Same sakramenty nie wystarczą

(fot. shutterstock.com)

Hitlera ochrzczono w Kościele katolickim, Stalina w prawosławnym. Jak widać, sama sakramentalna mechanika to o wiele za mało, by być chrześcijaninem.

Święto chrztu Pańskiego - ta nazwa może wprowadzać w błąd. Chrzest kojarzymy z sakramentem, a nie o sakrament w tym przypadku chodzi. Jan zanurzał w wodzie tych, którzy zapragnęli zmienić swoje dotychczasowe nastawienie do życia, ale takiego chrztu, jaki my dzisiaj znamy, nie udzielał. Miał też świadomość, że nie potrafi tej zmiany w człowieku zapoczątkować i doprowadzić do pomyślnego końca. Jan wykonuje obrzęd, ale nie tworzy rzeczywistości, na którą te jego symboliczne działania wskazują. Nie jest czarownikiem, nie zna tajemnych zaklęć i magicznych gestów, które, jeśli poprawnie się je wykona, skutecznie zadziałają i dadzą człowiekowi to, o co człowiek zabiega.

Trzeba przyznać, że czasami w ten sposób podchodzimy do sakramentów. Jeśli się ochrzcisz, będziesz chodził na Mszę św., weźmiesz ślub kościelny, jeśli z całego serca, a więc z wielkim zaangażowaniem uczuciowym i dokładnie według przepisów będziesz wykonywał praktyki religijne - wtedy Bóg ci pobłogosławi, to znaczy spełni twoje nawet najskrytsze marzenia i to bez twego udziału, wysiłku. Jeśli umiejętnie Boga poprosisz, to otrzymasz. Takie podejście do sakramentów można opisać jeszcze na inny sposób. Woda chrztu obmyje twoje serce z brudu grzechu, łaska Boża napełni je nową siłą i staniesz się nowym stworzeniem. Jednak niekoniecznie tak musi być. Dowód: Hitlera ochrzczono w Kościele katolickim, Stalina w prawosławnym. Jak widać, sama sakramentalna mechanika to o wiele za mało, by być chrześcijaninem.

Jan Chrzciciel mówi: "Ja was zanurzam w wodzie", ale o Jezusie mówi: "On was zanurzy w Duchu Świętym". A zatem nie chodzi o obrzęd, dzięki któremu zajdą w nas takie czy inne zmiany. Chodzi o to, byśmy zanurzyli się nie w czymś, ale w kimś, w drugiej osobie. Zanurzyć się w kimś drugim niby w wodzie, rozpłynąć się w nim, tak się z tym drugim zjednoczyć, że patrząc na siebie, widzimy tego drugiego, i patrząc na tego drugiego, widzimy siebie. Takie obopólne przenikanie sprawia, że te dwie osoby uzupełniają się i dopełniają wzajemnie, upodabniają do siebie, stają jednym ciałem i jedną duszą. Przykładów na takie zjednoczenie nie trzeba daleko szukać. Wystarczy uważniej przypatrzeć się życiu małżeńskiemu, rodzinnemu, ale też zakonnemu, w celibacie. Człowiek, który oddaje siebie w ręce innych ludzi, zanurza się w innych ludziach i innym ludziom pozwala zanurzyć się, rozgościć w nim, zaczyna rozumieć, że chrzest Duchem Świętym to nic innego jak tylko nieustanne dorastanie do tej klasy człowieczeństwa, którą przedstawia sobą Jezus Chrystus.

DEON.PL POLECA

Jan Chrzciciel mówi, że Jezus będzie nas chrzcił także ogniem. Otóż tym ogniem, który towarzyszy Duchowi Świętemu i którym On wypala w nas wszystko, co nie pochodzi od Boga, jest po prostu świat, w którym żyjemy. Nie, nie o jakieś szczególne przeciwieństwa, nie o męczeństwo zaraz tu chodzi, chociaż o to też, ale o wyzwania, jakie stawia przed nami codzienność. Dorosnąć do siebie samego, do tego, kim mamy być dla innych - to jest ten nieustanny chrzest.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Same sakramenty nie wystarczą
Komentarze (13)
Jan Maria
12 stycznia 2016, 00:26
Doskonale rozumiem co autor ma na myśli, bo nawet nie chodzi tutaj o gre słów, czy poprawność. A raczej o żywe doświadczenie Boga - który żyje - nie sam dla siebie - ale żyje w Miłości - do tej relacji ze sobą zaprasza tych którzy nie tylko wierzą, i są szybcy do oceniania i osądzania, ale szczególnie tych którzy z pokorą serca otwierają się na spojrzenie Pana, i nie uciekają, ale w tym spojrzeniu chcą trwać, Bo On trwa na zawsze, i nie jest jakąś wybrażoną postacią, ale Jezusem, który wychodzi na spotkanie - nawet teraz kiedy jesteś przed internetem i masz tysiace myśli w glowie. To czas aby przestać się czepiać, osądzać i oceniać i zapytać Pana Jezusa, czemu moje serce tego nie rozumie?
TP
Tomasz Pierzchała
10 stycznia 2016, 16:16
O.Oszajca chcąc nie chcąc dowodzi jakie są skutki uprawiania nowej teologii a la Karl Rahner. Zamiast Boga człowiek, zamiast wiary świętej faktyczny ateizm. Warto pamiętać ,iż rewelacje o.Oszajcy to jego prywatna sprawa. Nas katolików obowiązuje katechizm.
Andrzej Ak
10 stycznia 2016, 15:54
To prawda, same sakramenty nie wystarczą, aby stać się autentycznym dzieckiem Boga i zarazem żołnierzem Chrystusa. Otaczający nas świat każdego dnia stawia nas przed problemami i decyzjami, które powinniśmy podjąć i wypełniać mocą Ducha Świętego i z łagodnością i miłością jakiej nas uczy Pan Jezus. Nasze samo pochylenie się nad drugim człowiekiem (ubogim, w potrzebie) jest dla Boga nie wystarczające. On pragnie byśmy się w nim (tym człowieku) zanurzali z miłością i traktowali jak brata lub siostrę w Bogu Ojcu.  Potrzeba pomagania innym nie jest trudna do zrozumienia. Jednak to czego czasem wymaga od człowieka Duch Boży jest już wykraczaniem poza ogólnie znane nam schematy zachowań. Bóg postrzega nas wszystkich ludzi jak braci i siostry i pragnie byśmy my tak samo siebie postrzegali, bez barier zamożności, czy statusu społecznego. Aby sprostać tym wymaganiom Boga musimy trochę wysilić się i popracować nad swoimi odruchami, myśleniem, postrzeganiem innych, postrzeganiem drugiego człowieka. Nasza świadomość nie jest przyzwyczajona, aby drugiego człowieka w potrzebie traktować tak jak swojego brata czy siostrę. Zapewne wielu z nas często prosi Boga o to czy o tamto. Wielu z nas nawet nie zastanawia się nad tym, iż Bóg udziela nam wedle miary, z którą my udzielamy innym. Tak więc praca nad sobą samymi z darami udzielanymi nam przez Boga w Sakramentach, jest drogą doskonalenia, którą mamy zadaną od chili narodzin na tym świecie. Jedni się uczą życia na tej drodze łatwiej i szybciej, innym przychodzi to z trudem i większym wysiłkiem. Jednak w Chrystusie Panu wszyscy mamy powołanie, aby wciąż się doskonalić w miłości, błogosławieństwie, modlitwie, pracy, pomocy ku drugiemu człowiekowi, którego Bóg postawi w danym dniu na naszej drodze.
jazmig jazmig
10 stycznia 2016, 16:42
Jak Bóg udziela swoich łask nie wie nikt, poza Nim. Więc nas nie pouczaj w tej materii, bo nic nie wiesz.
Andrzej Ak
11 stycznia 2016, 17:24
Jednak każdy z nas wie jakie otrzymał łaski od Boga, które powienien pielęgnować i za które powinien Bogu dziękować. Równeż każdy z nas ma jeszcze coś, o co wciąż prosi Boga lecz tego  nie otrzymuje. Pomijając kwestie naszego dobra (bo czasem to o co prosimy nie dało by nam dobra jak sądzimy), oraz łaskawości Boga, który obdarowuje nas czasem wedle Swojej woli, a nie naszych zasług, Jest też przestrzeń sprawiedliwości Bożej, która przyczynia się w obdarowaniu nas wedle naszej miary. Jest to fundament Sparawiedliwości Boga, o której Jezus nauczał tak: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą." (Mt, 7, 1-2); oraz "Wszystko wiec, co byscie chcieli, zeby wam ludzie czynili, i wy im czyncie! Albowiem na tym polega Prawo i Prorocy." (Mt, 7,12).
J
jowi
10 stycznia 2016, 12:32
Wydaje się, że nieliczni księża diecezjalni mają świadomość zaproszenia Jezusa kierowanego do każdego człowieka, aby dorastać do siebie samego i widzą to tak, jak autor tekstu. Właśnie dzisiaj podczas Eucharystii wysłuchałam homilii, w której ksiądz proponował takie magiczne spojrzenie na sakramenty, o jakim pisze o. Oszajca. I tenże ksiądz postawił pytanie, a właściwie podzielił się doświadczeniem, które określił jako porażkę duszpasterską licznych kapłanów, a mianowicie, dlaczego wysiłki tak wielu z nich (w tym i jego samego) nie przynoszą dobrych owoców. Jakoś nie umiał dostrzec związku braku dobrych owoców własnych działań z tym, czego naucza wiernych. Wielokrotnie też byłam świadkiem sytuacji, w których propozycje wiernych o poszerzenie "oferty" parafialnej o pogłebioną formację duchową były kwitowane stwierdzeniem, że przecież mamy sakramenty i one wystarczą.
jazmig jazmig
10 stycznia 2016, 16:41
Informacje nt. pogłębionej formacji duchowej łatwo znaleźć u wujka gugla.
LS
le sz
12 stycznia 2016, 11:51
A mnie trafiało się być świadkiem sytuacji w których różni nawiedzeni domagali się realizacjji ich idei fix. I zastanawiam się czy aby tak nie było z tym "poserzeniem oferty parafialnej.
jazmig jazmig
10 stycznia 2016, 10:23
Zanurzyć się w innym człowieku...??? Coś się autorowi pomerdało.
Andrzej Ak
10 stycznia 2016, 16:10
Zanurzyć się w innym człowieku to coś więcej niż pochylić się nad jego problemami i zrozumieć go oraz wesprzeć w pomocy. Termin "zanurzyć" trzeba zrozumieć na płaszczyźnie na której Duch Boży nas napełnia i przez Jezusa spoczywa w naszej duszy. Ta tajemnica obcowania z Bogiem poprzez Jego Ducha jest wspaniałym darem, który jednak do czegoś zobowiązuje. Zobowiązuje do dzielenia się Nim z drugiom człowiekiem. Zanurzyć się w Duchu Bożym (którego otrzymaliśmy) w druguim człowieku to napełnić go tym Duchem wedle woli Boga. Takich tajemnic Boga jest więcej, Bóg pragnie przenikać do tego świata na wiele różnych sposobów i pragnie to czynić poprzez ludzi, w których on ma upodobanie. W dzisiejszym świecie jest wiele Bożych powołań. Wielu z nas wierzących ma powołania, których jeszcze nie rozumie. Potrzebujemy czasu, aby dojrzeć do swojego powołania, aby go poprawnie zrozumieć. 
jazmig jazmig
10 stycznia 2016, 16:39
Przestań pieprzyć jak potłuczony, Oszajca nam wystarczy.
LS
le sz
12 stycznia 2016, 11:54
Zanurzyć się w Duchu Bożym (którego otrzymaliśmy) w druguim człowieku to napełnić go tym Duchem wedle woli Boga. --- Zanurzyć... to napełnić? Co za bełkot...
D
deon
10 stycznia 2016, 10:03
Hitlera ochrzczono w Kościele katolickim, Stalina w prawosławnym. Jak widać, sama sakramentalna mechanika to o wiele za mało, by być chrześcijaninem. <a href="http://www.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/pismo-swiete-rozwazania/art,2717,same-sakramenty-nie-wystarcza.html">więcej</a>