Duchowość "wszystko musi grać" - Mt 20, 20-28
Św. Jakub apostoł, syn gromu, człowiek gorliwy, pierwszy oddał życie za Chrystusa. Ale wcześniej taki nie był. Dzisiejsza Ewangelia ukazuje go (razem z jego bratem Janem) jako jeszcze nie gotowego na tego typu poświęcenie. Na razie marzą im się urzędy, trony, pierwszeństwo i chwała.
W postępie na drodze do Boga przeszkadzać mogą dwie pokusy:
Pierwsza to "odczłowieczanie" świętych, które polega na naiwnym myśleniu, że oni nie musieli się tak zmagać jak my, nie mieli takich słabości ani grzechów jak my. Zasadniczo wszystko szło im gładko. To kapitalna "pobożna" pokusa, która skutecznie umacnia wierzącego w przekonaniu, że dla niego świętość jest praktycznie niedostępna.
Druga pokusa to patrzenie na świętych wyłącznie przez pryzmat ich kanonizacji i aureoli. Stali się świętymi od razu, by nie powiedzieć, że w chwili ich kanonizacji. Jeśli założy się te okulary, to nie widać w życiu świętych etapów ani stopniowego dochodzenia do głębokiej wiary i miłości.
Ewangelia nie boi się innego, prawdziwszego spojrzenia. Apostołowie nie od razu stali się świętymi. Św. Jan Chryzostom, komentując tę scenę, pisze, iż "Ewangelia odsłania ułomności uczniów, byś potem zrozumiał, jacy stali się dzięki łasce".
Widzimy, że Jakub i Jan pojmują królestwo Boże czysto zewnętrznie, jako ziemskie panowanie. Wcześniej Jezus zapowiada, że umrze w Jerozolimie i będzie wyszydzony. Ale do nich w ogóle to nie dociera. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że wypierają niewygodne prawdy, nie rozumieją o co chodzi i zmieniają temat.
Na scenę wkracza również mamusia - bardzo realistyczny obraz aktualny do dzisiaj. Dorośli faceci proszą mamę o wstawiennictwo? Dlaczego? Pewnie wpadli na pomysł, że łatwiej będzie przekonać Jezusa do spełnienia prośby. W końcu nie wypada odmówić mamie. A może wysunęli mamę do przodu, bo sami wstydzili się zapytać?
Św. Jan Chryzostom komentuje, iż uczniowie "nie prosili o tę rzecz jedynie dla niej samej, ale dlatego, iż uważali, że unikną przykrości".
Na jakim etapie drogi do Boga byli apostołowie? Węgierski jezuita Franz Jalics SJ nazwałby ten etap duchowością harmonii, albo - to już mój pomysł - duchowością "wszystko musi grać".
Człowiek wierzy w Boga, zachowuje przykazania, szanuje bliźniego, ale gdzieś podskórnie uważa, że za to wszystko należy się jakaś nagroda. Zło nie może się przytrafić.
"Pozwalamy Bogu, aby czynił wszystko, co dopuszczalne jest w ramach tego stworzonego świata, ale nie pozwalamy na to, co wychodzi ponad świat stworzony: krzyż, cierpienie, śmierć i niesprawiedliwość" - pisze Jalics SJ.
Tę duchowość wyrażają szczególnie jeszcze inne dwie postawy biblijne. Pierwsza to Izraelici na pustyni, którzy sądzą, że wprawdzie Bóg powinien ich uwolnić z Egiptu, ale równocześnie nie powinien im zabierać egipskich garnków pełnych mięsa.
Piotr również wyznaje wiarę w Mesjasza, ale takiego, który powinien uwolnić od okupacji Rzymian, żeby się lepiej żyło, a nie umierać na krzyżu.
Rzeczywistość obumierania, cierpienia, krzyża wprowadza dysharmonię, niepokój. Nie pasuje do tego schematu. Bóg powinien więc zapewnić wszystko, czego potrzebujemy: powodzenie, zdrowie, dobre imię. Wtedy warto wierzyć. Dopóki wszystko układa nam się dobrze, nawet tego nie zauważamy, bo sądzimy, że tak właśnie ma być.
Na tym etapie życia duchowego człowiek próbuje zatrzeć dystans między Bogiem, który jest ponad tym światem, a ludźmi, między tym, co niebieskie, a tym co ziemskie. Chce uczynić Boga częścią tego świata, stworzenia, praw przyrody, "delikatnie" stara się nakłonić Go jakoś do swojej woli. "Powiedz, żeby ci dwaj synowie, zasiedli".
W sumie nie ma w tym nic złego, bo Bóg rzeczywiście troszczy się o nas. Ale jest też inny rodzaj trudniejszych Bożych darów, które kłócą się z naszymi oczekiwaniami. Jeśli człowiek zatrzyma się na etapie "wszystko musi grać", nie pójdzie za Chrystusem do końca, bo On żąda straty, oddania życia. A to nie pasuje do tego typu duchowości.
Jak to się więc stało, że Jakub, który pragnął dla siebie pierwszeństwa, zaszczytów, władzy, kilkanaście lat później ponosi tak wielką stratę - oddaje życie? Co się w nim zmieniło? Od duchowości harmonii do duchowości oddania przeszedł dzięki mocy Ducha Świętego. Inaczej się nie da. Serca kamienne musi być zastąpione sercem z ciała. I to się dzieje powoli.
Dzisiaj możemy prosić apostoła Jakuba, aby wyjednał nam cierpliwość na tej drodze. Nieprzypadkowo ludzie od wieków pielgrzymują do Jego grobu w Santiago de Compostela po różnych drogach…
Prośmy, abyśmy byli podatni na działanie Ducha i nie dziwili się, że jeszcze w nas tyle oporów, ułomności, myślenia po ludzku. Jako ludzie ochrzczeni już jesteśmy na dobrej drodze. To bardzo dużo.
Skomentuj artykuł