#Ewangelia: co z tego, że kogoś osądzę?

(fot. shutterstock.com)
Mieczysław Łusiak SJ / Wojciech Jędrzejewski OP

Sądzenie nic nie daje. Chyba, że satysfakcję pod tytułem: "Jestem lepszy od innych".

[Mt 7, 1-5]

Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą.
Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a nie dostrzegasz belki we własnym oku? Albo jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, podczas gdy belka tkwi w twoim oku? Obłudniku, usuń najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka twego brata».

[Komentarz Mieczysława Łusiaka SJ]

Co z tego, że kogoś osądzę? Sądzenie nic nie daje. Chyba, że satysfakcję pod tytułem: "Jestem lepszy od innych".

"Nic po mnie w świątyni takiego bóstwa, które by roztrząsało wzrost i tuszę swoich wiernych, ani w domu takiego przyjaciela, który by nie przyjął gości kulawych lub kazał im tańczyć, aby ocenić, czy tańczą dobrze.

Dość spotkasz sędziów na świecie. Nieprzyjaciołom zostaw trud urabiania ciebie, abyś się stał innym, abyś stwardniał. To ich zadanie, tak jak zadaniem burzy jest rzeźbić pień cedru. Przyjaciel jest po to, aby cię przyjął. A kiedy wchodzisz do świątyni, wiedz także, że Bóg nie sądzić cię chce, ale przyjąć." (A. de Saint-Exupery)

[Komentarz Wojciecha Jędrzejewskiego OP]

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

#Ewangelia: co z tego, że kogoś osądzę?
Komentarze (1)
25 czerwca 2018, 17:27
Każdy chyba się zgodzi, że siadanie na rozchwianym stołku, który wygląda, jakby się miał za chwilę rozlecieć, jest ryzykowne. Podobnie jak wsiadanie do przerdzewiałego gruchota lub mieszkanie w domu, z którego odpadają farby, a po podłodze włóczą się karaluchy. Zdolność do oceny sytuacji jest nam w życiu niezbędna. Równie istotna jest zdolność do oceny osoby z którą się stykamy lub tylko o niej słyszymy. Cała ta gadanina o nie sądzeniu brzmi wobec tego bardzo podejrzanie.