To najlepszy powód, żeby iść do spowiedzi

(fot. shutterstock.com)

Spowiedź nie jest czymś łatwym. Bywa doświadczeniem ekstremalnym, ale też... niesamowicie nudnym. Co zrobić, aby nas cieszyła? Aby chciało nam się spowiadać? Jest na to metoda!

Papież Franciszek wielokrotnie mówił o konieczności spowiedzi. Zdaje on sobie sprawę, że "wszyscy w naszym życiu doświadczamy ciemności". Że są chwile, gdy "wszystko, także w naszym sumieniu, jest ciemne".

- Kroczenie w ciemności oznacza bycie zadowolonym z siebie, przekonanym, że nie potrzebujemy zbawienia. To właśnie są ciemności! Kiedy ktoś podąża tą drogą ciemności, niełatwo zawrócić - mówił Papież podczas jednej z Mszy w domu św. Marty.

DEON.PL POLECA

Nie ma wątpliwości, że w walce z własnym grzechem przegrywamy wtedy, gdy przestajemy patrzeć na innych, przede wszystkim - Jezusa. To właśnie wtedy najbardziej potrzebna jest nam spowiedź.

Wielokrotnie mówi nam o tym Biblia: "Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości" (1 J 1,9). "Wyznawajcie zatem sobie nawzajem grzechy, módlcie się jeden za drugiego, byście odzyskali zdrowie. Wielką moc posiada wytrwała modlitwa sprawiedliwego" (J 5,16).

Pismo równie często wskazuje na moc Bożego przebaczenia, które towarzyszy wyznaniu grzechów: "Grzech mój wyznałem Tobie i nie ukryłem mej winy. Rzekłem: «Wyznaję nieprawość moją wobec Pana», a Ty darowałeś winę mego grzechu" (Ps 32,5). "Nie zazna szczęścia, kto błędy swe ukrywa; kto je wyznaje, porzuca - ten miłosierdzia dostąpi" (Prz 28,13).

Biblia mówi bardzo dużo o tym, co oznacza wyznanie i żal za grzechy: "Przystąpcie bliżej do Boga, to i On zbliży się do was. Oczyśćcie ręce, grzesznicy, uświęćcie serca, ludzie chwiejni! Uznajcie waszą nędzę, smućcie się i płaczcie! Śmiech wasz niech się obróci w smutek, a radość w przygnębienie! Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was" (Jk 4,8-10).

W Kościele nie ma innej drogi: to spowiedź jest przestrzenią, w której wyznajemy nasze grzechy i powracamy do jedności z Bogiem.

Jak się spowiadać, by robić to dobrze? Czy znasz skuteczną metodę na to, by spowiedź nie była trudnym przeżyciem? Albo jak otwierać się przed spowiednikiem?

Czekamy na Wasze wskazówki, zostawcie je w komentarzach - tutaj lub na facebooku.

Powiedz o swoich własnych doświadczeniach, o tym, co było przełomowe w Twojej spowiedzi. Jak udało Ci się "przekonać" do spowiedzi? Jak zrobić ten pierwszy krok?

Nie martw się tym, że dla niektórych Twoje doświadczenia mogą być zbyt skomplikowane lub - być może - zbyt oczywiste.

Opisz, co sprawiło ci najwięcej trudu, co było źródłem wysiłku. Napisz, co cię cieszyło. Wskaż które konkretnie działanie, które słowa, które spotkanie sprawiło, że Twoja spowiedź się zmieniła.

Najciekawsze komentarze, najlepsze wskazówki, interesujące świadectwa opublikujemy w artykule poświęconym spowiedzi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To najlepszy powód, żeby iść do spowiedzi
Komentarze (7)
Agamemnon Agamemnon
7 maja 2016, 00:48
Jeśliby ktoś zgrzeszył, (miał to nieszczęście, wówczas nie wszystko stracone). Mamy u Boga Ojca pośrednika Jezusa Chrystusa. Okoliczność wielkiej bezinteresownej miłości Boga do swoich stworzeń, które chcą stawać się coraz bardziej doskonalszymi. Dar ten daje niejako możliwość cofnięcia czasu, choć czasu cofnąć się nie da. Dar udzielania rozgrzeszenia jest darem Boga , większego daru chyba nie ma. Jest to dar oferty zbawienia. Zastanawia jednak, co się dzieje wówczas, gdy człowiek po jakimś dłuższym czasie obiektywnie  nie posiada grzechu  a musi iść do spowiedzi, gdyż wymaga tego Kościół, aby  przynajmniej raz w roku się spowiadać. Myślę, że słusznie. Jakiś nakaz , jakaś dyscyplina jest tu wskazana. Ale w przypadku, gdy ten ktoś nie ma grzechu? Co wtedy?. Okazuje się, że przypisywane jest podejrzenie  istnienia w tym człowieku  grzechu, bo jak mówi Pismo Św, że kto by twierdził, że nie ma w nim grzechu jest kłamcą. Gdy tak twierdził pewien kapłan, poproszono go by ten zechciał wskazać  temu penitentowi  grzech, niech zatem wskaże ten grzech czyli ( pomoże się penitentowi wyspowiadać). I tu o dziwo, kapłan , który taki był pełen podejrzliwości co do posiadania grzechu przez penitenta ( bo i Pismo św. stało po stronie kapłana, a Pismo święte jak wiemy nie  kłamie) wycofał się i powiedział, że nie pomorze w spowiedzi temu penitentowi. Wszystko zatem się tu coś pokiełbasiło, gdy został przyparty do konkretu. Miał być grzech, ale jakoś go nie potrafił wskazać poprzez udzielenie pomocy w wyspowiadaniu się.  Tak to jest z tą nieustającą podejrzliwością o nieustające popełnianie grzechów.
Agamemnon Agamemnon
7 maja 2016, 00:47
cz.II Tam gdzie istnieje fakt, nieszczęścia popełnienia wykroczenia czy zbrodni  tam wówczas  z pełną wdzięcznością i z pokorą przyjmujemy dar, darów i to nie królewskich ale dar od Ojca Niebieskiego. Ale tam gdzie istnieje podejrzenie w dodatku podejrzenie o popełnianie grzechów skierowane do wszystkich ludzi  i jednocześnie nie umieć wskazać tych grzechów jak w powyższym przykładzie, wówczas mamy do czynienia z niewątpliwym moralnym nadużyciem polegającym na podejrzeniu. W każdym prawodawstwie istnieje domniemanie niewinności ale nie w nauczaniu Kościoła katolickiego. Dlaczego tak jest? W domniemaniu tym istnieje przesłanka niewiary w uczciwość człowieka. Jeśli jakiś człowiek wypełnia wszystkie  swoje obowiązki, tacy ludzie przecież  istnieją, nikogo nie krzywdzi, szanuje swoją małżonkę, męża, wszystkich ludzi, pomaga innym na ile go stać, kształci i wychowuje zgodnie z dekalogiem swoje dzieci, jest ofiarny,  nie zanieczyszcza polskiej mowy itd., itd. Nie jest trudno sobie wyobrazić takiego człowieka, ponieważ tacy ludzie żyją pośród nas, dlaczego przypisywać  zatem im grzech? Czy przypisywanie ludziom grzechu  nie jest grzechem? Jaki grzechy popełniał  ojciec Maksymilian Kolbe w niemieckim obozie koncentracyjnym Auschwitz? Skoro wiele lat już wcześniej Maryja w prywatnym objawieniu zapowiedziała mu dar w postaci dwóch koron.  Przesada jest nadużyciem, poważnym jeśli dokonuje się w obrębie Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.
MR
Marcin Roman
8 listopada 2015, 23:01
Dla mnie bardzo ważne było uświadomienie sobie, że nie zwracam uwagi na rzeczy ważne, a koncentruję się na grzechach lekkich, które nie mają większego wpływu na moje życie i relację z Bogim i innymi  ludźmi. W procesie mojego dojrzewania do tego sakramentu dotarło też do mnie, że nie spowiadam się u detektywa, a spowiedź nie jest przesłuchaniem. To ode mnie zależy czy ten sakrament będzie dla mnie "rozdarciem serca a nie szat". Myślę, że dzięki rachunkowi sumienia żyję bardziej tu i teraz, dotykając rzeczywistości. Chciałbym polecić 3 atrykuły o rachunku sumienia i spowiedzi, które mi pomogły: http://blog.rafalhuzarski.com/2014/10/skrucha-skuteczny-lek-na-zwapnienie/ http://blog.rafalhuzarski.com/2014/10/rachunex-sumienia-intro/ http://blog.rafalhuzarski.com/2014/10/rachunex-sumienia-esencja/
Ewelina
8 listopada 2015, 14:47
Nie wiedziam czy mam to tutaj napisać, bo to będzie bardzo osobiste, ale dobrem i łaską, którą Bóg mi udzielił i udziela przez sakrament pokuty i pojednania warto się podzielić. Moje poważniejsze  podejście do spowiedzi zaczęło się po jednej ze spowiedzi na spotkaniu młodzieży, gdzie zostałam fizycznie uzdrowiona z bólu nogi, nie prosiłam o to nawet nie pomyślałabym, że coś takiego podczas spowiedzi może się zdarzyć. Jednak to dopiero był początek świadomego wchodzenia w ten sakrament. Po roku na tym samym spotkaniu dostałam wielką łaskę, jaką była możliwość wyspowiadania się z całego życia. Dostałam wtedy nową szansę na lepsze życie, Bóg uzdrowił mnie duchowo, ja realnie czułam się jak nowo narodzona. Jednak największym przełomem była spowiedź, gdzie w oczach księdza zobaczyłam wzrok Boga pełen miłości. Byłam przekonana, że to właśnie Jezus na mnie patrzył, bo człowiek sam z siebie nie potrafi z taką miłością patrzeć. Od tej pory już zupełnie inaczej patrzę na ten sakrament i wierzę w to, że tam naprawdę jest Jezus.  Ostatnia moja spowiedź, też była piękna bo po raz pierwszy usłyszałam, że Jezus mnie kocha, niby takie proste, ja to niby rozumiałam, ale zawsze było jakieś ale Teraz jestem przekonan, że naprawdę tak jest i nikt mi tego przekonania nie odbierze. Dużo dało mi także przeczytanie książki "Spowiedź jest spoko" i usłyszane kiedyś na jakiejś konferencji, że idąc do spowiedzi idziemy naładować się Duchem Świętym.
7 listopada 2015, 12:24
Spowiedź u mnie jest jak wizyta u lekarza. Kiedy po raz pierwszy idę do lekarza to jestem niechętna, wstydzę się bo wiadomo musi mnie zbadać a ja muszę się "odsłonić". Np. badanie ginekologiczne jest dla wielu kobiet (zwłaszcza młodych) dużą blokadą. Wstydzą się, nie chcą się obnażyć. Jednak jeśli już po raz pierwszy się przełamią, wiedzą jak to wygląda, że doktor wcale nie jest kimś kto powie coś złośliwego, obrażającego (chodzi mi tu o tych specjalistów, którzy wykonują swój zawód prawidłowo, a więc mają odpowiedni do nich stosunek i szacunek). I kolejna wizyta jest już mniej stresująca i kolejne jeszcze mniej aż kształtuje się świadomość, że takie badania wcale nie są straszne i wręcz potrzebne. Gdy jesteśmy zdrowi, lekarz informuje nas jak to zdrowie podtrzymać, ewentualnie doradzi co powinniśmy robić, by zapobiegać pewnym chorobom, przepisze witaminy czy suplementy. Jeśli natomiast coś z nami dzieje się nie tak, dopada nas jakaś choroba to on to wcześnie zauważa i jest w stanie szybko i sprawnie to uleczyć, oczywiście tylko i wyłącznie z naszym udziałem. Na siłę nie będzie nas leczył. Musimy wyrazić zgodę. Nawet jeśli trafimy do szpitala, mamy prawo wypisu na własne życzenie a więc rezygnujemy z leczenia. Ale po co skoro można poświęcić nieco siły i wyzdrowieć? Im rzadziej chodzimy do lekarza, tym mniejsze ryzygo wczesnego wykrycia choroby, a jeśli już się ją wykryje to jest tak rozwinięta, że nie łatwo ją uleczyć. Oczywiście tutaj mówię cały czas w przenośni. Tą chorobą jest grzech, lekarzem Jezus, a badaniem spowiedź. Jeśli reguralnie się spowiadamy przestajemy się bać. Tak jak już wspomniano niżej - spowiedź musi być szczera. Co z tego, że lekarz nas zbada, jak mu nie powiemy co nam dolega. Tak ja osobiście radzę sobie ze spowiedzią - przełamuję się i uświadamiam sobie jak to jest ważne i odbija się na przyszłości.
6 listopada 2015, 20:38
Osobiście uważam, że bardzo istotnym warunkiem jest "szczera spowiedź". Jesli ktoś nie potrafi się otworzyć, nie jest szczery, tylko ucieka w niedomówienia lub wprost zataja grzechy to cieżko mówić o dobrej spowiedzi. [url]http://www.spowiadam.com/[/url]
D
deon
6 listopada 2015, 19:53
Spowiedź nie jest czymś łatwym. Bywa doświadczeniem ekstremalnym, ale też... niesamowicie nudnym. Co zrobić, aby nas cieszyła? Aby chciało nam się spowiadać? Jest na to metoda! <a href="http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,2095,to-najlepszy-powod-zeby-iscdo-spowiedzi.html">więcej</a>