądrością, którą zwykle przynoszą z sobą lata doświadczeń, jako że «czas jest znakomitym nauczycielem». Powszechnie znane są też słowa, którymi modli się Psalmista: «Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca» (Ps 90 [89], 12).

W rozdziale zatytułowanym "Ludzie starzy w Piśmie Świętym" Ojciec św. przywołuje kilkanaście postaci ze Starego i Nowego Testamentu, które właśnie w starości odegrały bardzo ważną rolę w zbawczych planach Boga. Wystarczy wspomnieć Abrahama i Sarę, Mojżesza, a także Zachariasza i Elżbietę, Symeona i prorokinię Annę. Współdziałanie z Bogiem tych starych osób świadczy o tym, "że Bóg każdego wzywa, aby oddał Mu swoje talenty. W służbie Ewangelii wiek nie ma znaczenia". "Każdy wiek ma swoje zalety i zadania".

Szczególną wymowę ma osobisty ton, gdy Ojciec św. mówi o swoim poprzedniku Piotrze: "A cóż powiedzieć o sędziwym już Piotrze, który zostaje powołany, aby poświadczyć wiarę męczeństwem? Pewnego dnia Jezus powiedział mu: «Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz» (J 21, 18). Te słowa dotykają mnie bezpośrednio jako Następcę Piotra i sprawiają, że tym goręcej pragnę wyciągnąć ręce do Chrystusa, posłuszny Jego wezwaniu: «Pójdź za Mną!» (J 21, 19)".

Swoją kontemplację osób starych w Biblii Jan Paweł II kończy słowami Psalmu 92 [91]: «Sprawiedliwy zakwitnie jak palma, rozrośnie się jak cedr na Libanie. (...) Wydadzą owoc nawet i w starości, pełni soków i zawsze żywotni, aby świadczyć, że Pan jest sprawiedliwy» (13. 15-16).

W nauczaniu Pisma św. "starość jawi się jako «czas pomyślny»,w którym dopełnia się miara ludzkiego życia; zgodnie z Bożym zamysłem wobec każdego człowieka jest to okres, w którym wszystko współdziała ku temu, aby mógł on jak najlepiej pojąć sens życia i zdobyć «mądrość serca». (...) Starość to ostatni etap ludzkiego dojrzewania i znak Bożego błogosławieństwa".

Strażnicy pamięci zbiorowej

"W przeszłości otaczano ludzi starych głębokim szacunkiem. Łaciński poeta Owidiusz pisał, że «wielka była niegdyś cześć dla siwej głowy» . Kilkaset lat wcześniej grecki poeta Fokilides napominał: «Szanuj siwe włosy, a mądrego starca otaczaj czcią jak własnego ojca». A dzisiaj? - pyta Ojciec św. - Jeśli spróbujemy przyjrzeć się obecnej sytuacji, przekonamy się, że w niektórych społeczeństwach starość jest ceniona i poważana, w innych zaś cieszy się znacznie mniejszym szacunkiem, ponieważ panująca tam mentalność stawia na pierwszym miejscu doraźną przydatność i wydajność człowieka. Pod wpływem tej postawy tak zwany trzeci lub czwarty wiek jest często lekceważony, a sami ludzie starsi muszą zadawać sobie pytanie, czy ich życie jest jeszcze użyteczne. - Dochodzi nawet do tego, że z coraz większą natarczywością proponuje się eutanazję jako rozwiązanie w trudnych sytuacjach. Niestety w ostatnich latach sama idea eutanazji przestała budzić w wielu ludziach owo uczucie zgrozy, jakie jest naturalną reakcją umysłów wrażliwych na wartość życia".

 

W obliczu eutanazji, coraz śmielej zachwalanej i praktykowanej, Ojciec św. jasno stwierdza, że "eutanazja rozumiana jako bezpośrednie spowodowanie śmierci", "niezależnie od intencji i okoliczności pozostaje (...) aktem z natury złym, poważnym naruszeniem prawa Bożego, obrazą godności człowieka".

Przeciwstawiając się eutanazji, Ojciec św. przypomina jednocześnie, że "prawo moralne pozwala odrzucić «terapię uporczywą», a za obowiązkowe uznaje jedynie takie leczenie, jakie wchodzi w zakres normalnej opieki medycznej, której najważniejszym celem - w przypadku chorób nieuleczalnych - jest łagodzenie cierpień".

Wiele światła, potrzebnego starym i młodym, niosą te słowa Ojca św.: "Konieczne jest, abyśmy znów spojrzeli na życie jako całość z właściwej perspektywy. Właściwą perspektywę stanowi wieczność, każdy zaś etap życia jest ważkim przygotowaniem do niej. Także starość ma swoją rolę do odegrania w tym procesie stopniowego dojrzewania człowieka zmierzającego ku wieczności. Z tego dojrzewania czerpie oczywiste korzyści również środowisko społeczne, do którego należy człowiek sędziwy.

Ludzie starzy pomagają nam mądrzej patrzeć na ziemskie wydarzenia, ponieważ dzięki życiowym doświadczeniom zyskali wiedzę i dojrzałość. Są strażnikami pamięci zbiorowej, a więc mają szczególny tytuł, aby być wyrazicielami wspólnych ideałów i wartości, które są podstawą i regułą życia społecznego. Wykluczyć ich ze społeczeństwa znaczy w imię nowoczesności pozbawionej pamięci odrzucić przeszłość, w której zakorzeniona jest teraźniejszość. Ludzie starsi dzięki swej dojrzałości i doświadczeniu mogą udzielać młodym rad i cennych pouczeń".

Cały ten rozdział Ojciec św. podsumowuje takim oto wnioskiem i zaleceniem, godnym najwyższej uwagi: "Kruchość ludzkiego istnienia, w sposób najbardziej wyrazisty ujawniająca się w starszym wieku, staje się w tej perspektywie przypomnieniem o wzajemnej zależności i nieodzownej solidarności między różnymi pokoleniami, jako że każdy człowiek potrzebuje innych i wzbogaca się dzięki darom i charyzmatom wszystkich".

«Czcij ojca i matkę»

Jeden z ostatnich rozdziałów Listu przypomina wciąż aktualne znaczenie czwartego przykazania Dekalogu: «Czcij ojca i matkę». Ojciec św. zauważa, że jest to jedyne przykazanie, "któremu towarzyszy obietnica: «Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie» (Wj 20, 12; por. Pwt 5, 16). (...) "Czcić ludzi starych znaczy spełniać trojaką powinność wobec nich: akceptować ich obecność, pomagać im i doceniać ich zalety. W wielu środowiskach jest to naturalny sposób postępowania, zgodny z odwiecznym obyczajem. Gdzie indziej, zwłaszcza w krajach wyżej rozwiniętych gospodarczo, konieczne jest odwrócenie obecnej tendencji, tak aby ludzie w podeszłym wieku mogli się starzeć z godnością, bez obawy, że przestaną się zupełnie liczyć. Trzeba sobie uświadomić, że cechą cywilizacji prawdziwie ludzkiej jest szacunek i miłość do ludzi starych, dzięki którym mogą oni czuć się - mimo słabnących sił - żywą częścią społeczeństwa. Już Cyceron pisał, że «brzemię lat jest lżejsze dla tego, kto czuje się szanowany i kochany przez młodych».

Duch ludzki zresztą, choć odczuwa skutki starzenia się ciała, jest stale otwarty ku wieczności i dlatego pozostaje poniekąd zawsze młody; doświadcza zaś tej nieprzemijającej młodości szczególnie mocno, kiedy uspokaja go wewnętrzne świadectwo czystego sumienia i gdy jednocześnie zaznaje troskliwej opieki i wdzięczności ze strony bliskich. Jak pisze św. Grzegorz z Nazjanzu, człowiek wówczas «nie zestarzeje się duchem, ale pogodzi się ze swym odejściem jako momentem niezbędnego wyzwolenia. Bezboleśnie przejdzie na drugą stronę, gdzie nikt nie jest niedojrzały ani stary, ale wszyscy osiągnęli doskonały wiek duchowy».

Ten najdłuższy rozdział papieskiego Listu jest bogaty w treść i zasługuje na wielokrotną osobistą lekturę. Przesłanie w nim zawarte adresowane jest także do ludzi młodych, by towarzyszyli starym swoją obecnością, by traktowali ich wielkodusznie i z miłością. I wreszcie, by pamiętali, że starsi potrafią dać im znacznie więcej, niż młodzi mogą sobie wyobrazić.

Pod koniec tego rozdziału Ojciec święty wypowiada te serdeczne słowa: "Drodzy ludzie starzy, trapieni przez kłopoty ze zdrowiem lub problemy innego rodzaju, jestem całym sercem z wami. Kiedy Bóg przyzwala, abyśmy cierpieli z powodu choroby, samotności lub z innych przyczyn związanych z podeszłym wiekiem, zawsze obdarza nas też łaską i mocą, byśmy z jeszcze większą miłością włączali się w ofiarę Jego Syna i głębiej uczestniczyli w realizacji Jego zbawczego zamysłu. Możemy być pewni, że On jest Ojcem bogatym w miłość i miłosierdzie!"

Przedostatni rozdział Listu przytaczam w całości. Jest w nim tyle światła wiary.

«Ukażesz mi ścieżkę życia, pełnię radości u Ciebie» (Ps 16 [15], 11).

Jest naturalne, że z upływem lat oswajamy się z myślą o «zmierzchu». Przypomina nam o nim choćby fakt, że szeregi naszych krewnych, przyjaciół i znajomych coraz bardziej się przerzedzają: uświadamiamy to sobie przy różnych okazjach, na przykład gdy spotykamy się z najbliższymi, w gronie kolegów z dzieciństwa, ze szkoły, ze studiów, z wojska czy z seminarium... Granica życia i śmierci przesuwa się przez nasze wspólnoty i stale przybliża się do każdego z nas. Jeśli życie jest pielgrzymką do niebieskiej ojczyzny, to starość jest czasem, gdy jesteśmy najbardziej skłonni myśleć o wieczności.

Mimo to także my, ludzie starzy, z trudem godzimy się z perspektywą odejścia. Jawi się ona bowiem jako mroczny aspekt naszej ludzkiej kondycji naznaczonej przez grzech i stąd budzi nieunikniony smutek i lęk. Czyż zresztą mogłoby być inaczej? Człowiek został stworzony dla życia, natomiast śmierć — jak czytamy już na pierwszych kartach Pisma Świętego (por. Rdz 2‑3) — nie mieściła się w pierwotnym zamyśle Bożym, ale weszła na świat na skutek grzechu, «przez zawiść diabła» (Mdr 2,24). Rozumiemy zatem, dlaczego w obliczu tej mrocznej rzeczywistości reakcją człowieka jest bunt. Rzecz znamienna, że sam Jezus, «doświadczony we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu» (por. Hbr 4,15), odczuwał lęk przed śmiercią: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich» (Mt 26,39). A czyż możemy zapomnieć, jak zapłakał nad grobem swego przyjaciela Łazarza, choć przecież zamierzał go wskrzesić (por. J 11,35)?

Chociaż można sobie racjonalnie wytłumaczyć aspekt biologiczny śmierci, nie sposób przyjąć jej jako czegoś «naturalnego». Śmierć jest sprzeczna z najgłębszym instynktem człowieka. Sobór tak mówi o tym: «Tajemnica losu ludzkiego ujawnia się najbardziej w obliczu śmierci. Nie tylko boleści i postępujący rozkład ciała dręczą człowieka, lecz także, i to jeszcze bardziej, lęk przed unicestwieniem na zawsze». Istotnie, tej udręki nic nie zdołałoby ukoić, gdyby śmierć oznaczała całkowite zniszczenie i koniec wszystkiego. Dlatego śmierć skłania człowieka do stawiania radykalnych pytań o sens samego życia: co czeka nas za mroczną zasłoną śmierci? Czy stanowi ona ostateczny kres życia, czy też istnieje coś także poza nią?

Od najdawniejszych czasów aż do naszych dni w ludzkiej kulturze pojawiają się odpowiedzi pesymistyczne, które redukują obszar życia tylko do wymiaru ziemskiego. Nawet w Starym Testamencie niektóre wersety Księgi Koheleta mówią o starości jako o walącej się budowli, która zostaje całkowicie i ostatecznie zniszczona przez śmierć (por. 12,1‑7). Ale właśnie w świetle tych pesymistycznych odpowiedzi jeszcze wyraźniejszych kształtów nabiera pełna nadziei wizja, promieniująca z całego Objawienia, a zwłaszcza z Ewangelii: «Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych» (Łk 20,38). Apostoł Paweł poświadcza, że Bóg, który daje życie umarłym (por. Rz 4,17), przywróci życie także naszym śmiertelnym ciałom (por. Rz 8,11). Jezus zaś tak mówi o sobie: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki» (J 11,25‑26).

Chrystus, przekroczywszy bramy śmierci, objawił życie trwające poza jej granicą, na owym nie zbadanym przez człowieka terytorium, którym jest wieczność. On jest pierwszym Świadkiem życia wiecznego: w Nim ludzka nadzieja pełna jest nieśmiertelności. «Choć nas zasmuca nieunikniona konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w obietnicy przyszłej nieśmiertelności».Tym słowom, które liturgia ofiarowuje wierzącym w chwili ostatniego pożegnania z bliską osobą, towarzyszy orędzie nadziei: «życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie». W Chrystusie śmierć, rzeczywistość dramatyczna i wstrząsająca, zostaje odkupiona i przemieniona, aby ostatecznie ukazać nam oblicze «siostry», która prowadzi nas w ramiona Ojca.

Wiara rozjaśnia zatem tajemnicę śmierci i opromienia swym światłem starość, która nie jest już postrzegana i przeżywana jako bierne oczekiwanie na moment unicestwienia, ale jako zapowiedź rychłego już osiągnięcia pełnej dojrzałości. Lata te należy przeżywać w postawie ufnego zawierzenia Bogu, szczodremu i miłosiernemu Ojcu; ten czas trzeba twórczo spożytkować, dążąc do pogłębienia życia duchowego przez usilniejszą modlitwę i gorliwą służbę braciom w miłości.

Zasługują zatem na uznanie wszystkie inicjatywy społeczne, dzięki którym ludzie starzy mogą nie tylko dbać o swoją kondycję fizyczną i intelektualną oraz rozwijać relacje z innymi, ale także stawać się przydatni, oddając innym swój czas, umiejętności i doświadczenie. Pozwala im to zachować i pogłębić świadomość wartości życia, najważniejszego daru Bożego. Zarazem jednak ta świadomość nie jest sprzeczna z pragnieniem wieczności, dojrzewającym w ludziach, którzy przeżyli głębokie doświadczenie duchowe, czego świadectwem jest życie świętych.

Ewangelia przypomina nam tu słowa starca Symeona, który oświadcza, że jest gotów umrzeć, ponieważ dane mu było wziąć w objęcia oczekiwanego Mesjasza: «Teraz, o Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie» (Łk 2,29‑30). Apostoł Paweł doznawał swoistej rozterki, chciał bowiem żyć dalej, aby głosić Ewangelię, a zarazem pragnął «odejść, aby być z Chrystusem» (por. Flp 1,23). Św. Ignacy z Antiochii, gdy szedł z radością na śmierć męczeńską, dawał świadectwo, że słyszy w sercu głos Ducha Świętego, który niczym strumień «wody żywej» płynący w jego wnętrzu szepcze mu słowa wezwania: «Pójdź do Ojca». Takie przykłady można by mnożyć. Nie przesłaniają one bynajmniej wartości życia ziemskiego, które warto przeżyć do końca, jest bowiem piękne mimo swych ograniczeń i uciążliwości. Przypominają nam jednak, że nie jest ono wartością ostateczną, jako że w wizji chrześcijańskiej koniec ziemskiego bytowania postrzegany jest jako «przejście» przez most przerzucony między życiem a życiem, między kruchą i nietrwałą radością doczesną a pełnią radości, jaką Bóg przeznaczył swoim wiernym sługom: «Wejdź do radości twego pana» (Mt 25,21).

 

Każ mi przyjść do siebie!

List Ojca św. zwieńcza piękna i głęboka modlitwa. Nawiązuje ona do najgłębszego pragnienia ludzkiego serca, by Pan kazał nam przyjść do Siebie.

"Pozwól, o Panie życia, abyśmy to sobie wyraźnie uświadomili i umieli cieszyć się każdym etapem naszego życia jako darem niosącym bogate obietnice na przyszłość.

Spraw, byśmy z miłością przyjmowali Twoją wolę, zawierzając się każdego dnia Twoim miłosiernym dłoniom.

Gdy zaś nadejdzie chwila ostatecznego «przejścia», pozwól, abyśmy umieli ją powitać z pokojem w sercu, nie żałując niczego, co przyjdzie nam porzucić. Kiedy bowiem po długim poszukiwaniu spotkamy Ciebie, odnajdziemy też wszystkie prawdziwe wartości, jakich zaznaliśmy na ziemi, a także tych, którzy poprzedzili nas w znaku wiary i nadziei.

Maryjo, Matko ludzkości pielgrzymującej, módl się za nami «teraz i w godzinie śmierci naszej». Spraw, byśmy byli zawsze blisko Jezusa, Twojego umiłowanego Syna, a naszego Brata, Pana życia i chwały. Amen!"

Aneks - modlitwy

PANIE, TO JUŻ STAROŚĆ

Panie, starzeję się, a starość jest trudna.
Nie mogę już biegać ani chodzić szybko,
nie mogę dźwigać ciężarów,
ręce mi się trzęsą i oczy się męczą czytaniem.
Pamięć słabnie i gubi daty i nazwiska...

Starzeję się i więzy uczuć nawiązywane przez lata
rwą się i gubią. Tyle osób znanych i kochanych
odeszło stąd do Ciebie na zawsze.
Z każdym dniem jestem coraz bardziej sam
z moimi wspomnieniami - z tym, co przecierpiałem
i co trwa w moim sercu...
Zrozum mnie. Panie! Ty nie doświadczyłeś starości.
Modlę się niekiedy o rychłą śmierć,
bo życie moje zda się bez pożytku.
Nie masz racji, mówi Pan. Serce ludzkie,
nawet kiedy bije słabo, może kochać,
a miłość w słabym ciele może być mocna i czysta.
Spójrz na moją Matkę, kiedy stała we łzach u stóp krzyża,
tak boleśnie słaba i bezradna.
Jedynie Mnie Ojcu ofiarowała za was wszystkich
i tak ze mną zbawiała ten wasz świat.
Teraz Ty z Nią razem pod krzyżami świata
zbieraj wszystkie cierpienia ludzi,
wysiłki i radości, aby były ofiarowane a nie zmarnowane.
Uwierz mi, mówi Pan, twoje życie może być pożyteczne,
jeśli zgodzisz się trwać wśród mroków wieczoru
i nadchodzącej nocy.
Razem z cierpieniami starych i samotnych ofiaruj
twoje cierpienia, samotność i niemoc,
połącz je z moją samotnością i niemocą Wielkiego Piątku.
Tak będziemy razem, ty i Ja, zbawiać ten świat. Trzeba.
Za: o. M. Bednarz, Skarbnica modlitw, s. 719

NIECH DRŻĄCE MOJE RĘCE BĘDĄ ZAWSZE OTWARTE

Panie, to już tak dawno
dałeś mi kosztowny dar życia.
Ty wiesz, że doznawałem radości, sukcesów,
ale spotykały mnie także klęski i żałoby.
Gdy patrzę na to, co przeżyłem, kiedy myślę, kim Ty byłeś dla mnie, chciałbym znaleźć całkiem nowe słowa, by Ci wyrazić wielką moją wdzięczność.
Teraz, kiedy mam czas wolny,
by się przyglądać dziełu Twojego stworzenia,
daj, bym smakował słodycz Twego słońca,
piękność kwiatów i wszystkie Twe dziwy,
dzieła rąk Twoich, które Twoją rozgłaszają chwałę.
Panie, zachowaj radość w moim sercu razem z wdzięcznością.

Jakiekolwiek byłyby troski me i nędze,
nie daj mi nigdy zajmować się sobą,
ale raczej myśleć o tych, co mnie otaczają
i są w potrzebie, podobnie jak i ja jestem
spragniony bliskości braterskiej.
Jeśli z dniem każdym mam coraz mniej siły,
daj mi za to więcej Twego Ducha i więcej światłości,
więcej zrozumienia, więcej życzliwości.
Jeśli drżą moje ręce, pomóż, bym je zachował
dla wszystkich otwarte i abym mógł dawać i służyć.
A kiedy zbliży się moja ostatnia godzina,
racz przyjąć, jak modlitwę,
moją chorobę i moje cierpienia,
a moja śmierć, ufna i pokorna,
niech będzie tu na ziemi moim ostatnim "tak"
powiedzianym Tobie.
I niech tak wejdę do Ciebie, do Twojego Domu,
na wiekuiste święto Twojej, Boże, miłości.
Za: o. M. Bednarz, Skarbnica modlitw, s. 718

MODLITWA LUDZI STARYCH

Ojcze, który jesteś w niebie, jesteśmy starzy i zmęczeni.
Życie jest dla nas trudne i ciężkie. Zdaje się nam,
że jesteśmy już niepotrzebni. Często nie rozumiemy
dzisiejszych ludzi i czujemy się wśród niech samotni.
A przecież nasze serce pragnie jeszcze innym udzielać miłości,
bo nic innego już nie mamy... Pragniemy pójść do Ciebie
i do naszych ukochanych, którzy już są u Ciebie.
Chcemy jednak mocno wierzyć, że nasze życie ma jeszcze sens,
bo Ty je nam przedłużasz. Stale spoglądamy
na krzyż naszego Zbawiciela, Pana Jezusa, i z Niego czerpiemy
wszelką siłę do życia na tym trudnym dla nas świecie.
Panie Jezu, gdy wśród cierpień wisiałeś na krzyżu,
to i Ty nie mogłeś już więcej działać. Nie mogłeś iść do ludzi,
aby im pomagać, ani chorych uzdrawiać, tylko krew płynęła
z Twoich ran. Sam odczułeś, jak to jest ciężko,
jeśli ludzie kogoś nie chcą. A właśnie na krzyżu
dałeś nam to, co najważniejsze i najcenniejsze: pojednanie z Ojcem,
dziecięctwo Boże.
Dlatego i my, starzy ludzie, chcemy wierzyć,
że właśnie teraz możemy przez nasze udręki, osamotnienie,
ubóstwo i zależność od innych połączyć się z Twoim cierpieniem
i tak z krzyżem naszego życia idziemy do Ojca w niebie
i prosimy, aby wielu ludziom udzielił daru swego miłosierdzia.
Amen.

MODLITWA O DOBRE PRZEŻYWANIE STAROŚCI

Dobry i miłosierny Boże - zmiłuj się nad nami!
Święta Dziewico Maryjo, Pocieszycielko strapionych - módl się za nami!
Nasi święci patronowie - módlcie się za nami!
Nasi święci Aniołowie Stróżowie - czuwajcie nad nami!
Święty Józefie, święta Anno, święty Janie - módlcie się za nami!
Starość cierpliwą i pełną pogodnej rezygnacji - daj nam, dobry Panie!
Starość pokorną i wdzięczną - daj nam, dobry Panie!
Starość pełną wyrozumiałości i dobroci - daj nam, łaskawy Panie!
Starość miłującą pokój i bez goryczy - daj nam, łaskawy Panie!
Od starości zrzędnej i gniewliwej - zachowaj nas. Panie!
Od bezużytecznych skarg - zachowaj nas. Panie!
Od wspomnień budzących niepokój - zachowaj nas. Panie!
Od nagłej i niespodziewanej śmierci - zachowaj nas. Panie!
Od lęków zwątpienia - zachowaj nas. Panie!
Dolegliwości i doświadczenia naszego ciała i naszej duszy -
przyjmij. Panie, w Twojej łaskawości!
Moc świętej wiary niech opromienia dni naszej starości - prosimy Cię, Panie!
Nadzieją naszego zmartwychwstania pokrzepiaj nas, Panie!
Miłością Twoją w naszych sercach otwieraj nas na Twoje przyjście, prosimy Cię, Panie!
Święty Boże, Święty Mocny, Święty a Nieśmiertelny - zmiłuj się nad nami!
(O. Robert Svoboda)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sens przeżywania starości
Komentarze (1)
K
KGO
27 października 2011, 23:45
„Starość jest jakby murem oddzielającym nas od reszty ludzkości i roś¬nie powoli: każdy mijający rok przynosi nową warstwę cegieł na gó¬rze. Z młodymi chcielibyśmy rozmawiać nawet poprzez mur, choćby pukając palcami czy pięścią jak więźniowie. Młodzi jednak nie słyszą albo nie słuchają, śmieją się szyderczo, liczą warstwy cegieł i gotowi są je wypominać” (Roberto Ridolfi, florencki historyk i eseista (1899-1991). Tę myśl przytoczył kard. G. Ravasi w książce „Moja księga przemyśleń” i tak ją rozwinął: R. Ridolfi „napisał te surowe i gorzkie słowa w „Corriere della Sera” w 1969 r., kiedy kończył siedemdziesiąt lat (artykuł nosił tytuł Siedemdziesiąt). Jest w jego sło¬wach odrobina przesady, nie przeszkadza to jednak zawartej w nich głębokiej prawdzie. W społeczeństwie, które w całości nastawione jest na działanie i „pokazanie się”, jest rzeczą do przewidzenia, że człowiek w podeszłym wieku czuje się stopniowo spychany na margi¬nes, niepotrzebny, zamknięty w murach swoich lat. Młodzi znajdują się po drugiej stronie, w obszernej przestrzeni życia i świata. Trzeba jednak dodać pewną uwagę do tego obrazu, który - powta¬rzam - odpowiada rzeczywistości (wystarczy zobaczyć smutek panu¬jący w domach starców, gdzie tracą oni wszelką godność i szacunek, traktowani jak dzieci, gdzie mówi się im na „ty”). Istnieje możliwość życia intensywnego nawet w starości: za tym murem można wciąż nie tracić fantazji, żyć muzyką, słuchać innych, żyć wiarą, oczekiwaniem. Biblijna Księga Mądrości przypomina, że „sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości - życie nieskalane” (Mdr 4, 9). Nawet gdy zamknięci jesteśmy za murem z cegieł starości, możemy kultywować jeszcze wielkie wartości duchowe”.