Ukochana winnica, realne zagrożenie
"Chcę zaśpiewać memu Przyjacielowi pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy! Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku. Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni i zasadził w niej szlachetną winorośl; pośrodku niej zbudował wieżę, także i tłocznię w niej wykuł. I spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona cierpkie wydała jagody.
Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem i mężowie z Judy, rozsądźcie, proszę, między Mną a między winnicą moją. Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody? Więc dobrze! Pokażę wam, co uczynię winnicy mojej: rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono; rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano. Zamienię ją w pustynię, nie będzie przycinana ni plewiona, tak iż wzejdą osty i ciernie. Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz. Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy (Iz 5, 1-7).
Winnica umiłowana i zadbana
Jednak i ze słów Jezusa, i pieśni Izajasza wynika, że zdaniem Boga-Przyjaciela winorośle powinny wydać owoc szlachetny. Bóg stwarza z Miłości i zadaje sobie tyle trudu nie po to, żeby winorośle robiły ze sobą cokolwiek im się podoba, i by wyradzając się dawały "cierpkie jagody". Powtórzmy, Bóg stwarza z miłości i dla miłości. Bóg wie, że człowiek nie "spełni się", nie zazna poczucia sensu i szczęścia, jeśli nie przyjmie upajającego "wina Bożej Miłości" i jeśli sam nie zaowocuje miłością…
Św. Ignacy Loyola pisze w Ćwiczeniach duchownych, że "Miłość winno się zakładać więcej na czynach niż na słowach" (Ćd 230). - Rzeczywiście, Miłość Boga do nas (do winnicy) wyraża się w niezliczonych czynach. Bóg Stwórca zadbał o każdy szczegół: podzielił się istnieniem i podobieństwem do Niego Samego; dał powietrze, wodę, chleb, gwiazdy i słońce na bezkresnym firmamencie… Nade wszystko przyobiecał dać nam życie wieczne i udział w Jego Boskim życiu i szczęściu!
Skąd te "cierpkie jagody"?
Nasuwa się pytanie, czy Bóg Stwórca, tak pięknie nazwany przez Izajasza Przyjacielem, też się okaże tolerancyjny. Czy będzie Mu wszystko jedno i okaże "szczytową" tolerancję wobec ludu wydającego "cierpkie jagody"? - Nie. Zdecydowanie nie! On na pewno przypomni, Kto tu jest Właścicielem, Gospodarzem i "Inwestorem"!
Straszne skutki
W tym momencie oddam głos Tadeuszowi Żychiewiczowi. Jego mocnym słowom trudno będzie zaprzeczyć… Nawiązując do Bożej groźby, tak pisze: "Sceptycyzm trzeba zostawić u progu, gdyż spełniły się najdokładniej Izajaszowe wizje: nie było pod niebem innego ludu, nad którym zawisłyby dotkliwsze spełnienia. Widziała, zburzona do korzeni, Jerozolima całą zapowiedzianą obrzydliwość spustoszenia i las rzymskich krzyży dookoła ruin świątyni... Mijający czas widział rozproszenie ludu i całą gehennę jego poniżenia.... Płonęły stosy Hisz¬panii i Niemiec, getta płonęły także, a synagogi w rojach iskier padały w proch. Tyle wieków a gniew niegasnący. Lecz zanim wpadnie nam do głowy myśl, aby Bogu wystawić rachunki, pomyślmy: może dlatego gniew mocny i niegasnący, że podobna była i miłość? Może dlatego gniew tak głęboki, że podobnie wielkie było zawierzenie i zawód odrzucenia?
… Może dlatego gniew tak straszliwy, że bliskość tak wielka? - I może także niewygasła. Gdy i to mówi Prorok: że omyje Pan córkę Syjonu, a wielu zapisanych jest w Księdze Żywota. Gdy wpadnie nam do głowy myśl głupia i gnuśna i tchórzliwa, że wszystko to nas nie dotyczy - zechciejmy zrozumieć, że to przecież nieprawda". "Nic się zmieniło. Chrześcijanie są ludem lirycznym. Marzą o wielkiej i niegasną¬cej miłości Boga. Strofy bardzo piękne układają o wielkiej Jego bliskości. I po cichutku agrest podsuwają Panu zamiast winnych jagód. Nawet podobne. I tylko o tym jednym zapominamy chętnie: że gniew bywa podobny miłości i równie straszny, jak wielka może być bliskość. Izajaszu spraw: abyśmy cię usłyszeli" (Tadeusz Żychiewicz, Stare Przymierze, Wyd. Znak 1986, s. 672).
Ratujący nas "zwrot wprost do Miłości Boga"
Z innej "pieśni Miłości"
Chcąc być konkretnym, przytoczę na koniec słowa Jezusa, które usłyszała Gabriela Bossis: "Moje serce kocha cię nieustannie. Prawda, że nie zdajesz sobie z tego sprawy? Prawda, że dziwi cię ta miłość twego Boga? Chociaż znasz Go mało, staraj się myśleć o Nim więcej i niech to będzie dla ciebie słodkie. Będę tym uszczęśliwiony. Można powiedzieć, że wasz Bóg kocha was tylko po to, by wam dać radość. A jednak tak wielu nie chce w to uwierzyć!... I to było moją troską w Ogrodzie Oliwnym: 'Cierpię aż do śmierci, ponieważ ich kocham. Ale oni nie będą mogli nawet znieść tego, by im to powiedziano...' O, moja córko, wierz po prostu w Miłość. Dziękuj Miłości. Kochaj Miłość. Zajmuj się tylko Nią. Prawda, że to jest skarb twego serca? Prawda, że to ożywicielka twojej samotności? Towarzyszka twych nocy? Czym byłabyś na ziemi beze Mnie? Czy miałabyś odwagę żyć? I umrzeć? O, jakież to dla Ciebie schronienie! Chcę być twoim Schronieniem. Gdybyś znała moją uczuciowość; oczekuje was ona w niebie wszystkimi cnotami Boskimi: delikatnością twego Wielkiego Przyjaciela, pięknem, dobrocią, doskonałością, których poszukujesz tu na ziemi, a które znajdziesz w Nieskończonym... Nie obawiaj się wejść... drzwi są otwarte: powiesz Mi z prostotą swoje czułe słówko, spojrzysz na Mnie, uśmiechniesz się do Mnie i wrócisz do swoich zajęć, wiedząc, że dokądkolwiek się udajesz, zabierasz Mnie z sobą, gotowa złożyć Mi w drodze jakąś ofiarę, z której będę dumny jak z kosztownego prezentu. Myśl częściej o niebie: czymże jest wszelkie piękno, które cię zachwyca na ziemi, w porównaniu z pięknem zza świata?... Jakże was tam wszystkich oczekuję!... Tak starannie przygotowałem Ucztę!... Twoje miejsce czeka... Zrozum moje wielkie pragnienie, by jak najprędzej przyjąć współbiesiadników, by ucieszyć się ich zdumieniem, ich zachwytem. To Ja, Chrystus, za wszystko zapłaciłem, bardzo drogo zapłaciłem za wasze szczęście. A jednak wydaje Mi się, że to wy Mi je ofiarowujecie, tak bardzo wasza radość jest moją radością, moje biedne dziatki, tak bardzo moje!..." (ON i ja, tom II, nr 314).
Częstochowa, 1 października 2011 AMDG et BVMH o. Krzysztof Osuch SJ
Skomentuj artykuł