#Ewangelia: takie zachowanie prowokuje Pana Boga do gniewu. Nie warto go próbować

(fot. unsplash.com)
Mieczysław Łusiak SJ / Wojciech Jędrzejewski OP

Chętnie tak prowokujemy Boga, gdy chodzi o kogoś innego. Kiedy sami coś przeskrobiemy, wówczas szybko wzmagamy naszą pobożność, w nadziei, że Bóg przestanie się gniewać.

[Ewangelia]

Gdy dopełniał się czas wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy i wysłał przed sobą posłańców. Ci wybrali się w drogę i przyszli do pewnego miasteczka samarytańskiego, by Mu przygotować pobyt. Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to uczniowie Jakub i Jan rzekli: "Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich?" Lecz On odwróciwszy się zabronił im. I udali się do innego miasteczka. (Łk 9, 51-56)

DEON.PL POLECA

[Komentarz Wojciecha Jędrzejewskiego OP]

[Komentarz Grzegorza Kramera SJ]

Ile lat my za Panem Jezusem idziemy? Słuchamy Go, modlimy się, czytamy Pismo, mądre książki, słuchamy coraz lepszych kaznodziejów, niektórzy z nas są już po wielu kursach duchowości i tak naprawdę nic się nie nauczyliśmy. Jak Ci dwaj bracia.

Przecież znają Jezusa dobrze, słuchali Jego nauk, zapewne słyszeli choćby te wszystkie zdania, w których mówi o pokorze, a kiedy przychodzi co do czego, chcą zrzucić gromy z nieba na ludzi, którzy nie okazali się być wobec nich uczynni. Wcale im nie chodziło przecież o chwałę Boga, o czystość religii. Nie jestem pewien nawet, czy chodziło im chociaż o Jezusa. Jestem przekonany, że najbardziej chodziło o ich urażoną dumę.

Jezus, który mówił przede wszystkim do apostołów o "miłowaniu nieprzyjaciół", bo miłowanie tych, co ich miłują - jest oczywiste, nawet poganie tak czynią, teraz okazał się przez nich w ogóle nie zrozumiały. Jego nauczanie nie wyrobiło w nich zmiany ich postępowania.

Zobaczcie ile razy jest tak w naszym życiu, że mówimy o "świętym oburzeniu", o tym, że trzeba niewierzących, choćby tych, co głosowali przeciw życiu w Sejmie, napiętnować? Ile razy w naszych rodzinach, wspólnotach zakonnych, każdego dnia zsyłamy gromy na innych. Tylko dlatego, że nie chcą nas, albo naszych poglądów przyjąć.

Ten fragment jest też o pokorze Jezusa, pokorze nie nauczanej słowami, ale konkretnym działaniem. Jest tak w naszym życiu, że my jesteśmy bardzo życzliwi w stosunku do tych, którzy ładnie wyglądają, pachną, mają pieniądze (i chcą się nimi z nami podzielić), w jakiś sposób od nich zależymy (albo tak się nam zdaje). Gorzej jest już z tymi, którzy wcale wobec nas nie są ani mili, ani nie mają pieniędzy i pięknego zapachu. Wtedy zmieniamy postępowanie, znika nas uśmiech z twarzy, pojawiają się "usprawiedliwione oceny", złośliwość, wymowne milczenie itp. A Jezus przyjmuje to, że nie został przyjęty i nie robi scen. Idzie dalej.

Jest taka sentencja: "Twoja religia ujawnia się w tym, co robisz po wysłuchaniu kazania".

[Komentarz Mieczysława Łusiaka SJ]

Uczniowie prowokowali Jezusa do gniewu, wyrażonego ukaraniem złych ludzi. Dziś też Bóg jest tak prowokowany. Na przykład wtedy, gdy mówimy: "Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy". Chętnie tak prowokujemy Boga, gdy chodzi o kogoś innego. Kiedy sami coś przeskrobiemy, wówczas szybko wzmagamy naszą pobożność, w nadziei, że Bóg przestanie się gniewać. Tymczasem On z gniewem nie ma nic wspólnego. Karanie człowieka za czynione zło jest ostatnią rzeczą, jaka przyszłaby Bogu do głowy.

Nie prowokujmy Boga do gniewu, bo On się nie da sprowokować.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

#Ewangelia: takie zachowanie prowokuje Pana Boga do gniewu. Nie warto go próbować
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.