To największy błąd, jaki popełniamy, kiedy mówimy o duchowości

(fot. Lachlan Dempsey / Unsplash)

Nawet zakładając, że ktoś codziennie jest na mszy, modli się i rano i wieczorem, to i tak zostaje mu ponad dwadzieścia godzin każdego dnia, które są… no właśnie, jak mielibyśmy nazwać? Skoro nie życiem duchowym, to… życiem cielesnym?

Życie duchowe, to znaczy życie w Duchu Świętym. To znaczy, że od momentu, kiedy zostaliśmy ochrzczeni, cokolwiek robimy, jest przemienione przez działanie Ducha Świętego. Człowiek duchowy to znaczy zjednoczony z Bogiem w relacji Ojca i dziecka, a więc również w relacji między braćmi i siostrami. To relacja między nami wszystkimi we wspólnocie Kościoła.

DEON.PL POLECA

Nastaw się na relacje

Jeśli byśmy chcieli znaleźć jakiś synonim do słówka "duchowy" to moglibyśmy powiedzieć, że to "relacyjny" - taki, który nas otwiera na drugiego człowieka, a ostatecznie przez to otwiera nas na żywego Boga. Żywego Boga, którego myśmy w pewnym momencie "zamknęli" w Monstrancji, a sami siebie unieruchomili na kolanach, zaniedbując potrzebujących.

Bo co z tego, że ktoś będzie spędzał godziny na adoracji, jeśli jego rodzina, czy praca będzie zaniedbana? Albo jakiś student, albo uczeń, będzie super zaangażowany w duszpasterstwo, a przez to nie będzie miał czasu na naukę do egzaminów. Eucharystia, to przede wszystkim uczenie się służby drugiemu człowiekowi.

Kreatywność w dążeniu do zbawienia

Nowość chrześcijaństwa polega na, jeśli można tak powiedzieć, "liturgii po liturgii", na tym, że spotykamy się na niedzielnej Eucharystii, która jest w centrum życia Kościoła i posileni sakramentalnym ciałem Chrystusa idziemy w świat i rozciągamy ją na cały zbliżający się tydzień. Chodzi o to, żeby całe nasze życie stopniowo stało się Eucharystią, to jest służbą drugiemu człowiekowi, bo w ten sposób w pełni będziemy żyli na obraz i podobieństwo Boże.

Ale to, co jest najważniejsze, to kreatywność. Każdy ma do wykonania jakąś inną rolę. Każdy w inny sposób ma stworzyć ze swojego życia dzieło sztuki. Błędem i grzechem byłoby powiedzieć, że wszyscy mają iść drogą do zbawienia w ten sam sposób. Każdemu został dany inny zestaw talentów i darów i od każdego będzie wymagane co innego.

Był niestety taki okres w historii, kiedy Kościele na całym świecie odprawiano mszę w taki sam sposób, w tym samym języku, po łacinie. Nic dobrego z tego nie wyszło. Miało wyrażać to w jakiś sposób jedność Kościoła, ale taka uniformizacja nie służyła raczej budowaniu relacji z Chrystusem.

Bóg nie mówi po łacinie. Chciałbym Was o tym uroczyście zapewnić. Bóg mówi językiem ludzi, którzy żyją. Do nas mówi po polsku, bo zawsze wychodzi do człowieka w taki sposób, w jaki ten będzie mógł Go przyjąć - przyjąć z radością.

A niestety, my katolicy, nie jesteśmy zbyt znani z tego, żebyśmy byli radośni. Raczej poważni, jeżeli w ogóle nie smutni. Tymczasem prawdziwy chrześcijanin jest radosny. Święty Paweł pisze: zawsze się radujcie. Radujcie się, bo zostaliście stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, bo zostaliście odkupieni i bo oto nadchodzi dzień, kiedy sam Pan Jezus przyjdzie do w Chwale.

Jan Chrzciciel i jego życie duchowe

Jedyną misją życiową Jana Chrzciciela było zapowiadanie przyjścia Jezusa, zaczynając od swojego cudownego poczęcia i narodzin. Ten prekursor Chrystusa, czyli ten, który biegnie przed nim, aby przygotować Mu drogę, uczy nas tego, jak mamy czekać, co robić podczas czekania. Ma do spełnienia trudne zadanie: ludziom już nawróconym, już ochrzczonym, ma teraz powiedzieć, co mają robić by dobrze przygotować się na przyjście Pana.

W Ewangelii we fragmencie o nim opowiadającym padają trzy pytania od ludzi, którzy już uwierzyli: "cóż mamy czynić?", "nauczycielu, co mamy czynić?" oraz "a my, co mamy czynić?". Trzy z pozoru takie same pytania, ale zadane są przez trzy grupy ludzi i padają na nie trzy różne odpowiedzi.

Bo wymagania od tych grup są inne, każdy ma przygotować się na przyjście Pana Jezusa w inny sposób. Oczywiście to, że są trzy odpowiedzi jest symboliczne. Jest nieskończona liczba możliwości tego, jak my mamy się na to przygotować. Każdy ma jakiś swój sposób jak przyjąć Jezusa, który przychodzi do nas.

Jan do nikogo nie mówi "odmów sobie dziesiątek różańca", "idź na adorację", "idź do spowiedzi", czy coś takiego. Jan zapowiada już to, co Chrystus będzie głosił przez całe swoje życie: że relacja z Bogiem to służba drugiemu człowiekowi.

Być dla innych

Wszystkie te odpowiedzi, jakich udziela Jan, zakładają jakieś działanie dla innych. Nie dajmy sobie wmówić, że życie duchowe to jest tylko modlitwa: czy msza, czy adoracja, czy różaniec. Bo gdyby tak rzeczywiście było, to chyba słabo by było z życiem duchowym nas wszystkich, ze mną na czele.

Nawet zakładając, że ktoś codziennie jest na mszy, modli się i rano i wieczorem, to i tak zostaje mu ponad dwadzieścia godzin każdego dnia, które są… no właśnie, jak mielibyśmy nazwać? Skoro nie życiem duchowym, to… życiem cielesnym? Największy błąd jaki możemy popełniać mówiąc o rzeczach duchowych to właśnie przeciwstawiając je rzeczom materialnym.

Przemek Wysogląd SJ - ksiądz, rysownik, autor komiksu "Kostka", duszpasterz młodzieży w Opolu. Prowadzi bloga "Wiara rodzi się z patrzenia".

Przemek Wysogląd SJ - ksiądz, rysownik, autor komiksu "Kostka", duszpasterz młodzieży w Opolu. Prowadzi bloga "Wiara rodzi się z patrzenia".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

To największy błąd, jaki popełniamy, kiedy mówimy o duchowości
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.