Jak mówić o Bogu w pracy?

(fot. The lane team/flickr.com/CC)
abp Marek Jędraszewski

Być świadkiem Chrystusa w pracy to dzisiaj wielka sztuka. Czy ma Ksiądz Biskup jakąś radę dla mnie? Jak mam mówić o Bogu i Kościele, jak wszyscy wokół w pracy są przeciwni?

Godności pracy ludzkiej poświęcona była marcowa edycja "Dialogów w katedrze". "Dialogi w katedrze" to comiesięczne spotkania abpa Marka Jędraszewskiego z wiernymi. Metropolita łódzki odpowiada na pytania, przesłane poprzez internet oraz te zadawane w czasie trwania spotkania.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jak mówić o Bogu w pracy?
Komentarze (16)
KM
~Koczkodanek Mały Janek
6 marca 2020, 17:00
Więcej takich Kazań proszę bardzo budujące są dla mnie
W
warszawiak
23 sierpnia 2014, 20:48
z całym szacunkiem. mamy ewangelizować i to właśnie wśród ludzi, którzy nie wierzą w Boga. może nie jest to łatwe, ale nie jest naszym zadaniem ucieczka w miejsca, gdzie jest spokojnie. zadaniem Kościoła jest ewangelizacja, także w pracy
E
elle
17 kwietnia 2014, 11:52
To prawda - nie możemy zamykać się w gettch katolickich, ale tam szukać umocnienia. Bardzo mądre słowa - traktować to nasze środowisko pracy jako misję, musimy przede wszystkim dawać przykład! Słowa mądre, wyważone i trafiające do odbiorcy, nawet takiego który kpi, zawsze pozostawią ślad, może niewielki, ale zawsze choć powstrzymają od gadania głupot (przynajmniej przy tobie;) W moim środowisku nikt nie krępuje się mówić swobodnie o tym co myśli o Kościele, przez co ja także nie kepuję się, aby to komentować głośno i stanowczo. Każdy zna moje stanowisko i nawet jeśli się z nim nie zgadza, to jednak szanuje. Powinniśmy pokazywać odważnie, że nie wstydzimy się Pana Boga, że świat to nie tylko egoiści, ale ludzie, którzy bezinteresowanie potrafią oddać innym swój czas, pieniądze itd. Nie powinniśmy nikogo nawracać, ale pokazywać dobro w Kościele, pokonywać na codzień samego siebie - swoje słabe strony. Dopiero taka postawa potrafi wzruszyć najtwardsze serca, a przykładów mamy mnóstwo na każdym kroku...  
E
evie
15 maja 2014, 01:28
To, co się dzieje w zakładach pracy, to niestety jest czysta dyskryminacja, na zachodzie pięknie nazwana 'dyskryminacją na tle przekonań religijnych' (a propos jest ona surowo zabraniana w niektórych krajach zachodnich, gdzie chrześcijan jest mniej, ale wyznawców innych różnorodnych religii więcej, więc takie prawo ma chronić ich wszystkich, i nas przy okazji. Owszem chroni ono przed atakami słownymi, ale dyskryminacja może przybierać wtedy bardziej subtelne i wyrafinowane formy 'zakulisowe' np. przy rekrutacji, awansie itp.) Dyskryminacja jest więc wszędzie. Ale Chrystus ostrzegał, że nie będzie łatwo! I tu zgadzam się z Abp - szukać umocnienia we wspólnotach chrześcijańskich, w kościele, a potem wychodzić do świata (z Chrystusem, nie sami!) i walczyć o Prawdę (o Niego). I tak jak inni pisali - nie słowem, ale czynem i świadectwem życia i prawdziwej postawy chrześcijańskiej (Chrystusowej) w zwykłych codziennych sytuacjach w pracy.
E
evie
15 maja 2014, 01:30
Bądźmy misjonarzami Chrystusa tam, gdzie jesteśmy posłani!
A
Aldi
15 kwietnia 2014, 21:40
W pracy są również świadkowie Jehowy. Macie jakieś doświadczenie z nimi? Moje jest bardzo przykre - kradli kasę, pili w nadmiarze alkohol, kłamali na meetingach. Przeżyłam szok - bo na rozmowach przed domem głosili taaaakie zasady. Najgorzej nic nie robić w pracy. Angażujmy się, bo jak nie przyznamy się do Chrystusa - to i On się do nas nie przyzna. Czyńmy dobrze innym, nie sobie, ale innym. Może warto zwrócić komuś uwagę w pracy (nie jest to miłe dla tej osoby, pewnie i dla nas, ale warto pocierpieć dla kogoś). Ktoś mi mówi, że kieruje się sercem. A ja wiem, że tam i mieści się głupota. Mamy zboczone wyobrażenie o dobru. Stosujemy relatywizm moralny. Marnujemy się w pracy, nie chcmy cierpieć, być wyśmianymi.  Nie zdajemy egzaminu z miłości. Udajemy, by mieć "święty spox" Życzę sobie i Wam, byśmy mieli ogień Ducha Świętego. Byli gorący. Nie letni. Pamięć o Bogu w pracy jest drogą do zbawienia.
D
Damian
14 kwietnia 2014, 15:26
Zmienic srodowisko pracy??! chyba glosic dalej, nie mozna chciec uciekac od grzesznikow i ludzi nie nawruconych, tylko siegac po nich. Pozatym Chrzescijanie zawsze beda dyskryminowani i potepiani, bo bedziemy przekleci przez imie Jezusa. Jezus was Kocha ! Pozdrawiam
G
GK
10 kwietnia 2014, 18:19
Moje doświadczenie jest takie, że ludzie niewierzący nie są zainteresowani ogólnymi prawdami wiary. Parę rady próbowałem zagajać podobne rozmowy  - nic to nie dawało, mur obojętności. Mogę świadczyć tylko wtedy, gdy mówię o własnych doświadczeniach, o własnym życiu, o tym, czym wiara jest dla mnie, a jeszcze lepiej o tym, czym są wartości z wiary wynikające (miłość w rodzinie lub prawda w pracy) dla mnie. Ludzie są zainteresowani prawdą i dobrymi doświadczeniami innych ludzi. Przyznam, że to nie jest łatwe, bo trzeba pokazać siebie i "zaciągnąć zobowiązania" na przyszłość. Poszukującym drogi ewangelizacji polecam. Szczęść Boże.
E
ekonom
23 sierpnia 2014, 20:53
to nieprawda. ludzie mówiący o sobie ateista - bardzo szukają prawdy o Bogu. trudno powiedzieć dlaczego nie wierzą (lub tylko tak mówią). może to wina nas chrześcjan, którzy jesteśmy grzeszni i jak na nas patrzą to nie wierzą, że tylko droga Ewangelii jest dobra...
K
KRis
9 kwietnia 2014, 20:03
NIE MOWIĆ - ŚWIADCZYĆ
A
a.
15 maja 2014, 01:19
Absolutnie się zgadzam! Nie słowem, a czynem! Albo ewentualnie - najpierw czynem (dobrym chrześcijańskim postępowaniem zgodnym z nauką Chrystusa), a jeśli pytają nas dlaczego/ lub skąd czerpiemy siłę - wtedy można zaświadczyć też słowem. Świat nie potrzebuje dziś nauczycieli, ale ŚWIADKÓW.
KZ
~Kocmoluch Z grubym zadkiem
6 marca 2020, 17:02
Napewno nie świadczyć bo takie czasy to nie wróżą dobrze by świadczyć zwykły prosty przykład daj komuś palec urwie ci cała rękę
G
G.
9 kwietnia 2014, 17:30
,, Posyłam was jak owce miedzy wilki...".Może nieprzypadkowo trafiamy w środowiska wrogie Kościołowi?Może po to aby zaświadczyć wobec innych o tej nadziei , którą daje nam Chrystus , o pięknie wiary i dobrego życia ? 
J
JAga
9 kwietnia 2014, 16:29
Ironizowanie i kpienie z wartości chrzescijańskich jest w środowisku pracy powszechne. To spostrzeżenie moje, mojego rodzeństwa, moich znajomych o podobnych zapatrywaniach na sprawy wiary. "Nie możemy zamykac się w gettach"... zapewne nie.  Jednak po latach nauczyłam się kontaktowania ze wspólpracownikami tylko na gruncie służbowym. Nie interesuję się ich życiem prywatnym i nie zdradzam niczego ze swojego życia prywatnego. Przestałam bywać na imprezach integracyjnych, bo tam dopiero pod wpływem alkoholu zaczyna się  "jazda". Wcale nie jest mi z tym źle, bo ludzi o podobnch zapatrywaniach do moich mam wokół wielu. Praca... zsadniczo lubie to co robię, a towarzystwo biorę w nawias.
A
Andrzej
25 marca 2014, 17:39
Sięgać do korzeni wiary nadzieji, szczęścia i miłości. Szukać w życiu tego w czym Bóg jest dawcą, właścicielem, Panem. Szukać bardziej tego co łączy, a przemilczać tego co dzieli. Bez wątpienia Bóg potrafi obdarować szczęściem nawet człowieka w najgorszym utrapieniu. To tutaj nierzadko wielu ateistów staje się agnostykami, albo nawet wierzącymi i to nieraz głęboko wierzącymi. Dzisiaj ludzie świat postrzegają poprzez pryzmat narzuconych obrazów poprzez media, a wiarę poprzez konkretne wyznania, a właściwie niechęć do konkretnych z nich. A przecież Bóg jest poza wyznaniami, poza ludzkimi schematami, wyobrażeniami i naukami. Ten kto się otworzy na Boga jako Stwórcę wcześniej czy później zrozumie, że jedyną drogą wiary dla człowieka jest Chrystus. Zaświadcza o tym Ojciec oraz Duch. Nie musimy od razu kierować dialogu z drugim człowiekiem na drogę życia danego Kościoła, bo może to prowadzić do dużego oporu ze strony świadomości człowieka który nie zna Boga. Są jednak tacy co gdzieś w duszy wierzą, że Bóg istnieje, bo mieli już ukazane jakieś dowody, ale nie potrafią zaakceptować istniejących kanonów wiary. Z tamimi ludźmi nie da się prowadzić normalnego dialogu, bo jedynie Bóg ma klucze do ludzkich serc. My jedynie możemy stać się bożym narzędziem w przekonaniu konkretnego człowieka, że warto podążać drogą prawdziwej wiary. I właśnie tu zawiera się tajemnica modlitwy za drugiego człowieka nawet, gdy będzie on naszym zatwardziałym wrogiem.
Ś
Śledzik
25 marca 2014, 14:09
Bardzo ważne pytanie, ale odpowiedź zbyt ogólna.