Jezus trudzący się dla zbawienia człowieka

(fot.Glen's Pics/flickr.com)
Paweł Kosiński SJ

Ziemskie życie Jezusa opisane w Ewangelii św. Jana "rozpięte" jest między dwoma wydarzeniami: ogłoszeniem Jego misji przez Jana Chrzciciela: Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata (J 1, 29), i okrzykiem Jezusa na krzyżu: Dokonało się! (J 19, 20). Jezus, odwieczne Słowo, które przyszło na świat do swoich, w ramach ziemskiego życia wypełnia powierzoną Mu przez Ojca misję. Ogłoszenie i świadomość jej wypełniania stanowią klamrę spinającą ziemskie "trudzenie się" Jezusa dla człowieka.

Kim jest Jezus?

Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka (J 1, 9). Jezus - światłość, ten symbol pojawi się wielokrotnie w Ewangelii św. Jana. Jezus oświeca każdego. Ewangelista wskazując na Słowo - preegzystującą światłość - ukazuje Jezusa jako źródło i samą treść ludzkiego życia. Jezus oświeca, daje moc, przychodzi do swojej własności, daje się poznać, czyni dzieckiem Boga.

Św. Jan Chrzciciel, przy okazji pierwszego spotkania z Jezusem, ogłasza Jego misję. On jest zapowiadanym Barankiem Bożym. To wielki symbol chrystologii Ewangelii św. Jana. Odwołuje się do Izajaszowego Sługi Jahwe, który bierze na siebie grzechy wielu, oraz do rytu baranka paschalnego, który jest symbolem wyzwolenia i odkupienia Izraela. Dla Chrzciciela chwila spotkania z Jezusem to apogeum jego prorockiej działalności. Ten, który był wyczekiwany przez pokolenia, którego zapowiadali prorocy, zostaje ogłoszony i wskazany ludowi przez "przyjaciela Oblubieńca". Jego radość jest w tej chwili pełna. Jan Chrzciciel nie tylko oczekuje na Mesjasza, nie tylko Go rozpoznaje, ale nadto toruje Mu drogę, wskazuje na Niego ludowi i usuwa się w cień, pozwala Mu "wzrastać". On nie ma wątpliwości, co do tego, kim jest Jezus i jaki "trud" przed Nim stoi.

W podobny sposób o Jezusie wypowiada się Natanael: Ty jesteś Synem Bożym, Ty jesteś Królem Izraela (J 1, 49). W jego słowach przebija refleksja pierwotnego Kościoła, który w Jezusie coraz wyraźniej dostrzega Syna Bożego. Dla prawowiernych Żydów, uznających jedyność Jahwe, przyjęcie tej prawdy było nie lada wyzwaniem. Coraz mocniej jednak w pierwotnym Kościele dojrzewała myśl, że słowa Jezusa o tym, iż jest jedno z Ojcem, nie były wypowiedzią z pogranicza bluźnierstwa, ale otwierały nowy horyzont Dobrej Nowiny, do którego wierzący w Chrystusa musieli dojrzeć.

Świadomość Jezusa dotycząca tego, kim jest, wyraża się w Ewangelii św. Jana na kilka sposobów. On jest tym, który przyszedł dla "swojej godziny". Jej zapowiedź pojawia się już przy okazji pierwszego znaku w Kanie Galilejskiej. Jezus wie, kim jest i po co przyszedł. Tej misji podporządkowane zostało całe Jego ziemskie życie. Dla jej wypełnienia gromadzi uczniów, oczekuje na właściwy czas i jest gotów na tę właśnie "godzinę".

Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam (J 5, 17) - słowa te zostały wypowiedziane w czasie jednej z konfrontacji z Żydami. Św. Jan umieścił w Ewangelii wiele opisów takich spotkań-sprzeczek. Jezus w swoim "działaniu" widzi kontynuację stwórczego działania Boga, który nie przestaje troszczyć się o świat, podtrzymując go w istnieniu i sprawując nad nim swoją zwierzchnią władzę. Działanie - trud - Jezusa wpisane jest harmonijnie w działanie samego Boga.

Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie (J 18, 37) - powie Jezus Piłatowi, pozwalając tym samym poznać, co jest celem Jego misji. W pewnym sensie jest to powiedzenie wprost tego, co wcześniej wypowiada w modlitwie arcykapłańskiej, kiedy wyraźnie mówi, iż daje w ofierze samego siebie po to, by uczniowie byli uświęceni w prawdzie (por. J 17, 19).

Przez całą Ewangelię przewija się ofiarowanie się Jezusa za człowieka, by zgładzić jego grzechy; za uczniów, by poznali prawdę, zostali wyzwoleni i uświęceni przez nią; za naród wyzwolony śmiercią jednego człowieka według proroctwa, które wypowiedział Kajfasz (por. J 11, 50-51); i ostatecznie za całą ludzkość, kiedy Jezus zapowiada, że Jego wywyższenie na krzyżu sprawi, że wszyscy zostaną do Niego pociągnięci (por. J 12, 32).

Misja i trud Jezusa

Misja Jezusa i Jego trud dla człowieka opisane są w wielu fragmentach Ewangelii jako działanie, które objawia, kim On jest. Dla zrozumienia tego, jak Jezus trudzi się dla człowieka, kluczowe będzie przyjrzenie się niektórym stwierdzeniom rozpoczynającym się od słów "Ja jestem...", jakich wiele występuje w tekście Janowej księgi. Jezus przez nie objawia siebie. I choć słowa te niedwuznacznie odwołują się do imienia Boga, co budzi podejrzenia Żydów, a nawet oskarżenia o bluźnierstwo, to jednak przede wszystkim służą Jezusowi do tego, by przybliżyć ludziom siebie i swoją misję.

Ja jestem wodą żywą... Spotkanie Jezusa z Samarytanką u studni Jakubowej jest dla Niego okazją do objawienia się jako źródło wody życia (por. J 4, 1-42). Spotkanie to antycypuje wystąpienie na święcie namiotów, kiedy Jezus wołał: Jeśli ktoś jest spragniony, [...] niech przyjdzie do Mnie i pije! (J 7, 37). Słowa te były spełnieniem zapowiedzi proroków o Mesjaszu i Jego czasach. Symbol wody odwołuje się do dzieła stworzenia, a także do wielkich obrazów, jakimi posługiwali się prorocy w swoim przepowiadaniu. Jezus - woda żywa - jest początkiem istnienia człowieka i jego trwaniem.

Ja jestem chlebem życia... Jezus dokonał wielkiego cudu rozmnożenia chleba. Ukazał przez to prawdę o swojej misji. Późniejsza mowa eucharystyczna doprowadza naśladowców do sytuacji kryzysowej, co z kolei staje się narzędziem oczyszczenia motywacji tych, którzy za Nim idą. Jezus wyrzuca swoim naśladowcom, że nie idą za Nim ze względu na znaki i fakt, że jest On obrazem Ojca, ale dlatego, że jedli chleb do sytości (por. J 6, 26). Rozmnożenie chleba dla Jezusa nie jest tylko sposobem na to, by nakarmić głodnych, ale przede wszystkim, by pokazać, że jest zaspokojeniem najgłębszego głodu człowieka - pokarmem zbawienia. Ci, którzy za Nim szli, nie byli gotowi do przyjęcia tej prawdy.

 

Dlatego, kiedy Jezus kontynuuje samoobjawienie się jako chleb życia, doprowadza do kryzysu wśród swoich naśladowców. Wielu odchodzi, ponieważ nie rozumie tego, co Jezus mówi, bo trudna jest ta mowa (J 6, 60). Jezus nie zawaha się nawet przed tym, by skonfrontować Apostołów, zmuszając ich do głębszej refleksji i do jednoznacznego opowiedzenia się za Nim. Uczniowie wiedzą, że naśladowanie Chrystusa to nie trwanie w iluzji sukcesu, kiedy ludzie z podziwu chcą przyjść, aby obwołać Jezusa królem, ale że wierność misji doprowadzi prędzej czy później do konieczności wyboru, który bardziej przypominać będzie Golgotę niż uroczyste Hosanna. Uczniowie doświadczą skutków Jezusowego trudu na własnej skórze w stosownym czasie. Już teraz są wszakże na to przygotowywani.

Ja jestem światłością świata... Motyw światłości - o czym była już mowa na wstępie - pojawia się w Ewangelii od samego początku. Już w prologu autor mówi o Jezusie jako światłości prawdziwej, która oświeca każdego człowieka. W rozmowie z Nikodemem Jezus mówi o światłości, którą miłują dobrze czyniący (por. J 3, 21). W sporze z Żydami Jezus wprost stwierdza, iż ci, którzy za Nim idą, nie chodzą w ciemności, bo On jest światłością (por. J 8, 12). Najbardziej obrazowym i wymownym znakiem tego jest uzdrowienie ślepego od urodzenia, które stało się okazją do ukazania chwały Boga i przeprowadzenia swego rodzaju sądu nad światem (por. J 9, 1-7). Jezus oświecający każdego, kto przychodzi na świat, poprzez cud uzdrowienia ślepego od urodzenia ukazuje swoją moc, potwierdza władzę sądzenia, jaka Mu została dana, swoją misję oraz to, że Jego działanie jest współdziałaniem z Ojcem. Przy okazji niejako otwiera oczy uczniów na poznanie prawdziwej ślepoty, wobec nich także spełnia swoją posługę "oświecenia".

Ja jestem życiem i zmartwychwstaniem... W szczególny sposób prawda o tym została nie tylko wypowiedziana, ale i ukazana w scenie wskrzeszenia Łazarza (por. J 11, 1-43). Jezus objawia się jako życie i zmartwychwstanie. Wcześniej jednak ten aspekt przewijał się w tekście Ewangelii oraz w treści rozmów i spotkań Jezusa czy to z Nikodemem, czy w przemowie po rozmnożeniu chleba, czy też w ukazaniu celu swojego przyjścia po to, by owce miały życie, i miały je w obfitości (J 10, 10). Jezus nie przychodzi, aby potępić, by cokolwiek unicestwić, zmarnować, ale po to, by zbawić, zachować i wskrzesić w dniu ostatecznym. Jezus w Ewangelii św. Jana jawi się jako szczególny filantropos - miłośnik człowieka, pragnący jego życia w pełni, przynoszenia owocu, życia wiecznego. Dlatego jest "człowiekiem", którego potrzebuje chromy przy sadzawce Betesda (por. J 5, 1-9), jest pokarmem, napojem, a ostatecznie życiem i zmartwychwstaniem. Jezus podejmuje na różne sposoby walkę o człowieka, zarówno w tym ziemskim, doczesnym wymiarze, jak i przede wszystkim w wymiarze duchowym, eschatologicznym.

Ja jestem Dobrym Pasterzem... To jeden z najpiękniejszych i najczęściej używanych symboli ikonografii chrześcijańskiej. Jezus Dobry Pasterz, troszczący się o swoje owce, znający je, gromadzący w jednej owczarni i chroniący przed niebezpieczeństwem, ukazuje szczególny rys Boga. Wszechmocny Stwórca, surowy Sędzia staje się w Dobrym Pasterzu bliski, łagodny i dobrotliwy. Dlatego symbol ten tak bardzo przemawiał do pierwszych chrześcijan, a i dzisiaj jest on dla nas pociągający. Jak żaden inny ukazuje bowiem zwrócenie się Jezusa w stronę człowieka, zabieganie o niego, dbanie o jego potrzeby, chronienie przed niebezpieczeństwem, wydanie samego siebie.

Ja jestem krzewem winnym... Symbol winnego krzewu i spodziewanych zeń owoców nie był obcy już prorokom. Także Ewangelie synoptyczne wykorzystują ten obraz, by stał się on zapowiedzią królestwa niebieskiego. Jezus w Ewangelii św. Jana ogłasza sam siebie prawdziwym krzewem winnym (por. J 15, 1). Czyni to po to, by wskazać na prawdziwe źródła życia i owocowania. "Trudzenie się" Boga dla człowieka dotyka bardzo ważnego dylematu, przed jakim często staje człowiek współczesny, a mianowicie: gdzie jest źródło życia, skąd czerpać życiowe soki i siły do owocowania. Podobnie jak w trudnej do przyjęcia mowie eucharystycznej Jezusa, tak i tutaj stawia On uczniów wobec konieczności zajęcia jednoznacznego stanowiska. Decyzja nie będzie obojętna, pociągnie za sobą skutki.

Zbawczy charakter trudu Jezusa

Skąd Jezus czerpie swoją moc do trudzenia się dla człowieka? Przede wszystkim z poczucia swojej misji. Jezus ma jej świadomość i wielokrotnie daje temu wyraz w słowach, które wypowiada. Jego życie i działanie jest podporządkowane temu, po co przyszedł. Ma jasno wytyczony cel, czeka na właściwy czas. Nie pozwala się rozproszyć i odwieść od tego, co najważniejsze. Nie daje się zwieść pozorom, nikomu też nie musi się przypodobać. Scenariusz Jego życia został napisany przez Boga i On chce go wypełnić w całości.

Źródłem Jego mocy jest również poczucie jedności z Ojcem. Poczucie bycia w sprawach Ojca, wykonywania Jego dzieł jest bardzo charakterystyczne dla działania Jezusa opisanego w Ewangelii św. Jana. W każdym niemalże spotkaniu z poszczególnymi osobami czy w konfrontacjach z Żydami Jezus mówi o tej jedności. Staje się to na tyle wyraźne, że budzi sprzeciw, a nawet gorszy do tego stopnia, że chciano Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu (J 5, 18). Jezus jest świadom swojej więzi z Ojcem i wynikających stąd konsekwencji dla Jego życia i działania.

Moc Jezusa potrzebna do trudzenia się dla człowieka wypływa także z szukania woli Tego, który Go posłał. Jezus objawia swoim słuchaczom to, co stanowi kręgosłup Jego odniesienia do Ojca. Rzeczywistość misji nie jest statyczna. To nie tylko zewnętrznie narzucony plan życia, ale świadomy wybór i osobiste nastawienie.

Każde działanie, a zatem także trud podejmowany przez Jezusa dla człowieka, niesie ze sobą pewne konsekwencje i musimy liczyć się z jego skutkami. To "koszty" podjętego trudu. Mówi o nich sam Jezus: Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. [...] Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać (J 15, 18. 20). Skoro trud Jezusa wiele Go kosztował, to i uczniowie doświadczą tego samego.

Koszty poniesione przez Jezusa związane są z Jego odrzuceniem, samotnością i decyzją o wydaniu samego siebie. Już prolog Ewangelii wspomina, iż Światłość nie przez wszystkich została przyjęta. Słowo nie zostało przyjęte. Przejawów owego odrzucenia Jezusa jest u św. Jana bardzo dużo. Jego Ewangelia, jak mało która, pełna jest nieustannych sporów Jezusa z Żydami. Co rusz także pojawia się groźba całkowitego odrzucenia Go, choć w pojęciu adwersarzy Jezusa byłaby to kara za bluźnierstwo. Jezus ma świadomość zaciskania się pętli wokół Niego, ale nie uchyla się od wypełnienia powierzonej Mu misji, ponieważ niebezpieczeństwo odrzucenia stanowi jej integralną część. Misja Mesjasza jest wyjątkowa. Nie ma precedensów ani pierwowzoru. Dlatego też Jezus jest w niej zdany na Ojca, nie mogąc mieć i nie mając oparcia w ludziach.

Decyzja o wydaniu samego siebie jest świadomym działaniem. Jak sam Jezus wyznaje, nikt Mu nie zabiera życia, On sam się wydaje. Dlatego liczy się nie tyle fizyczne pozbawienie życia, nawet w tak okrutnej formie, jak ukrzyżowanie, ale najważniejsza jest decyzja samego Jezusa, Jego wola zbawcza, która realizuje się w całkowitej kenozie - wydaniu samego siebie. Treścią zbawczego działania jest wola Boga wydania samego siebie. Sposób, w jaki się to dokonuje, ma tutaj mniejsze znaczenie.

Najbardziej wyraźnym i dojmującym "kosztem" trudu, jaki podejmuje Jezus, staje się jednak Jego "godzina". Kiedy nadeszła, siły zła sprzysięgły się przeciwko Niemu. Jezus w "swojej godzinie" doświadcza zdrady, osamotnienia, zostaje sprzedany, pojmany, upokorzony, sponiewierany w swojej ludzkiej godności, a w końcu ukrzyżowany i zabity. To są koszty Jego wierności, niecofania się przed wypełnieniem misji. To są konsekwencje decyzji podjętej dużo wcześniej. To jest ostatecznie droga do wypowiedzenia Dokonało się, które przypieczętowuje nie tylko ziemskie życie, ale przede wszystkim zbawczą misję Jezusa.

Jezus był świadom, że zbawcze działanie dla człowieka, które przyszedł wypełnić, nie jest i nie będzie sprawą łatwą i bezbolesną. Od pierwszych chwil publicznej działalności stykał się z przejawami odrzucania Go. Konsekwentnie jednak mówił o swojej misji i wprowadzał ją w życie. Nie cofnął się przed niczym, ale wszystko wypełnił. Konsekwentnie także przygotowywał swoich uczniów na trud i niebezpieczeństwo odrzucenia. Jezus wypełnił swoją misję. Uczniowie zostali wyposażeni w moc obiecanego im Ducha Świętego. W mocy Ducha podjęli wyzwanie owych jeśli Mnie prześladowali... jeśli Mnie odrzucali..., by wypełniać swoją misję, aż do wypowiedzenia ostatecznie swojego Dokonało się.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Jezus trudzący się dla zbawienia człowieka
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.