Zakładasz maskę, bo boisz się upokorzenia. Moja Ekstremalna Droga Krzyżowa

(fot. shutterstock.com)
Andrzej Muszyński

"Leżę w szpitalu, a lekarz zszywa mi małe rozcięcie na brzuchu". Ja (z dowcipem): "Panie doktorze, to moje urodziny! Powinnam dziś na przykład przebiec maraton!". Lekarz na to: "A jaki ma Pani czas na 10 kilometrów?". Ja (z zakłopotaniem): "W sumie to ostatnio nie biegałam…". Czy było mi głupio? Było. Jednym pytaniem obnażył prawdę o moich "marzeniach"…

Ekstremalna Droga Krzyżowa to potężna dawka emocji: długi marsz w nocy, przełom, dotknięcie swoich granic wytrzymałości fizycznej. Siła EDK tkwi w tym, że tworzą ją zwykli ludzie, którzy dzielą się niezwykłym doświadczeniem w rozważaniach przez nich samych napisanych. Opowiemy o trójce bohaterów, autorach rozważań w tegorocznej drodze krzyżowej, którzy wyznają, jak przekładają ich sens na codzienne życie.

Boże, jestem wkurzona. Słyszysz? >>

DEON.PL POLECA

Skok na zmianę

Ksenia, lekarka, od lat związana ze Szlachetną Paczką, wyznaje, że dla niej EDK zaczyna się nie z chwilą, gdy wyrusza przez bezdroża, ale w momencie pisania rozważań. Wielkanoc jest dla niej czasem modlitwy. Nie chce rozpraszać się tradycją, pisankami.

- Czasem mam wrażenie, że całe Triduum mogłabym przesiedzieć w kościele, medytując, i wyjść tylko po to, by przejść EDK - mówi. - Wyruszam zwykle w Wielki Piątek. Nie wyobrażam sobie, by robić cokolwiek innego w tym dniu - dodaje.

W tym roku Ksenia napisała rozważanie o swoim skoku z mostu do wody. To dla wielu błahostka, żadna trudność, dla niej zawsze było to wyzwanie, które ją przekraczało. Opisała, jak pierwszy raz skoczyła w ten sposób do wody podczas wakacji w Czarnogórze. - Myślę obrazami - tłumaczy. A ta scena, obraz, to pewna metafora. Ksenia jest przekonana, że zmiany w swoim życiu trzeba zacząć właśnie od skoku. Zwierza się, że średnio co cztery lata czuje w sobie potrzebę "przemeblowania" życia.

Nie warto żyć normalnie. Moja Ekstremalna Droga Krzyżowa >>

Nie planuje tego, to przychodzi naturalnie. To czas, gdy odrzuca się wszystko to, co dotychczas nie działało, i szuka dalej. Wtedy przypomina sobie ten skok z wakacji. Ksenia twierdzi, że udana zmiana niezwykle motywuje. A przecież, z biegiem lat, każda zmiana staje się dla nas coraz trudniejsza. Niesiemy brzemię trudnych doświadczeń, ran, krzywd, schematów myślowych.

Dla Kseni medytacja jest niezbędna w procesie zmiany. Medytacja to spojrzenie w oczy prawdzie, namysł, poszukiwania analogii. - Kiedy ktoś mnie denerwuje, przypominam sobie, by rozejrzeć się za belką w swoim oku. Kiedy kusi mnie, by uciec od odpowiedzialności, przypominam sobie, że moim zadaniem jest służyć bliźniemu. Kiedy chcę komuś coś w złości wygarnąć, przychodzi mi na myśl Maryja, która wszystko wpierw rozważa w sercu. To rodzaj treningu - wyznaje.

W EDK biorą udział tłumy. Dziesiątki tysięcy ludzi kontempluje rozważania autorów. EDK rozrosła się w niebywałym tempie. Jej popularność rośnie z roku na rok. Do Kseni dotarło, jak szeroki zasięg mają jej słowa, gdy spotkała człowieka z drugiego końca Polski, a ten wyznał jej, jak ważne było to dla niego przesłanie. - To naprawdę możliwe? - dziwi się Ksenia i podkreśla, że nie wyobraża sobie napisać w rozważaniach coś, w co nie wierzy.

Umieć umrzeć

EDK to dziś już bez wątpienia silne środowisko, ruch społeczny. Środowisko integruje się nie tylko wokół wydarzenia, ale też wokół podzielanych wartości. Często szukamy autorytetów, nie dostrzegając, że obok nas są mądrzy, refleksyjni ludzie. My tymczasem zbywamy ich albo traktujemy z przymrużeniem oka, wypatrując mędrców zgodnie z własnymi wyobrażeniami. Jeden z wielkich teologów i duchownych, Dietrich Bonhoeffer, pisał w Życiu wspólnym, że Bóg nie przepada za naszymi marzeniami i planami, bo zbyt często przeobrażają się w urojenia.

Sprzyjają naszej pysze, kuszą do tego, by snuć swoje wizje wspólnoty, w jakiej chcemy żyć, wyłącznie na naszych zasadach. W EDK wspólnotę tworzą rozmaite postacie, charaktery, natury. Różnorodność to tutaj wielka wartość.

Karol Korzycki napisał w tym roku rozważanie przy okazji stacji XIV, o śmierci. Oto fragment: "Jestem przekonany, że trzeba się zmierzyć ze swoją śmiercią, i to najlepiej zanim ona przyjdzie po nas. Wielokrotnie na sobie przeprowadziłem ćwiczenie, które polecają jezuici: "Wyobraź sobie, że umarłeś, leżysz w trumnie, opuszczają Cię do grobu. W pogrzebie uczestniczą Twoi bliscy, rodzina, kto jeszcze? Co mówią? Ze szczegółami zobacz, jak rozkłada się Twoje ciało...".

Karol nauczył się mówić o śmierci w sposób, który dla wielu wydaje się odpychający, niewygodny. - Często spotykam się z oburzeniem, gdy zaczynam mówić o śmierci jako o czymś, czego się spodziewam - komentuje. Karol chodzi po górach, również zimą. Oczywiście kalkuluje ryzyka, choć stara się nie przekraczać granic zdrowego rozsądku, ale przed wyjazdem porządkuje sprawy, by zabezpieczyć finansowo swoją rodzinę w razie nagłego wypadku. Jego rozmówcy nie potrafią go czasem pojąć, gdy mówi o śmierci. Próbując się z nią mierzyć, myśli o swojej żonie: "Kiedy nie wyobrażam sobie bez niej życia, pozwalam jej wyjechać na weekend. Zostaję sam z dziećmi i radzę sobie. Jest mi bardzo bliska, ale wiem, że bez niej też sobie poradzę".

Czy myśleliśmy kiedyś o śmierci w ten sposób? EDK otwiera oczy na różne perspektywy, odkrycia.

Karol zdaje sobie sprawę, że w wirze obowiązków łatwo przegapić Wielki Post. - Gdy wchodzimy w Święta z marszu, trudno oczekiwać cudu przemiany - mówi. - EDK to może być oferta last minute. To jest szansa dla każdego.

Karol prócz EDK stawia sobie wiele wyzwań, nie tylko te zawodowe. Szykuje się do wyprawy górskiej na szczyt Dufourspitze w Alpach. Ale jego opoką pozostaje rodzina. - Gdy mam ciężki dyżur, to myślę sobie o tym, że pójdę do domu, gdzie czekają na mnie żona i dzieci. To daje mi spokój.

Zedrzeć maski

Beata tak rozpoczyna swoje rozważania do tegorocznej EDK: "W obawie przed upokorzeniem, często zakładamy maski. Kiedy je zrzucamy, przychodzi moment takiej wolności, która uzdalnia do działania…". Opowiada dalej o swoim trudnym doświadczeniu, gdy znalazła się w szpitalu, by przejść operację. Nigdy wcześniej tego nie przeżyła, bała się.

Wspomina: "Leżę w szpitalu, a lekarz zszywa mi małe rozcięcie na brzuchu, bo dzień wcześniej miałam zabieg operacyjny. Ja (z dowcipem): "Panie doktorze, to moje urodziny! Powinnam dziś na przykład przebiec maraton, a nie leżeć w szpitalu!". Lekarz na to: "A jaki ma Pani czas na 10 kilometrów?". Ja (z zakłopotaniem): "W sumie to ostatnio nie biegałam…". Czy było mi głupio? Było. Jednym pytaniem obnażył prawdę o moich "marzeniach"…

Beata twierdzi, że zakładamy maski w obawie przed upokorzeniem. A Jezus wyznacza nam kierunek myślenia i działania, który może nas uratować - sam był upokorzony, ale nie pozwolił sobie odebrać godności. Dodaje, że kiedy tę maskę zrzucimy, doświadczamy wreszcie prawdziwej wolności, a więc prawdy o sobie. Ta zawsze skłania do działania.

Wyjaśnia, jak przekłada te wartości na codzienne wybory. Skończyła dwa fakultety. Pracuje fizycznie na nocki w Irlandii. ‒ Nie jest to wymarzona praca, ale w tej chwili dzięki niej mogę wspomóc finansowo moich Rodziców, mogłam sfinansować kosztowną operację i mogę krok po kroku zmierzać do zmiany obecnej sytuacji zawodowej. Popołudniami uczę angielskiego, bo uwielbiam dzielić się wiedzą - tłumaczy.

W tym roku EDK, dzięki Beacie, ruszy w Irlandii. - Przeżywam bardzo każdy etap przygotowań - opowiada. - Dla mnie wędrówka to forma duchowości. Jestem wtedy blisko Boga. To dobre przygotowanie do Wielkanocy.

*

Podejmij wyzwanie Ekstremalnej Drogi Krzyżowej i już 7 kwietnia wyrusz na swoją Drogę Przełomu. Pokonaj 40-kilometrową trasę i przekonaj się, kim możesz się stać. Daj sobie szansę , aby rozpocząć wszystko na nowo. Wejdź na www.edk.org.pl.

Tytuł i lead pochodzą od redakcji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zakładasz maskę, bo boisz się upokorzenia. Moja Ekstremalna Droga Krzyżowa
Komentarze (2)
4 kwietnia 2017, 07:53
I jeszcze jedna uwaga - rozważania do EDK czytane prze komputerem, w wygodnym foteku w cieple mieszkania wydają sie trywailne czy infantylne. ​Te same rozważania czytane podczas EDK, szczególnei po 20,30,40 kilometrze nabierjaą zupełnie innego wymiaru. Szczegolnie gdy ledwo sie widzi, ledwo stoi, a powstanie z kolan jest bolesnym fizycznie wysiłkiem.
4 kwietnia 2017, 07:45
Jak dla mnie kazdy wspólczensy aspirujący do miana mężczyzny powinien przejść choć raz, w milczeniu, w nocy taką EDK. ​ps. organizatorzy powinni ostrzegać iż EDK jest bardzo niebezpieczna dla dotychczasowego komfortowego i stabilnego życia.