Księża mają coraz większe problemy z kapłańską tożsamością

Księża mają coraz większe problemy z kapłańską tożsamością
fot. Catholic Church of England and Wales / flickr.com

Jakie trudności może mieć ksiądz 4 lata po święceniach? I dlaczego w ogóle zabiera głos w sprawie kryzysów kapłańskich? Faktycznie jestem młodym księdzem, aczkolwiek zdążyłem w moim kapłaństwie doświadczy trudnych chwil. Tydzień po święceniach diakonatu dowiedziałem się, że mam nowotwór. (...) Bywały momenty, kiedy jechałem do Warszawy na kontrolę i wprost mówiłem, że najchętniej poddałbym się amputacji, bo nie wytrzymywałem z bólu. Wiele razy kłóciłem się z Bogiem, pamiętam także dwutygodniowy okres w moim życiu, kiedy przygotowywałem się do śmierci. Co mnie uratowało?


W Święto Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana zapytaliśmy dwóch młodych księży, co to znaczy być kapłanem? Pochodzą z różnych diecezji, są w różnych momentach swojego powołania i życia - jak podchodzą do własnych kryzysów i wątpliwości? Skąd się bierze kapłaństwo, do Kogo należy, czemu ma służyć i czy mamy powszechny kryzys kapłaństwa czy raczej osobiste kryzysy księży? Przeczytajcie i posłuchajcie co mają do powiedzenia ks. Michał Ostafiński z diecezji kaliskiej i ks. Adrian Chojnicki z archidiecezji katowickiej.  


Kapłanem w sensie najwłaściwszym był, jest i zawsze pozostanie Jezus Chrystus. Wszyscy pozostali, mam na myśli wiernych, uczestniczą w Jego Kapłaństwie w sposób powszechny lub hierarchiczny (sakramentalny). Oczywiście każdy z nas na pewno słyszał to niejednokrotnie podczas katechezy lub na kazaniu. Wszyscy jako ochrzczeni uczestniczmy w Kapłaństwie Chrystusa (podczas chrztu zostaliśmy włączeni, obok misji kapłańskiej, także w misje: prorocką i królewską) przez uwielbienie Boga w życiu codziennym na modlitwie, a w sposób szczególny przez udział w liturgii i sprawowanie jej we wspólnocie Kościoła. Niektórzy z nas natomiast są „włączeni” w Kapłaństwo Chrystusa na sposób sakramentalny. Przewodniczą oni owej liturgii Kościoła, w sposób szczególny przez sprawowanie sakramentów. Tych ostatnich nazywamy księżmi. Kapłaństwo sakramentalne (hierarchiczne) nie wynika zatem z faktu chrztu, a święceń kapłańskich.

Dziś słowa „ksiądz” czy „kapłan” nie budzą już w opinii publicznej takiego zaufania i szacunku jak kiedyś, wręcz przeciwnie coraz częściej słysząc je, pojawia się w nas niepewność, a nierzadko także negatywne emocje. Również my – księża – mamy coraz większe problemy z własną kapłańską tożsamością. Co chwilę słyszymy o odejściach z kapłaństwa, depresjach, skandalach czy po prostu kryzysach wśród księży. Rodzi się wtedy pytanie: Skąd to wszytko się bierze? Słowem kluczowym w zrozumieniu kapłańskich kryzysów jest RELACJA. Oczywiście to, co tutaj napiszę, jest subiektywnym spojrzeniem i bierze się z moich własnych obserwacji czy doświadczeń. Nie każdy musi się zgodzić z postawioną przeze mnie tezą. Poza tym na kryzysy w życiu kapłańskim składa się bardzo wiele czynników. Takich jak chociażby osobiste dramaty, choroby, zgorszenie, rozczarowanie kapłaństwem czy po prostu zupełnie inna wizja kapłaństwa itd.

DEON.PL POLECA



Dziś słowa „ksiądz” czy „kapłan” nie budzą już w opinii publicznej takiego zaufania i szacunku jak kiedyś, wręcz przeciwnie coraz częściej słysząc je, pojawia się w nas niepewność, a nierzadko także negatywne emocje.

Wracając do relacji. Kiedy najczęściej pojawiają się kryzysy w małżeństwach czy wśród przyjaciół? Wtedy gdy zaczyna brakować porozumienia, pojawia się podejrzliwość, kończy zaufanie. Krótko mówiąc, gdy zaczynają się psuć relacje. Dokładnie z tym samym mamy do czynienia podczas kryzysów kapłańskich. O jakie zatem relacje chodzi? Z parafianami, innymi kapłanami, biskupem? Na pewno też! Ale jest jedna nadrzędna relacja w życiu każdego księdza. To relacja z samym Jezusem Chrystusem. Niektórzy pewnie uśmiechną się w tym momencie pod nosem, mówiąc do siebie: znalazł się filozof odkrywca. Tutaj jednak pojawia się problem, bo wielu z nas o tym doskonale wie i być może nawet pięknie mówi, ale tylko w teorii. W mówieniu zresztą jako kapłani jesteśmy bardzo dobrzy, mamy rozbudowaną retorykę. Kiedy podczas pielgrzymki do Polski w 2005 roku Papież Benedykt XVI przemawiał do kapłanów, powiedział: „Wierni oczekują od kapłanów tylko jednego, aby byli specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem. Nie wymaga się od księdza, by był ekspertem w sprawach ekonomii, budownictwa czy polityki”. Nie będziemy specjalistami od spotkania człowieka z Bogiem, jeśli sami najpierw nie będziemy codziennie się z Nim spotykali, budując osobistą, intymną relację.

W tym miejscu warto sobie zadać pytanie: w czym lub w kim jako ksiądz pokładam nadzieję? W jakie relacje lub rzeczywistości „inwestuję”? Pamiętam jak dziś jedną z egzort naszego ojca duchownego w seminarium, który mówił: „Pamiętajcie, że w życiu każdy was kiedyś może zawieść, rozczarować. Nawet jeżeli dziś wydaje się idealny. Jedynym, który was nigdy nie zawiedzie, jest Jezus Chrystus”. To jest święta prawda! Wydaje mi się, że wielu z nas, kapłanów, przeżywa dziś kryzysy, ponieważ po ludzku się zawiedliśmy. Na samych sobie, na wiernych, na innych kapłanach, na biskupach, może niektórzy nawet na papieżu. I nie chodzi mi teraz o to, aby nie mieć w życiu autorytetów czy przyjaciół. Broń Boże! Chodzi bardziej o to, że jeżeli w kapłańskiej hierarchii relacji ta z Jezusem będzie najważniejsza i w nią będziemy najwięcej „inwestowali”, to NIGDY się nie zawiedziemy. Oczywiście nie znaczy to, że kryzysy w naszym życiu się nie pojawią, ale jeżeli się pojawią, będziemy mogli je skonfrontować z Jezusem.

Dlaczego dzisiaj tęsknimy za świętością? Dlaczego wpatrujemy się w życiorysy świętych i pragniemy ich naśladować? Bo mieli znajomych wśród papieży, kardynałów, polityków czy celebrytów? Nie! Dlatego że mieli wyjątkową i głęboką relację z Bogiem. Skoro jako księża uczestniczymy w Prawdziwym Kapłaństwie Jezusa Chrystusa, to oczywiste wydaje się nieustanne odnoszenie się do Niego i przebywanie w Jego Obecności. W wielu płaszczyznach życia Kościoła możemy być zastąpieni przez osoby świeckie, które często lepiej od nas zrobią pewne rzeczy. Nikt natomiast nie zastąpi nas w sprawowaniu sakramentów, szczególnie Eucharystii czy spowiedzi, głoszeniu Słowa oraz pasterzowaniu. W osobistej relacji z Bogiem natomiast nikt nie będzie w stanie zastąpić nas podczas adoracji Najświętszego Sakramentu, w lekturze Słowa Bożego czy osobistej modlitwie. Szczególnie tej brewiarzowej, do której sprawowania w łączności ze wspólnotą Kościoła zobowiązaliśmy się podczas święceń kapłańskich.

W wielu płaszczyznach życia Kościoła możemy być zastąpieni przez osoby świeckie, które często lepiej od nas zrobią pewne rzeczy. Nikt natomiast nie zastąpi nas w sprawowaniu sakramentów.

Ksiądz, który codziennie sprawuje sakramenty we wspólnocie Kościoła, głosi Słowo Boże oraz buduje relacje z Jezusem, będzie miał także świetne relacje z parafianami, nie będzie się bał mówić prawdy ani przeciwstawiać złu. Będzie jednocześnie pełen miłosierdzia i zrozumienia dla drugiego. Będący blisko Jezusa ksiądz będzie po prostu Jezusowy. W myśl polskiego przysłowia: „Z jakim przystajesz, takim się stajesz”.

Wydaje mi się, że dziś jako kapłani zbyt często, zupełnie niepotrzebnie, wchodzimy w nie swoje kompetencje i przywłaszczamy sobie dziedziny, którymi nie powinniśmy się w ogóle zajmować. Oczywiście cierpi na tym nasze kapłaństwo. Stajemy się coraz bardziej rozczarowani samymi sobą. Widzimy, że zupełnie coś innego głosimy, a czym innym żyjemy. Rodzi się w nas rozdarcie. Nie ma spójności. A kiedy do tego wszystkiego dodamy skandale, niepowodzenia w duszpasterstwie i nieporadność tych, którzy mieli nam przewodzić, wydaje się nam, że nasze kapłaństwo przestaje mieć sens. Wtedy jednak warto znów zadać sobie pytanie o moją relację z Bogiem oraz o to, w czym lub kim pokładam nadzieję.

Jako kapłani zbyt często, zupełnie niepotrzebnie, wchodzimy w nie swoje kompetencje i przywłaszczamy sobie dziedziny, którymi nie powinniśmy się w ogóle zajmować. Oczywiście cierpi na tym nasze kapłaństwo. Stajemy się coraz bardziej rozczarowani samymi sobą.

Wielu zapewne zarzuci mi teraz: czyli twierdzisz, że mój kryzys kapłański bierze się z braku relacji z Jezusem?! Tak jak pisałem na początku, moja refleksja jest subiektywna i bierze się z obserwacji przede wszystkim własnego życia. Widzę po sobie, że trudności w moim kapłańskim życiu pojawiają się wtedy, gdy słabnie moja relacja z Jezusem i za bardzo zaczynam pokładać nadzieję w swoich rozwiązaniach opartych jedynie na własnych zdolnościach czy umiejętnościach. Pewnie zapytacie, jakie trudności może mieć ksiądz 4 lata po święceniach? I dlaczego w ogóle zabiera głos w sprawie kryzysów kapłańskich?

Faktycznie jestem młodym księdzem, aczkolwiek zdążyłem w moim kapłaństwie doświadczy trudnych chwil. Tydzień po święceniach diakonatu dowiedziałem się, że mam nowotwór, a przed święceniami prezbiteratu dowiedziałem się, że guz, który został usunięty kilka miesięcy wcześniej, odrasta. Dzień po Mszy prymicyjnej z samego rana musiałem jechać do Dolnośląskiego Centrum Onkologii, żeby zrobić rezonans magnetyczny. Po trzech miesiącach posługi na parafii trafiłem na radioterapię do Centrum Onkologii w Warszawie. Choć niedługo minie 4 lata od tamtych wydarzeń, a mojemu życia raczej nic nie zagraża, to guz, który jest zasuszony, w prawej ręce cały czas uciska nerw i daje o sobie znać. Powoduje jednocześnie, że ręka bardzo szybko się męczy i nie jest tak „wydajna”, a jak wiadomo, prawa ręka w kapłaństwie jest dosyć przydatnym narzędziem. Poza tym kocham malować, a przed wstąpieniem do seminarium przez rok studiowałem malarstwo. Dziś już się przyzwyczaiłem do tej niedogodności, ale bywały momenty, kiedy jechałem do Warszawy na kontrolę i wprost mówiłem, że najchętniej poddałbym się amputacji, bo nie wytrzymywałem z bólu. Wiele razy kłóciłem się z Bogiem, pamiętam także dwutygodniowy okres w moim życiu, kiedy przygotowywałem się do śmierci. Co mnie uratowało? Na pewno modlitwa wielu osób, ale także relacja z Jezusem. Nie była ona na pewno idealna, często wręcz bardzo dziwna, ale cały czas miałem z Nim kontakt.

Na zakończenie chciałbym podzielić się jeszcze jedną krótką refleksją, opartą także na własnym doświadczeniu. Gdybyśmy wszyscy w Kościele, zarówno kapłani, jak i wierni, mniej ufali swoim siłom i możliwościom oraz ludzkim układom, a bardziej zaczęli budować relacje z Bogiem oraz we wspólnocie Kościoła z bratem i siostrą, uniknęlibyśmy wielu kryzysów oraz przykrych wydarzeń.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Księża mają coraz większe problemy z kapłańską tożsamością
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.