XXVII Niedziela Zwykła - Mk 10,2-16
Jak widać z dzisiejszej perykopy kwestie małżeńskie rozpalały umysły również w czasach Jezusa. Szczególnie aktualna (podobnie i dziś!) była sprawa rozwodów.
Istniały w religii żydowskiej różne interpretacje w tym względzie. Niektórzy uważali rozwód za dozwolony nawet z błahego powodu, inni natomiast domagali się niezwykle ważnej przyczyny. Echa tych dyskusji odnajdujemy w dzisiejszym urywku. Adwersarzami Jezusa w tej materii stają się faryzeusze (gr. farisaioi).
Ich obecność w Ewangelii wg św. Marka jest znacząca (Mk 2,16.18.24; 3,6; 7,1.3.5; 8,11.15; 10,2; 12,13). Jak wiemy z historii była to grupa religijna szczególnie lubująca się w zewnętrznym zachowywaniu przepisów religijnych (por. Mk 7,1-4). Zaprowadziło ich to do rygoryzmu religijnego i gąszczu przepisów do spełnienia. Nie byli zbyt życzliwie nastawieni do Jezusa, co Ewangelista zaznacza w trakcie całego Dzieła. Stanowili, jak się wydaje, sui generis agentów elit sprawujących władzę w ówczesnej Palestynie, które ostatecznie stały za męką i śmiercią Zbawiciela. Tym niemniej faryzeusze dla ludu stanowili obiekt szacunku, choć w rzeczywistości cechowało ich zakłamane życie. Jezus tolerował ich obecność, choć nie darzył ich zbytnią estymą.
W centrum polemiki znajduje się wyrażenie "czy wolno" - gr. ei eksestin. Powstaje pytanie: o jaką wolność tutaj chodzi; co właściwie mają na myśli oponenci Jezusa? Wyraz zasadniczy tego sformułowania to czasownik grecki w formie nieosobowej eksestin, który tłumaczy się "wolno, można, jest dozwolone, należy". Pojawia się on sześć razy w drugiej Ewangelii w Mk 2,24.26; 3,4; 6,18; 10,2; 12,14. Jest to termin natury religijno-prawnej, który odnosi się do całokształtu praw związanych z różnymi elementami życia religijnego. Zawiera ideę obligatoryjności lub nie pewnych przepisów związanych z jakąś dziedziną życia. W Mk 10,2 faryzeusze odnoszą się do pozytywnego rozumienia słowa i zadają Jezusowi pytanie w sposób formalny domagając się merytorycznej odpowiedzi, którą zresztą otrzymują, choć zapewne nie taką, jakiej oczekiwali.
Motywem ich postępowania nie było jednak faktyczne rozstrzygniecie nurtującego ich zagadnienia moralno-religijnego, ale pragnienie ewentualnego zdyskredytowania Jezusa w oczach otaczających Go ludzi, jak również ewentualne zniechęcenie ich do dalszego naśladowania Mistrza z Nazaretu. Ewangelista oddaje to przy pomocy mocnego słowa peiradzo - "kusić". Po raz pierwszy pojawia się ono w Mk 1,13 w opisie kuszenia Jezusa na pustyni przez diabła. Pojawiając się w Mk 10,2 wyraz uświadamia o niecnych zamiarach faryzeuszów, jak również przypomina, kto jest prawdziwym i rzeczywistym antagonistą działalności Jezusa Chrystusa.
Odpowiedź Jezusa dotycząca rozwodu jest jednoznaczna. Jakiekolwiek jej rozmiękczanie nie wchodzi w grę. Małżeństwo mężczyzny i kobiety jest istotnym ogniwem Bożej strategii opracowanej dla ludzkości i żadne ludzkie dywagacje tego nie zmienią. Pewnie prościej, czysto po ludzku, byłoby zliberalizować kwestię małżeństwa i wprowadzić w Kościele rzeczywiste rozwody. Jednak dzisiejsza perykopa wyraźnie przypomina naukę Jezusa w tym względzie. Stąd idąc wiernie za nauczaniem Syna Bożego nie da się wprowadzać drastycznych zmian. W naturze człowieka znajduje się jednak owa próba przekraczania i poszerzania obowiązujących go granic. Także moralnych. Należy wszakże pamiętać o przestrodze wynikającej z dzisiejszej perykopy. Na pytanie "czy wolno" Jezus odpowiada jednoznacznie i bez wahania. Nie. Nie wolno. Rozwód jest wtrącaniem się w Boże kompetencje. A nikt nie przepada, kiedy naruszają jego zasady. Bóg szczególnie!
Skomentuj artykuł