Karol de Foucauld - Adorujący Jezusa
Błogosławiony Karol de Foucauld odważył się zamieszkać na pustyni pośród koczowników muzułmańskich. Z czasem zyskiwał coraz większe zaufanie z ich strony. Z pomocą francuskiego oficera zbudował mały klasztor w pobliżu niewielkiej oazy. Jego cela była dla każdego wędrowca otwarta. Sam uprawiał warzywa i owoce na swe utrzymanie. Większość czasu spędzał na cichej adoracji Jezusa eucharystycznego. Ten mnich pokoju zginął jednak z rąk muzułmanów (1 grudnia w 1916 roku), z którymi dzielił się podczas samotnej modlitwy i w darze bezinteresownej przyjaźni, Jezusowym pokojem.
We wczesnej młodości przeżył poważny kryzys wiary i stał się ateistą. Prowadził nieuporządkowane życie. W wieku 22 lat został oficerem, opuszcza Francje i udaje się do Algierii. Tam zetknął się ze świadectwem wiary w Boga i gorliwej modlitwy ze strony wielu muzułmanów. Na nowo zadawał sobie pytanie: "Czyżby Bóg istniał?".
Po trzech latach powrócił do Francji i dzięki najbliższej rodzinie głęboko chrześcijańskiej, rozpoczął przygodę szukania Boga. W tym najważniejszym okresie życia spotkał Ojca Huvelina, który stal się jego przewodnikiem duchowym i przyjacielem. Rozmowy z nim zaowocowały odkryciem Boga Żywego. Karol przeżył głębokie nawrócenie i zapragnął całkowicie oddać się Bogu prowadząc życie mnicha. Miał wtedy 28 lat.
W 1890 roku wstąpił do klasztoru trapistów we Francji, gdzie przebywał siedem lat. Po siedmiu latach opuszcza zakon i udaje się do Nazaretu, gdzie przez cztery lata żyje jak pustelnik. Właśnie tam odkrywa bliskość i przyjaźń Jezusa. Wspomnienia z Ziemi Świętej, a przede wszystkim doświadczenie Nazaretu, towarzyszyły mu do końca życia.
Święcenia kapłańskie przyjął w 1901 roku i w niedługim czasie udał się na Saharę do Beni-Abbes a następnie do Tamanrasset. Nauczył się miejscowego języka, poznawał kulturę Tauregów.
Przebywając na pustyni pisał sporo listów, które nacechowane były wielka prostotą, czystością i duchem posłuszeństwa wobec woli Bożej objawianej mu przez przełożonego zakonu i podczas medytacji nad Słowem Bożym.
Jego komentarze do wybranych fragmentów Ewangelii są jak świeżo upieczony chleb, mają smak młodego wina i czystość źródlanej wody. Dla najbliższej rodziny i przyjaciół żyjących we Francji były to z pewnością listy krzepiące, napełnione wiarą i miłością. Pocieszały.
Mimo, że przeżywał swoje życie mnicha na pustyni, to przecież nie był oderwany od świata. Swoje modlitwy ofiarował w intencji Kościoła powszechnego, przede wszystkim modlił się za Ojca Świętego a także w intencji ludzi, którzy tak jak on, kilkanaście lat temu, są zagubieni. Często odmawiał napisaną przez siebie modlitwę:
Ojcze
oddaję się Tobie.
Uczyń ze mną, co zechcesz.
Dziękuję Ci za wszystko,
cokolwiek ze mną uczynisz.
Jestem gotów na wszystko
przyjmuję wszystko.
Niech Twoja wola spełnia się we mnie
i we wszystkich Twoich stworzeniach,
nie pragnę niczego innego, mój Boże.
Składam moją duszę w Twoje ręce.
Oddaję Ci ją, Boże
z całą miłością mego serca.
Kocham Cię
i to jest potrzebą mojej miłości,
żeby się dawać,
oddawać się w Twoje ręce bez ograniczeń,
z nieskończoną udnością,
bo Ty jesteś moim Ojcem.
Po jego beatyfikacji dokonanej przez Benedykta XVI 13 listopada 2005 roku w księgarniach katolickich pojawiło się sporo nowych publikacji mówiących o jego życiu i modlitwie.
Czytając je, niejako odruchowo sięgamy po Ewangelię, by ją rozważać i otwierać się na przemieniającą moc Jezusowej łaski. Następnym krokiem jest pragnienie dzielenia się w naszym otoczeniu Jezusowym pokojem i radością, jakich doświadczyliśmy na modlitwie.
Skomentuj artykuł