Jacek Prusak SJ posadził na kozetce polski Kościół. W jakiej jest kondycji?

(fot. AJ)
Jacek Prusak SJ / Sławomir Rusin

Czy Kościół to matka, której należy się bezmyślne posłuszeństwo? Dlaczego księża nieraz są "ofiarami celibatu"? Jak pozbawić Kościół klerykalizmu? Na te i inne pytania odpowiada ksiądz-psycholog, Jacek Prusak SJ w najnowszej książce "Kościół na kozetce. Rozmowy o niełatwej relacji psychologii i wiary".

"Kościół na kozetce" to emocjonująca rozmowa o skomplikowanych relacjach między psychologią a religią. Jacek Prusak, jezuita i psychoterapeuta, mierzy się z pytaniami o znaczenie terapii w życiu duchowym, o dojrzałe rozumienie posłuszeństwa Kościołowi i o życie religijne osób homoseksualnych. Autorzy poświęcają również dużo uwagi pedofilii i krzywdom wyrządzonym osobom molestowanym.

Przeczytaj najciekawsze fragmenty.


Czy Kościół to matka, której nie można zawieść?

Sławomir Rusin: W przekazie duszpasterskim można nieraz usłyszeć zdanie: „Kościół to matka, a matkę ma się jedną. Nie można jej zawieść ani zdradzić i jak rodzicielce trzeba być posłusznym”. Czy nie jest jednak tak, że żeby być dorosłym i normalnie funkcjonować w rodzinnym domu, trzeba umieć z niego wyjść, w pewnym stopniu zdradzić swój dom? I czy można to przełożyć na Kościół?

DEON.PL POLECA

Jacek Prusak SJ: Jeśli chodzi o pierwszą część pytania, to odpowiedź jest jasna. W Ewangeliach Jezus już jako dwunastoletni chłopiec skonfrontował się z religijnymi wyobrażeniami swoich rodziców: Maryi i Józefa. Nie był im posłuszny religijnie, mimo że był ich dzieckiem. A jako dorosły mężczyzna zrobił to jeszcze bardziej zdecydowanie. W pewnym momencie rodzina uważała go za szalonego („odszedł od zmysłów”, Mk 3,21). Zaprzeczył konwenansowi, tradycji, oczekiwaniom — nie ożenił się, nie założył rodziny itp.

Rodzina niewątpliwie jest także i po to, żeby nam wiarę przekazać, żeby ta nasza wiara mogła w niej dojrzewać, ale moja religijność, jako dorosłego, nie może być kopią religijności moich rodziców. Każdy z nas jest wezwany przez Boga po imieniu, a nie po nazwisku jednego czy obojga rodziców. Myślę, że częścią procesu wzrastania w wierze jest skonfrontowanie się z religijnością wyniesioną z domu. I ta konfrontacja może prowadzić do jej pogłębienia, ale może także prowadzić do jej zakwestionowania. Zwłaszcza wtedy — i to powinno mieć miejsce — kiedy religijność w domu była wymiarem wyłącznie zewnętrznym: służącym do zachowania spójności rodziny i uzasadnienia autorytetu rodziców względem dzieci autorytetem Boga czy Kościoła.

Szacunek nie oznacza ślepego, bezmyślnego posłuszeństwa „urzędnikom” Kościoła.

W Dekalogu nie ma przykazania miłości rodziców, tylko szacunku do nich. To jest bardzo ważne właśnie dlatego, żeby rodzic nie nadużywał swojej pozycji i władzy. Mamy rodziców szanować za to, co nam dobrego dali, ale nie traktować ich, nie kochać, jakbyśmy ciągle byli dziećmi albo musieli spłacić jakiś dług. Owszem, jesteśmy ich dziećmi, tylko nie możemy być ciągle dziećmi dla nich. Nie mogę być ciągle ich dzieckiem, bo mnie kochają, wychowali mnie, więc wiedzą lepiej; albo dopóki żyją, nie mogę pójść swoją drogą. Tak więc matkę trzeba szanować, ale również zejść z jej kolan. Szacunek nie oznacza ślepego, bezmyślnego posłuszeństwa „urzędnikom” Kościoła.

W stosunku do Kościoła jest to samo. Powinien być szacunek, bo Kościół to rodzina, to wspólnota ludzi wierzących. To jest to mistyczne ciało Jezusa, więc szacunek oznacza widzenie tej głębi i tej zależności od siebie oraz współodpowiedzialności. Ale to nie oznacza bycia niedojrzałym, poddanym w stosunku do Kościoła jako instytucji. Szacunek nie oznacza ślepego, bezmyślnego posłuszeństwa „urzędnikom” Kościoła.

Księża to nieraz "ofiary celibatu"

Jacek Prusak SJ: Z psychologicznego punktu widzenia nikt nie rodzi się gotowy do celibatu, ale jeśli celibat nie ma się stać ucieczką od realiów życia i ucieczką przed sobą, wymaga od kandydata zgody na nieuniknione frustracje, straty i własne ograniczenia. Żeby celibat nie był przeżywany opresyjnie, musi być zgodą na dojrzewanie oparte na solidnym poczuciu własnej tożsamości. Jeśli ma być tylko walką ze sobą i przeciwko sobie, to możemy mówić o „ofiarach celibatu” — nie o to jednak chodzi w celibacie kapłańskim czy zakonnym.

Tradycyjna formuła seminaryjna polega na przygotowaniu kleryka do życia w samotności jako ksiądz. Cała struktura zewnętrzna służy właśnie temu, żeby unikać okazji, czyli odciąć kleryka od bodźców i stworzyć wokół niego system zewnętrznej kontroli. W przypadku osoby obawiającej się własnej orientacji, nie umiejącej określić swojej tożsamości, ów system może pozornie przynosić „dobre owoce”, ale tak naprawdę „uświęca” patologię, która z dużym prawdopodobieństwem pociągnie za sobą ofiary.

Żeby celibat nie był przeżywany opresyjnie, musi być zgodą na dojrzewanie oparte na solidnym poczuciu własnej tożsamości.

Klerykalizm to choroba, która sprowadza Kościół do duchownych i ich przywilejów

Jacek Prusak SJ: Powinniśmy być aklerykalni.

Sławomir Rusin: Co to znaczy?

Przedrostek „anty-” oznacza bycie przeciw. Jeśli klerykalizm jest chorobą, która sprowadza Kościół do duchownych i ich przywilejów, a we wspólnocie mamy dwie grupy ludzi (duchowieństwo i świeckich) i dwa typy prawa (chroniące duchownych przed świeckimi i niedające świeckim szansy na konfrontację z duchownymi), to zakwestionowanie klerykalnego modelu nie powinno polegać na zakwestionowaniu samego kleru, bo za tym idzie zakwestionowanie sakramentalnej struktury Kościoła. Nie chodzi zatem o to, żeby być przeciwko księżom (anty-), tylko żeby być aklerykalnym: nie jestem przeciwko, ale uważam, że Kościół to nie tylko księża. Będąc antyklerykałem, jesteś przeciw hierarchicznej strukturze Kościoła, będąc aklerykałem, mówisz: są różne stany w Kościele, mają różne zadanie, ale nie jest tak, że stan duchowny jest ponad stanem świeckim, czy odwrotnie, i oba spełniają swoje funkcję. Skandal związany z pedofilią w Kościele bezsprzecznie pokazał, że hierarchiczna struktura Kościoła zaczęła bardziej przypominać strukturę władzy niż wspólnotę uczniów Jezusa.

Fragmenty pochodzą z książki "Kościół na kozetce. Rozmowy o niełatwej relacji psychologii i wiary".

Przeczytaj inne fragmenty:

* * *

Przeczytaliście już wszystkie książki na czas kwarantanny? Szukacie dobrych tytułów religijnych albo lifestylowych? Świetnie się składa - wybraliśmy dla Was najlepsze propozycje z wydawnictwa WAM! Szukajcie ich na naszej stronie, Facebooku i Instagramie pod hashtagiem #książkatygodnia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jacek Prusak SJ posadził na kozetce polski Kościół. W jakiej jest kondycji?
Komentarze (8)
AW
~ania waliszko
25 maja 2020, 17:27
czy klerykalizmem jest beztroskie życie w zakonie - nic nie mający a wszystko posiadający - i to do syta i najlepszej jakości?
JK
~Jan Kowalski
5 maja 2020, 23:07
Czy Jacek Prusak jest gejem ?
AP
~Aleksander Pańczyk
28 maja 2022, 15:41
Dobre i trafiające w sedno pytanie. Czy orientacja ma wpływ na światopogląd, interpretację magisterium kościoła? Odnoszę wrażenie, że może być kluczowa. Jeśli osoba, będąca osobą konsekrowaną, żyje w czystości - celibat, to osobiście nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Jeśli orientacja ma wpływ na życie w czystości, to jest to problem dla kościoła katolickiego i jego tradycyjnego nauczania. Postawienie na miejscu pierwszym i centralnym seksualności człowieka, doprowadziło do skupienia się na krótkotrwałym odczuciu przyjemności, skoncentrowanym i skumulowanym w momencie szczytowania, na hedonistycznej przyjemności robienia SOBIE dobrze, kosztem wszystkich i wszystkiego. W związkach hetero-małżeńskich , ten temat jest również wszechobecny, stąd wynika całe mnóstwo patologii oraz kryzys rodziny. Duszpasterz- jak sama nazwa wskazuje, winien być ponad TO, z miłości do Boga. Orientacja przy życiu w czystości nie ma znaczenia.
WD
Wujek Dobra Rada
5 maja 2020, 02:07
Ja widzę dwa zjawiska, które mnie niepokoją. Nie mówienie o złych rzeczach, które mogą czynić jakieś grupy kapłanów dla rzekomego dobra Kościoła, które faktycznie obraca się przeciwko Kościołowi np. ukrywania księży współpracujących z SB i innymi służbami PRL, deprecjonowanie obaw o działalność lobby homoseksualnego (uporczywe udawadnianie, że to rzekomy wymysł) oraz ukrywanie pedofilii też dla dobra Kościoło (btw częściowo jest to związane z tym co wcześniej wymieniłem). Drugie zjawisko, które mnie niepokoi to klerykalizm wybiórczy tzn. Kościół jest mi obojętny w gruncie rzeczy, kleru właściwie nie lubię, ale jest grupa kapłanów, o której nie dam powiedzieć złego słowa. Bez względu na to co wyprawiają. Dziękuję za uwagę.
TT
~teribelka teribelka
5 maja 2020, 00:26
część II (z uwagi na ilość znaków) Czymś podobnie działającym do ślepego posłuszeństwa może być wydłużanie ścieżki decyzyjnej. Coś takiego prowadzi do instytucjonalizacji, stężenia, sztywności, skostnienia i martwoty, braku życia, witalności. A przecież Jezus ukazywał chrześcijaństwo jako coś dynamicznego, np.: "IDĄC nauczajcie", "Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha"...
TT
~teribelka teribelka
5 maja 2020, 00:25
Myślę, że przełożony, żądając ślepego posłuszeństwa (dotyczy to nie tylko Kościoła, ale też innych sfer życia, jak np. pracy, rodziny), zakłada, że on sam (zawsze) wie lepiej, nie wierzy w podwładnego, w jego możliwości (co mu sygnalizuje postępując z nim w taki sposób), możliwe, że nie umie delegować zadań (albo nie chce). Podwładny zaś, traktowany jak małe dziecko, pozostaje na poziomie dziecka, tj. nie rozwija się, ani nie rozwija swoich kompetencji. Nie podejmuje odpowiedzialności (nie dostaje zadań, które rozwijałyby w nim poczucie odpowiedzialności) i ma niską samoocenę (choćby dlatego, że nie ma "na koncie" sukcesów) nie myśli samodzielnie, krytycznie, brak mu (przez brak ćwiczeń w tym kierunku albo przez celowe eliminowanie w nim tych cech przez przełożonego) samodzielności, inicjatywy i kreatywności.
Oriana Bianka
4 maja 2020, 21:52
Mądrzy i dobrzy rodzice wychowują dziecko do niezależności i samodzielności. Zatem, jeśli nawet przyjmuje się, że Kościół jest matką, to jako dobra i mądra matka Kościół nie pragnie chyba, aby dzieci nigdy nie dorosły. Wprost przeciwnie - Kościół powinien zapewniać swoim dzieciom rozwój do dojrzałości i umiejętności samodzielnego i niezależnego myślenia.
TS
~Taki Sobie
4 maja 2020, 22:27
No i dojrzałej decyzji bycia Katolikiem z pełną świadomością, ale również tych mało chwalebnych rzeczy. Trzeba brać na klate, nie wypierać. Pozdrawiam.