Najważniejsze jest zdrowie? - Mt 16, 21-23

(fot. flickr.com)
Mieczysław Łusiak SJ

Jezus zaczął wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie.

A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: "Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie". Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: "Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie".

DEON.PL POLECA

Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania".

Rozważanie do Ewangelii

Na ogół życzymy sobie zdrowia. I ogólnie braku cierpienia. Piotr też życzył Panu Jezusowi zdrowia, długiego życia i ludzkiej życzliwości. A Jezus nazwał go szatanem, czyli przeciwnikiem. Czy to nie dziwne? Byłoby dziwne, gdyby zdrowie i życie bez cierpienia było czymś najważniejszym dla Jezusa. Tymczasem On miał coś ważniejszego "na głowie" - nasze zbawienie.

O zdrowie trzeba dbać. Brak cierpienia na pewno jest czymś dobrym. Ale nie jest dobrze czynić ze zdrowia i braku cierpienia najważniejszej rzeczy na świecie. Bo i tak kiedyś choroba i cierpienie przyjdzie. Są ważniejsze rzeczy, jak choćby miłość, wyrażana zwykłą codzienną dobrocią i życzliwością. Miłości do innych dużo bardziej potrzebujemy, niż własnego zdrowia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Najważniejsze jest zdrowie? - Mt 16, 21-23
Komentarze (2)
M
Maria
31 sierpnia 2014, 17:34
Żeby nie było się słabą(ym), wręcz bezsilną(ym)... Nie miałoby się tego ograniczonego nastawionka na zdrowie, stabilność,za pewnienie przynajmniej tego co niezbędne... Nie popadałoby się co rusz w grzeszki. Nie spinałby się człowiek, żeby tym swoim kochaniutkim zapewnić to minimum:zdrówko, środki do życia chocby przeciętnego, Zeby starczyło na opłaty i jedzenie przynajmniej I nie popadałoby się w strach, gdy zaczyna życiowymi ogrodzeniami, zabezpieczeniami trząść, targać. Gdy sie wyłania całkiem nieprzewidziana sytuacja, zawierająca to, ćzego nie było dotychczas do podjęcia... Noi może słaby człowiek dzięki swej słabości uczepić się Boskiej ręki, zamknąć oczy i wołać jak dzieciaczek: "trzymaj mnie mocno, prowadź" A może też przez swoją słabość całkiem stracić ufność Bogu:" bo jak nie ma się żadnego zabezpieczenia, to nie ma co na Boga oglądać się" Póki życie trwa, nie ma zatrzymania się w drodze za Jezusem. Moja słabość nie zwalnia mnie z podążania za Jezusem. Zresztą rozmiar mojej słabości znany tylko Jemu. Ja jedynie wielce co sobie wyobrażam
J
Janek
31 sierpnia 2014, 09:23
Podobne odczucie miałem po przeczytaniu dzisiejszej Ewangelii: http://www.operator-paramedyk.pl/2014/08/29/nie-rob-tego-po-co-sie-meczyc-mt-16-21-27/ .