Małgorzata Knap: Pisanie ikon odczytuję jako swego rodzaju powołanie

Fot. prywatne archiwum Małgorzaty Knap

- W pisaniu ikon ważna jest też dla mnie modlitwa i to, że cały czas staram się konfrontować z Panem Bogiem, codziennie powierzać Mu swoją pracę i pytać, czy to co robię jest dobre i czy Mu się to podoba. Jeśli tak, to proszę, żeby mi na tej drodze błogosławił. Mam poczucie, że Bóg troszczy się o mnie i każdego dnia widzę sens pracy, którą wykonuję - mówi w rozmowie z DEON.pl Małgorzata Knap, której pasją jest pisanie ikon.

Tomasz Kopański: Ikonopisarstwem zajmujesz się od 2017 roku. Jak rozpoczęła się ta przygoda?

Małgorzata Knap: - Moja przygoda z ikoną rozpoczęła się od urlopu macierzyńskiego. Z zawodu jestem psychologiem, od 2010 roku pracowałam w poradni psychologiczno-pedagogicznej. W 2014 roku urodził się jednak mój pierwszy synek, a w 2016 roku drugi. Jak dzieci są małe, to czasu też jest mało i wtedy zaczynają się takie dylematy w co ten swój czas zainwestować.

DEON.PL POLECA

Zaczęłam myśleć, co tak naprawdę lubię robić i co pozwoliłoby mi trochę odpocząć. Przypomniałam sobie, że zawsze bardzo lubiłam malować i kiedy w dzieciństwie chodziłam chętnie na jakieś zajęcia dodatkowe, były to właśnie zajęcia plastyczne. To była jedna z przyczyn.

Natomiast druga przyczyna była taka, że zawsze Bóg, wiara, to było dla mnie coś ważnego. W internecie trafiłam na informację, że u jezuitów w Krakowie są organizowane kursy ikonopisania odbywające się w weekendy. Mogłam sobie przy moich małych dzieciach na nie pozwolić.

I tak, w 2017 roku, trafiłam do jezuitów na pierwszy podstawowy kurs ikonopisania. Później, w 2019 roku, odbywał się drugi kurs, który został przerwany przez pandemię. To był mój początek, pierwszy kontakt z ikonografią, z ikonami. Bardzo mi się to wtedy spodobało.

Mimo że wciąż uczysz się ikonopisarstwa, zdążyłaś już poświęcić tej dziedzinie trochę czasu. O co chodzi w pisaniu ikon? Jak Ty to osobiście odbierasz?

- Pisanie ikon to tak naprawdę malowanie. To, że ikony się pisze, wynika z kilku przyczyn. Między innymi jest to taka kalka językowa z języka rosyjskiego i greckiego, w których tego samego czasownika używa się zarówno do określenia czynności pisania jak i malowania. Jeżeli chodzi o techniczną stronę, to ikony się maluje i w tym malowaniu trzeba się nieustannie doskonalić, uczyć, by robić to na chwałę Pana Boga.

Dla mnie istotne przy malowaniu ikon jest to, że ja to odczytuję jako swego rodzaju powołanie. W moim przypadku było tak, że jak trafiłam na pierwsze kursy pisania ikon to odczuwałam, że bardzo mi się to podoba. Miałam natomiast wrażenie, że ojciec, który prowadził te zajęcia, trochę mnie do pisania ikon zniechęcał. Mówił, że przy małych dzieciach nie znajdę na to czasu i tak naprawdę nie będę się już tym zajmować. Trafiało to w moje poczucie niewiary w swoje możliwości i wzbudzało we mnie lęk. Chyba uwierzyłam w jego słowa i uznałam, że sobie namaluję te dwie ikony i pewnie na tym się skończy.

Cały czas wracała mi jednak myśl o ikonach i czułam, że fajnie byłoby jeszcze coś w tej sferze podziałać. Jednak bardzo mocny był we mnie lęk.

W trakcie pierwszego kursu ikonopisania malowałam Mandylion, czyli oblicze Chrystusa, samą Jego twarz. Natomiast na drugim kursie nie mogłam się zdecydować i w końcu wybrałam ikonę Michała Archanioła, tak bez przekonania. Tak jak wspominałam, ten kurs został przerwany przez pandemię i ja wtedy z tą ikoną utknęłam na dwa lata z poczuciem, że sama jej nie dotknę, że to za trudne, zbyt wielkie.

Po dwóch latach nastąpił przełom. Zdecydowałam, że sama tę ikonę dokończę. Istotne jest dla mnie to, że cały czas czułam pragnienie, żeby się tym zajmować.

W pisaniu ikon ważna jest też dla mnie modlitwa i to, że cały czas staram się konfrontować z Panem Bogiem, codziennie powierzać Mu swoją pracę i pytać, czy to co robię jest dobre i czy Mu się to podoba. Jeśli tak, to proszę, żeby mi na tej drodze błogosławił. Mam poczucie, że Bóg troszczy się o mnie i każdego dnia widzę sens pracy, którą wykonuję. Także poprzez kontakty, rozmowy z ludźmi, kiedy proszą o modlitwę. Mam poczucie, że to wszystko jest dobre.

Mogłabyś powiedzieć coś więcej o tym, jak modlitwa wpływa na Twoją twórczość i efekt końcowy konkretnych ikon?

- Zawsze zwracam się do Boga, kiedy zaczynam pracę. Oddaję to właśnie Jemu i moje myśli nakierowane są na Niego. Ale tak naprawdę najważniejsze w modlitwie jest bycie z Bogiem, co jest dla mnie, w pewnym sensie, nowym doświadczeniem. To jest taki dar dla mnie.

Obecnie mam trzech kilkuletnich synów, więc po tych latach, kiedy oni byli bardzo mali, a opieka nad nimi maksymalnie angażująca, teraz mam nareszcie więcej czasu na inne działania. Pisząc ikony mogę spędzać ten czas z Bogiem jak z przyjacielem, czyli po prostu być razem siedząc i nawet czasami nie rozmawiając. Mam wtedy świadomość obecności Boga.

Jednocześnie pamiętam o modlitwie za osoby, które proszą mnie o napisanie ikony oraz w intencji osób, dla których ma to być podarunek.

Dla mnie odkryciem jest też budowanie relacji ze świętymi. Dzięki temu, że zajęłam się pisaniem ikon, odkryłam bogactwo Kościoła jakim są święci, których zawsze staram się bliżej poznać, gdy tworzę ich wizerunki. Wcześniej nie miałam tak osobistego stosunku do świętych, wiedziałam, że są ale się do nich nie zwracałam.

Czy zgodzisz się z opinią, że pisanie ikon działa w dwie strony i ikony także „piszą”, kształtują człowieka? Czy dla Ciebie ta twórczość wiąże się także z pracą nad sobą, starasz się, żeby tak było?

- Staram się, choć nie jest to proste. Tak faktycznie powinno być i myślę też, że nie wszystko da się tak od razu łatwo zauważyć. Natomiast to, co jest dla mnie istotne, to fakt, że ikona nie jest zwykłym obrazem, tylko zapisem pewnej prawdy Bożej i Ewangelii za pomocą obrazu. Jeśli ja przebywam z ikoną, to czuję się trochę tak, jakbym czytała Pismo Święte.

Podobnie jak Słowo Boże przemienia serce i czasami to trwa, tak myślę, że w kontakcie z ikonami także istnieje kwestia czekania na owoce. Jeśli ma się otwartość, gotowość i człowiek stara się nad sobą pracować, jest szansa na taką przemianę.

Na pewno potrzebna jest nasza współpraca. Nie jest tak, że jak sobie popatrzę na ikonę, to od tego stanę się lepsza.

Z jakiej dotychczas napisanej ikony jesteś najbardziej dumna?

- Pomyślałam o ikonie Archanioła Michała, którą, jak wspominałam, rozpoczęłam na drugim kursie ikonopisania, a dokończyłam już samodzielnie. To był na pewno taki krok milowy w moim pisaniu ikon.

Myślę także o ikonach dwóch bardziej współczesnych świętych – świętej Hiacynty z Fatimy i świętego Alojzego Guanelli. Te ikony musiałam tworzyć niejako „od zera”, tylko na podstawie zdjęć i z zastosowaniem ogólnych zasad pisania ikon wynikających z kanonu ikonopisarskiego.

Dla mnie odkrywcze i najbardziej istotne w pisaniu ikon jest to, że podstawą całej ikonografii jest wcielenie Chrystusa. Fakt, że Bóg stał się człowiekiem pozwala nam tworzyć Jego wizerunki. Gdy przyjrzymy się różnym ikonom, to wydają się one do siebie podobne. Pisząc ikony świętych tworzymy konkretne twarze, ale mają one podobny, wydłużony nos, przeważnie większe uszy, szeroko otwarte oczy – to wszystko jest symboliczne i uzasadnione. Tak naprawdę wszystkie ikony są wielopostaciowymi ikonami Chrystusa, co oznacza, że duchowe podobieństwo świętego do Chrystusa jest w ikonie ważniejsze od portretowej wierności. To jest dla mnie wielkie odkrycie i piękno ikony – wszystkie drogi prowadzą do Chrystusa.

Wszystkie swoje ikony wykonujesz zawsze tradycyjną, średniowieczną techniką tempery jajecznej.

- Tempera jajeczna to technika znana od wieków i stosowana przez twórców ikon. Przeważnie do tworzenia farby używa się pigmentów naturalnych, niekiedy wykorzystuje się również syntetyczne. Pigmenty naturalne pozyskiwane są z różnych minerałów i ziem. Są one sproszkowane, więc żeby stworzyć farbę dodaje się tzw. medium. Medium na którym ja pracuję składa się z żółtka jaja kurzego i białego wytrawnego wina zmieszanych w proporcji 1 do 3.

Proteiny w jajku powodują, że farba, która powstaje jest bardzo wytrzymała. Jest też na początku bardzo elastyczna, więc dobrze się nią maluje. Później staje się krucha, dlatego malujemy ikony na drewnie a nie na przykład na płótnie. Z czasem tempera zachowuje swoje właściwości, kolory są bardzo trwałe, żywe, farba jest wodoodporna.

Tradycja w ikonografii jest bardzo ważna.

- Tak, ważne jest to, żeby nasza praca była niejako kontynuacją dzieła pierwszych ikonopisarzy. Staramy się zatem wracać do źródeł i zachowywać pewną czystość metody. Ikonografia bazuje na tradycji, liturgii i Piśmie Świętym.

Nie uważasz, że ikony zostały trochę zapomniane w Kościele? W świątyniach mamy witraże, figury świętych, obrazy. Stosunkowo rzadko można podziwiać ikony, a przecież są one przepełnione symboliką i mogą być pomocne w modlitwie…

- Tak, faktycznie. Ikona jest wspólnym dziedzictwem Kościoła wschodniego i zachodniego. Przed podziałem na Kościół wschodni i zachodni te ikony już były i powstawały. Natomiast później Kościół zachodni poszedł bardziej w stronę malarstwa iluzorycznego, które miało naśladować rzeczywistość, pokazywać wszystko takim, jakie jest. Kościół wschodni pozostał przy swoim dziedzictwie i rozwijał ikonografię twierdząc, że malarstwo iluzoryczne nie pokazuje prawdy, nie opisuje prawdy Bożej, którą powinniśmy przedstawiać.

Symboliczne barwy, odwrócona perspektywa, geometria, pewien schematyzm i różne inne zabiegi stosowane w ikonach, powodują, że nie każdemu się one podobają. Warto jednak pamiętać o tym,że ikona nie powstaje po to, żeby się podobać się i zachwycać odbiorcę samą sobą. Ma ona skłaniać nas do zatrzymania się, a przez to do modlitwy, kontemplacji i pogłębiania relacji z Tym, który jest stwórcą wszelkiego stworzenia.

Dlaczego ikony są teraz popularne? Myślę, że nie bez znaczenia jest fakt, że ikony są bardzo statyczne, bije od nich spokój, a ludzie bardzo tego spokoju potrzebują. Świat pędzi, wszyscy się śpieszą, bombarduje nas tyle wrażeń, że zatrzymanie się przed ikoną jest swego rodzaju rarytasem i odpoczynkiem w obecności Boga. Dobrze by było, gdyby w kościołach było więcej ikon. Taka jest pierwotna rola ikon i tak też jest w Kościele wschodnim. U nas obraz przedstawia świętego, natomiast dla nich ikona świętego uobecnia. To jest różnica.

Tak jak my, kiedy stajemy przed Najświętszym Sakramentem, jesteśmy przed Bogiem, tak oni stojąc przed ikoną, stają przed Bogiem czy świętym. Nie oznacza to, że ikona jest Bogiem. Ona go uobecnia. Stanowi okno, przez które możemy spoglądać ku wieczności, rzeczywistości przemienionej, doskonałej.

Która ikona jest dla Ciebie „ikoną nad ikonami”?

- Jakbym miała zdecydować się na jedną, co nie jest łatwe, to wskazałabym na ikonę Trójcy Świętej Andrieja Rublowa, której jeszcze nie malowałam, ale mam wielką nadzieję namalować ją w przyszłości.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Małgorzata Knap: Pisanie ikon odczytuję jako swego rodzaju powołanie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.