Kościół powinien zgodzić się na seks przed ślubem

(fot. shutterstock.com)
Wojciech Żmudziński SJ / Być dla innych

- Dlaczego Kościół nie chce zaakceptować seksu przed ślubem. Przecież, jeśli dwoje osób się kocha, to co w tym złego - pyta dwudziestoletnia Magdalena. - Moi rodzice nie mają nic przeciwko temu - dodaje Marek. Nawet kupili nam meble do mieszkania. A są przecież praktykującymi katolikami. Moim zdaniem Kościół powinien zgodzić się na seks przed ślubem.

Tym prowokacyjnym cytatem z rozmowy z "młodą parą", chcę rozpocząć dyskusję nad pomysłem, jaki zrodził się podczas mojej osobistej refleksji nad rozpowszechniającym się wśród młodych katolików "wspólnym zamieszkiwaniem" przed ślubem. Zdradzę mój pomysł już na samym początku, aby zaoszczędzić zbytniego stresu środowiskom Frondy i ostudzić entuzjazm czytelnikom prasy antykatolickiej. Otóż uroczysty ślub w Kościele połączony z weselem nie koniecznie musiałby być sakramentem. Można byłoby przystąpić do niego dużo wcześniej, w zakrystii, w obecności świadków, bez hucznej ceremonii. Natomiast uroczystość zaślubin, zorganizowaliby małżonkowie w parafialnym kościele w dowolnym czasie, gdy stać ich będzie na suknię ślubną i wesele. Taki ślub można byłoby nazwać "uroczystym rozpoczęciem pożycia małżeńskiego". Jest to najlepsze rozwiązanie dla wszystkich, którzy odkładanie "kościelnego ślubu" usprawiedliwiają brakiem funduszy na konieczne w takiej okazji zakupy i na zorganizowanie weselnego przyjęcia. A takich par spotkałem wiele. Rozmawiając z nimi o moim pomyśle, spotkałem się z niedowierzaniem, że Kościół jest w stanie kiedykolwiek wyjść z podobną propozycją. W wielu wypadkach, przyznali jednak, że takie postawienie sprawy bardzo by im odpowiadało.

- Jesteśmy przecież zdecydowani, by żyć ze sobą i założyć rodzinę.
- Nie musielibyśmy przychodzić na spotkania modlitewne i na Mszę świętą z poczuciem winy - mówili inni.
- Słyszałem, że w niektórych chrześcijańskich kościołach wschodnich Sakrament Małżeństwa jest kilkuetapowy - mówi student z duszpasterstwa akademickiego. I już po pierwszym etapie, małżonkowie mogą ze sobą współżyć.

To nam pomogło wytrwać w czystości - świadectwo >>

DEON.PL POLECA

Ślub w kilku etapach

Rzeczywiście, w jednym z kościołów koptyjskich, ślub jest trójstopniowy. I już po pierwszych uroczystościach zaślubin, nie będących jeszcze sakramentem, przyszli małżonkowie zamieszkują razem i mogą ze sobą współżyć. Jednak nad nierozerwalnością tego, swego rodzaju kontraktu, czuwają klany rodzinne obu stron. Kolejna uroczystość, odbywająca się po kilku latach, ma jeszcze bardziej umocnić więź pomiędzy małżonkami i ich rodzinami. Dopiero po około dwudziestu, trzydziestu latach od pierwszych zaślubin, żyjący ze sobą małżonkowie, najczęściej obdarzeni już dorosłymi dziećmi, zawierają Sakrament Małżeństwa. Obowiązuje on nawet po śmierci jednego z nich. Dlatego też, ani wdowa ani wdowiec, nie ma możliwości powtórnego wejścia w związek małżeński.

Byłoby niedorzecznością naśladowanie tego, co w tamtej kulturze można uzasadnić istniejącą tradycją i silnymi więzami wewnątrz klanów rodzinnych, stojących na straży moralności. Jednak w naszej kulturze, będącej pod silnym wpływem kościoła katolickiego rytu łacińskiego, odnajdujemy przez analogię do przedstawianego przeze mnie pomysłu - dwustopniową inicjację dzieci do uczestnictwa w Sakramencie Eucharystii. Są diecezje, w których nie praktykuje się uroczystości Pierwszej Komunii Świętej, gdyż dzieci, przygotowane przez rodziców, mogą przystępować do Eucharystii dużo wcześniej i nie ma jasno określonego wieku. Natomiast w tamtejszych parafiach organizuje się Pierwszą Uroczystą Komunię Świętą. Czyż nie można by uczynić podobnie z Sakramentem Małżeństwa?

Czy w czystości chodzi tylko o seks? >>

Czy opinia publiczna przyjmie takie rozwiązanie?

Nawet jeśli Stolica Apostolska i biskupi wyjdą z taką propozycją dwustopniowego małżeństwa i spece od liturgii dostosują do niej uroczystości zaślubin, zastanawiam się, czy opinia publiczna to zaakceptuje? Wiemy jak trudno wprowadza się w Kościele Katolickim reformy i jak wielu katolików do dzisiaj wzdryga się przed Komunią świętą na rękę i tęskni za Mszą po łacinie. Z czego to wynika? Moim zdaniem, z nieumiejętności odróżnienia tego, co fundamentalne i niezmienne od spraw drugorzędnych, uwarunkowanych kulturowo. Dwuetapowa ceremonia zaślubin nie godzi ani w powagę sakramentu, ani w żaden katolicki dogmat. Jest to wyłącznie kwestia organizacyjna, dobra wola wyjścia naprzeciw pojawiającym się w świecie dylematom, podjęcie wyzwania i otwartość na zmiany dla dobra człowieka.

- Przecież również dzisiaj istnieje możliwość zawarcia Sakramentu Małżeństwa bez wielkiej uroczystości - ripostuje znajomy ksiądz.
- Jednak młodzi chcieliby przeżyć coś wyjątkowego, odświętnego, uroczystość jaką się długo pamięta - nie daję za wygraną.
- Jest przecież możliwość odnowienia przyrzeczeń ślubnych albo możliwość uroczystego świętowania pięciolecia czy dziesięciolecia małżeństwa - kontynuuje zwolennik status quo.

Jednak obrońcy status quo nie biorą pod uwagę tego, że jednak niepowtarzalność wydarzenia, suknia ślubna, złote obrączki i życzenia ze strony rodziny i przyjaciół, mają wielkie znaczenie. A przecież proste zaślubiny w zakrystii nie musiałyby się z tym wszystkim wiązać. Nie obrączki są najważniejsze lecz to, iż kochający się młodzi ludzie nie będą żyli w grzechu, w konflikcie z własnym sumieniem. Nałożą sobie obrączki podczas "uroczystego rozpoczęcia pożycia małżeńskiego", gdy będzie ich stać, gdy wspólnym trudem na uroczysty ślub i wesele zarobią.

Obawy rodziców

Proponowane przeze mnie rozwiązanie rozwieje niektóre obawy rodziców młodych, zakochanych par żyjących bez ślubu. Matka i ojciec będą mniej skłonni do zadawania sobie pytań: Czy on jej nie oszukuje? Czy ona traktuje ten związek poważnie? Zalegalizowany związek (nawet jeśli mało uroczyście) sprawia, że osoby żyjące ze sobą, czują się bardziej za siebie odpowiedzialne i nie formalna legalizacja ma tu znaczenie lecz zobowiązanie. W czasach chaosu i niepewności, wszyscy potrzebujemy ważnych i definitywnych decyzji przypieczętowanych społecznie. Bardziej potrzebujemy dzisiaj oparcia i stabilności niż pięknych uroczystości. Na nie zawsze będzie czas.

Bywają jednak rodzice, którzy przywiązują dużą wagę do formy i nie wyobrażają sobie, aby ich dzieci w zaciszu zakrystii, niemalże po kryjomu, udzielały sobie Sakramentu Małżeństwa. Ważne jest dla nich huczne wesele, ślubna suknia i wyprasowany garnitur. Pamiętam, gdy przed laty, w małej kaplicy, błogosławiłem małżeństwo Mariusza i Danuty. Nie stać ich było na piękne stroje ale stać ich było na wielka miłość bez rozgłosu. Skromnie ubrani, w obecności świadków i kilku znajomych, ślubowali sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. A zamiast wesela, wszyscy poszliśmy popływać w morzu. Długo będziemy pamiętać ten ślub, tak nietypowy. Gdyby przyjęto z wyrozumiałością moją propozycję dwustopniowego małżeństwa, Mariusz i Danuta mogliby ślubować sobie na plaży. A po latach przygotowań i oszczędzania, wyprawiliby sobie uroczystość w oświetlonym Kościele, z muzyką organowa w tle, zapraszając wszystkich przyjaciół i znajomych, by podziwiali suknie panny młodej i bawili się w restauracji do rana. Byłoby to uroczyste rozpoczęcie pożycia małżeńskiego kochających się już od lat i żyjących ze sobą małżonków.

Pamiętam jednak, że teściowa Mariusza bardzo długo nie uznawała tego ślubu. Bo nie tak, według niej, powinien wyglądać. Bo organy nie grały i rodzice nie byli zaproszeni. A brak sukni ślubnej był dla niej obrazą nie do wybaczenia.

Nie obawiajmy się zmian i podejmijmy dyskusję nad reformą ślubu kościelnego w duchu otwartości na współczesnego człowieka. Nie trzeba mieć pieniędzy, aby zawrzeć Sakrament Małżeństwa i nawet najbiedniejsi ludzie mogą otrzymać kapłańskie błogosławieństwo. Żaden ksiądz nie może domagać się za nie żadnej zapłaty. Ale gdy będzie musiał zatrudnić organistę, oświetlić cały kościół i udekorować kwiatami aksamitne klęczniki, policzy koszty bardzo skrupulatnie. Mam nadzieję, że kwestie finansowe nie będą w przyszłości zmuszały młodych ludzi do życia w grzechu. A brak funduszy nie będzie wystarczającym usprawiedliwieniem dla "wspólnego zamieszkiwania" przed ślubem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół powinien zgodzić się na seks przed ślubem
Komentarze (84)
MR
Maciej Roszkowski
14 kwietnia 2018, 11:38
Sakrament ślubu jest dostatecznie dokładnie zdefiniowany. Albo go przyjmujemy, albo nie. Czy w zakrystii, czy przed ołtarzerm, czy w balonie, czy pod wodą - up to you. Uważałbym tylko na rozwadnianie tematu - jakby tu zjeść ciasteczko i mieć ciasteczko. Slowo tak niech tak znaczy, a nie - nie. Kto to powiedział?
A
Arabeska
3 czerwca 2012, 22:22
Odnoszę wrażenie,że wielu czytelników komentujących ten artykuł zrozumiało go jako przyzwolenie na wcześniejsze współżycie  po podpisaniu jakiejś umowy przedślubnej,w zaciszu zakrystii.A przecież w tekście jest wyraźnie napisane,że to jest propozycja zawarcia SAKRAMENTU małżeństwa,bez całej otoczki wielkiej ceremonii i wesela.To nie znaczy,że grupa młodych,których dotyczy ten artykuł,nie chce tego, ale ich na to na razie nie stać. Pomysł godny  rozważenia,ale trudny do realizacji w naszym społeczeństwie,gdzie dla wielu ludzi ślub  kościelny nierozerwalnie wiąże się z białą suknią,gośćmi,weselem.Pewnie trudne byłoby to również dla młodych ,którzy nie chcieliby urazić rodziny,bo to ona najczęściej domaga się pompy ślubnej.
ON
~Olga Nesteruk
16 lutego 2020, 19:54
Fakt, ludzie generalnie nie rozumieją idei sakramentu, potem dochodzi do interpretacji -wesele, biała suknia, Mendelson..Osobiscie jestem gorącym zwolennikiem ślubów skromnych, nawet tylko w obecności kapłana i dwóch świadków, potem obiad w restauracji na cztery osoby. Ale wiele osób się z tym nie zgadza, uważają, że bez otoczki nie ma slubu
P
Piter
3 czerwca 2012, 15:37
Tad: Tak, to prawda, że religie stawiające wysokie wymagania rozwijają się. Ucieczka w świat dogmatu daje wbrew pozorom wyzwolenie. Dogmat jasno wyznacza drogę, którą należy iść, uwalnia od podejmowania własnych decyzji i rozterek związanych z wyborem. Dogmat czyni świat prostszym, łatwiejszym do zaakceptowania, zwalnia od myślenia. Zwrot w kierunku religi zbiega się z rewolucją informacyjną. Świat dla wielu zaczął zmieniać się za szybko a większść ludzi za tymi zmianami nie nadąża, zwłaszcza kiedy następują one w tak zawrotnym tempie jak tego doświadczamy teraz. Człowiek potrzebuje czegoś co jest constant. Dogmat to oferuje. Nie powoduje uczucia zagrożenia gdyż wiadomo jaki jest i wiadomo, że nigdy nie ulegnie zmianie. Wiąże się z nim równiez poczucie komfortu jaki daje rutyna nierozerwalnie z dogmatem związana. ...... Świetna wypowiedź - coś w tym napewno jest. Chociaż nie wszyscy i w różnym czasie do tego dochodzimy. Czasem nigdy nie dochodzimy, gdy całe nasze życie czemuś poświęcamy. Nie ma pewnie reguły. Sam nie jestem katolikiem ale w tym momencie nie dam sobie ręki obciąć, czy na stare lata nie zacznę chodzić do kościoła, właśnie, żeby znaleźć spokój, te ramy mojego świata, coś co jest stałe. Często bywa tak, że wracamy do miejsc dzieciństwa, do miejsc, które odwiedzaliśmy długie lata temu i mnie przynajmniej jest trochę smutno, nieswojo, gdy nie znajduję starych miejsc, starych widoków, itd. Może to i sentyment, może poczucie, że dawniej było lepiej, bo byliśmy młodsi, bez trosk. A może właśnie jest to nasze człowiecze dążenie do stałości, bezpieczeństwa? Nie wierzę w Boga, przynajmniej w tym nazwijmy to  religijnym, kościelnym wydaniu - ale rozumiem, że dla wielu daje właśnie poczucie bezpieczeństwa i zwalnia z narzucającej się chyba każdemu refleksji skąd to wszystko i po co. Bóg daje gotowe odpowiedzi (mnie one nie przekonują wcale i nie jestem w stanie w nie uwierzyć, choć czasem bym naprawdę chciał)
AS
Anna Srokosz
10 lipca 2010, 10:08
Oj, Ojcze Wojtku, chciałeś dobrze, a patrz ilu tu mądrzejszych i świętszych od Ciebie...
3
3telnik
10 lipca 2010, 05:01
Ojcze drogi, czy oby nie jest tak , ze chce Ojciec biurocja zaltwic to, co nie dalo zalatwic sie formacja...???!!! Nie bojmy sie szczepnac pylu z nog... przeciez jesli ktos nie chce zyc po chrzescijansku niech sobie zyje po swojemu... Jak ktos ma tylko sexsiarski poglad na milosc zawsze bedzie mu cos przeszkadzac z lub bez chrzescijanskiej moralnosci i sposobu bycia. To chyba cos podobnego jak z ta baletnica co jej rabek spodnicy przeszkadzal. Problem jest byl i bedzie i nie sadze aby te zkrystyjne rozwiazania cos tutaj pomogly. Nie zakrystia ale uformowane serca Ojcze drogi.
:
:)
10 lipca 2010, 01:45
Świecka, krótko mówiąc  z przyjemnością przeczytałem Twój komentarz. Jeśli chodzi o sens przekazu napisałbym podobnie.
:
:)
10 lipca 2010, 01:41
Tad: Tak, to prawda, że religie stawiające wysokie wymagania rozwijają się. Ucieczka w świat dogmatu daje wbrew pozorom wyzwolenie. Dogmat jasno wyznacza drogę, którą należy iść, uwalnia od podejmowania własnych decyzji i rozterek związanych z wyborem. Dogmat czyni świat prostszym, łatwiejszym do zaakceptowania, zwalnia od myślenia. Zwrot w kierunku religi zbiega się z rewolucją informacyjną. Świat dla wielu zaczął zmieniać się za szybko a większść ludzi za tymi zmianami nie nadąża, zwłaszcza kiedy następują one w tak zawrotnym tempie jak tego doświadczamy teraz. Człowiek potrzebuje czegoś co jest constant. Dogmat to oferuje. Nie powoduje uczucia zagrożenia gdyż wiadomo jaki jest i wiadomo, że nigdy nie ulegnie zmianie. Wiąże się z nim równiez poczucie komfortu jaki daje rutyna nierozerwalnie z dogmatem związana. Wbrew pozorom globalizacja doprowadziła do poczucia braku przynależności do określonej grupy, z którą mozna się utozsamiać. Gdy jest się wszedzie, jest się nigdzie. Gdy nie ma granic i barier człowiek czuje się zagubiony gdyż nie ma żadnego punktu odniesienia. Gdzie kroluje relatywizm nie ma w niczym oparcia. Religia tłumaczy świat i pozwala go oswoić. Daje poczucie kierunku, sensu życia, cierpienia jak i śmierci. Podobnie wzrasta ilość konfliktów narodowościowych podczas gdy świat dąży do unifikacji i zniesienia granic. Ludzie potrzebują z jednej strony tego co ich wyróżnia od innych a z drugiej daje poczucie przynależności (religia, język, terytorum, własna specyficzna kultura). Człowiek jako taki nie jest przystosowany psychicznie do życia i funkcjonowania w przestrzeni bez granic. Architektura np. oswaja przestrzeń fizyczną. Religia i powiązany z nią dogmat, oswaja przestrzeń wewnętrzną. Człowiek wewnetrznie potrzebuje „wioski” – miejsca, które zna, do którego przynależy i po którym wie jak się poruszać. Tak więc dogmat można porównać do wewnętrznego kompasu.
N
niezdziwiony
10 lipca 2010, 01:21
Poprzedni post reprezentuje płtyki tok rozumowanie i opiera sie na informacjach z kolorowych pism.  
BJ
Boska Jenny
10 lipca 2010, 00:11
Ludzie, obudźcie się ! Przecież to jakis człowiek decyduje czy można czy nie można przed ślubem. I co, jak papiez sie zgodzi, to będziecie mówili, że "Bóg wyraził zgodę?" Papieże od wieków mieli własne burdele. Obudźcie się. Dziewice umierają na raka szyjki macicy, bo nie da się im zrobić badania cytologicznego. Dziewczyny obciągają swoim chłopakom i uprawiają seks analny, bo kwestię "cnoty" widzą w błonie. Pozatym w Biblii jest napisane, że nie ważne czy jest to czyn, czy myśl, grzech jest taki sam. Pomyślcie teraz ile razy zamordowaliście człowieka i ile razy cudzołożyliście, skoro juz mamy sie trzymać Biblii to się trzymajmy, a nie czekajmy na to co powie jakiś koleś, który wygrał wybory na papieża, bo miał najpoczciwiejszą minę. Zastanówcie się czy Kościół Katolicki i Bóg to aby to samo i czy to to się przypadkiem nie wyklucza.
M
Mateusz
10 kwietnia 2010, 09:36
to znaczy co? do łóżka miałbym chodzić zanim zawrę sakrament? dobrze rozumiem?
S
swiecka
10 kwietnia 2010, 06:43
Tad: Tak, to prawda, że religie stawiające wysokie wymagania rozwijają się. Ucieczka w świat dogmatu daje wbrew pozorom wyzwolenie. Dogmat jasno wyznacza drogę, którą należy iść, uwalnia od podejmowania własnych decyzji i rozterek związanych z wyborem. Dogmat czyni świat prostszym, łatwiejszym do zaakceptowania, zwalnia od myślenia. Zwrot w kierunku religi zbiega się z rewolucją informacyjną. Świat dla wielu zaczął zmieniać się za szybko a większść ludzi za tymi zmianami nie nadąża, zwłaszcza kiedy następują one w tak zawrotnym tempie jak tego doświadczamy teraz. Człowiek potrzebuje czegoś co jest constant. Dogmat to oferuje. Nie powoduje uczucia zagrożenia gdyż wiadomo jaki jest i wiadomo, że nigdy nie ulegnie zmianie. Wiąże się z nim równiez poczucie komfortu jaki daje rutyna nierozerwalnie z dogmatem związana. Wbrew pozorom globalizacja doprowadziła do poczucia braku przynależności do określonej grupy, z którą mozna się utozsamiać. Gdy jest się wszedzie, jest się nigdzie. Gdy nie ma granic i barier człowiek czuje się zagubiony gdyż nie ma żadnego punktu odniesienia. Gdzie kroluje relatywizm nie ma w niczym oparcia. Religia tłumaczy świat i pozwala go oswoić. Daje poczucie kierunku, sensu życia, cierpienia jak i śmierci. Podobnie wzrasta ilość konfliktów narodowościowych podczas gdy świat dąży do unifikacji i zniesienia granic. Ludzie potrzebują z jednej strony tego co ich wyróżnia od innych a z drugiej daje poczucie przynależności (religia, język, terytorum, własna specyficzna kultura). Człowiek jako taki nie jest przystosowany psychicznie do życia i funkcjonowania w przestrzeni bez granic. Architektura np. oswaja przestrzeń fizyczną. Religia i powiązany z nią dogmat, oswaja przestrzeń wewnętrzną. Człowiek wewnetrznie potrzebuje „wioski” – miejsca, które zna, do którego przynależy i po którym wie jak się poruszać. Tak więc dogmat można porównać do wewnętrznego kompasu.
JA
Jagoda Augustyniak
9 kwietnia 2010, 21:25
Ja tam wolałam ślubować mojemu staremu jak Pan Bóg przykazał, a on ślubował mi. I tak było oszczędnie, a uroczyście.  Wiedzcie , że  droga cnoty choć wymaga  wiele modlitwy i zaufania , to frajdą  jest potem  dawać sobie nawzajem prawdziwy sakrament.  Widzimy,że narzeczenstwo różni się od małżeństwa w sposób oczywisty. Nas Chrystus niesie, gdy już mamy wszystkiego dosyć. Tak nam  przecież obiecał, a On  słowa nie cofa. Na Bogu miłosiernym opieramy każdy nasz dzień i noc. On naszą siłą i tarczą.
9 kwietnia 2010, 14:51
Kościół nie powinien zgadzać się na seks przed ślubem, ale ja niestety jego zgody w tym przypadku - podobnie jak w moim małżeńskim pożyciu - specjalnie nie potrzebuję.
SO
szukająca odpowiedzi
9 kwietnia 2010, 14:48
W tej sytuacji, gdy jeszcze obserwujemy ogromną akcję wrogów Kościoła, aby go osłabić, powyższa propozycja jest wręcz niebezpieczna i Kościołowi nie służy. Zgadzam się z tym, jak również z innymi wypowiedziami, jednak mam wrażenie, że autor artykułu tak naprawdę nie miał na celu "proponować" nam kontrowersyjnego rozwiązania, ale zmusić do zastanowienia się nad tematem i byśmy zrozumieli, że gdyby zmienić zasady, które uważamy za głupie i niepotrzebne, to wylądowalibyśmy w jeszcze gorszym świecie...
A
Aura
8 kwietnia 2010, 12:52
Ciekawe spostrzeżenie Tad, nie na darmo tzw. Wspólnoty Jerozolimskie też ostatnio cieszą się sporym uznaniem (zob. http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=719
T
tad
8 kwietnia 2010, 12:41
Ostatnie zdanie poprzedniego wpisu, może nieprecyzyjnie oddawać moją myśl więc formułuję je innymi sławami: To nie minimalizacja wymagań nadaje dynamikę. Dynamikę, wierność i energię każda wspólnota traci przez dogadzanie ludzkim słabościom, komercji, żądzy pieniądza i głupocie.
T
tad
8 kwietnia 2010, 12:35
Religie, które stawiają wysokie wymagania swoim wiernym są dynamiczne i gwałtownie rozwijają się. Najlepszym przykładem jest tu islam. Te religie, które rezygnują z zasad w imię „ ulżenia” wymaganiom, jak np.: kościoły anglikański , niektóre protestanckie, które akceptują gejów, rozwody, eutanazję, antykoncepcję i ciągle „majstrują” przy zasadach chrześcijaństwa w imię nowoczesnego podejścia do problemów Świata, tracą popularność i wiernych. Po prostu „kurczą się”. W tej sytuacji, gdy jeszcze obserwujemy ogromną akcję wrogów Kościoła, aby go osłabić, powyższa propozycja jest wręcz niebezpieczna i Kościołowi nie służy. Jej realizacja go osłabi. To nie minimalizacja wymagań nadaje dynamikę lecz dogadzanie ludzkim słabościom, komercji i głupocie.
Jadwiga Krywult
8 kwietnia 2010, 07:53
Robercie, nie zrozumiałeś. Sakrament byłby na początku, w zakrystii, seks byłby więc po ślubie.
RK
Robert Kożuchowski
7 kwietnia 2010, 23:10
Poxczątkiem jest sex przed ślubem. Pocztyajcie nową lewicę. Oj Jezuici, kompromitujecie Tomasz z Akwinu. Wpisujecie się w ideologię Jürgena Habermasa. Wstyd mi za was.
E
es
7 kwietnia 2010, 17:00
Guslarzu, co ty wygadujesz? Media piszę źle o małżeństwie? Ktoś ośmiesza małżeństwo? Przestańcie wietrzyć spiski, bo to śmieszne. Zaraz jeszcze wymiemienicie tytuły gazet i programów ośmieszających rodzinę.To są osobiste decyzje: założenie rodziny, ilość dzieci itd. Czasem podejmujemy się w sposób nieprzemyslany, pod wpływem emocji, bez odpowiedzialności- ale pod wpływem mediów? Nie osmieszaj się.
Piotr Ramza
7 kwietnia 2010, 15:39
Uważam że młodzi nie zawierają slubów nie dlatego że ich nie stać tylko dlatego że się boją odpowiedzialności. Poza tym ich swiadomość jest kształtowana przez pralnie mózgów jaką są media. Małżeństwo obecnie jest niemodne, staroświeckie i ośmieszone. Nie ma co się dziwić że efekty są jakie są.
X
xyz
6 kwietnia 2010, 21:15
Proponowane przez Ojca rozwiązanie niczego nie zmieni. Młodzi nie zawierają ślubu kościelnego z wielu różnych powód, a chyba ostatnim jest powód :-) - młodzi ludzie widząc kruchość małżeństwa nie chcą ryzykować składania ślubów małżeńskich. Obecnie obowiązuje moda na związki bez zobowiązań. - Bóg i wiara dla szerokiej rzeszy ludzi jest anachronizmem. Z życia wybierane są takie zachowania, które wydają się przynosić bezpośrednią korzyść.
I
ikss
6 kwietnia 2010, 13:51
sądzę, że presję wywiera społeczeństwo, a w szczególności niektóre rodziny, które nie wyobrażają sobie ślubu bez hucznego wesela i narzeczeni nie wiedzą co zrobić, bo chętnie by wzięli cichy, skromny ślub, ale ludzie im na to "nie pozwalają", bo wtedy im zarzucają, że skąpią na wesele dla rodziny.
A
as
5 kwietnia 2010, 23:43
Pomysł jest dobry, bo pokazuje coś bardzo ważnego:) młodzi mówią tak: nie bierzemy ślubu bo to kosztuje, a tu teraz Kościół chce iść na rękę, i stąd takie oburzenie wśród komentarzy, bo teraz już nie ma wymówki by żyć na "kocią łapę":) może dla ciebie coś dobrego skoro dla ciebie problemem są pieniądze, ja nie widzę ziwązku pieniędzy ze slubem
A
as
5 kwietnia 2010, 23:41
Pomysł jest dobry, bo pokazuje coś bardzo ważnego:) młodzi mówią tak: nie bierzemy ślubu bo to kosztuje, a tu teraz Kościół chce iść na rękę, i stąd takie oburzenie wśród komentarzy, bo teraz już nie ma wymówki by żyć na "kocią łapę":) ...no właśnie:)) Chyba nie rozumiecie obie- oburzenie w komentarzach jest nie dlatego, że nie będzie wymówki ale dlatego, że już teraz nie ma wymówki, bo po prostu do slubu nie są potrzebne pieniądze.
5 kwietnia 2010, 22:07
Szukająca.. Pytanie czy młodzi są świadomi swej wiary? Pieniądz to jest drugorzędna sprawa.
SO
szukająca odpowiedzi
5 kwietnia 2010, 20:10
Pomysł jest dobry, bo pokazuje coś bardzo ważnego:) młodzi mówią tak: nie bierzemy ślubu bo to kosztuje, a tu teraz Kościół chce iść na rękę, i stąd takie oburzenie wśród komentarzy, bo teraz już nie ma wymówki by żyć na "kocią łapę":) ...no właśnie:))
Ł
Łukasz
5 kwietnia 2010, 19:31
Pomysł jest dobry, bo pokazuje coś bardzo ważnego:) młodzi mówią tak: nie bierzemy ślubu bo to kosztuje, a tu teraz Kościół chce iść na rękę, i stąd takie oburzenie wśród komentarzy, bo teraz już nie ma wymówki by żyć na "kocią łapę":)
Olinka
5 kwietnia 2010, 18:28
Do Joanny - przecież to nie ksiądz wymyslił czekanie na ślub, bo się nie ma pieniędzy - tylko ludzie. Ksiądz po prostu daje na to rozwiązanie, ot, co.   Rozwiązaniem ma być ślub w zakrystii? A dlaczego ksiądz nie mógłby stanąć przed ołtarzem? Ten artykuł to na serio?
B
burek
5 kwietnia 2010, 17:53
Zastanawia mnie dlaczego autor nie rozwaza opcji udzielania sakramentow za darmo. Darmo otrzymaliscie - darmo dawajcie... I jeszcze pytanie do Moderatora DEON.PL, jaki jest cel i sens publikowania takiego sekciarskiego podejscia do obowiazujacej nauki Kosciola?
A
Arek
5 kwietnia 2010, 13:44
Po co to udziwnianie? Przecież młodzi jeśli poważnie myślą o małżeństwie a nie mają aktualnie środków na uroczysty ślub i wesele, mogą wziąć pożyczkę i potem, jako normalne małżeństwo ją spłacić, zamiast najpierw coś kombinować, a potem dopiero gromadzić środki na ślub.
S
stark
5 kwietnia 2010, 13:42
Sorry .Jednak chyba się księdzu pomyliło co nieco. Chyba ze miał to byc tylko  artykuł prowokacyjny.Mimo wszystko chyba dobrze nie przemyślany. Idąc dalej to można również w ten sam sposób potraktować obecność na mszy św. Po co chodzic jak mozna sobie włączyć telewizor lub radio.
T
tad
5 kwietnia 2010, 13:25
Mamy już teatralizację polityki, życia społecznego, zebrań, konferencji , kongresów, obyczajów. Widzę , że przyszła kolej na teatralizację Kościoła. Beze mnie. I tak powie następnych setki tysięcy ludzi, którzy mają dość spłycania tego co głębokie. Czy w kolejce po następne nowatorstwa czekają już księża- geje, kobiety-kapłanki itp. najnowsze odkrycia woli Bożej?
SO
szukająca odpowiedzi
5 kwietnia 2010, 12:12
...i o to właśnie Ojcu chodziło. Jestem pewna,że do wielu myślących osób dotarło, proszę się nie martwić;)
A
Anette
12 lutego 2010, 14:48
Do Joanny - przecież to nie ksiądz wymyslił czekanie na ślub, bo się nie ma pieniędzy - tylko ludzie. Ksiądz po prostu daje na to rozwiązanie, ot, co.   W ten sposób Kościół utwierdzi ludzi w przekonaniu, że do prawdziwego ślubu (bo nie wątpię, który będzie za taki uważany) potrzebne są pieniądze. Biednie to tylko w zakrystii, a w Kościele to dopiero kiedy się uzbiera pieniądze.
S
singel
11 lutego 2010, 18:42
O. Wojtku, a ten pierwszy etap małż. byłby rozerwalny czy nierozerwalny? Trzeba by sie po nim starać o unieważnienie czy też wystarczyłoby sprawę załatwić też w zakrystii (ot, wypisuje się z tego małżeństwa)? Pomysł mi sie podoba, bo wnosi troche swieżego fermentu w tę kestię, ale wydaje mi się, że Ojca za to - delikatnie mówiąc - zlinczują :) Pomsył też pasuje do deonowego komiksu - tam w Zakrystii czy jakos tam.
T
TED
11 lutego 2010, 17:58
Przecież propozycja ślubu w dwóch etapach zawiera w sobie kłamstwo. "Uroczyste rozpoczęcie pożycia młżeńskiego", po latach faktycznego współżycia tak jakby wcześniejsze współżycie było nieważne lub mniej uroczyste a ile okazji do ciągłego szukania nowego partnera, bo to jeszcze nie sakrament, unieważnienie niepotrzebne i rozwód też a może zaproponujesz małżeństwo na próbę? Nie wiesz ile piękna jest w czystości a ile w samym poczęciu, kiedy małżonkowie wiedzą, ze to jest ten dzień (płodny), że to dziś jest poczęcie i współdziałanie z Bogiem, to jest radość, która trzeba przeżyć radość, której nie da się opisać. Najważniejsze, że współżycie przed ślubem a tyma samym po tym twoim pierwszym etapie ma ogromny wpływ na późniejsze życie rodzinne, brak jednośi, miłosci sa konsekwencją wspólżycia przedmałżeńskiego.
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 16:33
A co mówi o winie słowo natchnione ? Oto fragment Księgi Syracha: Wino 25 Przy piciu wina nie bądź zbyt odważny, albowiem ono zgubiło wielu. 26 Jak w kuźni próbuje się twardość stali zanurzając ją w wodzie, tak wino doświadcza przez bójkę serca zuchwalców. 27 Wino dla ludzi jest życiem, jeżeli pić je będziesz w miarę. Jakież ma życie ten, który jest pozbawiony wina?* Stworzone jest ono bowiem dla rozweselenia ludzi. 28 Zadowolenie serca i radość duszy daje wino pite w swoim czasie i z umiarkowaniem. 29 Udręczeniem dla duszy jest zaś wino pite w nadmiernej ilości, wśród podniecenia i zwady. 30 Pijaństwo powiększa szał głupiego na jego zgubę, osłabia siły i sprowadza rany. 31 Na uczcie przy piciu nie rób wymówek bliźniemu ani nie lekceważ go z powodu jego wesołości; nie mów mu słów obelżywych ani nie drażnij go żądaniem zwrotu [długu]!
X
Xavier
11 lutego 2010, 16:15
 Wesela na razie nie planuję :) A co do alkoholu, to wiem, ze chodzi o umiar i nie patrzę krzywym okiem na tych, którzy wypijają drobne ilości alkoholu przy róznych okazjach, niemniej jednak organizacja, do której nalezę i której ideały wyznaję, przyjęła taki punkt widzenia. Skauci w krajach zachodnich dopuszczają ograniczone ilości alkoholu, bo tam jest inna kultura picia. W naszym kraju natomiast alkoholizm był i niekiedy wciąz jest problemem społecznym, o wiele trudniej jest pić z umiarem w towarzystwie Polaków niz dajmy na to Francuzów. Oczywiscie nie obwiniam tu wszystkich Polaków, niemniej jednak w harcerstwie uczymy, ze mozna ominąć problem przez całkowita abstynencję :)
MM
młody mąż
11 lutego 2010, 14:53
...przecież niczego nie trzeba zmieniać w Kościele (pod względem ślubów!!! - abstrahując od wielu innych aspektów) - ograniczenia są jedynie ze strony mentalnej naszego społeczeństwa - przecież nic nie przeszkadza, żeby zorganizować nawet uroczysty ślub w kościele, zaprosić gości ...i zawrzeć sakrament. ...a po roku, dwóch, trzech? - jak już się dorobią (np. na rocznicę) zorganizować huczne wesele. Ale tradycja najczęściej wygrywa z głębią i zrozumieniem istoty sakramentów - nawet kosztem grzechu, na który przyzwalają sobie narzeczeni i ich rodziny tłumacząc się ograniczeniami  mentalnymi (ew. opinią społeczną).
Grażyna Urbaniak
11 lutego 2010, 12:56
Xavier - nie ma nic złego w alkoholu, tylko w jego ilości. Wesele bez toastów to nieporozumienie. Pierwszy cud Jezusa miał miejsce na alkoholowym weselu, a swoją sakramentalną obecność pozostawił w winie (a nie np. mleku, czy wodzie żródlanej)
X
Xavier
11 lutego 2010, 12:37
 Ciekawa propozycja...w pierwszym odruchu zjezyłem sie, bo myslałem, ze chodzi i to by zawarcie sakramentu malzenstwa odlozyc na pozniej a wcześniej zawrzeć jakąś"umowe malzenska" po której mozna by wspolzyc. Jednak dopiero potem dotarlo do mnie, ze chodzi o coś innego. Rzeczywiście, ślub sakramentalny mozna urządzić duzo wcześniej niz "ślub publiczny", który mógłby być takim odnowieniem przysięgi małzeńskiej.  Niestety, w naszym społeczeństwie panuje przerost formy nad treścią i kult wystawności. Dla mnie nie byłoby zadną ujmą skromne wesele nawet w pizzerii albo we własnym domu, w towarzystwie tylko rodziców, rodzeństwa, dziadków i babi, wujków i ciotek.Impreza weselna nie powinna być wazniejsza od sakramentalnej obecności Jezusa w malzenstwie ("Nie mozecie słuzyc Bogu i mamonie"). Ja sam bede miał wesele ładne, ale oszczędne. Bez alkoholu (dzięki harcerstwu jestem abstynentem), DJ zamiast orkiestry. I zadnych sprośnych zabaw. A tak w ogóle, to argument "ekonomiczny" o wspólnym mieszkaniu przed ślubem zupełnie do mnie nie trafia. Przecież mieszkanie z rodziną jest tańsze niz z narzeczoną/narzeczonym, a samodzielne utrzymywanie się jest tansze niz utrzymywanie dwóch czy po jakimś czasie trzech osób. 
24 stycznia 2010, 22:19
a po co do zakrystii ? mógłby ksiądz ukradkiem przyjść do domu małżonków, albo na stancję lub do akademika i POWAGĄ KOŚCIOŁA po cichutku potwierdzić i pobłogosławić. Gdyby coś nie wyszło to mniejszy obciach się wycofać. A może wogóle nie mieszać w to księdza? Ksiądz nie daje sakramentu małżeństwa, tylko je potwierdza. Małżeństwo to relacja między dwojgiem, nie ma sensu zapraszać do niego duchownego. Uprzedzając forumowych napinaczy: myślałem wyłącznie o włączaniu księdza w sprawy małżeństwa (np. przez kierownictwo duchowe, spowiadanie się małżonków przed tym samym kapłanem itp). 
24 stycznia 2010, 22:17
a po co do zakrystii ? mógłby ksiądz ukradkiem przyjść do domu małżonków, albo na stancję lub do akademika i POWAGĄ KOŚCIOŁA po cichutku potwierdzić i pobłogosławić. Gdyby coś nie wyszło to mniejszy obciach się wycofać. A może wogóle nie mieszać w to księdza? Ksiądz nie daje sakramentu małżeństwa, tylko je potwierdza. Małżeństwo to relacja między dwojgiem, nie ma sensu zapraszać do niego duchownego.
Krzysztof Łoskot
9 listopada 2009, 22:34
Po ilości komentarzy widac jak dobrze trafił autor w temat goracy. Dla mnie to od dawna nutujący problem, że młodzi, zyjący jak mąż z żoną, odkładają ślubowanie do czasu zorganizowania kosztownego wesela. Zjawisko jest powszechne i zupełnie nichrześcijańskie. Nabiera wielkości jak kula śniegowa. Sąsiadka, koleżanka, siostra miała wystawne wesele to ja muszę mieć lepsze. Zaprosili mnie kiedys na huczne wesele to ja teraz nie moge idopuścic aby moje skromniejsze. Itp. Pomijam tych, którzy zyją bez slubu bo tak chcą, albo na próbe. Tacy byli, są i bedą. Wydaje się, że dużo pracy w Kościele trzeba włożyć, by katolicy decydowali sie na wesele i ślub skromny ale wczesny. Sprzeciwiać sie będzie lobby żyjące z organizacji wystawnych wesel. W Warszawie pod każdym zaczynajacym sie kursem dla narzeczonych stoją panowie z naręczami reklam sugerującymi co by tu jeszcze zakupić dla uświetnienia wesela i zadziwienia gości. Oczywiście slubuje się raz, albo wcale. Ślubowanie kilkakrotne to jakies nieporozumienie.
G
gosc
9 listopada 2009, 19:06
Ten ślub na raty jest pomysłem smarkaczy, którzy chcą uprawiać seks bez odpowiedzialności. Autor nie rozumie, że ślub to jest ślubowanie sobie wzajemnie przed Panem Bogiem wierności oraz, że nie opuści się partnera aż do śmierci. Jest jeden ślub bo jedno jest ślubowanie. Nie można ślubować dwukrotnie tego samego. Kiedy młodych nie stać na uroczyste wesele i inne tego rodzaju sprawy, to muszę się zdecydować: skromny ślub i życie w sakramentalnym związku, albo życie w grzechu. Kościół nie jest od tego, aby dopasowywać normy etyczne do zachcianek smarkaczy, mających problem ze swoim seksem. Z kolei pan/ pani jazmig nie rozumie, że ślub, jako forma zawarcia małżeństwa ustanowiona jest przez człowieka, małżeństwo natomiast przez Boga. Dlatego zawarcie małżeństwa może być dokonywane w sposób stopniowy, ustalony przez Prawo. I nie ślubuje się "dokładnie tego samego", lecz na drugim etapie uzupełnia poprzednie ślubowanie. Pozdrawiam.
I
internauta
25 października 2009, 19:00
Ciche śluby ( w znaczeniu nie huczne i wystawne na zewnątrz) odbywają się przecież w kościele i doprawdy potrafią być piękne! W końcu, miłość która łączy jest ważniejsza od limuzyny (jaką jeżdżą celebryci). Piękno wewnętrzne przetrwa, piękno na pokaz nie jest gwarancją trwałości związku! A co po rozwodzie (w świetle cywilnego prawa) po 2-do 7-10 latach małżeństwa (kiedy to, ak mówią statystyki najwięcej rozwodów)? Znów pozostaje życie na marginesie (poza sakramentami) ??? Osoba która się wpisała poniżej, jako ~mmm popiera i chciałaby, aby kościół dopasował się do oczekiwań, by było łatwo i przyjemnie, tak jak ludzie chcą, a nie Ewangelia wskazuje. Obserwuję młodszych od siebie, t.j. wchodzących w życie (mam z nimi kontakty), wiem, że nie jest łatwo, ale kiedy było łatwo i różowo? Z drugiej widzę, że wielu z nich chciałoby wszystko od razu i po swojemu; oczywiście nie wszyscy. Znam cudownych młodych ludzi i tym chętnie pomagam
M
mmm
25 października 2009, 18:19
ja jak najbardziej popieram, i nawet szukałam ostatnio informacji o cichym ślubie. świat sie zmienia, młodzie ludzie muszą skończyć studia, zdobyć pracę i naprawde nie mają pieniędzy na ślub. A życie w całkowiej wstrzemiężliwości jest bardzo trudne:(
I
internauta
25 października 2009, 17:36
Cytaty z dzisiaj (25.X.2009) dodanego na www.deon.pl materiału informacyjnego: "Życie po chrześcijańsku wymaga od młodych ludzi odwagi; istnienie Boga jest przez wielu postrzegane jako >>> ograniczenie nałożone na ludzką wolność - powiedział PAP brat Alois, przeor wspólnoty ekumenicznej z Taize (Francja). [...] A jednak ze zdumieniem spostrzegamy, że budzi się na nowo pragnienie duchowości. Wielu młodych pragnie głębszych poszukiwań, nie zadowala się życiem na powierzchni [...]
D(
delfin (cd.)
25 października 2009, 03:34
A także z szukaniem "łatwiejszych" form chrześcijańskiego życia ! Czy kapłani, aby nie tracić ludzi z Kościoła, mieliby pójść drogą "łagodzenia" wymagań? (jak się mawia: wybierać mniejsze zło?)
D
delfin
25 października 2009, 03:23
Czyżby głównym celem kapłańskiego działania miałoby się stać ułatwienie ludziom życia przez obniżanie wymagań stawianych przez Syna Bożego w Ewangelii ? Takie pytanie nasunęło mi się
A
alia
24 października 2009, 01:51
Sługa Boży Jan Paweł II nauczał o małżeństwie cytuję: >...Miłość nie oznacza emocjonalnego przemijania, czy chwilowego oczarowania, ale wyraża wolę i o d p o w i e d z i a l n ą decyzję związania się całkowicie 'na dobre i na złe' z własnym małżonkiem. Jest darem z siebie samego drugiemu człowiekowi. Jest to miłośc, która p o w i n n a b y ć g ł o s z o n a p r z e d c a ł ym ś w i a t e m i która jest bezwarunkowa...< Doprawdy razi mnie tytuł artukułu, który odbieram jak nacisk. Zapewne przez użycie słowa "powinien" > Kościół powinien..< Gdyby było >"czy Kościół powinien...?< odebrałabym jako zachętę do dyskusji, z tym, że takiej nie wiadomo bliżej po co, czemu służącej de facto? Zdziwiłam się też, że pomysł wyszedł od osoby duchownej
R
Rafał
23 października 2009, 19:39
A co – w przypadku cichego „małżeństwa zakrystiowego” – należałoby zrobić z wymaganymi zapowiedziami przedślubnymi, które mają zapobiegać zatajaniu przeszkód małżeńskich bądź też pomagać ujawnianiu takich przeszkód, choć nie są one zatajane przez nupturientów, lecz po prostu dla nich nieznane?
G
Gość
23 października 2009, 14:44
Odnoszę wrażenie, że artykuł napisany na siłę, językiem onetowo-tym-podobnym. Może to i jest jakiś pomysł na rozpoczęcie dyskusji, ale... Grzebanie kijem w mrowisku nie jest czynnością konstruktywną. Życzę dalszej pracy nad pisaniem na Portalu - pracy dziennikarskiej m.in. sięgnięcie po cytaty z KKK, opinie zarówno świeckich jak i duchownych, zbadanie różnorodnych przyczyn zaistniałej sytuacji itp. Chyba, że zamieszczony tekst nie artykułem miał być, a fragmentem własnego blogu? Pozdrawiam
M
magda
23 października 2009, 14:02
Super pomysł-dla tych,którzy nie" czują" SAKRAMENTU i dla których otoczka równoważna(oby!)sednu rzeczy.Oczekiwanie na DAR BYCIA RAZEM -SAKRAMENTALNEGO-OWOCUJE CUDOWNIE .Ale to wyższa szkoła jazdy,której życzę wszystkim zainteresowanym!!!!!!magda
DP
Dagmara Przyborowska
23 października 2009, 08:56
Wszystkim zainteresowanym artykułem polecam książkę autora "Seks, skandale w Biblii". Przedstawione są w niej skandaliczne historie bohaterów biblijnych w komparacji z seks-aferami XXI wieku. Ciekawe zestawienie sytuacji pokazuje jak historia lubi się powtarzać.
G
Gość
20 października 2009, 16:38
Do W. Morańskiego: Żyć obrazem Boga w sobie to żyć bez grzechu. Tego uczy KK na katechezie. Młodzi, którzy udają małżonków i mówią, że się "kochają", po prostu bezczeszczą sakrament miłości, bezczeszczą prawdziwą miłość.
G
gość
20 października 2009, 01:53
Nie rozumiem, po co tak komplikować, rozwlekać i w sumie rozmydlać. I tak nie każdego będzie stać na to, co wyznaczą bogacze! Zgadzam się, pomysł ma więcej wad!
17 października 2009, 13:42
Niestety dotyczy to mniejszości. Dzisiaj data ślubu bardzo często uzależniona jest od .....wolnego lokalu (czeka sie 1 do 2 lat) . Musi być parada i już.
Wojciech Morański SJ
17 października 2009, 01:26
Drogi "Gościu": co oznacza według Ciebie stwierdzenie "żyli obrazem Boga"? Bo to jest fajny slogan, pod który można podciągnąć tyleż dobrego co i złego. Moim zdaniem autor artykułu próbuje właśnie na konkrecie pokazać co oznacza życie z Bogiem. Oczywiście można nad tym dyskutować - ale jak widzisz - dyskutujemy o konkretach. Natomiast Twoje stwierdzenie raczej nie pozostawia przestrzeni do dyskusji :(. Pozdrawiam
J
Ja
16 października 2009, 14:36
A może przestańmy być poprawiaczami samego Boga, tylko zaufajmy Panu Bogu. Jeśli Pan Bóg powiedział ,,nie cudzołóż,, i nie będziemy tego przestrzegać, najwiekszą krzywdę wyrządzimy sobie, tyle że o tym dowiemy sie w róznym czasie. Jeśli uwierzymy, że sakrament małżeński jest przymierzem z Bogiem. Jeśli uwierzymy, że najważniejsze jest ZBAWIENIE.......................... To będziemy robić wszystko, aby po śmierci nie pójść do piekła. Proponuję fim Glorii Polo trzeba szukać w HARYZMATYCY
G
Gość
16 października 2009, 08:39
Do W. Morańskiego: Człowiek nie może zbawić się bez Boga. Gdyby młodzi ludzie żyli obrazem Boga w sobie, to nie byłoby aborcji, antykoncepcji i zgorszenia bezczeszczeniem małżeństwa. Grzech ciężki to plucie Bogu i Kościołowi w twarz, krzyżowanie w sobie Chrystusa; po prostu "popiół, wiatr i dym", którzy obłudnicy nazywają "miłością".
L
Lulina
16 października 2009, 07:55
Bardzo mi smutno, że jezuici znowu stają "przodem do ludzi", zamiast uświadamiać sens prawdziwy sakramentu małżeństwa, sprowadzają go niemalże do formy. A może zaproponujcie inny "szokujący " temat: skromny , cichy ślub niekoniecznie dla mamy i teściowej ?
Joanna
15 października 2009, 23:24
"Zalegalizujmy bylejakość" Nie wiem, na czym polego innowacyjność tego pomysłu? Czy w obecnym kształcie nie można zawrzeć sakramentu małżeństwa bez całego folkloru? Przecież "Małżeństwo opiera się na zgodzie obu stron, to znaczy na woli wzajemnego i trwałego oddania się sobie w celu przeżywania przymierza wiernej i płodnej miłości" KKK1662 Kodeks Prawa Kanonicznego podkreślając rangę sakramentu mówi o tym, że wzmacnia on małżonków i jakby konsekruje do obowiażków swego stanu i godności (por. Kan 1134). Dlaczego zatem postulować, by nie koniecznie ślub był sakramentem?! Małżeństwo to nie tylko seks i mieszkanie razem.!!! To odpowiedzialność za siebie nawzajem, to trudy dnia codziennego. Życie razem, na dobre i na złe. KKK 1663 "Skoro małżeństwo ustanawia małżonków w pewnym publicznym stanie życia w Kościele, powinno być zawierane publicznie, w ramach celebracji liturgicznej, wobec kapłana (lub upoważnionego świadka Kościoła) oraz świadków i zgromadzenia wiernych". Jak to się ma do pomysłu „uroczystego rozpoczęcia pożycia małżeńskiego” w zakrystii...??? Na koniec zwrócę uwagę na jeden aspekt, jakże bardzo istotny. Mianowicie o stosowanie przez małżeństwa naturalnych metod planowania rodziny. Antykoncepcja jest wszechobecna i stosowana przez większość małżeństw. Niech będzie mniej małżeństw, ale niech będą one prawdziwymi świadkami wiary!
15 października 2009, 22:05
Wydaje mi się, że artykuł trąci nieco chęcią wzbudzenia taniego zainteresowania czytelników Portalu. Zgadzam się z jednym z komentatorów, że dziwi, iż autorem artykułu jest osoba duchowna. Uważam, że nie powinno się w ogóle wchodzić w temacie "małżeństwo" na poziom: "brak pieniędzy". To nisko rokująca powodzenie perspektywa. Bo nawet jeżeli jakoś przebrniemy przez ten problem przy zaślubinach, to z powrotem utkniemy w temacie posiadanie dzieci, antykoncepcja i aborcja. Lepiej zająć się jak najbardziej jasnym i atrakcyjnym przedstawieniem od strony pozytywnej samego Sakramentu. I znów - do Autora - nie popadać w tani sposób na przyciąganie uwagi. Na koniec nie jestem za tym, żeby polaryzować środowiska Frondy i antykatolików. Według mnie złe postawienie linii frontu. Dla każdego chrześcijanina linią wyznaczającą marsz jest poszukiwanie prawdy.
J
jazmig
15 października 2009, 19:00
Ten ślub na raty jest pomysłem smarkaczy, którzy chcą uprawiać seks bez odpowiedzialności. Autor nie rozumie, że ślub to jest ślubowanie sobie wzajemnie przed Panem Bogiem wierności oraz, że nie opuści się partnera aż do śmierci. Jest jeden ślub bo jedno jest ślubowanie. Nie można ślubować dwukrotnie tego samego. Kiedy młodych nie stać na uroczyste wesele i inne tego rodzaju sprawy, to muszę się zdecydować: skromny ślub i życie w sakramentalnym związku, albo życie w grzechu. Kościół nie jest od tego, aby dopasowywać normy etyczne do zachcianek smarkaczy, mających problem ze swoim seksem.
Wojciech Morański SJ
15 października 2009, 10:01
Do Gościa: skoro człowiek nic nie może bez Boga to znaczy że nie ma wolnej woli. Skoro nie może kochać sam z siebie to nie może też kochać Boga, a w związku z tym dobrowolne przyjęcie wiary też jest niemożliwe. Idąc dalej dochodzimy do zatrważającej wizji tego, że tylko Bóg działa w świecie, a człowiek jest co najwyżej biernym widzem w teatrze życia. Skoro tak, to i zło jest zaplanowane i uruchomione przez Boga - co moim zdaniem jest absurdem. Podsumowując: przy pełnym szacunku do Bożej wszechmocy i wszechobecności, ja bym jednak nie umniejszał samoistnej zdolności do miłości w człowieku, bądź co bądź stworzonym na obraz Boga. Z pozdrowieniami
G
Gość
15 października 2009, 09:46
Ten artykuł jest po prostu pokraczny i najbardziej dziwi, że napisał go ksiądz. To, co ludzie sami z siebie są w stanie sobie przekazać, to nie miłość, ale "popiół, wiatr i dym". Fakt, że w Kościele narzeczeni udzielają sobie sakramentu małżeństwa nie wynika "z ich mocy", ale z tego, że są ochrzczeni właśnie w Kościele. Dziś, np. po rozwodach, widać, jak szybko "nudzi ciało ludzi", czyli jak nadużywa się słowa "miłość", gdy nie ma w miłości Boga. Czyżby ks. Żmudziński o tym nie wiedział i dlatego wysuwa tak karkołomne propozycje?
S
szpak
13 października 2009, 15:29
szczególnie do "mahatmy" / piszesz, że do "rolą katolików jest dbać o ty by do tego sakramentu przystępowały osoby dojrzałe i przygotowane". Zgadzając się z tym, jednak przyznam, że za dużo w tej wypowiedzi z "administratora" a mniej z "szafarza" sakramentu... W historii Kościoła były wieki, kiedy np. do sakramentów inicjacji (np. bierzmowania) przystępowało się na zasadzie gorącej intencji, a dopiero potem następowało wyjaśnienie w postaci "homilii mystagogicznych". Logika jest taka iż czasami człowiek potrzebuje doświadczyć i ucieszyć się sakramentem, a dopiero potem wysłuchiwać co to wszystko znaki (symbole, gesty, Słowo itd.). Oczywiście w przystępowaniu do małżeństwa zakłada się dojrzałość, ale przecież nawet najlepsze i najdłuższe przygotowania nie zastąpią czystości motywów. A w Kościele katol. to małżonkowie sami sobie przekazują sakrament, zatem delikatność i dostosowanie powinny iść w parze z innymi administracyjnymi sprawami. Dlatego uważam artykuł o.W.Żmudzińskiego SJ za bardzo interesujący, może nie we wszystkim się zgadzam, szczególnie z tym by te "zakrystie" znowu nie stały się po czasie jedyną "formą nieskomplikowanego ślubu" zamiast też np. prostych ślubów w kościołach czy kaplicach itd. Ale tekst na pewno warty dalszej dyskusji.
S
sophie
12 października 2009, 12:51
Ja się obawiam, że to nie tylko względy finansowe skłaniają młodych do życia bez ślubu... Autor tekstu patrzy przez różowe okulary sądząc, że do łóżka przed ślubem pcha młodych bieda ;-) Być może jest tak w sporadycznych przypadkach, ale większość traktuje takie wspólne mieszkanie jako normalny etap związku, który wcale nie musi kończyć się małżeństwem. Niemożność przyjmowania sakramentu, owszem, na początku przeszkadza, uwiera, ale z biegiem czasu wielu, naprawdę wielu, przyzwyczaja się do tego i przestaje widzieć problem. Widziałam kilka osób, które w ten sposób "oduczyły się" religijności, uzasadniając, że jak Kościół nas nie chce, to nie... Ale co z tym zrobić? Nie wiem. Ewangelii zmienić nie można, więc chyba trzeba pogodzić się z tym, że wiele młodych osób będzie miała za sobą taki "grzeszny" okres życia. Oby tylko nie rzutowało to zbyt mocno na ich późniejsze życie duchowe...
W
Wojtek
12 października 2009, 12:33
Tak się składa że Pan Jezus tych "niedojrzałych" włączał w struktury kościoła (J 8, 3 - 11) natomiast tych co się za takich ekstra dojrzałych uważali nieźle tępił (Mt 23,27-28) Pozdrawiam
M
mahatma
11 października 2009, 18:45
Nie wiem w czym jest problem: co zrobić z tymi meblami, które kupili rodzice czy też jakiś egzystencjalny niepokój jezuity. Moim zdaniem sakrament jest sakramentem- Jezus mocno i dobitnie to powiedział. Szlus i nie ma nad czym się rozwodzić. Rolą nas katolików jest dbać o to, aby do tego sakramentu przystepowały osoby dojrzałe i przygotowane. Jeśli nie są zaangazowane w duchowość chrześcijańską, to odradzajmy im małżeństwo w kościele katolickim. Ślub w kościele to nie recepta na sukces. Im mniej zawartych "fikcyjnych " małżeństw tym lepiej dla tych, którzy je zawierają. Ratujmy ich od pochopnej decyzji. Od bezzesnsownej szopki w kościele, wystawnych wesel (niejednokrotnie w stylu tańca z gwiazdami). Prowadziłem przygotowania do małżeństwa. Zorganizowaliśmy dwudniowy wyjazd dla narzeczonych jako podsumowanie naszych spotkań. Na mszy św. do sakramentu Komunii Św. nie przystąpił żaden z narzeczonych. Dlatego jestem głęboko przekonany, że trzeba chronić sakramenty- zarówno dla kapłanów jak i małżonków. To nasz skarb. Dbajmy o to, aby przystępowali do nich ludzie dojrzali. Historia kościoła pokazuje, że nie liczy się ilość tylko jakość.
O
Ola
11 października 2009, 16:04
A czy takie pary po ślubie w zakrystii nie będą zgorszeniem dla innych? Przecież nikt nie będzie wiedział, że to już małżeństwo! A jeśli już małżeństwo to po co potem ta uroczystość z wielką pompą? Nie widzę sensu!! Może zamiast prezentów po ślubie goście złożą się na u7roczystość. Może być bez wielkiego przepychu, azpewnością będzie niezapomniana1
M
M
11 października 2009, 00:12
A czym jest ślub?
G
Gość
10 października 2009, 23:25
Jak zwykle pominięty jest przypadek kiedy ślub jest już zaplanowany i młodzi go tak naprawdę chcą. Oczywiści znam argumenty kościoła czemu i wtedy nie należy współżyć ale w takim przypadku odpada cała argumentacja że niby nie chcą, że może się rozmyślą etc.etc. Po prostu naprawdę się kochają, wezmą ślub i będą razem do śmierci. Zawsze łatwiej mówić o przypadkach bardziej radykalnych.
N
narzeczona
10 października 2009, 22:51
moim zdaniem to, ze ktoś nie ma pieniędzy na ślub w kościele to świetna wymówka aby uspokoić sumienie.ja bym zamiast proponowania młodym tzw. cichego ślubu w zakrystii wytłumaczyłabym im że małżeństwo to nie tylko formalna zgoda na seks który nie jest już wtedy grzechem.
M
M
10 października 2009, 19:23
Wydaje mi się, że nie ma w tym nic nowatorskiego. Przecież to małżonkowie udzielają sobie ślubu, powołując na świadka Boga. Jego "reprezentantem" jest kapłan. Dzieje się to na takiej samej mocy jak podczas odpuszczenia grzechów, czy Mszy św.
G
Gość
7 października 2009, 12:22
Kościół jest miejscem modlitwy i sprawowania sakramentów. Wielu chciałoby zepchnąć wiarę nie tylko z ulicy do kościoła, ale i - jak widać - do zakrystii. Zaskakująca jest przy tym tak nieodpowiedzialna propozycja księdza. Czym miałby się stać kościół? Muzeum? Wystawą? Rewią mody? Jeśli dwoje ludzi nie wie, co to jest sakrament małżeństwa, to uczciwie byłoby nie nabierać innych i udawać, że wszystko jest OK. To, że "dwoje ludzi się kocha" wcale nie znaczy, że kochają Pana Jezusa. Ksiądz jest powołany do tego, aby rozwiewać ludziom iluzje co do małżeństwa, a nie akceptować je.
O
oj
7 października 2009, 11:48
a po co do zakrystii ? mógłby ksiądz ukradkiem przyjść do domu małżonków, albo na stancję lub do akademika i POWAGĄ KOŚCIOŁA po cichutku potwierdzić i pobłogosławić. Gdyby coś nie wyszło to mniejszy obciach się wycofać. A może wogóle nie mieszać w to księdza?
J
joanna
7 października 2009, 11:39
No i jeszcze nie rozumiem- skoro ślubowanie w obecnosci kapłana będzie już dokonane w zakrystii, to dlaczego ta późniejsza impreza z tymi aksamitami- jak ksiądz pisze- musi też być w kościele a nie w innym miejscu. Kościół ma być dodatkiem do dekoracji? A jeżeli zamożność ma być połączona z przeżyciami duchowymi, to warto pomysleć o wydzieleniu miejsca w kościołach dla biednych, przecież zamożni chą mile wspominać uczestnictwo we Mszy niedzielnej, a nie stać obok skromnie ubranych, którzy psują wrażenia.
J
joanna
7 października 2009, 11:06
Ksiądz napisał: "Jednak młodzi chcieliby przeżyć coś wyjątkowego, odświętnego, uroczystość jaką się długo pamięta". Tzn. biedni mają ślub niewyjątkowy bo "tylko" się kochają ale nie mają kasy? W ten sposób Kościół utwierdzi ludzi w przekonaniu, że do prawdziwego ślubu (bo nie wątpię, który będzie za taki uważany) potrzebne są pieniądze. Biednie to tylko w zakrystii, a w Kościele to dopiero kiedy się uzbiera pieniądze. Dla mnie to trudne do przyjęcia nie z powodu przywiązania do tradycji ale podejmowania tematu zamożności przy takiej okazji, a cóż mają pieniądze do sakramentu? To może podobne rozwiązanie z I Komunią Św.- w Kościele dla tych, którzy chcą się pochwalić pięknym strojem a w zakrystii dla biednych.
B
beretta
7 października 2009, 09:48
Tylko czy tak naprawdę w tych tłumaczeniach dlaczego nie bierzemy ślubu chodzi tylko o tą wspaniałą otoczkę, czy to takie mydlenie oczu, a na dnie jest obawa przed podejmowaniem zobowiązania?
MB
Mateusz Bartosik
7 października 2009, 02:08
Szokujący pomysł. Nie dlatego, że nie do przyjęcia. Dlatego, że tak... nowatorski. Nie mnie decydować o tym, jak będzie wyglądała przyszłość, niemniej jednak dobrze czuć, że Kościół chce wyjść naprzeciw potrzeb społeczności chrześcijańskiej. Ach, dopiero zauważyłem SJ przy nazwisku. I od razu wszystko staje się jaśniejsze. ;)