"Istotna jest intencja". Wit Chlondowski OFM o tym, kiedy modlitwa staje się używką

fot. Wit Chlondowski / YouTube

- Każda modlitwa może być pięknie przeżywana jako medytacja i głębokie wejście w Bożą rzeczywistość lub prawdę o Bogu. Jeśli jednak modlitwa przestaje być zachwytem nad Bożym pięknem, to istnieje pewne niebezpieczeństwo, że będziemy próbowali "zamodlić" problem lub uciec od niego - mówi ojciec Wit Chlondowski OFM. Zakonnik w rozmowie z DEON.pl opowiada o modlitwie oddzielonej od życia, uzdrowieniu oraz o tym, jak przeżywać największe życiowe kryzysy.

Piotr Kosiarski: Wielu ludzi boryka się dzisiaj z niskim poczuciem własnej wartości, depresją i brakiem sensu w życiu. Dlaczego tyle osób ma słabą kondycję psychiczną?

Wit Chlondowski OFM: Wydaje mi się, że jednym z czynników wpływających na tę sytuację jest brak bliskości i głębokich więzi. To właśnie one pomagają nam przetrwać trudne chwile w życiu. Kiedy brakuje bliskości, negatywne doświadczenia mogą pozostawić w nas trwałe traumy. Pandemia koronawirusa, izolacja z nią związana, oraz lęk przed kontaktem z innymi ludźmi, mogły znacząco nasilić nasze problemy. To wszystko ma także wpływ na sferę duchową, ponieważ problemy emocjonalne i psychiczne mogą znacząco wpłynąć na nasze doświadczenia duchowe.

Medytacja chrześcijańska i uważność, o których pisze Ojciec w książce "Uzdrowienie wewnętrzne", to praktyczne narzędzia, które mogą pomóc nam radzić sobie z tymi problemami. Dlaczego nie wystarczy po prostu przyjść do Jezusa i prosić Go o uzdrowienie?

- Oczywiście, przyjście do Jezusa jest ważne. Niemniej często potrzebujemy wsparcia, aby nauczyć się do Niego zbliżać w trudnych chwilach. Inaczej może się zdarzyć, że na modlitwie będziemy próbowali być poprawni: "Teraz jest czas na modlitwę, więc zapominam o problemach rodzinnych i kłótniach". Jeśli oddzielamy modlitwę od naszego życia, nasza duchowość staje się chora.

W mojej książce opisuję różne metody, które pomagają przeżywać to, co dzieje się w naszym życiu razem z Jezusem i modlić się całym sobą - nie tylko umysłem, ale także sercem i emocjami, które przeżywamy, zarówno radością, jak i smutkiem. Metody te pomagają zatrzymać się ciału, być bardziej "tu i teraz", uniknąć gonitwy myśli o przeszłości lub przyszłości, co często bywa problemem podczas modlitwy.

Co w takim razie ze "skutecznymi" nowennami i modlitwami do "potężnych" świętych? Wiele osób w swoich świadectwach podkreśla, że modlitwy te "działają".

- Już sama terminologia może ujawnić pewne niebezpieczeństwo. Jeśli zaczynamy mówić o modlitwach, które "szczególnie działają", sugeruje to podejście magiczne. Może to oznaczać, że modlitwa przestaje być dla nas spotkaniem z kochającym Bogiem, kochającym Tatą, a staje się próbą manipulowania Nim lub narzędziem do osiągania własnych celów.

Istotna jest również intencja. Każda modlitwa może być pięknie przeżywana jako medytacja i głębokie wejście w Bożą rzeczywistość lub prawdę o Bogu. Jeśli jednak modlitwa przestaje być zachwytem nad Bożym pięknem, to istnieje pewne niebezpieczeństwo, że będziemy próbowali "zamodlić" problem lub uciec od niego. Podobnie działają używki - sprawiają, że czujemy się na chwilę dobrze, uciekając od tego, co trudne.

Jak wobec tego znaleźć złoty środek w kontekście wstawiennictwa świętych? Z jednej strony jest ono czymś dobrym, z drugiej - może być polem do nadużyć.

- Kluczową kwestią jest relacja. W Kościele jesteśmy zachęcani do budowania zdrowych relacji z Bogiem, ludźmi i świętymi. Święci są dla nas jak przyjaciele, którzy towarzyszą nam w naszej drodze wiary. Jeśli traktujemy ich w ten sposób, ich wstawiennictwo może być dla nas wsparciem i siłą. Jednak próba uzyskania nad nimi kontroli lub traktowanie modlitw do nich jako sposobu na manipulowanie Bogiem, jest niezgodne z Ewangelią.

Pożyteczne metody, które opisuje Ojciec w swojej książce, mają swoje źródło lub są wykorzystywane w całkowicie odmiennym systemie filozoficzno-religijnym. Czy są sytuacje, w których korzystanie z nich może być niebezpieczne duchowo?

- Podobnie jak w przypadku nowenn i modlitw bardzo ważne jest zrozumienie naszych intencji. Jeśli używamy tych metod - medytacji, uważności - aby skupić się, zatrzymać, jest to neutralne. Metody są tylko metodami. Jednakże, jeśli pozostajemy na poziomie samych metod i nie prowadzą nas one do relacji z Bogiem lub nie pomagają wejść w Bożą obecność, może to być niezdrowe duchowo. Chodzi o to, by nie zatrzymać się na poziomie samej metody, ale wykorzystać ją jako narzędzie do zbliżenia się do Boga i wejścia w Jego obecność. W tym kontekście polecam rozważania bpa Andrzeja Siemieniewskiego na temat medytacji chrześcijańskiej.

W swojej książce pisze Ojciec o trudnych doświadczeniach z przeszłości, które mogły zranić nasze "wewnętrzne dziecko".

- Zachęcam do tego, by przyglądać się "wewnętrznemu dziecku". Często jest ono świadectwem tego, że nosimy w sobie traumę. Ważne, by mu się przyjrzeć i zdać sobie sprawę, że często jesteśmy w sobie sprzeczni - chcemy dobrze, a nie potrafimy tacy być, chcemy bardziej kochać, mieć więcej łagodności, cierpliwości, pokoju, a jest w nas tyle chaosu, którego nie rozumiemy. Ból i cierpienie, których teraz doświadczamy, mogą być motywacją do przyjrzenia się naszej przeszłości i traumom, które ciągle bolą i wpływają na nasze życie. To szansa na lepsze zrozumienie siebie i swoich reakcji na życiowe wyzwania. Moją osobistą motywacją, by przyjrzeć się "wewnętrznemu dziecku", było to, że wciąż robiłem w życiu tyle głupot, choć tego nie chciałem (śmiech).

Co robić, gdy pomimo korzystania z pomocy specjalistów, leków i metod, uzdrowienie nie przychodzi, a ból fizyczny czy problemy psychiczne nie ustępują? Gdzie wtedy szukać nadziei?

- Dla mnie czymś naturalnym jest szukanie bliskości Jezusa. Nawet w bólu i cierpieniu, których doświadczam. Jeśli jesteśmy świadomi tej bliskości, jest nam łatwiej. Modlitwa, medytacja nad Słowem Bożym, oraz akceptacja samego siebie i swoich ograniczeń w obecności kochającego Boga, mogą naprawdę pomóc w trudnych chwilach. Znam osoby, które w największych kryzysach po prostu przytulały się do krzyża. Ściągały go ze ściany i tuliły się do niego w fizyczny sposób, modląc się swoją bezradnością. Bliskość Boga i krzyż nawet w największych tragediach naszego życia mogą być dla nas siłą.

Dziennikarz, podróżnik, bloger i obserwator świata. Laureat Pierwszej Nagrody im. Stefana Żeromskiego w 30. edycji Konkursu Nagrody SDP przyznawanej za publikacje o tematyce społecznej. Autor książki "Bóg odrzuconych. Rozmowy o Kościele, wykluczeniu i pokonywaniu barier". Od 10 lat redaktor DEON.pl. Interesuje się historią, psychologią i duchowością. Lubi wędrować po górach i szukać wokół śladów obecności Boga. Prowadzi autorskiego bloga Mapa bezdroży oraz internetowy modlitewnik do św. Józefa. Można go śledzić na Instagramie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Istotna jest intencja". Wit Chlondowski OFM o tym, kiedy modlitwa staje się używką
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.