Ks. Porosło o śmierci: Jeżeli nic nie ma po drugiej stronie, dlaczego się tego tak bardzo boimy?

Fot. Alexander Grey / unsplash.com
Ks. Krzysztof Porosło

Ostatnie zdania chrześcijańskiego Credo, w których wyznajemy: „oczekuję wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego w przyszłym świecie”, to dla wielu już niewiele znaczące słowa, nieweryfikowalna mrzonka, o którą nie warto specjalnie zabiegać (...). Jeżeli nic nie ma po drugiej stronie, dlaczego się tego tak bardzo boimy? – pisze ks. Krzysztof Porosło w książce „Zobaczyć Boga. Chrześcijański sens śmierci, liturgia pogrzebu, modlitwa za zmarłych”, której fragment publikujemy.

Jedynie ten, kto towarzyszył człowiekowi pogrążonemu w żałobie po śmierci najukochańszej osoby, wie, jak bezwartościowe wydają się wtedy słowa pocieszenia. A może uczciwiej byłoby powiedzieć, że to nie problem słów, bo bez wątpienia cierpiący człowiek potrzebuje nadziei, ale że po prostu w obliczu śmierci tych słów nam brakuje. Mamy wtedy jakąś pustkę, lęk przed powiedzeniem czegoś, co mogłoby urazić, a nie zbudować czy pocieszyć. I nawet jeśli decydujemy się coś powiedzieć, wszystkie myśli i słowa, które przychodzą nam do głowy, wydają się zbyt małe, banalne, puste, niczym obietnica bez pokrycia. „Przykro mi”, „Wszystko będzie dobrze…” – jakiż to truizm.

DEON.PL POLECA

Miałem okazję celebrować już niejeden pogrzeb, wygłosiłem wiele pogrzebowych homilii, rozmawiałem z niejednym człowiekiem cierpiącym po stracie najbliższej osoby, ale pytanie o śmierć ciągle do mnie wraca jako pytanie otwarte, na które wciąż muszę szukać odpowiedzi: dla siebie i dla tych, którym mam posługiwać. Trudność tej odpowiedzi bierze się przede wszystkim stąd, że śmierć jest rzeczywistością na wskroś paradoksalną. Nie wiem, czy w jakimkolwiek innym wymiarze naszego życia znajdziemy tyle paradoksów co w wypadku spotkania ze śmiercią. Droga paradoksów wydaje się jednak słuszna w odkrywaniu chrześcijańskiego znaczenia śmierci, bo jak w swojej teologii wykazał wielki francuski teolog Henri de Lubac, „logika paradoksu” to klucz do właściwego rozumienia całości chrześcijańskiego misterium.

Paradoksy śmierci

W jednym ze swoich wierszy Wisława Szymborska mówi o trzech najdziwniejszych słowach , do których zalicza przyszłość, ciszę i nic. Słowo „przyszłość” jest dziwne, bo wypowiedziane już staje się przeszłością. Wypowiadając słowo „cisza”, niszczy się ją, bo wprowadza się dźwięk. Mówiąc „nic”, stwarzam coś – chociażby słowo. Jednak do tych najdziwniejszych bez wątpienia moglibyśmy dodać jeszcze jedno słowo – „śmierć”. Bo kiedy mówimy „śmierć”, mamy na myśli moment, stan, w którym ktoś przestaje żyć, a równocześnie „śmierć” to nieodzowny element życia. Nie da się żyć bez śmierci i nie da się umrzeć bez wcześniejszego życia. To pierwszy ze śmiertelnych paradoksów. Zaraz za nim pojawiają się kolejne. Stale mnie zdumiewa, że choć nie ma w naszym życiu nic bardziej pewnego niż śmierć, to równocześnie ciągle nas ona zaskakuje, zawsze przychodzi za wcześnie, nigdy nie jesteśmy na nią gotowi.

Kolejny śmiertelny paradoks trafnie oddaje jedna ze średniowiecznych antyfon liturgicznych Media vita in morte sumus – „pośród życia ogarnia nas śmierć”. Śmierć nie jest tylko końcem życia, ostatnim punktem, momentem na osi ludzkiej egzystencji. Śmierć od samego początku wpisuje się w nasze życie, spotykamy się z nią na każdym kroku, czyha na nas za każdym zakrętem. Życie, nawet kiedy mówimy, że ktoś umarł nagle, niespodziewanie i tragicznie, nie obumiera za jednym zamachem, ale zawsze po trochu jest umieraniem, kawałek po kawałeczku – jak napisał niemiecki teolog Gisbert Greshake. Choroby, cierpienie, utrata najbliższych, rozstania i pożegnania, porażki, starzenie się, ukończenie szkoły, zwolnienie z pracy, przejście na emeryturę – to tylko niektóre symptomy śmierci, która panoszy się w naszym życiu i ciągle daje nam o sobie znać. Słusznie zatem pisał Martin Heidegger, że ludzkie życie najtrafniej opisuje wyrażenie „bycie-ku-śmierci” (Sein-zum-Tode).

Dlaczego boimy się śmierci?

Jeżeli śmierć nie pozwala nam o sobie zapomnieć, jak to możliwe, co wynika ze statystyk, że w naszym zsekularyzowanym społeczeństwie, również wśród chrześcijan, coraz więcej osób nie dba o pamięć o zmarłych, nie troszczy się o godny pogrzeb, a nawet rezygnuje z wiary w życie wieczne? Ostatnie zdania chrześcijańskiego Credo, w których wyznajemy: „oczekuję wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego w przyszłym świecie”, to dla wielu już niewiele znaczące słowa, jakaś mglista, mało realna, nieweryfikowalna mrzonka, o którą nie warto specjalnie zabiegać. Z jednej strony wiara w życie wieczne obumiera, z drugiej nie może umrzeć, bo pytania te nieodzownie wracają zawsze, ilekroć umiera ktoś najbliższy. Wtedy szczególnie próbujemy sięgnąć wzrokiem poza barierę życia i zobaczyć, co jest po drugiej stronie.

Równocześnie odsunięcie od siebie perspektywy życia wiecznego generuje coraz większy lęk przed śmiercią. Jeżeli nic nie ma po drugiej stronie, dlaczego się tego tak bardzo boimy? Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, pisał: „Życzenie, aby znowu zobaczyć ukochanych ludzi, jest także dzisiaj żywe; przeczucie, że może istnieć sąd i że moje życie musi kiedyś na nim ostać, właściwie nieodparcie przychodzi na myśl, kiedy jesteśmy w trakcie robienia czegoś, co sami uznajemy za niesłuszne”.

Śmierć to obecnie temat tabu

Zapewne żyjący w każdej epoce uważali swoje czasy za wyjątkowe i najtrudniejsze w dziejach. My również żywimy wobec współczesnych czasów takie przekonanie. Bez wątpienia owa szczególność objawia się w stosunku do śmierci. Dziś próbujemy przenieść śmierć do obszaru tematów tabu, których nie należy, a wręcz nie wypada publicznie poruszać. Pragniemy na wiele sposobów uchronić dzieci przed śmiercią. I nie myślę tu jedynie o szczególnej nadopiekuńczości, która ma ustrzec dziecko przed jakimkolwiek możliwym zagrożeniem czy cierpieniem. Bardziej mam na myśli sytuacje, kiedy nie pozwala się dziecku zetknąć ze śmiercią kogoś bliskiego, np. babci czy dziadka, nie zabiera się go na cmentarz i pogrzeb, by nie przeżyło traumy. Tłumaczy się wtedy, że jest jeszcze za małe. A równocześnie w tym samym czasie to dziecko oglądnie kilka bajek, w których śmierć jest na porządku dziennym, albo usiądzie do komputera, by zagrać w ulubioną grę, w której głównym zadaniem do wykonania jest pozbawić życia swoich przeciwników. Eliminujemy śmierć ze świadomości również dlatego, że dziś nie przeżywa się jej publicznie, w rodzinie.

Ludzie coraz rzadziej umierają wśród bliskich, w swoim łóżku, najczęściej w szpitalach, hospicjach i placówkach opieki. Ciało po śmierci nie jest wystawiane w domu, aby rodzina i sąsiedzi mogli się zebrać na modlitwę, zazwyczaj zamyka się je w lodówkach kostnicy, a później spala. Trudno myśleć o swoim bliskim, kiedy widzi się tylko szkatułkę z prochami, a nie ciało kogoś, kogo kochamy.

Fragment pochodzi z książki „Zobaczyć Boga. Chrześcijański sens śmierci, liturgia pogrzebu, modlitwa za zmarłych” (Wyd. WAM)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Ks. Porosło o śmierci: Jeżeli nic nie ma po drugiej stronie, dlaczego się tego tak bardzo boimy?
Komentarze (6)
KK
~kolo kolo
23 grudnia 2023, 17:10
odpowiedź jest prosta, ludzie szczęśliwi i spełnieni życiowo umierają w spokoju, wdzięczni że dane im było żyć, ale ci którzy życie przegapili, zmarnowali czy przegrali, albo zostało im zniszczone czują żal i trwogę, czekając na śmierć, w wypadku tych ostatnich śmierć to wyzwolenie
GX
~Gosia Xxx
5 listopada 2023, 21:42
Zabrakło
RF
~Rudy Franek
2 listopada 2023, 14:25
Znam dziewczynę która pracowała przez lata w domu starców, ponoć najbardziej śmierci bali się ci najbardziej religijni
~Piotr Żukowski
3 listopada 2023, 10:49
Może tzw zwani bardzo religijni,ale nie duchowi. Między tzw bardzo religijnym a ateistą prawie nie ma różnicy. Pozdrawiam
RF
~Rudy Franek
2 listopada 2023, 14:13
Boimy się śmierci bo to jest koniec naszego życia, bo nikt naprawdę nie wie czy jest coś po tym . Być może jest jakaś forma istnienia po śmierci - być może nie. Ciekawe jest też że śmierć to będzie osobiste przeżycie każdego z nas, nikt nam tego nie zabierze ani nam nie pomoże, jesteśmy sam na sam że śmiercią. Oczywiście te wszystkie wierzenia religijne mają pomóc ukoić strach przed śmiercią i obiecują różne rzeczy po smierci...
TB
~Tadeusz Borkowski
2 listopada 2023, 11:06
A jednak samobójcy i cierpiący nie boją się śmierci, jest dla nich ulgą. Po drugie, boimy się śmierci, czy opuszczenia drogich nam osób? Czy dadzą sobie radę w życiu bez nas? Tytuł sugeruje, że dlatego boimy się śmierci bo pójdziemy do piekła? Bo chyba nie boimy się perspektywy spotkania z miłującym Ojcem?