Święta Teresa od ciemności

(fot. aj)

Kiedy Matka Teresa pojawiała się na Zachodzie, mówiła coraz więcej o tym, że największym ubóstwem dzisiejszego świata jest bycie niekochanym, niechcianym. I to było także jej własne doświadczenie - mówi Brian Kolodiejchuk, promotor wiary w procesie kanonizacyjnym Matki Teresy z Kalkuty.

Brian Kolodiejchuk, Kanadyjczyk, członek zgromadzenia Misjonarzy Miłości, był oficjalnym postulatorem w procesie kanonizacyjnym Matki Teresy z Kalkuty, która zostanie wyniesiona na ołtarze 4 września tego roku. Jest redaktorem prywatnych pism Matki Teresy, które wyciągnęły na światło dzienne dziesiątki lat jej zmagania się ze swoją wewnętrzną ciemnością. W wywiadzie z Jamesem Martinem opowiada o wczesnych doświadczeniach mistycznych świętej oraz o jej zmaganiach z nocami wiary.

James Martin SJ: Ojcze, gratuluję kanonizacji Matki Teresy. Chciałbym z ojcem porozmawiać o jej "nocach wiary". Czy może ojciec powiedzieć, kiedy i w jaki sposób po raz pierwszy się o nich dowiedzieliśmy?

Brian Kolodiejchuk: Dzięki Bogu jezuici mieli przeczucie, aby zachować ważne dokumenty! Pochodziły one głównie od o. Celeste’a Van Exema, kierownika duchowego Matki Teresy w Kalkucie z czasów jej pierwszych inspiracji i wyboru drogi podążenia za Bogiem. Do tego część dokumentów uzyskano od o. Périera, który był arcybiskupem Kalkuty, oraz od innych jezuitów, którzy pojawili się później: od o. Lawrence’a Picachy’ego (później kardynała) oraz od o. Josefa Neunera.

To oni zadbali o przechowanie ważnych dla procesu dokumentów. Zorientowaliśmy się, że pozostają one u nich dopiero w momencie, w którym zaczęliśmy gromadzić materiały, zanim jeszcze rozpoczął się właściwy proces kanonizacyjny. Kiedy przeszukaliśmy archiwa jezuickie i dom arcybiskupa w Kalkucie, te listy ujrzały światło dzienne.

Pisma zostały włączone do procesu, a kiedy już się to stało, nie mieliśmy wątpliwości, że moment, w którym zostaną ujawnione, jest tylko kwestią czasu. Jeśli nie teraz, to, powiedzmy, za 50 lat, kiedy upubliczniony zostanie materiał archiwalny. Ale jeden z dziewięciu teologów pracujących przy procesie, zajmujący się positio Matki Teresy, czyli jej życiem, cnotami i opinią świętości, zasugerował, że te listy powinny zostać wydane. Archiwista prowincji Kalkuta wykorzystał kilka z nich do napisania artykułu w "Review for Religious", o. Neuner także stworzył jakiś artykuł, korzystając z pism Matki Teresy. Więc pomyślałem, że najlepiej będzie wyciągnąć na światło dziennie to wszystko, co trzymaliśmy w ciemności. (...)

Matka Teresa nigdy nie rozmawiała z tobą o doświadczeniach mistycznych, mam rację?

To jest jedyna rzecz, o której nigdy nie mówiła i to zupełnie świadomie. Jeśli siostry czy nawet ja zapytalibyśmy o "inspirację" - wpis z 10 września 1946 roku - ona nic by nie odpowiedziała. Tylko w przypadku, gdyby papież w duchu posłuszeństwa nakazałby jej o tym mówić, to by powiedziała. To było dla niej święte. Udawało jej się godzić ze sobą dwa światy: była osobą publiczną, a przy tym trzymała wszystkie te doświadczenia w ukryciu. Ojciec Van Exem powiedział jednemu z jezuitów z Kalkuty, że ma pięć pudeł materiałów o Matce Teresie, ten z kolei przekazał tę wiadomość jednemu z naszych księży. Matka wciąż go przekonywała, aby je wszystkie zniszczył. Jestem pewien, że teraz ma inne zdanie!

Na szczęście jezuici mieli przeczucie, aby dokumenty zatrzymać. Te materiały odkrywają bardzo ważne aspekty wewnętrznej świętości Matki Teresy oraz rzucają światło na charyzmat Misjonarek i Misjonarzy Miłości. Chcemy być solidarni z najbiedniejszymi z biednych pod względem materialnym. Ale kiedy Matka Teresa pojawiała się na Zachodzie, mówiła coraz więcej o tym, że największym ubóstwem dzisiejszego świata jest bycie niekochanym, niechcianym, kimś, o kogo nikt nie dba. I to było także jej własne doświadczenie.

Paradoksalnie Matka Teresa była tak zjednoczona z Jezusem, że On dzielił z nią, tak jak z innymi świętymi, swoje największe cierpienie w ogrodzie Oliwnym i sens opuszczenia na krzyżu. Jest jednak jedna rzecz absolutnie wyjątkowa, jeśli chodzi o ciemne noce wiary, których doświadczała Matka Teresa. Doświadczenie św. Teresy z Lisieux odbywało się bardziej w kontekście próby wiary. Pod koniec XVIII i na początku XX wieku pytanie o wiarę i znaczenie ateizmu było ważne. Ale to współczesne ubóstwo - samotność, której doświadczała Matka Teresa - to rodzaj duchowego ubóstwa.

Może ojciec opisać przeżycia mistyczne, których doświadczała Matka Teresa na początku swojej służby?

Uznawaliśmy pojawienie się tych doświadczeń (pierwszy dzień, kiedy się pojawiły - 10 września 1946 - nazywamy Dniem Inspiracji) za jednodniowe wydarzenie, specjalne wezwanie. Później zdaliśmy sobie sprawę, że to był dopiero początek. Nawet wtedy, kiedy Matka Teresa pisała o swoich pierwszych doświadczeniach mistycznych, sama nie opisywała dokładnie, co wydarzyło się tego dnia. W swoim pierwszym liście mówi, że słyszała jasno i wyraźnie głos Jezusa. Ten pierwszy raz zdarzył się 10 września w pociągu. Potem wybierała się na rekolekcje do Darjeelingu i to się powtarzało. Nawet kilka miesięcy później przy każdej Komunii Świętej Jezus wciąż pytał: "Czyż mi odmówisz?"

"Więc dobrze" - mówił Jezus, w skrócie. - "Cztery lata temu powiedziałaś mi, że niczego mi nie odmówisz, więc teraz proszę cię, abyś zrobiła to. Odmówisz mi?"

Uważajcie, co obiecujecie Jezusowi!

Właśnie!

Więc mamy rozumieć, że Jezus dawał się słyszeć Matce Teresie, co jest dość rzadkie w przypadku innych świętych, zgadza się?

To wszystko działo się w wyobraźni. To nie był głos słyszalny na zewnątrz, tak jak dzieje się czasem przy objawieniach. Ale to było bardzo jasne i wyraźnie, nie stanowiło na przykład części jej codziennych medytacji. Wkrótce sama Teresa zacznie nazywać to "głosem".

Ciemne noce wiary przychodzą na Matkę Teresę raczej bezpośrednio po niż przed tym, jak zaczęła się jej służba. Według ojca trwało to aż do jej śmierci. Proszę to uściślić, ponieważ wydaje mi się, że w książce było to niejasne. Czy tak ojciec to rozumie?

Tak, tak uważam. To pojawia się w książce w jednym momencie. To był rok 1958, papież Pius XII umarł i tak jak to robimy dzisiaj, biskup odprawił mszę za jego duszę. Na tej mszy Matka Teresa poprosiła, aby Jezus dał jej znak, że jest zadowolony z pracy Misjonarek Miłości. I w tym momencie ciemność znikła. Matka Teresa opisuje, że w tym momencie Jezus dał jej siebie w całości, ale niestety ta jedność i słodycz, którą wtedy przeżywała, trwała tylko sześć miesięcy i odeszła zbyt szybko.

Chciałbym ojcu coś opowiedzieć i zobaczyć, jaka będzie ojca reakcja. Tę historię opowiedział mi biskup, który był jednym z kierowników duchowych Matki Teresy. Mówił, że pewnego dnia rozmawiał z nią o jej uczuciu oschłości w modlitwie i ona opowiadała o tym, jak nie czuje obecności Boga. Rozmowa odbywała się w Kalkucie. I właśnie wtedy mały chłopiec podbiegł do niej i rzucił się jej na szyję. Biskup powiedział jej: "To też jest obecność Boga".

Ta historia przywodzi mnie do pytania, które zawsze chciałem ojcu zadać. Czy uważa ojciec, że wczesna formacja, jaką przeszła Matka Teresa, sprawiła, że dostrzegała bardziej takie wewnętrzne doświadczenia obecności Boga niż te zewnętrzne? Kiedy czytałem jej dzienniki i listy, czasem miałem ochotę jej powiedzieć: "Matko, czy ty się rozglądasz wokół siebie?" Czy to mogło tak być?

To dobre pytanie. W jednym z listów, myśląc szczególnie o swoim czasie spędzonym na modlitwie, Matka Teresa pisała w ten sposób: "Kiedy jestem na ulicy, mogę rozmawiać z Tobą godzinami". Więc jest w tym jakiś sens, że wszystkie te doświadczenia odbywały się na poziomie uczuć. Matka Teresa pisała na przykład: "Wiem, że mój umysł i moje serce odbija się i wraca do Jezusa". Więc jednoczyła się z Nim bardziej na poziomie woli niż, powiedzmy, czystej wiary. Matka Teresa widziała, co działo się wokół niej, że jej dzieło się rozprzestrzenia, rośnie. Widziała, że ono jest owocne i że ludzie na nie reagują- dostrzegała hojność tych, którzy jej pomagają. Więc dla niej to musiały być także Boża obecność i Boże dzieło.

A więc jednak ona to widziała. Z drugiej strony zawsze się zastanawiałem, czy być może jej doświadczenia mistyczne z początku nie były tak piękne, że zwyczajnie pragnęła przeżyć je ponownie, tak jak każdy by pragnął.

Co dziwne, ludzie mówili: "Kto był jej kierownikiem duchowym i czemu jej z tym bardziej nie pomógł?" Tak mówiono aż do momentu, kiedy w 1961 o. Neuner powiedział jej: "To jest duchowa strona Twojej pracy". Jak później powiedział o. Neuner, to było dla niej światełko. To jej pomogło. Oczywiście wciąż pozostawało bardzo bolesne i trudne, ale znała znaczenie tego doświadczenia - jednoczyć swoje cierpienie z cierpieniem Jezusa, zwłaszcza z Jego wewnętrznym cierpieniem. Matka Teresa kiedyś powiedziała, że wydaje jej się, że Jezus znacznie więcej wycierpiał w ogrodzie Oliwnym niż wtedy, kiedy fizycznie cierpiał na krzyżu. Teraz wiemy, dlaczego tak myślała.

Bogu niech będą dzięki za kierowników duchowych!

Tak jest.

Dla mnie to wszystko sprawia, że Matka Teresa jest w kategorii największych świętych, jacy kiedykolwiek żyli. A to dlatego, że inni święci też robili te wszystkie wspaniałe rzeczy, ale oni mieli przy tym pocieszenie.

Zgadza się.

A ona robiła to wszystko, a jechała "na pustym baku".

Owszem My, skupieni wokół niej, myślimy, że nie jest łatwo być Matką Teresą: to ciągłe oczekiwanie, nawet w samolocie ludzie podchodzą do ciebie, chcą porozmawiać, proszą o autograf czy o błogosławieństwo. Wydaje się nam, że na pewno cieszyła się bogatym życiem wewnętrznym, które pomagało jej to wszystko znosić. A tu okazuje się coś zupełnie przeciwnego.

To zadziwiające. Podoba mi się to, co powiedziałeś, że Matka Teresa jest modelem na dzisiaj. To bardzo ciekawe, że Bóg zesłał jej akurat te łaski, których potrzebujemy współcześnie i jednocześnie wprowadził ją w cierpienie, którego doświadcza teraz tak wielu ludzi.

Wiemy, że każdy święty zostaje nim dla swoich konkretnych czasów, czasów, w których żyje. Więc dlatego Matka Teresa miała to szczególne doświadczenie. Czy dlatego, że ten fenomen, ten rodzaj duchowej biedy, jest tak powszechny? Nawet jeśli jesteś człowiekiem bogatym czy masz jakikolwiek inny poziom życia, samotność jest naprawdę powszechnym doświadczeniem współczesności. Nasze życie toczy się tak szybko, życie rodzinne nie jest już takie samo, więc wydaje się, że jest o wiele łatwiej poczuć się samotnym, niechcianym czy jak ktoś, o kogo nikt się nie troszczy.

Na koniec - może ojciec powiedzieć, jak to było być z Matką Teresą? Jaka była w osobistym kontakcie i na ile była dla ojca ważna?

No cóż, znałem ją przez ostatnie dwadzieścia lat jej życia, więc miałem łagodniejszą wersję Matki Teresy! (śmiech) Od początku była bardzo wymagająca, zwłaszcza w stosunku do innych sióstr. Ale bardzo uderzające było to, że do wszystkich miała matczyne podejście. Każdy, kto znał ją nawet krótko, mówił do niej "Matko", tak samo siostry mówiły do niej "Matko". Dla wszystkich, którzy byli blisko niej, zawsze była tylko Matką. Bardzo chciała by jej obecność wśród ludzi była taka matczyna i to była jedna z najbardziej ujmujących rzeczy.

Drugą rzeczą było to, jak bardzo była zwyczajna. Zdarzało się, że dla kogoś będącego w zakonie, kto nie wiedział, jak wyglądała, jej obecność nigdy nie była uderzająca. Dopiero kiedy ktoś widział te jej wszystkie małe rzeczy: przyklęknięcie albo zamoczenie ręki w wodzie święconej przy wejściu, to mógł dostrzec, że wykonuje je w sposób szczególny. Była świętą realistką, stąpała mocno po ziemi. Zawsze bardzo praktyczna, świetna obserwatorka. Nic nie uszło jej uwadze. Podczas posiłków zawsze widziała, co siostry jedzą, czego nie jedzą, o czym się rozmawia, w jakim kto jest humorze. Była świetną obserwatorką!

Jak każda dobra matka.

Właśnie, zgadza się.

Jak się ojciec czuje w związku ze zbliżającą się kanonizacją?

Myśląc po ludzku, można mieć poczucie pewnej satysfakcji po tych latach pracy i oczekiwania. Ale uważam, że czymś o wiele bardziej pozytywnym jest fakt, że teraz cały Kościół może oficjalnie modlić się za wstawiennictwem Matki Teresy. Oficjalnie mówimy, że od teraz można jej publicznie oddawać cześć. Więc teraz jej przykład i jej przesłanie dla naszych czasów mogą być jeszcze silniejsze, większe, bardziej rozpowszechnione.

Z drugiej strony także święci modlą się za nas. Tak można wyrazić misję Matki Teresy: "Jeśli mam być świętą, będę świętą od ciemności i będę prosić w niebie, aby być światłem dla tych, którzy na ziemi żyją w ciemności". Ta misja będzie kontynuowana. Od teraz o wiele mocniej.

*  *  *

Wywiad został pierwotnie opublikowany w czasopiśmie "America Magazine".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Święta Teresa od ciemności
Komentarze (5)
AA
a a
5 września 2016, 08:58
Wypowiedź Pana ''misjonarz'' z 18 kwietnia 2016 roku, w której to ten Pan chwali się jak pobił swojego ojca po twarzy do tego stopnia, że ten pobity człowiek upadł i nie mógł się podnieść o własnych siłach zasługuje conajmniej na wyjaśnienie przez prokuraturę. Nie może tak być, aby na katolickim forum takie wypowiedzi przechodziły bez echa. Pan ten jak mu zwrócono uwagę jeszcze twierdzi, że to jego sprawy i z tego wnioskuję, że prawdopodobnie dalej bije i znęca się nad swoim ojcem. To co zrobił sam komentuje tak" Oceń 1 odpowiedz Neo.j 09:35:33 | 2016-08-11 ...znowu doszło do kłótni między rodzicami i mój ojciec zaczął wyzywać, wobec mnie moją mamę. Nie wytrzymałem i dostał tak mocno "po pysku", że aż upadł, normalnie nie mógł wstać. Było mi trochę głupio ale należało mu się, nie tylko za to co zrobił obecnie. Skończyło się strasznie głupio, pęknął mu paliczek u dużego palucha, bo się wywrócił a potem miał problemy, również za sprawą swojego nieudactwa. No ale uspokoił się, przynajmniej na chwilę, chociaż powiedział, że mi tego nie "zapomni do końca życia". A niech sobie pamięta, ale też niech pamięta, że podłości które robił mojej mamie, też wymagały sprawiedliwości'' Słowa te pochodzą z tematu:Grzegorz Kramer SJ o Polakach wykorzystujących kobiety http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,25814,grzegorz-kramer-sj-o-polakach-wykorzystujacych-kobiety.html Natomiat odpowiedź Pana ''misjonarz'' na zwrócenie jemu uwagi była taka: ''Natomiast, co do tej wypowiedzi, to panocku, to jest mojo prowdo i jo wiedziołek co robię, no i się nie wtrącojcie, bo nicego nie wiecie :-). Noo, dobranoc, panocku :-). '' znajduje się tutaj: http://www.deon.pl/religia/kosciol-i-swiat/z-zycia-kosciola/art,27007,bp-wlodarczyk-alkoholik-moze-byc-szczesliwy.html
5 września 2016, 10:13
ooo, znowu "deonowy Janek", zmienił nick :-), ale i tak go znó zablokują :-)
5 września 2016, 12:45
Człowieku pobiłeś swojego ojca, tak, że aż upadł sam to opisałeś. Niech to do ciebie dotrze. Sam dobrowolnie zgłoś się na policję i powiedz coś zrobił. Komenda Powiatowa Policji w Nowym Targu ul. Konfederacji Tatrzańskiej 1A 34-400 Nowy Targ Telefon: 18 26 10 401 Faks: 18 26 10 425 E-mail: sekretariat@nowy-targ.policja.gov.pl WWW: http://www.nowy-targ.policja.gov.pl
5 września 2016, 08:27
Gdzie są Ci, wszyscy charyzmatycy, którzy to wiedzą - "jak działa Bóg" ? Gdzież Oni są i dlaczego nie rozumieją, że Bóg zsyła na ludzi tak ciężkie doświadczenia, aby człowiek zrozumiał, że to co otrzymał jest Jego ? Przypomniało mi się :-) ,ale w "naśladowaniu" T. A Kampis - pisał "ja dałem, ja też mogę to zabrać". Bóg zabiera całą pobożność a nawet doświadczenia mistyczne, aby "wypróbować człowieka, w piecu utrapienia". Prawdziwa mistyka, zawiera czas próby i doświadczeń, ja np. przeżywam takowe dosyć szeroko. Ano właśnie - przeżywam :-), żyję, no i amen :-).
5 września 2016, 09:05
''Prawdziwa mistyka, zawiera czas próby i doświadczeń, ja np. przeżywam takowe dosyć szeroko'' Twoja mistyka to: ''mój ojciec zaczął wyzywać, wobec mnie moją mamę. Nie wytrzymałem i dostał tak mocno "po pysku", że aż upadł, normalnie nie mógł wstać.''